profil

Zamach majowy marszałka J. Piłsudskiego i jego skutki

Ostatnia aktualizacja: 2022-06-02
poleca 84% 2724 głosów

Józef Piłsudski

Okres poprzedzający wypadki majowe 1926 roku określany jest często w historiografii jako okres „sejmowładztwa”. Charakteryzował się on faktycznym przejęciem przez parlament kierownictwa sprawami państwa. Sejm skłócony walkami między poszczególnymi frakcjami nie potrafił jednak stworzyć ani stałej, zwartej większości, ani sprawnej administracji. W efekcie bardzo często dochodziło do przesileń uzależnionego od Sejmu rządu i nieustannych zmian na stanowiskach ministerialnych. Społeczeństwo coraz głośniej dawało wyraz swojemu niezadowoleniu, zwracając się przeciwko Sejmowi i jego politykom. W prasie wyszydzano posłów, a nawet prezydenta. Konieczność radykalnych zmian stawała się oczywista, zaś ich autorem, według powszechnej opinii mógł być tylko Józef Piłsudski.

W maju 1923 Józef Piłsudski zrzekł się urzędów państwowych. Wtedy mało kto sądził, że rzeczywiście wycofuje się z polityki. Sam zresztą pożegnalne przemówienie do swoich współpracowników ze Sztabu Generalnego zakończył znamiennymi słowami: „Do widzenia, panowie.” Już parę tygodni później jego zwolennicy zaczęli porównywać wyjazd Marszałka do podwarszawskiej miejscowości w Sulejówku z zesłaniem Napoleona na Elbę. Sugerowali, że tak jak cesarz Francuzów musi wrócić do władzy. Równocześnie było jasne, że nie może to nastąpić drogą parlamentarną. Piłsudski nie miał zorganizowanego zaplecza politycznego, a w alianse z żadną partią wchodzić nie chciał, bo zawsze ma to jakąś cenę, a on nie zamierzał uzależniać się nawet od potencjalnych sojuszników.

W październiku 1923 roku wyznawcy Marszałka zaczęli sondować, czy nie zechciałby stanąć na czele zamachu stanu. Piłsudski był przeciwny podjęciu takiej decyzji. Z zamachem stanu już wtedy liczył się też rząd. Jednak sam Marszałek zaczął myśleć o sięgnięciu po takie środki dopiero w okolicach lata 1925. Lecz nawet kiedy 15 listopada do Sulejówka zjechało się kilkuset oficerów i 12 generałów służby czynnej wzywających Piłsudskiego do wzięcia władzy dyktatorskiej, Komendant oczekiwanego rozkazu nie wydał. Marszałek zdecydował się dopiero na początek maja 1926 roku. Najpierw spowodował, że 8 maja minister spraw wojskowych gen. Lucjan Żeligowski mianował go zwierzchnikiem manewrów kilku pułków garnizonu stołecznego na poligonie w Rembertowie. Choć 10 maja nowy minister obrony odwołał ćwiczenia, następnego dnia wieczorem Piłsudski konferował z dowódcami zgrupowanych oddziałów i innymi swoimi zwolennikami. A w środę 12 maja o godzinie 7 wyjechał z Sulejówka. Chciał się spotkać z prezydentem, ale ten wyjechał do Spały. Ma to być dowód, że Piłsudski wcale nie chciał przeprowadzić puczu, bo sądził, iż jego autorytet połączony z zademonstrowaniem poparcia ze strony wojska wystarczy, by wymusić pożądane zamiary w państwie.

Mając zapewnione poparcie wiernych sobie oddziałów, zdecydował się przy pomocy demonstracji wojskowej, zmusić prezydenta Wojciechowskiego do powołania rządu pozaparlamentarnego, ze swoim udziałem, jako ministra spraw wojskowych. Działanie Piłsudskiego było nieprawne, nie stanowiło jednak jeszcze przewrotu politycznego. Wbrew przewidywaniom rząd nie ustąpił. Przeciwnie wraz z prezydentem wystąpił czynnie w obronie zagrożonej konstytucji. Ponieważ Komendant nie nakłonił prezydenta do ustępstw, powrócił do Rembertowa i wydał rozkazy obsadzenia przez wojsko najważniejszych punktów miasta.

W stronę stolicy wyruszyły oddziały z Rembertowa oraz pobliskich garnizonów w Siedlcach i Mińsku Mazowieckim. Piłsudski dotarł na Pragę i nakazał powstrzymanie marszu. Był przekonany, że wszystko rozstrzygnie się szybko, bezkrwawo i po jego myśli – czyli dymisją rządu i powołaniem w porozumieniu z prezydentem nowego gabinetu. W tym czasie obradujący rząd ogłosił w stolicy stan wyjątkowy, a wierne mu oddziały otrzymały polecenie użycia broni, gdyby podległe Piłsudskiemu wojska miały przekroczyć warszawskie mosty. Po południu Wojciechowski zdecydował się spotkać z Piłsudskim. Rozmowa, która odbyła się na moście Poniatowskiego trwała kilka minut; Piłsudski przedstawił swoje żądanie: ustąpienie gabinetu Witosa. Twarde stanowisko miał przedstawić Piłsudskiemu prezydent. Wojciechowski powitał tam Marszałka – z którym znali się przecież prawie 30 lat od czasów pepesowskiej konspiracji – tyleż oficjalnie co jednoznacznie „Stoję na straży honoru Wojska Polskiego, reprezentuję tutaj Polskę.” Takie stanowisko oznaczało, jak błędne były rachuby Piłsudskiego. Gdy doszła jeszcze rozmowa z młodym porucznikiem Henrykiem Piątkowskim, który dowodził stojącym przy moście plutonem szkoły podchorążych rezerwy, Marszałek praktycznie się załamał. Na wpół żartobliwe pytanie sędziwego Marszałka: „Do mnie, dziecko, będziesz strzelał?”, blady z przejęcia oficer powiedział: ”Tak, bo taki mam rozkaz”. Załamany Marszałek zamiast dowodzić swoimi żołnierzami, cały wieczór spędził na kozetce w koszarach 36 pułku piechoty na Pradze. Dowództwo nad zbuntowanymi oddziałami samorzutnie przejął gen. Gustaw Orlicz-Dreszer, a pomagał mu szef sztabu buntowników ppłk Józef Beck. To oni doprowadzili operację do końca. W efekcie ok. godz. 19 pady pierwsze strzały i pierwsze ofiary wśród ludności cywilnej. Oddziały z Pragi przeszły przez most Kierbedzia i dotarły do placu Zamkowego, na Krakowskie Przedmieście i plac Saski zajmując Prezydium Rady Ministrów i gmach Sztabu Generalnego. Siły Piłsudskiego kontrolowały już tego dnia centrale telefoniczne, dworce, Ministerstwo Komunikacji i Dyrekcję Okręgową Kolei. Komisarzem stolicy mianował Piłsudski gen. F. Sławoja-Składkowskiego.

Tymczasem na wieść o wydarzeniach, ulice Warszawy zapełniły się tłumami mieszkańców, na ogół przychylnymi Piłsudskiemu. Rząd schronił się do Belwederu. Wojskami wiernymi legalnym władzom kierował gen. Tadeusz Rozwadowski, a jego szefem sztabu był płk Władysław Anders. Dowództwo obrony Belwederu spoczęło w ręku gen. Mariana Kukiela. Wojska rządowe zostały rozbite na dwa zgrupowania. Jedno ( z Cytadeli) opowiedziało się po stronie zamachowców. Drugie obsadziło Oficerską Szkołę Piechoty i Szkołę Podchorążych na Mokotowie. Pierwszy dzień zmagań przyniósł jednak oddziałom Piłsudskiego wyraźną przewagę, co było rezultatem zaskoczenia, precyzyjnego przygotowania akacji oraz przychylności ludności cywilnej. Gdy w nocy nastąpiła przerwa w walkach, Piłsudski spróbował dalszych pertraktacji za pośrednictwem Rataja i gen. Żeligowskiego oraz kardynała Aleksandra Krakowskiego. Jednak rząd odrzucił możliwość rozmów. Po południu wojska rządowe przeszły do kontrataku. Natarcie było zdecydowane, ale się załamało. Nastąpiła kolejna runda mediacji- znowu bez efektu.

13 maja też nie doszło do rozstrzygnięcia. Obie strony otrzymały natomiast wsparcie. PPS ogłosiła strajk powszechny począwszy od dnia następnego, natomiast kolejarze przystąpili do niego natychmiast. Przewrót poparła nawet ze względów taktycznych KPP licząc, że przy okazji zdobędzie wpływy. Siły Piłsudskiego zasiliły się też kompanie przybyłe z Łomży i 71 pułku piechoty z Zambrowa. W drodze znajdował się pułk z Kutna. Wojska rządowe otrzymały posiłki w postaci 10 pułku piechoty z Łowicza, utrzymywano też łączność lotniczą z wojskami stacjonującymi w Krakowie, Lwowie, Poznaniu i Toruniu. Rząd liczył na pomoc okręgu lwowskiego, dowodzonego przez gen. Władysława Sikorskiego. Jednak wymówił się on od wsparcia z obawy przed zagrożeniem granic i możliwością antypolskich wystąpień Ukraińców. Pomoc wyszła również z Torunia, z Krakowa i Poznania. Gen. K. Sosnowski udzielając pomocy siłom rządowym próbował nawet popełnić samobójstwo. Za Piłsudskim opowiedziały się garnizony podwarszawskie. W Łodzi usunięto dowódcę OK i wysłano pomoc Marszałkowi. W Częstochowie został zablokowany węzeł kolejowy i nie wysłano pomocy legalnym władzom. Po stronie Piłsudskiego stanął też gen. Edward Rydz-Śmigły inspektor armii w Wilnie. 14 maja rano oddziały zamachowe zdobyły ponownie gmach MSW. Atak sił Piłsudskiego, wzmocniony posiłkami w Wilna, Pińczowa i Zamościa, wsparty został bronią maszynową, artylerią i samochodami pancernymi. Po paru godzinach walki ogarnęły lotnisko na Polu Mokotowskim. Ponieważ kolejarze wstrzymywali transporty wojsk rządowych z Krakowa, Lwowa i Wielkopolski siły lojalne wobec legalnych władz znalazły się w krytycznym położeniu. Około godziny 15 prezydent poinformowany o rozwoju wypadków, zdecydował się wraz z rządem opuścić Belweder i udali się pieszo do Wilanowa.

O godzinie 17.15 do Belwederu wkroczyły patrole Piłsudskiego. Walki o stolicę dobiegły końca. Chociaż wojskowi chcieli walczyć dalej licząc na wsparcie garnizonów z głębi kraju, prezydent i ministrowie tym razem zgodzili się z Witosem, by w imię uchronienia państwa przed wojną domową ogłosić kapitulację. Wiedzieli, że dwaj sąsiedzi mogliby to wykorzystać, zagrażając nawet istnieniu Rzeczypospolitej. Tego samego obawiał się również Piłsudski. W Wilanowie znalazły się jednak dość spore siły wierne rządowi. Generałowie doradzali prezydentowi, by pokierował dalsza walką z Poznania. Wojciechowski zebrał o 17.30 Rade Ministrów, która podjęła jednomyślną decyzję o zaniechaniu oporu. Uznano, że „przedłużenie walki doprowadzi do wojny między poszczególnymi dzielnicami Rzeczypospolitej” oraz że „koniecznym jest użycie całości wojska dla obrony granic państwa, wojną taką zagrożonych”. Oznaczało to kapitulację dotychczasowych władz. Rząd zgłosił na ręce Wojciechowskiego dymisję, a prezydent poprosił Rataja o spowodowanie zawieszenia broni. Jednocześnie zrzekł się funkcji prezydenta i zgodnie z konstytucją przekazał swe uprawnienia Marszałkowi Sejmu. W ten sposób Maciej Rataj po raz wtóry został pełniącym obowiązki głowy państwa.

Łącznie podczas przewrotu majowego w Warszawie walczyło około 18 tysięcy żołnierzy – z czego 6 tysięcy po stronie rządu. Zginęło 379 osób- w tym 164 cywilów, było 920 rannych. Tak była cena jaką społeczeństwo zapłaciło za pragnienie Piłsudskiego, by przywrócić dyscyplinę w państwie, wzmocnić władzę centralną i pokierować losami Polski. W rozkazie dziennym do żołnierzy wysunął zresztą Marszałek hasła pojednania, stwierdzając między innymi: „Znacie mnie i jeśli nie wszyscy kochać mnie potraficie, wszyscy musicie mnie szanować jako tego, który Was do wielkich zwycięstw prowadzić potrafił.”

Ale to nie wynik walki zbrojnej okazał się decydujący. Sprawę przesądziły decyzje polityczne partii lewicowych oraz związków zawodowych; strajk powszechny ogłoszony przez PPS oraz zablokowanie przez kolejarzy węzła w Kutnie, co wstrzymało jadące na odsiecz rządowi pułki z Wielkopolski i Poznania.

Misję utworzenia nowego rządu otrzymał mąż zaufania Piłsudskiego Kazimierz Bartel. Już 15 maja rząd objął urzędowanie. Obok przewodnictwa w gabinecie Bartel otrzymał tekę ministra kolei. Piłsudski objął wojsko, K. Młodzianowski- sprawy wewnętrzne, A. Zaleski – sprawy zagraniczne, Gabriel Czechowicz - skarb, Hipolit Gliwic – przemysł i handel, a J. Raczyński – rolnictwo i reformy rolne. Ministrem pracy i opieki społecznej został S. Jurkiewicz.

W nowym rządzie nie znalazł się ani jeden z dotychczasowych ministrów, a jedynie dwóch wiceministrów i paru wyższych urzędników. Prezydent Wojciechowski usunął się do Spały, a premier Witos powrócił do rodzinnych Wierzchosławic. Internowanych ministrów poprzedniego gabinetu wypuszczono na wolność, natomiast generałów: B. Jadźwińskiego, J. Malczewskiego, T. Rozwadowskiego i Włodzimierza Zagórskiego osadzono w więzieniu wilanowskim. Sam Piłsudski jedynie formalnie ograniczył się do objęcia teki ministra spraw wojskowych. W rzeczywistości Marszałek podejmował wszystkie decyzje państwowe. Skład rządu Bartla miał charakter tymczasowy. Głównym jego zadaniem było dokonać likwidacji stanu wyjątkowego i doprowadzić do wyborów prezydenta. Rataj ogłosił komunikat zapowiadający możliwie szybkie zwołanie Zgromadzenia Narodowego i wzywał społeczeństwo do zachowania spokoju. W ślad za tym wydał zarządzenie wzywające wojska obu stron do utrzymania stanu zawieszenia broni, a ministrowi spraw wojskowych zalecał wydanie zarządzenia w celu likwidacji” obecnego stanu rzeczy”.

Posiedzenie Zgromadzenia Narodowego wyznaczono na dzień 31 maja. Ponieważ Marszałek nie objął władzy dyktatorskiej, stronnictwom popierającym przewrót wydawało się oczywiste, że obejmie ją na drodze legalnej przez przyjęcie wyboru prezydenta. Dlatego też partie lewicy sejmowej zgłaszały liczne wnioski, postulując wybór Marszałka na to stanowisko, utworzenie rządu robotniczo-chłopskiego oraz rozwiązanie sejmu i senatu. Żądania te na wiecach wywołały masowy entuzjazm. Na Zgromadzeniu Narodowym przewagą głosów lewicy Marszałek uzyskał 292 głosy a Bniński 193 głosy prawicy i części centrum. W ten sposób Piłsudski został wybrany na prezydenta przez sejm i senat, które tak zaciekle zwalczał. Jego przewrót w istocie został zalegalizowany przez organa przedstawicielskie narodu. Ku zaskoczeniu popierających go stronnictw Piłsudski wyboru nie przyjął, tłumacząc to głównie ograniczeniami, jakie na działalność prezydenta nałożyła konstytucja marcowa. Następnego dnia Zgromadzenie Narodowe zebrało się powtórnie. Ostatecznie prezydentem został przyjaciel Piłsudskiego Ignacy Mościcki, jako trzeci prezydent Rzeczypospolitej. Przewrót majowy zalegalizowano, ukształtowały się. Nowe władze, jednakże pełne konsekwencje przewrotu stanęły na porządku dziennym dopiero później. W wywiadach dla prasy Piłsudski tak ze swojej strony przedstawił przewrót majowy: „Miałem do wyboru: albo przeciągnąć dalej strunę i zakończyć tak, jak zdaje się żądano - ode mnie – jakąś próbą dyktatury i wzięciem władzy w swoje jedynie ręce, albo, co mi się wydawało, jako droga możliwa próbą zalegalizowania faktu dokonanego, gdy Pan Prezydent Wojciechowski otworzył do tego drogę i odwołanie się w ten sposób do sił moralnych w mojej ojczyźnie.” Sytuacji po zamachu dotyczyło jedno zdanie Piłsudskiego: „Stanąłem znowu na waszym czele.”

Co ciekawe, Marszałek bynajmniej nie chciał zmieniać systemu politycznego, ani też przeprowadzać daleko idących reform społecznych. To między innymi dlatego na samym początku zapowiedział, że nie zamierza ani tworzyć, ani stawać na czele żadnej partii. Ostentacyjnie odciął się od PPS-u, któremu w dużej mierze zawdzięczał zwycięstwo. Zastrzegał, że nie zamierza zmieniać konstytucji i rozwiązywać parlamentu. Dowodził, iż w ramach obowiązującej ustawy zasadniczej można wiele działać, do rozpędzenia sejmu nie ma upoważnienia konstytucyjnego, a poza tym chce dać demokratycznie wybranym posłom szansę na odnowę moralną. Także rząd nadal miał odpowiadać przed parlamentem. Marszałek domagał się jedynie wzmocnienia pozycji prezydenta poprzez przyznanie mu prawa rozwiązania parlamentu oraz możliwości wydawania dekretów z mocą ustawy. Sejm bez większych oporów przyjął żądania. Jeden z przeciwników Piłsudskiego ocenił je ponoć jako „gotowanie jajka na kotle okrętowym”, co miało wyrażać niewspółmierność użytych środków w postaci puczu do jego efektów. Później coraz częściej pojawiały się dalece bardziej kontrowersyjne pomysły legislacyjne. 4 listopada 1926 roku prezydent Rzeczypospolitej podpisał rozporządzenie o karach za rozpowszechnianie nieprawdziwych wiadomości i zniewagę władz państwowych. O winie i karze decydować miały organy administracji. Tym samym nowe prawo łamało nie tylko swobodę myśli i przekonań, ale też zawartą w konstytucji regułę, ze w przypadku przestępstw mogących mieć charakter polityczny orzekać ma sąd przysięgłych. Dekret stał się symbolem pomajowych porządków i stylu myślenia nowej władzy.

2 sierpnia 1926 roku sejm uchwalił nowelę konstytucyjną, która zmieniała i uzupełniała konstytucję z 17 marca 21 roku. Przyznawała ona prezydentowi prawo rozwiązywania sejmu i senatu na wniosek rządu, wyposażała prezydenta w prawo wydawania rozporządzeń z mocą ustawy w okresie między kadencjami sejmu, a także w czasie kadencji sejmu. Formalnie biorąc demokratyczna konstytucja z 1921 roku pozostała w mocy. W sejmie wśród posłów z ponad dwudziestu partii rozgorzała słowna walka. Sejm podzielił się na dwa obozy: przeciwników i zwolenników Piłsudskiego.

Potem na początku lutego 1928 roku prezydent wydał dekret. Prawo o ustroju sądów powszechnych. Idea dekretu sprowadzała się do przekazania olbrzymiej władzy nad sądami Ministerstwa Sprawiedliwości i naruszała konstytucyjną zasadę niezawisłości sędziowskiej. Minister (oraz prezydent) miałby między innymi możliwość przenoszenia sędziów bez ich zgody do innej miejscowości lub w stan spoczynku, co daje olbrzymie pole do nacisków. „Sąd musi być silny, to jest niezależny i wolny, posłuszny tylko prawu i zasadzie sprawiedliwości. Inaczej będzie się uginał i drżał przed każdym zmarszczeniem brwi ministra, a to musiałoby się zakończyć katastrofą moralną społeczeństwa” - ostrzegał poseł Liberman.

Kulminacją staje się rozwiązanie sejmu w 1930 roku i uwięzienie posłów opozycji w twierdzy Brzeskiej. Wtedy wielu obywateli ostatecznie pozbyło się złudzeń. Zamach majowy miał inny skutek dla świadomości społecznej: był nim wstrząs, ze w kraju mogło dojść do bratobójczej walki i Polak mógł strzelać o Polaka. Okazało się także, że wojsko może okazać niesubordynację, podzielić się na to wierne Piłsudskiemu i na to wierne rządowi. Osobną kwestią jest, jak puczyści odnosili się do pokonanych. W wileńskim więzieniu osadzono T. Rozwadowskiego, bohatera wojny 1920 roku, o którym sam Piłsudski pisał, że człowiek wielkiej wiedzy, fachowej i żywej inteligencji w nieszczęściach jedyny. Zmarł w 1928 roku. Pytanie brzmi: czy Marszałek wiedział, jak traktuje się jego przeciwników? Zresztą nawet jeśli nie wiedział, odpowiadał za czyny podwładnych. Kto wie, czy jednak największą porażką Marszałka nie okazała się obojętność większości społeczeństwa wobec samej idei sanacji moralnej. Nieporozumieniem okazał się pomysł powołania Bezpartyjnego bloku Współpracy z Rządem, mającego być rodzajem solidarystycznego ruchu społecznego wspierającego program walki z „nieprawością”. Nowa struktura nie zjednała sobie większości obywateli, pociągnęła za to gromady karierowiczów i oportunistów – co było do przewidzenia.

Przewrót majowy już od pierwszych dni zamachu podlegał skrajnym ocenom. Jak pisał Kwiatkowski: „przełom dokonany przez Piłsudskiego rozgraniczał dwie epoki: okres marazmu politycznego i gospodarczego od okresu niewątpliwych i wszechstronnych sukcesów.” Dzięki szybkim decyzjom i „zwartości rządu” zanikała wtedy „plaga bezrobocia”, ożywiło się budownictwo, wzrastała konsumpcja, wyrównał się bilans płatniczy i handlowy, wzrósł kurs waluty, a złoty się ustabilizował. Jeśli chodzi o warunki ekonomiczne Piłsudski nie mógł lepiej wybrać momentu na zamach. Dobra koniunktura od wiosny 1926 roku trwała przez następne trzy lata, zwane latami prosperity. Ożywienie gospodarcze i kolejne rządy sanacyjne kontynuowały politykę przyciągania kapitałów zagranicznych i to ze znacznie lepszym skutkiem niż dotąd. Przewrót majowy przyczynił się w pewnej mierze do przekonania o stabilności państwa polskiego w zachodnich kołach finansowych. Wzrosło poczucie stabilizacji, bezpieczeństwa i poprawy warunków bytowych w szerokiej części społeczeństwa polskiego, zważywszy, ze Polska była po ponad stu dwudziestu latach rozbiorów. Nawet tak zacięty opozycjonista jak Liberman przyznawał: „Piłsudski to ani Mussolini, ani Lenin, ani przywódca socjalistyczny. Jest to twór szczególny polskich stosunków społecznych i politycznych”.

Spory o zamach majowy nie ustały i po upadku II RP. Trwają one i ożywają do dzisiaj. Zważywszy na dzisiejszą scenę polityczną wielu polityków odwołuje się do Piłsudskiego i jego zmagań z sejmem. Do dziś nie można definitywnie i jednoznacznie się wypowiedzieć, czy był to gwałt na II RP czy ratunek. Profesor A. Garlicki stwierdził: Przewrót majowy zamknął krótki, bo kilkuletni zaledwie okres parlamentaryzmu. Parlament wprawdzie pozostał, ale utracił swą rolę nadrzędną, a w miarę upływu czasu stawał się coraz bardziej dekoracją maskującą dyktaturę”. Prof. A Friszke, jeden z rozdziałów książki „O kształt Niepodległej” znamiennie zatytułował „Pluralistyczny autorytaryzm”. Adam Michnik choć z uznaniem opisywał strategię i myśl polityczną Piłsudskiego, to zamach majowy określił jako mroczny punkt jego biografii. Wypadki 1926 roku oceniał jako załamanie konstytucji. „Konflikty z sejmem przygotowały hańbę Brześcia.(…)Brześć był fragmentem niszczenia kultury politycznej narodu. Z ducha Brześcia wyrosła Bereza, Ozon i groźny obyczaj elity władzy, która poczęła traktować państwo i naród jako swój prywatny folwark.”
Emigracyjny historyk P. Zaremba pisze tak: - z punktu widzenia prawa państwowego marsz na Warszawę niezależnie od intencji Piłsudskiego był zamachem stanu. Rzecz w tym, że ocena polityczna maja 1926 roku może być całkiem inna – „jak w każdym przypadku, gdy zamach stanu się udaje i gdy staje za nim w czasie jego trwania i bezpośrednio potem duża część społeczeństwa”.

Leszek Moczulski podsumowując swoją ocenę tak pisał: „Tylko stanowcze działanie mogło zapobiec najgorszemu, (Piłsudski) ratował Rzeczypospolitą przed śmiertelnym konfliktem, może wojną domową i upadkiem państwa. Ratował też demokrację. Gdyby zwyciężyła prawica – musiałby okiełznać lewicę; gdyby zwyciężyła lewica – doszłoby do rewolucji społecznej. Każdy z tych przypadków oznaczał koniec demokracji.” Demokracja to trudna rzecz. Społeczeństwo tamtych lat było patriotyczne, a nie było obywatelskie. Zamach może spełniał oczekiwania części społeczeństwa co do rządów silnej ręki i okazał się rozwiązaniem skutecznym, ale był też rozwiązaniem nader ryzykownym. Mógł się nie skończyć po trzech dniach i nawet zapoczątkować wojnę domową. Nie mówiąc już o wszelkich jego negatywnych skutkach dla tradycji demokratycznej w Polsce.

Źródła
  1. A. Czubiński, Dzieje najnowsze Polski do roku 1945. Poznań 1994 r.
  2. A Garlicki, Jozef Piłsudski 1867 – 1945. Warszawa 1987 r.
  3. W. Roszkowski (pseudonim Albert) Najnowsza historia Polski 1918-1980, Londyn 1991 r.
  4. A Friszke, O kształt Niepodległej, Warszawa 1987 r.
  5. A Leinwand, „Poseł Herman Liebermann”, Kraków 1983 r.
  6. A. Michnik, “Szkice”, Kraków 1981 r.
  7. Józef Piłsudski, „Pisma”, b.m.w. 1985 r.
  8. L. Moczulski, Wojna polska, Warszawa 1972 r.
  9. J. Topolski, Historia od czasów najdawniejszych do 1990 r., Warszawa – Kraków 1992 r.
Czy tekst był przydatny? Tak Nie
Komentarze (3) Brak komentarzy

Mam takie zadanie "czy Twoim zdaniem Zamach majowy był dobrym posunięciem?" krutka rozprawka jak by ktos mógł pomóc

Praca wspaniała, myślę że mi pomoże! dzięki pozdrawiam :]

Cudnie! Praca dokładnie taka jaka być powinna. Może trochę przy długa, ale i temat wymagał dokładnej analizy. Jest tu wszytsko co potrzebuje, a co najwazniejsze jako taka ocena zamachu.
Gratulacje.

Treść zweryfikowana i sprawdzona

Czas czytania: 18 minut