profil

Powołując się na dwa teksty spośród omówionych na lekcji i prywatnej lektury, opracuj poniższy temat: Myśl ks. J. Tischnera „Ale dom to jednak dom: tutaj każdy powinien się czuć sobą u siebie” uczyń mottem do rozważań o istocie domu

poleca 85% 141 głosów

Treść Grafika
Filmy
Komentarze
Mikołaj Rej

Dom. Ileż rozmaitych skojarzeń przywodzi na myśl to jedno krótkie słowo. Często mówi się, że dom to nie tylko ściany. Bo czymże jest pusty dom? To tylko budynek, miejsce nie wzbudzające w nas żadnych emocji. Prawdziwego domu nie budują wyłącznie cegły i cement, w równym stopniu stanowi go rodzina. To jej członkowie decydują o tym, jak wygląda stworzona przez nich wspólnota. To my kreujemy nasz dom, lecz i on w pewnym stopniu ukształtował naszą osobowość. Dlatego też jest nam miejscem szczególnie bliskim, gdzie nic nie jest tajemnicą, nic nie dziwi i nie zaskakuje, wszystko ma swój określony porządek. Jest spokojną przystanią, znaną od maleńkości, tu nie musimy się bać, czujemy się bezpiecznie. Gdzież indziej, jak nie we własnym domu, możemy być „sobą u siebie”?

Musimy jednak pamiętać, iż do tego, aby u siebie czuć się pewnie, by móc sobie pozwolić na bycie sobą, konieczna jest pewna stałość, niezmienność. Oswajamy się bowiem z wyglądem utworzonego przez nas domu, z panującymi w nim zwyczajami, nabieramy zaufania do pozostałych domowników. Dla większości stanowi on ostoję, spokojny i trwały kąt, stojący w opozycji do szalonego wiru życia. Gdy zaś i tu wkradają się nagłe zmiany, gdy coś niszczy panującą w naszych czterech ścianach harmonię, denerwujemy się, tracimy poczucie bezpieczeństwa. Właśnie taka sytuacja zaistniała w rodzinie Kaziuka. Bohater „Konopielki” przyzwyczajony do obiadów jedzonych po bożemu ze wspólnej miski, czuł się wyjątkowo nieswojo, zobaczywszy zamiast niej na stole „sześć talerzow”. Te talerze, łyżki, widelce, noże oraz cały obiad przygotowany przez nauczycielkę odebrały mu swojskość, stół, przy którym zasiadł, postrzegał jako cudzy. Ten prosty chłop odczuwał zagrożenie, był zły ponieważ w jego konserwatywnym domu spotkało go coś, czego nie znał i nie rozumiał, coś, na co nie miał wpływu, czego nie kontrolował. Uważał podany mu obiad za niezgodny z odwieczną tradycją, a ona była dla niego czymś niezwykle istotnym, przestrzeganie jej zasad sprawiało, że Kaziuk czuł się właśnie „sobą u siebie”.

Tematykę tradycji porusza również Mikołaj Rej, polski pisarz renesansowy, autor „Żywota człowieka poczciwego”. W wielu fragmentach tego dzieła znajdujemy piękne opisy życia rodzinnego. Przedstawiony przez niego dom jest niczym wycięty z obrazka: sprawujący nad wszystkim pieczę troskliwy mąż i ojciec, doglądająca gospodarstwa matka i radośnie bawiące się dzieci. Tutaj wszyscy są szczęśliwi i dobrzy, wzajemnie się kochają, niczego przed sobą nie ukrywają. W domostwie poczciwego szlachcica wszystkiego jest pod dostatkiem: „jabłuszka, gruszeczki, wiśneczki, młode masełka, sereczki, jajka świeże, cietrzew w rosołku”, nie brakuje także miłości, pomocy, zainteresowania najbliższymi. Rodzina wiedzie żywot stateczny, a Bóg czuwa nad ich spokojem. Mieszkańcy takiego domu czują się w nim dobrze, każdy ma tu swoje miejsce, jest potrzebny, zauważany.

Niestety „Żywot człowieka poczciwego” należy do literatury arkadyjskiej, w prawdziwym życiu taka sielanka nie występuje. Wiemy, że rodzina powinna być miejscem, gdzie wszyscy mają prawo być sobą, gdzie nikt nie musi udawać, ukrywać swoich wad i słabości, gdzie, wreszcie, znajdujemy akceptację tacy, jacy jesteśmy. W domu chcemy czuć się rozumiani i kochani, a gdy zabraknie owego zrozumienia i miłości, buntujemy się, bądź też odwrotnie – zamykamy w sobie. Przykładem takiego buntu może być los Tomka, chłopca, który, choć pozornie niczego mu nie brakowało, uciekł z domu. Jak już pisałam ten piętnastolatek miał wszystko, o czym marzą młodzi: komputer z dostępem do Internetu, gitarę, rower, a jednak był nieszczęśliwy. Czuł się niekochany i ograniczany, dom stanowił dla niego miejsce wrogie, gdzie zmuszony był grać, gdzie nie mógł być sobą. Wydawało mu się, że rodzice nie potrafią go zrozumieć, że za wszelką cenę chcą go zmienić, miał wrażenie, że jest od nich gorszy, czuł się poniżany. Podobnych sytuacji jest wiele. Często zamiast atmosfery partnerstwa, wzajemnego zrozumienia, rozmów, spotykamy się z brakiem akceptacji, niechęcią do współpracy. A przecież dom jest wspólnym dziełem zamieszkujących go osób, dlatego też, będąc w nim, czujemy się u siebie, gdy jednak jego „wygląd” został nam narzucony, nie utożsamiamy się z nim, jest dla nas obcy. W takim domu czujemy się źle, mamy wrażenie, że tu nie pasujemy, czy wręcz, że nie jesteśmy tu mile widziani.

„Ale dom to jednak dom: tutaj każdy powinien się czuć sobą u siebie” – powiedział kiedyś ks. Tischner. Większość z nas postrzega to wyjątkowe miejsce jako kąt sobie najbliższy, najlepiej poznamy, jako schronienie, gdzie możemy czuć się swobodnie, gdzie żadne nieprzyjazne spojrzenie nie działa krępująco. Rodzina to ciepło, miłość, wyrozumiałość, zaufanie. Rodzina to również tradycja. Na takim fundamencie powstają piękne i szczęśliwe domy. Lecz, o czym doskonale wiemy, życie rodzinne nie zawsze usłane jest różami. Bywa, że czujemy się u siebie nieswojo, co najczęściej spowodowane jest brakiem akceptacji. Nigdy nie będziemy szczęśliwi, mieszkając wśród nie rozumiejących nas ludzi, osób, przed którymi boimy, czy też nie jesteśmy w stanie, się otworzyć. A przecież tak ważne jest, aby słowa staropolskiego przysłowia: „Wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej” sprawdzały się w życiu każdego człowieka.

Czy tekst był przydatny? Tak Nie

Czas czytania: 4 minuty