profil

Recenzja filmu "Nad Niemnem"

Ostatnia aktualizacja: 2022-09-13
poleca 85% 112 głosów

Treść Grafika
Filmy
Komentarze
Eliza Orzeszkowa

Reżyser „Milczących śladów” (1961), „Mojego drugiego ożenku” (1963), „Agent nr 1” (1971) czy „Między ustami, a brzegiem pucharu” (1987) zmarł 12 marca bieżącego roku. Jednakże Zbigniewowi Kuźmińskiemu największą popularność przyniosły nie wymienione wcześniej filmy, lecz „Nad Niemnem”, nakręcone w 1986 roku.

Jest to adaptacja filmowa powieści Elizy Orzeszkowej Kompozycja utworu, jak i filmu, ma charakter dwuwarstwowy. Akcja toczy się co prawda w latach osiemdziesiątych wieku XIX w Korczynie, małej wiosce położonej nad tytułowym Niemnem, lecz retrospektywne nawiązania stale przenoszą widza w rok 1863.

Wszyscy pamiętają o wydarzeniach tego roku, lecz nie przeszkadza im to w zalotach i różnorakich podchodach. Teofil Różyc, dziedzic nieco zmarniałej już fortuny, nie zainteresowany zbytnio pracą, ubiega się o względy Justyny Orzelskiej (Iwona Pawlak), ładnej siostrzenicy Benedykta Korczyńskiego (Janusz Zakrzeński), pana na Korczynie. Przed laty Justyna kochała z wzajemnością Zygmunta, bratanka Benedykta, lecz jego matka, obawiając się mezaliansu, nie zgodziła się na ten związek. Chociaż Benedykt ciężko pracuje, przeżywa kłopoty finansowe. Jest też skłócony z rodziną Bohatyrowiczów, zaściankową szlachtą, która dzielnie walczyła w powstaniu i była wówczas traktowana na równi z członkami znamienitych rodów. Po upadku powstania zubożali Bohatyrowicze, reprezentowanie przez Anzelma (Michał Pawlicki), zostali zdegradowani nieomal do roli chłopów. Jednego z nich, Jana Bohatyrowicza (Adam Marjański), Justyna obdarza uczuciem...
Gra filmowej pary zakochanych chwyta za serce! Justyna jest nieco nieśmiała i bardzo wrażliwa, lecz silna i odważna, wie dokładnie, czego chce. Jan to jej przeciwieństwo, Adam Marjański przedstawił go jako człowieka czynu, pełnego energii pogodnego mężczyznę, który nie boi się ciężkiej pracy. Moim zdaniem są to świetne role, godne zapamiętania.

Niestety, w dziele Kuźmińskiego ukazane są nie tylko wspaniali ludzie i ich miłosne perypetia- można wyraźnie dostrzec rozwarstwienie polskiego społeczeństwa. Jak już wcześniej wspomniałam, naród zjednoczył się walcząc w powstaniu styczniowym, lecz po jego upadku zubożała szlachta (w tym przypadku reprezentowana przez Bohatyrowiczów) musiała zacząć pracować na roli, chcąc wyżywić rodzinę, dzięki czemu przez „wyższe sfery” (Korczyńscy i ich kuzynostwo) jest odbierana prawie jako chłopstwo. Oba rody są tu przedstawione na zasadzie kontrastu- wymuskana arystokracja, rozmawiająca po francusku o malarstwie i Paryżu, a prości ludzie pracujący na roli, mówiący gwarą i martwiący się o urodzajne żniwa w lecie. Praca jest tu miernikiem wartości ludzi.
Lecz oprócz pracy, ważna jest także miłość. Oglądając film, podświadomie zaczynamy niejako „kibicować” głównym bohaterom, aby ich miłość znalazła szczęśliwe zakończenie, w myśl zasady „amor vincit omnia”, jak pisał Horacy. Czy bohaterowie będą na tyle odważni, aby zerwać z dotychczas pętającymi ich więzami przyzwoitości? Czy Justynka porzuci gnuśne życie w dworze, by pracować razem z Janem w polu? Aby odpowiedzieć na te pytania, należy obejrzeć film, który gorąco wszystkim polecam. Myślę, że warto byłoby też wspomnieć o scenie, która najbardziej przypadła mi do gustu- wyżej wymieniona para siedząca nad brzegiem Niemna po weselu... Janek powiedział dziewczynie, żeby krzyknęła głośno imię tego, którego kocha, a Justynka wykrzyknęła imię Janka... Jest to bardzo romantyczny obraz, takie subtelne zaloty już nie spotykane w naszych czasach.

Ale to nie jedyne powody, dla którego „Nad Niemnem” jest warte rekomendacji. W tym filmie panuje atmosfera uspokojenia, pojednania, przeplatana gdzieniegdzie wzruszającymi i chwytającymi za serce scenami. Warto poznać ten nadniemeński klimat i ludzi tam mieszkających. Twórcy zawierzyli całkowicie Orzeszkowej, zachowując strukturę narracyjną powieści, a nawet dialogi i drobne szczegóły. Scenarzysta Kazimierz Radowicz wykonał iście benedyktyńską pracę, chcąc ukazać na ekranie możliwie wiele powieściowej fabuły, choć, oczywiście, wątek miłości Justyny i Jana wysunął się na plan pierwszy. Jednakże, pomimo tych starań, pozostaje pewien niedosyt. Powieść jest znana z wielu pięknych opisów przyrody, które jednak nie do końca udało się umieścić w filmie. Wytrwały czytelnik może się nieco rozczarować oglądając przedstawioną w filmie wieś la Chełmoński, opisywaną przez Orzeszkową w ten sposób: „Poszli drogą sunącym białym szlakiem u spłowiałego kobierca pól. Niebo było białe od okrywających je obłoków, pod nim leciały stada jaskółek i gdzieniegdzie kołysały się jastrzębie. W powietrzu panowała chłodna i łagodna cisza jesieni. (...) prędko przebywali przerzynającą duży ogród drogę, na której teraz usychały trawy i żółkły więdnące białe dzięcieliny, siedząca na sapieżance biało czarna sroka zakrakała, kogut za płotem zapiał i żółty Mucyk wybiegł z podwórka z wielkim szczekaniem.” Ten opis niewiarygodnie działa na wyobraźnię. Przykro mi to stwierdzić, lecz pomimo pięknych, ale nieco jakby powszednich już obrazów wsi, zdjęć Tomasza Tarasina i muzyki Andrzeja Kurylewicza odpowiedniej do konwencji filmu, brakło mi tych malowniczych obrazów w filmie.

Jednakże jest to tylko drobny minus i pomimo tego zachęcam wszystkich serdecznie do obejrzenia tego dzieła Zbigniewa Kuźmińskiego, którym ten reżyser sam wystawił sobie pomnik i zapisał się na kartach historii filmu polskiego.

Czy tekst był przydatny? Tak Nie
Przeczytaj podobne teksty
Opracowania powiązane z tekstem

Czas czytania: 4 minuty