profil

Historia - apogeum stalinizmu, czyli totalitaryzm po polsku

poleca 87% 101 głosów

Treść
Grafika
Filmy
Komentarze

Historia - apogeum stalinizmu, czyli totalitaryzm po polsku
Cechy systemu stalinowskiego w Polsce Przez długie lata historiografia krajowa - jeżeli w ogóle podejmowała ten temat - była skłonna umieszczać system stalinowski w Polsce (określenie to pojawiło się zresztą stosunkowo późno) w latach 1948-1956 i łączyć z okresem rządów Bieruta. Jednocześnie starano się dowieść, że lata 1945-1948 dla odmiany łączone z nazwiskiem Gomułki, który w zamyśle partyjnych propagandzistów, jako autor nie sprecyzowanego nigdzie w sposób jednoznaczny hasła o niezależnej od radzieckich doświadczeń "polskiej drodze do socjalizmu", miał być bohaterem pozytywnym polskiego komunizmu - były latami politycznego pluralizmu. Tamten podział mistyfikował i zamazywał rzeczywistość. Nie ulega wszak wątpliwości, iż system stalinowski w Polsce rozpoczął się wraz z utworzeniem PKWN w lipcu 1944 r. i przetrwał do 1956 r. Co prawda, niektórzy publicyści skłonni są rozciągać to pojęcie aż po kres rządów komunistycznych w Polsce w 1989 r., lecz z wielu powodów jest to zabieg nieuprawniony - mający doraźne cele polityczne. Wypada więc zapytać, czym okres stalinowski w polskim wydaniu się charakteryzował? Czy, i ewentualnie na ile, zaznaczył swoją odrębność w powojennej historii Polski? Trzeba wreszcie odnieść się do podnoszonej często kwestii i spróbować odpowiedzieć na pytanie, czym był system polityczno-społeczny, który w wyniku II wojny światowej, przy decydującym udziale Związku Radzieckiego, został narzucony w Polsce? Nie wolno przy tym zapominać, że Polska pod rządami komunistów w żadnym okresie swego istnienia nie była państwem w pełni suwerennym. Stopień podległości i zależności od ZSRR był naturalnie w różnych czasach rozmaity: od dyktatu i pełnej ingerencji nawet w najdrobniejsze sprawy właśnie w czasach stalinowskich, po "propozycje" i "sugestie" wysuwane przez Michaiła Gorbaczowa w końcu lat osiemdziesiątych. W historiografii toczy się też jak dotąd nie rozstrzygnięty spór o to, czy układ zależności Polski od ZSRR należałoby uznać za wasalny, satelicki, kolonialny, czy był to typ protektoratu, dominacji, czy też Polska znajdowała się jedynie w radzieckiej strefie wpływów? A może w różnych okresach wszystkie te i inne jeszcze elementy w większym czy mniejszym stopniu mieszały się ze sobą i wzajemnie przenikały bądź występowały obok siebie? Podobne kontrowersje wywołuje kwestia ewentualnego uznania lub nie uznania powojennej Polski - zwłaszcza okresu stalinowskiego - za państwo totalitarne, skoro można się w jej ustroju dopatrzeć szeregu elementów typowych dla reżimów totalitarnych. Były to: rozbudowany ponad realne potrzeby aparat przymusu, posługiwanie się na stosunkowo szeroką skalę terrorem i polityczną prowokacją, niemal stałe poszukiwanie wyraźnie określonego i scharakteryzowanego - realnego lub urojonego - wroga wewnętrznego i zewnętrznego, dążenie do objęcia kontrolą państwa praktycznie wszelkich sfer ludzkiego życia, nie wyłączając nawet życia prywatnego, stopniowe rozbudowywanie, centralizowanie i monopolizowanie systemu informacji i propagandy (np. zakaz posiadania po wojnie odbiorników radiowych tak samo jak za okupacji hitlerowskiej!), dla którego mocnym oparciem było istnienie przez cały czas prewencyjnej cenzury, ideologizacji życia publicznego itd. W 1950 r. ukształtował się też ostatecznie system partyjny, który z niewielkimi modyfikacjami miał przetrwać niemal do końca istnienia Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej. Polska Zjednoczona Partia Robotnicza zdobyła pozycję hegemona, natomiast Zjednoczone Stronnictwo Ludowe oraz Stronnictwo Demokratyczne miały odgrywać w tym układzie rolę podporządkowanych jej stronnictw sojuszniczych. W ten sposób ukształtował się w praktyce system quasi-monopartyjny. Wzorem państw totalitarnych aparat partyjny zdobył pozycję dominującą wobec aparatu państwowego. Sowietyzacja Polski Po wyborach z 1947 r. proces sowietyzacji Polski został przyspieszony. Kraj w różnych dziedzinach życia publicznego coraz wyraźniej naśladował "niedościgłe wzory" radzieckie. Między innymi właśnie w 1947 r. przeniesiono na grunt Polski akcję współzawodnictwa pracy. W czasie kwietniowego plenum KC PZPR Hilary Minc przedstawił założenia programowe tzw. bitwy o handel, której rzeczywistym celem była likwidacja w Polsce prywatnego handlu, a w dalszej konsekwencji w ogóle wolnego rynku. Akcja ta rychło została wzmocniona ustawą "o zwalczaniu drożyzny i nadmiernych zysków w obrocie handlowym". Rozpoczęło się na szeroką skalę zwalczanie spekulacji, interpretowanej w sposób zupełnie dowolny. Za pomocą mandatów, grzywien, konfiskaty towarów, zabierania licencji przemysłowych i handlowych starano się odzwyczaić ludzi od przedsiębiorczości. Rozpoczęła się prawdziwa wojna ze "spekulantami", przy czym w praktyce mógł być tak określony każdy sprzedawca czy kupiec. Jednocześnie przygotowywano Plan Odbudowy Gospodarczej na lata 1947-1949, który sejm uchwalił 2 lipca 1947 r. Plan ten zakładał m.in. "scalenie Ziem Odzyskanych z resztą kraju" i w wielu dziedzinach życia przekroczenie przedwojennych wskaźników gospodarczych. Na pewno ważną rolę w procesie wasalizacji i sowietyzacji Polski (zresztą także i innych państw Europy Środkowo-Wschodniej) odegrała konferencja w Szklarskiej Porębie przedstawicieli dziewięciu partii komunistycznych, w czasie której powołano do życia Biuro Informacyjne Partii Komunistycznych i Robotniczych w skrócie zwane Kominformem. Jesienią 1947 r. nieliczna grupa posłów PSL dożywała w sejmie swoich dni. Widać było bowiem coraz wyraźniej, że w nowej, rządzonej przez komunistów Polsce nie będzie miejsca na żadną zorganizowaną jawną i legalną działalność opozycyjną. Obawiając się oskarżenia pod byle pretekstem, a w konsekwencji w niedługim czasie aresztowania, procesu i najprawdopodobniej wyroku skazującego, w październiku 1947 roku Mikołajczyk potajemnie opuścił Polskę. Podobnie uczyniło jeszcze kilku znanych ludowców, a wśród nich ostatni Delegat Rządu na Kraj z lat wojny Stefan Korboński. Zmierzch walki zbrojnej W tym samym czasie z wolna kończyła się w Polsce walka zbrojna, która - według danych przez lata przytaczanych przez partyjną historiografię, a kwestionowanych przez niezależnych badaczy - po "obu stronach barykady" miała łącznie pochłonąć około 30 tys. osób. Nie oznaczało to naturalnie końca wszelkich starć zbrojnych, niemniej ich skala, zakres i charakter zmieniły się. Trudno też zapomnieć, że od pewnego momentu zbrojne podziemie w Polsce było dość silnie zinfiltrowane przez funkcjonariuszy aparatu bezpieczeństwa. Część z nich utrzymywała jeszcze przez jakiś czas kontakty z ośrodkami politycznymi na emigracji, podszywając się pod dowództwo antykomunistycznej partyzantki. W jedną stronę płynęły fałszywe meldunki i raporty, w drugą - adresowane do zbrojnego podziemia dyrektywy i pieniądze, dość często przechwytywane przez agentów i funkcjonariuszy MBP. W 1947 r. ustały walki prowadzone z oddziałami Ukraińskiej Powstańczej Armii. Władze początkowo dość długo nie potrafiły zwalczyć ukraińskiej partyzantki. Umożliwiła im to dopiero akcja "Wisła", przeprowadzona ze znaczną brutalnością. W jej ramach całą ukraińską i łemkowską ludność przesiedlono na Ziemie Zachodnie i Północne, a osoby uznane za "prowodyrów" osadzono w obozach. Deportacjom ludności ukraińskiej i łemkowskiej towarzyszyło wzmocnienie w południowo-wschodniej Polsce sił wojska i milicji. Oddziały UPA, pozbawione oparcia wśród wysiedlanej ludności miejscowej, w niedługim czasie zostały rozbite lub rozproszone. W podobny sposób wcześniej zwalczono ostatnie grupy Werwolfu, działające głównie na Górnym Śląsku oraz na Ziemiach Zachodnich i Północnych. Połączenie PPR i PPS W 1948 r. budowa systemu komunistycznego w Polsce w jego stalinowskim czy, jak chcą niektórzy badacze, totalitarnym wydaniu, wkroczyła w kolejną fazę. Głównym elementem tego procesu było w tym czasie tzw. zjednoczenie partii robotniczych, polegające w rzeczywistości na wchłonięciu PPS (zachowującej do tego momentu chyba coś więcej niż tylko pozory odrębności) przez PPR. Procesowi temu towarzyszył poważny konflikt w międzynarodowym ruchu komunistycznym, zakończony zerwaniem wszelkich więzi z Jugosławią. Uzewnętrzniły się także i pogłębiły różnice wśród polskich komunistów. Właściwie od samego początku tworzenia nowej władzy dały się wśród jej reprezentantów wyodrębnić dwa rywalizujące ze sobą i odnoszące się do siebie z pewną rezerwą nurty. Jeden symbolizowali ci komuniści, którzy wojnę i okupację spędzili w ZSRR i do kraju powrócili w 1944 r. wraz z Armią Czerwoną. Na ogół nie posiadali oni rzetelnej wiedzy o życiu społecznym w okupowanym kraju, o oczekiwaniach oraz nastrojach społecznych i skłonni byli raczej szybciej i pełniej wprowadzić w Polsce wzory radzieckie. Część z tych osób bądź tworzyła ZPP i CBKP w ZSRR, bądź była z nimi związana. Ponieważ niektórzy z tych działaczy byli pochodzenia żydowskiego, przypisywano im dość często i chętnie kosmopolityzm i oderwanie od polskiej tradycji, czemu na pewno sprzyjać mógł ich autentyczny internacjonalizm. W ich dokonaniach bowiem przez cały czas widoczny był prymat pierwiastka interracjonalistycznego przed narodowym. Blisko tej grupy plasował się Bierut, który - jak powiedziano już - ze względu na wymogi konstytucji nie bacząc na swą kominternowską przeszłość oficjalnie występował jako polityk bezpartyjny. Trzon drugiej grupy, zwanej niekiedy "krajowcami", tworzyli ci działacze, którzy w okupowanym kraju zakładali PPR i GL. W odróżnieniu od przybyszy ze Wschodu doświadczyli oni okrucieństw okupacji i pod tym względem na pewno lepiej rozpoznawali nastroje społeczne. Najbardziej znaną osobą wśród "krajowców" był Gomułka. "Grupa Gomułki" raczej nie spieszyła się zbytnio z upodobnianiem Polski do niedościgłego "radzieckiego ideału". Zamiast tego działacze ci stosunkowo częściej i chyba chętniej odwoływali się do symboliki i haseł narodowych. Wynikało to zresztą głównie z lepszego rozeznania sytuacji i uświadomienia sobie relatywnej słabości własnego obozu politycznego. Nie należy jednak tych podziałów w PPR zbytnio przeceniać: były one ważne, ale praktycznie jedynie dla komunistów, dla tych wszystkich, którzy patrzyli na to jakby od wewnątrz. Dla dużej części społeczeństwa, jak i w przygniatającej większości dla emigracji praktycznie było obojętne, która grupa będzie u władzy. Środowiska te z natury rzeczy odrzucały wszelką władzę komunistyczną uznając ją z gruntu za obcą polskiej tradycji narodowej. W takiej oto atmosferze 3 VI 1948 r. na plenum KC PPR Gomułka wygłosił referat na temat tradycji polskiego ruchu robotniczego, które powinny lec u podstaw połączenia PPR i PPS. Poddał ostrej krytyce politykę SDKPiL w kwestii niepodległości Polski. Jednocześnie dość wysoko ocenił w tym względzie dokonania PPS, stwierdzając m.in., że "walka o niepodległość należy do pięknych tradycji PPS, które powinniśmy złożyć u podstaw zjednoczonej partii". Po plenum odbyło się posiedzenie Biura Politycznego, w trakcie którego większość jego członków poddała surowej krytyce główne tezy referatu Gomułki. Oznaczało to początek poważnego kryzysu w kierownictwie partii, co jednak nie od razu stało się sprawą publiczną. W dniach od 31 sierpnia do 3 września 1948 r. obradowało kolejne plenum KC PPR, na którym usunięto Gomułkę ze stanowiska sekretarza generalnego. Zastąpił go na nim Bierut, który na plenum przybył jeszcze jako osoba bezpartyjna, żeby już po czterech dniach występować jako przywódca PPR. Wygłosił wówczas referat o "odchyleniu prawicowym i nacjonalistycznym" w partii. W przyjętej rezolucji stwierdzano, że "plenum czerwcowe ujawniło w pełni istnienie prawicowego odchylenia ideologicznego, którym dotknięta jest część kierownictwa". Szczególnie ostro zaatakowano Gomułkę. Zmiany personalne w kierownictwie PPR miały ułatwić i przyspieszyć proces "jednoczenia ruchu robotniczego". Integralnym elementem tej akcji była gruntowna weryfikacja członków. W wypadku PPS przybrała ona charakter politycznej czystki. O ile w grudniu 1947 r. PPS liczyła 713 tys. członków, o tyle w przededniu połączenia było ich już niewiele ponad 500 tys. W tym samym czasie do PPR, gdzie weryfikacja miała nieporównanie łagodniejszy i płytszy zasięg, a jednocześnie towarzyszyła jej masowa rekrutacja (nierzadko prowadzona wśród dość przypadkowych osób), należało dwa razy więcej członków. Na pewno więc lepiej mówić o wchłonięciu PPS przez PPR niż o rzeczywistym zjednoczeniu równoprawnych partnerów. Przygotowaniom do połączenia obu partii towarzyszyły też liczne aresztowania i procesy polityczne. Po procesach przywódców WiN, NSZ, działaczy SN, PSL i SP w listopadzie 1948 r. Sąd wojskowy w Warszawie skazał na kary od 5 do 10 lat więzienia sześciu działaczy PPS WRN, a wśród nich Pużaka sądzonego w Moskwie w "procesie szesnastu". Wybór terminu rozprawy niemal w przededniu "zjednoczenia ruchu robotniczego" w Polsce nie był przypadkowy i miał określoną wymowę. Ostatecznie 15 XII 1948 r. w auli Politechniki Warszawskiej delegaci obu partii jednogłośnie podjęli uchwałę o utworzeniu Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej. Jej przewodniczącym został Bierut, który w ten sposób skupił w swoich rękach najwyższą władzę państwową i partyjną. Stosunki Kościół - państwo Sytuacja w międzynarodowym ruchu komunistycznym i będący jej konsekwencją zwrot polityczny w PPR nie pozostawały bez wpływu na życie publiczne w Polsce. Jednym z przejawów tej nowej polityki był zdecydowanie mniej przychylny, a już niedługo po prostu wrogi stosunek komunistów do religii i Kościoła katolickiego. 22 X 1948 r. zmarł prymas Polski kardynał August Hlond. Jego następcą został 47-letni biskup lubelski Stefan Wyszyński, który stanął przed nowymi wyzwaniami. Stosunki Kościół-państwo bowiem pogarszały się niemal z tygodnia na tydzień i w niedługim czasie dojść miało do głębokiego kryzysu we wzajemnych relacjach. Nie była to zresztą specyfika wyłącznie polska. W grudniu 1948 r. został aresztowany prymas Węgier kardynał Jozsef Mindszenty, któremu w lutym następnego roku zorganizowano w Budapeszcie pokazowy proces i jako członka organizacji "zmierzającej do obalenia republiki i wprowadzenia monarchii" skazano go na dożywotnie więzienie. W pierwszej połowie 1949 r. przez Polskę przetoczyła się fala "spontanicznie" organizowanych manifestacji o charakterze antyreligijnym i antykościelnym. Towarzyszyło temu stałe powtarzanie w środkach masowego przekazu hasła o przestrzeganiu wolności wyznania w Polsce Ludowej. Władze państwowe domagały się od hierarchii katolickiej, żeby oficjalnie i otwarcie uznała nowy ustrój i wezwała do tego wszystkich wiernych. Na dalsze pogorszenie wzajemnych stosunków niewątpliwie wpłynęło ogłoszone w lipcu oświadczenie papieża Piusa XII, grożące ekskomuniką członkom i sympatykom partii komunistycznych. W Polsce decyzji tej nie podano do wiadomości publicznej, natomiast sprowokowała ona kontrakcję ze strony władz państwowych. 5 sierpnia został wydany dekret "o ochronie wolności sumienia i wyznania", m.in. przewidujący kary więzienia za "nadużywanie wolności wyznania i sumienia w celach wrogich ustrojowi". Władze państwowe zamierzały też ingerować w życie wewnętrzne zgromadzeń zakonnych. We wrześniu istniejące organizacje kombatanckie zostały połączone w jeden Związek Bojowników o Wolność i Demokrację. Powołano także Komisję Księży przy ZBoWiD. Należeli do niej tzw. księża patrioci, autentyczni księża rzymskokatoliccy (nierzadko byli więźniowie hitlerowskich obozów), którzy z różnych powodów w swym działaniu kierowali się niechęcią wobec własnych biskupów. Grupa ta (licząca w ciągu paru lat około tysiąca księży) w bardzo znacznym stopniu była organizowana i manipulowana przez aparat bezpieczeństwa, który w działaniu nie stronił od metod prowokacji i szantażu. Ponieważ prowadzone od sierpnia 1949 r. rozmowy pomiędzy przedstawicielami władz państwowych i hierarchii katolickiej nie posuwały się, strona rządowa postanowiła "zmiękczyć" biskupów. W styczniu 1950 r. na mocy decyzji administracyjnej władze państwowe bezprawnie mianowały zarząd komisaryczny w Zrzeszeniu Katolików "Caritas" i de facto przejęły około tysiąca zakładów opiekuńczych. Z kolei 20 marca uchwalono ustawę o przejęciu na własność państwa nieruchomości ziemskich należących do Kościoła i nazywanych "dobrami martwej ręki". Utrzymywano przy tym, że jest to kontynuacja reformy rolnej i niepodporządkowanie się tej ustawie będzie karane z całą surowością prawa. Wydawało się wówczas, że o żadnym porozumieniu Kościół-państwo nie może być mowy, ale jednak rozmowy nie zostały zerwane i ostatecznie 14 IV 1950 r. podpisano "Porozumienie między przedstawicielami Rządu Rzeczypospolitej i Episkopatu Polski". Był to pierwszy tego typu dokument zawarty pomiędzy komunistami sprawującymi władzę a hierarchią katolicką i Stolica Apostolska początkowo podchodziła do niego z pewną ostrożnością i nieufnością, obawiając się, że Episkopat i prymas poszli na zbyt daleko idące ustępstwa na rzecz władzy świeckiej. Kościół zobowiązał się bowiem m.in. nie przeciwstawiać kolektywizacji wsi, wzywać wiernych do poszanowania "prawa i władzy państwowej", deklarował wolę zwalczania "zbrodniczej działalności band podziemia" oraz przeciwstawienia się "wszelkim dążeniom do wywołania wojny". Były to niewątpliwie znaczne ustępstwa, ale Kościół w zamian uzyskiwał obietnice utrzymania nauczania religii w szkołach, zachowanie podstawowej opieki duszpasterskiej w więzieniach i szpitalach. Strona rządowa gwarantowała też, iż będą mogły swobodnie odbywać się tradycyjne pielgrzymki i procesje, lecz po uprzednim uzgodnieniu z władzami administracyjnymi. Zresztą od pierwszych chwil obowiązywania tego porozumienia pojawiły się sprzeczności interpretacyjne. Socrealizm Inną konsekwencją zwrotu politycznego w 1948 r., odczuwalną właściwie przez wszystkich Polaków (choć w niejednakowym stopniu) były gruntowne zmiany na polu nauki, sztuki, kultury, które teraz miały być socjalistyczne w treści i narodowe w formie, a przede wszystkim gloryfikować pracę i ludzi pracy, najlepiej przodowników produkcji. Do haseł, do których chętnie odwoływano się, należały także "walka o pokój" oraz "walka o wyzwolenie społeczne". Literatura, teatr i film miały równać do "najlepszych wzorów radzieckich"; zresztą pojawiła się wówczas na polskim rynku prawdziwa lawina socrealistycznych dzieł radzieckich: tłumaczono książki, wyświetlano filmy, wystawiano dramaty. W Polsce - choć za opowiadanie dowcipów politycznych można było wtedy trafić do więzienia - żartowano, że przymiotnik "dobry" będzie stopniowany w inny sposób: "dobry, lepszy... radziecki". Sztuki plastyczne miały się "odciąć" od "dekadenckiej twórczości twórców burżuazyjnych". Obowiązującym kanonem stał się socrealizm: monumentalne rzeźby, obrazy gloryfikujące pracę i walkę klasową, symbolika ściśle związana z nową rzeczywistością. Wykluczone były praktycznie jakiekolwiek dowolne poszukiwania twórcze, a tym bardziej "bezkrytyczne naśladownictwo sztuki burżuazyjnej". Podobnie było z architekturą socrealistyczną. W styczniu 1949 r. w Szczecinie obradowali na swoim zjeździe pisarze. Proklamowano wówczas w literaturze realizm socjalistyczny i co ciekawe literaturę tego typu, w sposób mniej czy bardziej wyraźny, poparli (niezależnie od rozmaitych wątpliwości) i zaczęli uprawiać niemal wszyscy pisarze w Polsce, bez względu na własną przeszłość literacką i doświadczenia życiowe. Tylko nieliczni zdobyli się na milczenie. Nie angażując się w publiczne życie literackie, praktycznie skazywali się na materialną wegetację przez następne lata. Motywy, którymi kierowali się niejednokrotnie wybitni pisarze tworzący teraz dzieła nierzadko zaprzeczające całemu ich dorobkowi, były różne. Najczęściej wymienia się tu pobudki materialne, co można uzasadnić faktem, że władza komunistyczna istotnie hołubiła oddanych jej twórców. Dla "pokornych i wiernych" były domy pracy twórczej w malowniczych miejscowościach, mieszkania w "dobrych dzielnicach", przydziały na rozmaite dobra (z czasem także na samochody), gwarantowano im wielotysięczne nakłady książek i częste (płatne) wieczory autorskie z nierzadko starannie dobranymi czytelnikami, dla nich były zaszczyty, nagrody państwowe i resortowe, najwyższe odznaczenia i honorowe tytuły. Trudno więc tego wszystkiego nie brać pod uwagę i na pewno dla części twórców - jednak nikt nie wie jak znacznej - był to wystarczający powód, żeby wychwalać nową władzę, wykonywać polecenia jej dysponentów i aktywnie angażować się w tworzenie nowej, "socjalistycznej kultury". Nie był to jednak z pewnością jedyny powód, który pchnął przygniatającą większość polskich twórców w objęcia socrealizmu. Jak to w życiu bywa, motywy były bardziej złożone i znacznie bardziej różnorodne. Dla części najważniejsza była może obawa przed "wiecznym milczeniem". Na przełomie lat czterdziestych i pięćdziesiątych dość powszechnie bowiem uważano, że system polityczno-społeczny, który ukształtował się w Polsce, będzie trwały i za życia tego pokolenia nie pojawią się żadne możliwości swobodnych poszukiwań twórczych. Część pisarzy, bojąc się tego "wiecznego milczenia", decydowała się na rozmaite ustępstwa, aby publikować książki, jakich oczekiwali od nich dysponenci kultury. Część środowiska mógł do aktywności zawodowej po prostu skłaniać strach: zarówno przed biedą czy może nawet nędzą, jak i przed "zemstą władzy", która już nie raz dowiodła, że nie toleruje niesubordynacji. Znaczący odłam twórców był też jednak ideowo zaangażowany w socrealizm. Ideologia komunistyczna zyskała stosunkowo wielu zwolenników wśród pisarzy, szczególnie młodszego pokolenia. Niemało literatów było wówczas członkami PZPR i z ogromną żarliwością angażowało się w tę walkę o "rząd dusz". Podobne zmiany dokonywały się w tym samym czasie w polskiej nauce, a zwłaszcza w humanistyce. Wolność badań naukowych stała się sloganem bez pokrycia. Nauki uznane za burżuazyjne (np. socjologia czy cybernetyka) zostały skazane na niebyt. Nie prowadzono w tych dziedzinach żadnych badań, nie szkolono studentów. Jednocześnie zaczęto odsuwać od pracy dydaktycznej ze studentami profesorów uznanych przez władze za "reakcjonistów". Towarzyszyły temu błyskawiczne kariery na ogół młodych, silnie zaangażowanych po stronie komunizmu ludzi, którzy nie zawsze posiadając odpowiednie ku temu predyspozycje tworzyli nową polską humanistykę. Plan Sześcioletni Rok 1949 był ostatnim rokiem trzyletniego planu odbudowy, który w wielu dziedzinach życia pozwolił osiągnąć lub nawet przekroczyć poziom przedwojenny. Jednym z symboli Planu Trzyletniego stała się oddana do użytku w piątą rocznicę ogłoszenia Manifestu PKWN warszawska Trasa W-Z. W tym samym 1949 r. przygotowano też wytyczne dla nowego Planu Sześcioletniego na lata 1950-1955, który zakładał przede wszystkim intensywną industrializację kraju oraz przyspieszenie procesu kolektywizacji rolnictwa. Plan Sześcioletni miał być realizowany w zupełnie nowych warunkach, gdyż podział świata na dwa bloki pogłębił się i utrwalił. W listopadzie 1949 r. obradowało w Warszawie III plenum KC PZPR poświęcone "walce o czujność rewolucyjną", na którym ostro występowano przeciwko "odchyleniu prawicowo-nacjonalistycznemu" i ludziom łączonym z tym nurtem w partii. Gomułka, Kliszko i Spychalski zostali usunięci z KC i pozbawieni prawa sprawowania funkcji partyjnych. W czasie tego samego plenum w skład KC wszedł natomiast radziecki marszałek polskiego pochodzenia - Konstanty Rokossowski, który zaledwie kilka dni wcześniej "na prośbę władz polskich" został przez ZSRR oddelegowany do Polski. Tutaj został ministrem obrony narodowej i marszałkiem Polski. Kraj systematycznie przekształcał się w jeden wielki obóz paramilitarny. 4 II 1950 r. przedłużono z 18 miesięcy do dwóch lat obowiązkową służbę wojskową. W marynarce i lotnictwie służba miała trwać trzy lata. Jednocześnie na "wielkich budowach socjalizmu" widać było coraz więcej młodych ludzi - członków założonej w 1948 r. masowej, paramilitarnej organizacji Służba Polsce. To głównie ich wysiłkiem były wznoszone największe inwestycje Planu Sześcioletniego; oni też aktywnie uczestniczyli w odbudowie kraju. Aparat represji Samoistną praktycznie siłą, stojącą nie tylko ponad państwem, ale również ponad prawem, stał się aparat bezpieczeństwa. Za najdrobniejsze przewinienie, a nierzadko w ogóle bez żadnej winy można się było znaleźć w więzieniu; mnożyły się organizowane na różną skalę prowokacje polityczne. Ludzi uznawanych na niewygodnych można było pozbyć się za pomocą jednego, choćby anonimowego donosu. W ten sposób w latach stalinowskich "bezpieka" stała się prawdziwym państwem w państwie. Niemniej trzeba pamiętać, że pracę aparatu bezpieczeństwa nadzorowała kierowana przez Bieruta specjalna Komisja Bezpieczeństwa KC PZPR, w skład której wchodzili ponadto między innymi członkowie Biura Politycznego Berman i Radkiewicz. Nie można więc obronić tezy, że aparat bezpieczeństwa wymknął się spod kurateli PZPR. Wszelkie kluczowe decyzje w tym względzie były wszak podejmowane przez wspomnianą Komisję Bezpieczeństwa KC PZPR. Ona np. latem 1951 r. podjęła decyzję o aresztowaniu Gomułki, przeciwko któremu - wzorem innych "państw bloku" - przygotowywano sfingowany proces polityczny. Zresztą tego typu procesy były elementem integralnie związanym ze stalinizmem nie tylko w polskim wydaniu. Ich cechą wspólną było to, że niemal zawsze oskarżenie posługiwało się gołosłownymi i nieprawdziwymi zarzutami, w Polsce najczęściej był to zarzut o współpracę z hitlerowcami. Latem 1951 r. przed Najwyższym Sądem Wojskowym toczył się proces generałów Stanisława Tatara, Franciszka Hermana, Jerzego Kirchmayera i Stefana Mossora oraz pięciu innych oficerów. W ich wypadku nie orzeczono kary śmierci, ale z procesem tym były powiązane organizowane na terenie więzienia i urągające wszelkim zasadom sprawiedliwości tzw. procesy odpryskowe, w których nierzadko zapadały wyroki śmierci, wykonywane niemal natychmiast, praktycznie bez możliwości jakiegokolwiek odwołania się ze strony skazanego. W styczniu 1952 r. powołano do życia w MBP specjalny X Departament, który zajmował się sprawami partyjnymi. Kierował nim płk Anatol Fejgin, a wicedyrektorem był ppłk Józef Światło. Prócz kierowanego przez Józefa Róźańskiego Departamentu Śledczego właśnie X Departament okrył się szczególnie złą sławą, uczestnicząc w przygotowywaniu szeregu politycznych prowokacji. Tutaj też w sposób okrutny zatrzymanych poddawano wyrafinowanym torturom psychicznym i fizycznym. Działalność "bezpieki" nadzorowali liczni radzieccy doradcy. Wydarzenia w Polsce w pierwszej połowie lat pięćdziesiątych nie mogą być rozpatrywane w oderwaniu od ogólnej sytuacji międzynarodowej. Systematycznie - zwłaszcza po rozpoczęciu się wojny koreańskiej -nasilała się "zimna wojna". W Polsce pociągnęła za sobą intensyfikację zbrojeń. Rozbudowywano zakłady zbrojeniowe i produkujący na ich potrzeby przemysł ciężki, zarazem zapominając o przemyśle lekkim i przetwórczym, pracujących dla rynku konsumentów indywidualnych. Konstytucja PRL W 1951 r. system polityczno-społeczny utrwalił się już na tyle, że kierownictwo PZPR zaczęło myśleć o konstytucji sankcjonującej dokonane w Polsce zmiany i określającej kształt ustrojowy państwa. Przyjęto ustawę o trybie przygotowania i uchwalenia konstytucji. Jesienią jej projekt w wersji rosyjskiej studiował osobiście Stalin, nanosząc nań około 50 poprawek, które następnie Bierut własnoręcznie przeniósł na wersję polskojęzyczną. Ostatecznie 22 VII 1952 r. uchwalono Konstytucję Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej - taka przez następne 37 lat była oficjalna nazwa państwa polskiego. W myśl Konstytucji PRL najwyższą władzą miał być Sejm, reprezentujący "lud pracujący miast i wsi". Konstytucja nie przewidywała urzędu prezydenta, którego obowiązki miała w znacznej mierze przejąć wybierana przez Sejm ze swego grona Rada Państwa. Jej przewodniczącym został Aleksander Zawadzki, a Bierut przejściowo zastąpił Cyrankiewicza na stanowisku premiera. Sytuacja ekonomiczna W 1952 r. Polska przeżywała bardzo poważne trudności ekonomiczne, spowodowane głównie błędną strategią gospodarczą, tj. inwestowaniem w kapitałochłonny przemysł ciężki oraz nie liczącą się z polskimi realiami polityką rolną. Prowadzona pod naciskiem propagandowym, administracyjnym, a przede wszystkim policyjnym kolektywizacja rolnictwa wywołała uzasadnione obawy rolników o przyszłość własnych gospodarstw. W efekcie prowadzonej polityki rolnej nastąpiło prawdziwe załamanie "produkcji mięsnej", na które jedyną odpowiedzią władz było wprowadzenie w lutym 1952 r. obowiązkowych dostaw zwierząt rzeźnych. Oczywiście nie mogło to wpłynąć na poprawę sytuacji na rynku i od l kwietnia w restauracjach pojawiły się "dania mięsne na kartki". W maju poinformowano, że na kartki będzie też mydło i proszek do prania oraz cukier i cukierki, przy czym chłopom nie przysługiwały kartki na cukier, który mogli nabywać wyłącznie po "cenach komercyjnych". Choć załamanie rynku nastąpiło w sytuacji, gdy społeczeństwo było bardzo biedne (co m.in. było efektem wymiany pieniędzy z 1950 r.) i mało kto mógł sobie pozwolić na gromadzenie zapasów, co zresztą było zabronione i traktowane jako działanie spekulacyjne, władze dość długo nie potrafiły opanować kryzysu. Dopiero 3 I 1953 r. przeprowadzono radykalną podwyżkę cen i zniesiono kartki na żywność. Śmierć Stalina 6 III 1953 r. radio moskiewskie poinformowało opinię światową, że poprzedniego dnia wieczorem zmarł Stalin. Znaczenie tego faktu wykraczało daleko poza granice ZSRR, Stalin bowiem przez prawie trzydzieści lat był niekwestionowanym przywódcą partii i państwa radzieckiego i osobistością "numer l" w międzynarodowym ruchu komunistycznym. W Polsce śmierć Stalina nie oznaczała bynajmniej końca represji, a proces demokratyzacyjnych przemian dokonywać się miał powoli i krętymi drogami. Niemniej jego imię miał nosić budowany w Warszawie Pałac Kultury i Nauki, przed którym zamierzano postawić monumentalny pomnik dyktatora. Jednocześnie przemianowano miasto Katowice na Stalinogród (nazwa ta przetrwała do października 1956 r.). Uroczystości żałobne po śmierci Stalina przyczyniły się do dalszego pogorszenia stosunków Kościół-państwo, gdyż władze domagały się, aby wszyscy oddawali hołd zmarłemu i sławili jego "nieśmiertelne dzieło". Z tego chóru wyłamał się "Tygodnik Powszechny", który odmówił opublikowania artykułu poświęconego Stalinowi. W odpowiedzi władze zawiesiły pismo. W lipcu pojawił się w tej samej szacie graficznej i przy zachowaniu numeracji nowy "Tygodnik Powszechny", przekazany przez władze kierowanemu przez Bolesława Piaseckiego Stowarzyszeniu PAX. Zaostrzenie polityki wobec Kościoła Zresztą już co najmniej od kilku miesięcy władze państwowe prowokowały coraz poważniejsze konflikty, dążąc do ostatecznej rozprawy z Kościołem katolickim. W grudniu 1952 r. prymas nie otrzymał zgody na wyjazd do Rzymu na konsystorz, na którym miał odebrać nominację kardynalską. Jednocześnie mnożyły się procesy, w których na ławie oskarżonych zasiadali duchowni. W takiej atmosferze 9 II 1953 r. Rada Państwa wydała dekret o "tworzeniu, obsadzaniu i znoszeniu duchownych stanowisk kościelnych", w myśl którego objęcie stanowiska kościelnego wymagało najpierw zgody organów państwowych oraz złożenia ślubowania na wierność PRL. Episkopat zareagował na to w maju 1953 r., kierując do rządu list znany szerzej jako głośne "Non possumus". Autorem tego przesłanego premierowi Bierutowi wielostronicowego memoriału był kardynał Wyszyński, który dawał wyraz swoim obawom o przyszłość stosunków Kościół-państwo. Za odważne i dumne słowa prymasa Kościół w Polsce miał wkrótce zapłacić wysoką cenę. Władze były bowiem zdecydowane na radykalne, a nawet drastyczne kroki. 22 IX 1953 r. Wojskowy Sąd Rejonowy w Warszawie skazał przebywającego w areszcie od ponad 2,5 roku biskupa kieleckiego Czesława Kaczmarka na 12 lat więzienia za rzekome kierowanie "przestępczą działalnością ośrodka antypaństwowego i antyludowego". Wreszcie nadszedł czas najboleśniejszego uderzenia w Kościół: 25 września w późnych godzinach wieczornych w swojej rezydencji w Warszawie został aresztowany prymas Polski. Pierwsze zmiany Tymczasem niektórym wykonawcom i rozkazodawcom zbrodniczych poleceń zaczynał palić się grunt pod nogami. W grudniu 1953 r. pozostał w Berlinie Zachodnim przebywający w NRD służbowo ppłk Józef Światło. We wrześniu następnego roku rozpoczął on cykl swoich głośnych audycji przed mikrofonami Radia Wolna Europa. Światło mówił o rzeczach starannie ukrywanych przed opinią publiczną, a przede wszystkim o stylu życia i rozmaitych powiązaniach (w tym także z NKWD i gestapo) poszczególnych działaczy partyjnych i państwowych. Niezależnie od stopnia wiarygodności tych informacji były one w kraju słuchane przez stosunkowo szeroki krąg osób i - przynajmniej w niektórych środowiskach - dość żywo komentowane. W marcu 1954 r. obradował w Warszawie II Zjazd PZPR. Dokonano na nim korekt w Planie Sześcioletnim i zmian w statucie partii, lecz dla postronnych obserwatorów najważniejsze były zmiany na najwyższych stanowiskach. W ślad za ZSRR, Węgrami i Czechosłowacją rozdzielono w Polsce funkcje premiera i I sekretarza KC. To ostatnie stanowisko miał piastować Bierut, który równocześnie przestawał być szefem rządu. Na to stanowisko po półtorarocznej przerwie powrócił Cyrankiewicz. W końcu listopada w Warszawie odbyła się narada centralnego aktywu partyjnego, o której nie poinformowano opinii publicznej, a która niewątpliwie odegrała istotną rolę w procesie przemian w PRL. Poddano na niej krytyce ścisłe kierownictwo PZPR oraz działalność MBP. Jedną z konsekwencji narady było wypuszczenie na wolność Gomułki , o czym jednak nie powiadomiono opinii publicznej. Inną konsekwencją listopadowej narady była decyzja Rady Państwa z 7 XII 1954 r. o rozwiązaniu MBP. Na jego miejsce utworzono Ministerstwo Spraw Wewnętrznych oraz Komitet do Spraw Bezpieczeństwa Publicznego. Jednocześnie Radkiewicz, który w pierwszym dziesięcioleciu istnienia Polski Ludowej kierował aparatem bezpieczeństwa, został mianowany ministrem Państwowych Gospodarstw Rolnych. W 1954 r. społeczeństwo polskie w swej masie nie dostrzegało jeszcze praktycznie żadnych istotniejszych zmian w sposobie sprawowania władzy. Jest zresztą bardzo prawdopodobne, że zmiany te w większym stopniu rejestrowali po latach historycy, niż dostrzegali na bieżąco tzw. szarzy ludzie.

Czy tekst był przydatny? Tak Nie

Czas czytania: 28 minut