profil

Uwagi o Uczcie Platońskiej

poleca 85% 877 głosów

Treść Grafika
Filmy
Komentarze
Sofokles Platon Eurypides Arystofanes

„Uwagi o platońskiej „Uczcie” i nie tylko”


Tematem niniejszej pracy jest „Uczta” Platona. Wg Władysława Witwickiego, polskiego tłumacza dzieła, opisane w „Uczcie” spotkanie miało miejsce w 415 p.n.e.. O jego czasowym usytuowaniu mogą świadczyć, zawarte w XXXV i XXXVI rozdziale wspomnienia Alkibiadesa o bitwach pod Potidają i Delionem.
Ten sam Witwicki akcję „Fajdrosa” umiejscawia w roku 404 p.n.e.. Czy główny bohater to ten sam Fajdros z Mirrynu występujący w „Uczcie”? Minęło przecież 11 lat, a on jest nadal młody. W rozdziale LII „Fajdrosa” Sokrates wysyła tytułowego bohatera nie tylko do jego przyjaciela Eryksimacha (który już w „Uczcie” przedstawiany jest jako staruszek), ale także do jego ojca Akamenosa. Co wiecej; w tym samym rozdziale Sokrates pyta: A cóż, gdyby tak do Sofoklesa ktoś przyszedł albo do Eurypidesa. Czyżby kierował Fajdrosa do osób od dwóch lat nieżyjących?
W roku 415 p.n.e. Platon mógł w tytułowej uczcie uczestniczyć jedynie w charakterze chłopca usługującego przy stole (trudno w wieku dwunastu lat być filozofem). Stosuje wiec zabieg formalny przedstawiając treść spotkania w formie opowiadania Glaukonowi przez Apollodorosa tego, co z kolei ten ostatni usłyszał od jednego z uczestników, Arystodemosa, a co zostało potwierdzone przez Sokratesa.
Przyjęta forma wypowiedzi pozwala Platonowi wkładać dowolną treść w usta uczestników biesiady. Powstają zatem pytania: Czy słowa Sokratesa są jego ideami, czy też włożonymi w jego usta przemyśleniami Platona? Czy argumenty przeciwników są przedstawiane w sposób właściwy i pełny, a nie są tak spłycone, aby gwiazda Sokratesa – Platona jaśniała tym bardziej...
„Uczta” to w przeważającej części dialog jej uczestników. Dlaczego dialog? Światło prawdziwe a doskonałe jest tylko w tych mowach, którymi człowiek drugich naucza, a sam się od innych uczy o tym, co sprawiedliwe i piękne, i dobre („Fajdros” rozdział LXIII). Ale jest i druga strona tego samego medalu. Sokrates nie pozostawił po sobie tekstów pisanych. Gdyby nie pisane dzieła Platona, być może obaj ulegliby zapomnieniu. Paradoksalnie zatem brzmią słowa Sokratesa z LIX rozdziału „Fajdrosa” że dzięki pismu (...)uczniom swoim dasz tylko pozór mądrości (...) posiądą (...) wielkie oczytanie bez nauki (...)a po większej części nie będą umieli nic.
Arystodemos nie był zaproszony do Agatona. O tym że tam trafia decyduje przypadek – spotkanie z udającym się na biesiadę Sokratesem. Ale Arystodemos nie jest gościem niemile widzianym - ja cię i wczoraj szukałem – wita go gospodarz.
Platon sadza biesiadników wg zasady, że mówca zwraca się do sąsiada znajdującego się po swojej prawej stronie. Kolejno siadają zatem Fajdros, Pauzaniasz, Arystofanes, Eryksimachos, Agaton i Sokrates (nie licząc mniej zacnych gości, którzy pomagają głównym postaciom w jedzeniu i piciu). Arystodemosa gospodarz kładzie obok Eryschimacha. Dlaczego założona kolejność wypowiedzi zostanie zakłócona przybyciem Alkibiadesa i czkawką Arystofanesa pozostanie na zawsze tajemnicą Platona...
Wszyscy się zgodzili, żeby nie robić na tym zebraniu wielkiej pijatyki – stwierdza Platon – przecież ma toczyć się dialog, a trunki tylko do pewnego momentu powodują rozjaśnienie umysłu.
Temat dysputy wskazuje Eryschimachos wspominając słowa Fajdrosa, że ani jeden poeta nigdy żadnej pochwały nie napisał (...) Erosowi, mimo, że to (...) stare i takie potężne bóstwo. I dalej podaję wniosek, żeby każdy z nas (...)powiedział coś na pochwałę Erosa (...) a niech Fajdros pierwszy zaczyna.
Fajdros swą wypowiedź rozpoczyna od stwierdzenia o trudności ustalenia pochodzenia Erosa, jako, że to jedno z najstarszych bóstw i dające największe dobro. Jakie większe dobro zdobyć może człowiek (...) jeśli nie miłośnika dzielnego, albo oblubieńca. I kontynuując gdyby to można było stworzyć państwo (...) złożone z miłośników i oblubieńców, z pewnością nie znaleźliby lepszego pierwiastka porządku społecznego. Piękna utopia – używając współczesnej terminologii można by powiedzieć „stwórzmy globalną komunę miłości, a zniknie wszelkie zło”. Pochwałę miłości, szczególnie tej prowadzącej do największych poświęceń, popiera Fajdros przykładami Alkestis i Achillesa. Swój wywód kończy konkluzją że Eros jest z bogów najstarszy i najczcigodniejszy, i najsilniejszy.

Kolejnym mówcą, którego sądy Apollodor przytacza (mówili jacyś inni, których już sobie dobrze nie przypomniał) jest Pauzaniasz. Ten wprowadza do dyskusji nową jakość – podział na złego i dobrego Erosa. Zły Eros najpierw kocha zarówno kobiety, jak i chłopców (...) jeżeli już kocha, to więcej ciała niż dusze (...) bo myśli tylko o uczynku, a piękno jest mu obojętne – to Eros wszeteczny.
Eros dobry, niebiański nie ma nic wspólnego z pierwiastkiem żeńskim, tylko i jedynie z męskim (to właśnie jest miłość ku chłopcom skierowana). Pochwała pederastii, ale przy założeniu, ze powinno istnieć prawo zakazujące kochania nieletnich, czyli zakazie pedofilii.
Dalej Pauzaniasz przestrzega, iż szpetną jest rzeczą dać się uwieść za pieniądze albo dla kariery w przeciwieństwie do tego, że gdy się ktoś oddaje drugiemu, bo wierzy, że za jego sprawą stanie lepszym, mądrzejszym czy dzielniejszym (...) taka dobrowolna niewola ani nie uwłacza nikomu, ani za podłe nie uchodzi pochlebstwo.
To co Pauzaniasz przedstawia jako przeciwieństwo uczuć, kolejny mówca Eryksimachos, lekarz z zawodu, przenosi na sferę bliższą cielesności. Wszystko co otacza człowieka i jest w nim samym to połączenie obu Erosów, najlepsze wtedy, gdy zharmonizowane. Istotą życia wzajemnego obcowania bogów i ludzi jest pielęgnowanie i leczenie Erosa. W przeciwnym razie wszelka bezbożność stąd się rodzi, że ktoś nie folguje dobremu Erosowi (...) tylko słucha tego drugiego.
Arystofanes (wyleczony z czkawki kichaniem) odpowiada Eryksimachowi przytaczając mit o początkach człowieka. O tym, że obojnakowa płeć istniała wtedy, a imię i postać złożone były z obu pierwiastków: męskiego i żeńskiego. Zagrożony siłą ludzi Zeus decyduje się na ich przecięcie, stworzenie mężczyzn i kobiet. Od tej pory rozdzielone połowy pragną się złączyć i to nie tylko w ramach odmiennej płci. W tym by było zawarte szczęście człowieka (...) gdyby tylko każde z nas swego właściwego ulubieńca potrafiło znaleźć i powróciło do dawnego stanu. (Podobny pogląd wkłada Platon w usta Sokratesa w XVII rozdziale "„Fajdrosa" – stare przysłowie powiada, że zawsze szuka swój swego).
Agaton, gospodarz przyjęcia, podchodzi do tematu z zupełnie innej strony. Poprzednicy moi chwalili nie boga, tylko ludzi nazywali szczęśliwymi za dobrodziejstwa które im bóg wyświadcza. Ale jaki jest sam ten wielki dobroczyńca – tego nam nikt nie powiedział. Dla Agatona Eros jest najszczęśliwszy, bo najpiękniejszy, najpiękniejszy, bo najmłodszy. Jest sprawiedliwy, cechuje go umiarkowanie i męstwo. To jemu, zarówno ludzie jak i bogowie zawdzięczają spełnienie swych pragnień i porządek powstający z zamiłowania do piękna.
Czas na Sokratesa: co tu w ogóle może ktoś mówić po tak pięknej i tak obfitej mowie? A jednak może: mój Agatonie (...) nie zgodziliśmy się już, że miłość odnosi się zawsze do tego czego jej brak, czego nie ma? (...) istotę, której piękna brak i ona go zgoła nie posiada, ty nazywasz piękną? (...) jeżeli Erosowi piękna brak, a co dobre to i piękne, to może jemu brak i dobra? Zaledwie kilka pytań i skończył się mit najszczęśliwszego bóstwa.
Gdzie zatem Sokrates sytuuje Erosa? Żeby odpowiedzieć na to pytanie wspomina swój dialog z wieszczką Diotymą z Mantinei. Dla Diotymy Eros jest wielkim duchem (...) czymś pośrednim pomiędzy śmiertelnymi istotami i nieśmiertelnymi (...) tłumaczem pomiędzy bogami, a ludźmi.
Skąd pochodzi? To syn Dostatku i Biedy (...) daleko mu do delikatnych rysów i do piękności (...) niezgrabny jest i jak potyrcze wygląda (...) ale po ojcu goni za tym co piękne i dobre (...) do rozumu dąży (...) a filozofuje całe życie. Przeto musi być Eros miłośnikiem mądrości, filozofem, a filozofem będąc, pośrodku jest pomiędzy mądrością a głupotą – pełen subtelności pomnik wystawiony Sokratesowi przez jego ucznia – Platona.
Przedmiotem miłości jest wieczne posiadanie dobra mówi Diotyma i szczególnie wyróżnia tych co wolą zapładniać dusze, tacy, których dusze jeszcze bardziej są pełne nasienia, aniżeli ciała; nasienia, które się w duszy rodzić winno i w dusze ludzkie trafiać.
Dążyć należy do tej nauki na końcu, która już nie o innym pięknie mówi, ale człowiekowi daje owo piękno samo w sobie; tak, że człowiek dopiero przy końcu istotę piękna poznaje. To wtedy człowiek tworzy dzielność rzeczywistą (...) A skoro płodzi dzielność rzeczywistą i rozwija, kochankiem bogów się staje, i jeśli komu wolno marzyć o nieśmiertelności, to jemu wolno.
Najwyższy poziom – bogowie i nieśmiertelność – wyżej się nie da... czas wprowadzić pijanego Alkibiadesa. Czas go także scharakteryzować i to ustami Sokratesa: odkąd się w nim zakochałem, już mi nie wolno nigdy ani spojrzeć, ani pogadać z nikim ładnym. On i o mnie zazdrosny, i mnie zazdrości, wyprawia sceny, łaje.
Alkibiades nie włącza się do rozmowy o Erosie trudno, żeby się pijany człowiek brał na słowa z trzeźwymi. Ale w tym co dalej mówi o Sokratesie jest wszystko co najlepsze z Erosa: zachwyt nad jego mądrością, wstyd za własne postępki czynione dla uznania i oklasków tłumu, niedowierzanie, że Sokrates nie wykorzystał go jak miłośnik oblubieńca i wreszcie podziw dla męstwa Sokratesa na polach bitew.
Powiedziano już wiele, powiedziano już wszystko? Jak zakończyć ucztę? Gromada pijaków wpadła. Wpadli (...) zaczęto pić bez żadnego porządku, pod przymusem i nad miarę. A rankiem następnego dnia Poszedł Sokrates do Lykejonu, wykąpał się; potem cały dzień tak spędził; jak to zazwyczaj był czynił; a wieczorem poszedł do domu odpocząć.
A tak na marginesie, może warto „primum vivere, deinde philosophari?”.

Czy tekst był przydatny? Tak Nie

Czas czytania: 9 minut

Typ pracy