profil

Człowiek w labiryncie życia - "Proces" Kafki.

poleca 85% 444 głosów

Treść
Grafika
Filmy
Komentarze

„Proces” należy do najwybitniejszych dzieł czeskiego pisarza żydowskiego pochodzenia – Franza Kafki. Powieść ta ma paraboliczny charakter. Kafka zastanawia się w niej nad podstawowymi problemami egzystencji obywatela w ramach współczesnego państwa i świata. Analizuje zachowanie człowieka rzuconego w wir zdarzenia – absurdalnego procesu. Dochodzi do dość tragicznych wniosków. Główny bohater – Józef K. – nie potrafi sprostać zadaniu, gubi się. Świat, który go otacza staję się dla niego jakby labiryntem.

Aby móc rozpocząć rozważania na ten temat, należy najpierw wyjaśnić czym jest labirynt i odnaleźć genezę tego motywu. Miejsce to po raz pierwszy zostało ukazane w mitologii greckiej. Wiąże się ono ściśle z losami dwóch bohaterów – Dedala oraz Tezeusza.

Dawno temu na Krecie panował król Minos. Był on jednak nieszczęśliwy, gdyż jego syn – Minotaur – był potworem, pół zwierzęciem – pół człowiekiem. Siał on postrach wśród mieszkańców wyspy. By rozwiązać na zawsze ten problem Minos sprowadził na Kretę znanego w całej Grecji architekta – Dedala. Miał on zbudować labirynt. Miała to być ogromnych rozmiarów budowla. Wewnątrz miała znajdować się niezliczona ilość krętych korytarzy, prowadzących właściwie do nikąd. Chodziło o to, by umieszczony tam Minotaur nie był w stanie znaleźć drogi na zewnątrz. Był to więc rodzaj więzienia, w którym bestia błąkałaby się do końca życia.

Z tym samym labiryntem wiążą się losy innego bohatera mitologicznego – Tezeusza. Miał on bowiem ostatecznie zgładzić owe monstrum, mieszkające wewnątrz zbudowanej przez Dedala konstrukcji. Przed wyruszeniem w drogę do wnętrza labiryntu dostał Tezeusz od Ariadny kłębek nici. Miało go to ocalić przed zgubieniem się w gmatwaninie pokoi i korytarzy. Wchodząc do wewnątrz Tezeusz przywiązał nić u wejścia i gdy szedł coraz głębiej, rozwijał ją. Po stoczeniu zwycięskiej walki z żądną krwi bestią odnalazł drogę powrotną, zwijając kłębek nici.

Jak wspomniałem na wstępie, „Proces” jest powieścią paraboliczną. Jest to taki typ powieści, w którym wydarzenia i postacie odgrywają rolę drugorzędną, są przykładami uniwersalnych prawd, dotyczących ludzkiej egzystencji. Aby znaleźć właściwą interpretację, należy przejść od dziejów Józefa K. do sensu jego losów jako reprezentanta nas wszystkich – ludzkości.

Akcja powieści Kafki przypomina senny koszmar. Dzieje się ona w abstrakcyjnym mieście, w umownej scenerii poza czasem i historią. Motyw labiryntu można w „Procesie” odnaleźć jakby na dwóch płaszczyznach. Jako miejsce oraz bardziej metafizycznie – jako ogół zdarzeń, które wywołują chaos i sprawiają, ze bohater czuje się zagubiony.

Pewnego poranka Józef K. Budzi się i od dwóch urzędników, którzy weszli do jego mieszkania, dowiaduje się, że został postawiony w stan oskarżenia. Zaczyna się proces, bez przyczyn i bez dowodów, który jest jak zmora - Józef K. nie wie nawet, o co jest oskarżony. K. próbuje walczyć, bronić się, wyjaśnić. Doskonale zdaje sobie bowiem sprawę, że jest niewinny. W poszukiwaniu prawdy i rozwiązania zagadki wędruje po strychach budynków, w których mieszczą się sale sądowe. W tym momencie można porównać tą jego walkę z błąkaniem się człowieka w mitologicznym labiryncie. W powieści ukazany jest dramat, ale zarazem i absurd całej sytuacji. Siedzibą sądu nie jest pokaźny gmach. Jest nią strych każdej kamienicy. Nawet boczne drzwi w mieszkaniu malarza Titorelliego prowadzą na strych, który mieści kancelarie sądowe. Nie trudno nie dostrzec tu analogi z labiryntem autorstwa Dedala. Pełno tu pokoi i korytarzy, które nie wiadomo gdzie prowadzą. A wyjścia nie widać – sąd jest bowiem wszędzie, pomieszczenia, wchodzące w jego skład, otaczają nas ze wszystkich stron. Przekonuje się o tym sam Józef, kiedy w niedziele próbuje dostać się na przesłuchanie. Długo błądzi po poddaszach domów na przedmieściu, mija setki innych ludzi, tak jak on oskarżonych, ale nie dociera ostatecznie do celu.

Tak więc Józef K. rozpoczął walkę z tą tajemniczą instytucją, zwaną sądem. Szukając uzasadnienia do wytyczonego mu procesu wkracza w dziwny, nierzeczywisty świat. Jego życie zmienia się w koszmar - żyje ze świadomością toczącego się przeciwko niemu procesu, temu jest podporządkowane jego życie, praca. Jego zagubienie w tym wszystkim można także odczytać w sposób bardziej metafizyczny. W początkowym etapie K. wierzy, że są jeszcze jakieś nadzieje na uniewinnienie i łudzi się nimi. Wkrótce jednak okazuje się, ze jest to mrzonka, a Józef jest skazany na porażkę. Symbolizuje to przypowieść o odźwiernym i prostym wieśniaku, który chciał się dostać do bram prawa, ale całe swoje życie przeczekał przed bramą. Chłop woli poczekać, przekonuje odźwiernego, żeby go wpuścił, próbuje go przekupić. Czeka pod bramą, na stołeczku, wiele lat, starzeje się, obojętnieje. Tuż przed śmiercią pyta odźwiernego dlaczego nikt poza nim nie pytał o pozwolenie wejścia. Dostaje odpowiedź, że to wejście jest przeznaczone tylko dla niego. Odźwierny symbolizuje siłę niewzruszonego prawa. Groźny nawet z wyglądu, jest mimo wszystko przyjacielski, ale na tyle, na ile pozwalają mu jego obowiązki. Nie umie jednak nic o prawie powiedzieć, nie zna go. Nie zna więc sprawiedliwości. Odźwierny reprezentuje prokuratorów, sędziów, policje, organy władzy. Zamek, który jest za bramą może symbolizować system sprawiedliwości, gdzie zwykli ludzie są jedynie pionkami.

Ale tą przypowieść można także odczytać w inny sposób. Tak więc chłop (lub właściwie to sam Józef K.) jest mitologicznym Tezeuszem, a cały świat jest labiryntem. Brama prawa jest jakby upragnionym wyjściem z tego labiryntu, ale bohater nigdy tej wyjscia – bramy - nie przekroczy, bo drogi do niej strzeże odźwierny, symbolizujący plątaninę korytarzy i pokoi dedalowej budowli. Plątaninę nie do przejścia. Jest tylko drobna różnica. Tezeusz miał nić Ariadny, dzięki czemu dotarł do celu, odnalazł drogę i dane mu było wyplątać się z tej pułapki. Józef K. nie otrzymał od nikogo takiego daru. Jest zdany tylko i wyłącznie sam na siebie. Nie może liczyć nawet na prokuratora, który w myśl prawa powinien go bronić. Tak więc dla Józefa nie ma ratunku, nie przekroczy bramy prawa, pozostanie w swoim labiryncie na zawsze.

Można tą przypowieść odczytać w jeszcze inny sposób. Przypuśćmy, ze chłop (Józef K.) nie jest Tezeuszem, ale Minotaurem. Dla niego został zbudowany labirynt – to jemu zostało dane życie. Tak więc samo życie jest pułapką zastawioną na K. Został ukryty w labiryncie, by można go było kontrolować. Kto ma to robić ? Oczywiście sąd. I na końcu znalazł się mityczny Tezeusz – uprzywilejowany, bo znający drogę na zewnątrz, potrafiący się uwolnić, bo należący do tej całej machiny. Pojawia się i zabija Minotaura. To by tłumaczyło zakończenie „Procesu”. Józef K. Popada w apatie, zdaje się, ze uwierzył w swoją winę, w zbrodnię, której nie popełnił. Zrozumiał, ze jest sam, a przeciw niemu wszyscy. Że z tego labiryntu nie ma wyjścia. Dlatego nawet nie protestuje, gdy jest prowadzony na śmierć.

„Na gardle spoczęły ręce jednego z panów, gdy drugi tymczasem wepchnął mu nóż w serce i dwa razy nim obrócił.”

Wyrok wydany zaocznie nie jest dla bohatera zaskoczeniem, godzi się z nim jako z koniecznością, która jest nieunikniona i niepodlegająca dyskusji. Być może to pogodzenie się i rezygnacja z buntu jest przyczyną wstydu, który bohater odczuwa umierając, gdyż zgoda na wyrok jakby potwierdzeniem racji systemu, przyznaniem się do nieznanej winy.

Józef przegrał. Poddał się. Sprzeciwiając się absurdalności systemu, bohater został sam. Wiedział, że próbuje bronić oczywistych wartości: wolności, prawdy, godności, ale stopniowo zaczął też rozumieć, że jest bezsilny wobec zorganizowanego systemu kłamstwa i przemocy. Zrozumiał, ze nie potrafi odnaleźć się w labiryncie życia.

Czy tekst był przydatny? Tak Nie

Czas czytania: 7 minut