Po burzliwym sporze dotyczącym muru granicznego zamku Cześnika i Rejenta, Raptusiewicz niezwykle zdenerwował się zuchwałością i samowolnym postępowaniem sąsiada. W tym celu postanowił wyzwać go na pojedynek, ale by to zrobić, wysłał do ojca Wacława swego sługę – Papkina. Właściciel Artemizy spokojnie przyjął rozkaz pana i udał się do Milczka.
Na miejscu mężczyzna został zaproszony do domu wroga Cześnika, gdzie rozgościł się jak u siebie. Lokatorowi tejże części zamku przedstawił się jako niezwykle odważny, silny i zwinny rycerz, a swą wskazując na swą Artemizę dawał współrozmówcy sygnały swego męstwa i dokonań.
Papkin czuł się pewnie, był dumny i zuchwały, niczym nie przypominał tchórzliwego mężczyzny, który wcześniej krył się w krzakach przy murze. Czuł zachwyt, cieszył się z tego, iż potrafi tak pięknie mówić i ubarwiać rzeczywistość. Chodził po izbie i mocno zaznaczał swoją wielkość, a dobranym i bogatym słownictwem zadziwiał wdowca. Po kilku minutach przeszedł do sedna sprawy i w imieniu Raptusiewicza, wyzwał na pojedynek byłego notariusza. Wielokrotnie podkreślał siłę i zręczność swego pana, czym miał wzbudzić w przeciwniku strach.
Przez cały czas był spokojny i starał się prowadzić inteligentny dialog. Jego pyszałkowatość ukazała się, kiedy zażądał jakiegoś mocniejszego trunku od gospodarza. Przebywał tam raptem parę minut, a już ośmielił się rozporządzać Rejent.
Był bardzo pewny siebie, a nawet wzburzony, gdy otrzymał mniej klasowy napój, niż się spodziewał. Sam Milczek nie wytrzymał, podczas gdy po raz kolejny Józef krytykował jego gościnność i smak płynu. Ojciec Wacława wzburzył się niesamowicie i pokazał to w rozmowie z Papkinem. Posłaniec Cześnika momentalnie stracił trochę gruntu pod nogami, przestraszył się i już przestał czuć się jak wielki i niedościgniony mężczyzna. Mimo to przedstawił zamiary stryja Klary, po czym ani razu nie ośmielił się unieść dumą i pokazać swe sztuczne oblicze.
Po skończonej rozmowie Papkin mógł poczuć ulgę i włączyć się w dialog między Milczkiem, a przybyłą Podstoliną.