profil

Spotkanie z Elizą.

poleca 85% 161 głosów

Treść
Grafika
Filmy
Komentarze

„ Moje nadzwyczajne spotkanie z bohaterami baśni Andersena”

Miejsce wypadku otoczone jest przez radiowozy policyjne z migającymi na dachu czerwono- niebieskimi kogutami. Wszędzie pełno dymu, czuć palącą się gumę. Na środku ulicy dwa samochody- z jednego został tylko kawałek maski i przednie siedzenie; drugi przewrócony na dach z całkowicie rozbitym bagażnikiem. Wszędzie pełno jest kawałków szkła, oleju i krwi. Koło drugiego samochodu leży młoda dziewczyna, która co chwilę traci świadomość. Przy niej czuwa kobieta, w wieku około 38 lat, która jest w szlafroku. Włosy ma nieuczesane, jej twarz pokrywają tłuste plamy oleju i smaru. Jest 23 grudnia, godzina 21.28.
- Nie martw się, zaraz Cię stąd wyciągniemy! Karetka już tu jedzie... Nie po to biegłam nie ubrana przez całe miasto, żebym teraz miała Cię tu zostawić.- Dziewczyna wydaje cichy jęk:
- Opowiedz to jeszcze raz ... – poprosiłam!
- Co mam opowiedzieć?- z lękiem zapytała mnie mama.
- O dzikich łabędziach... o tej ślicznej księżniczce- poprosiłam
- Dobrze, opowiem. Trzymasz się?
- Tak.
- Nie pozwolę Ci tu zostać! Musisz wyzdrowieć, wrócić do domu. Założyć rodzinę, mieć dzieci!- powtarza mi mama. Znam jej słowa. Jej twarz wygląda spokojnie, jednak w pięknych spokojnych oczach widać budzący się lęk, rozpacz i smutek. Odczuwam jednak iskierkę nadziei, mała, ale trwała, która podtrzymuje mnie samą na duchu. Mama zaczęła opowiadać.
- Daleko stąd, tam, dokąd lecą jaskółki, kiedy u nas jest zima, mieszkał król, który miał jedenastu synów i jedną córkę, Elizę. Ich matka zmarła, a król ożenił się ze złą królową...
Jak ja dobrze znam te słowa. Baśń ta jest tak piękna, że zawsze, gdy ją słyszę, jestem bardzo wzruszona. Zatapiając się w słowa płynące z ust mamy, zamykam oczy. Czuję dotyk jej ręki. Ciepłej ręki, która drży, nie ze starości, czy przemęczenia. Drży ze strachu, o mnie, o swoją jedyną córeczkę. Pamiętam jak tyle razy mi powtarzała, kim dla niej jestem. Iskierką w ciemny dzień, nadzieją w czasie zwątpienia, całym szczęściem świata. A teraz to ja jestem przyczyną jej wielkiej rozpaczy. Tak bardzo tego nie chcę... W pobliżu słyszę też głos taty. Nie mogę go jednak zobaczyć nie mam już siły, aby podnieść powiekę. Łagodny głos mamy sprawia, że powoli zaczynam odpływać w spokojny, inny świat... Znów tracę przytomność.
Z letargu wyrywa mnie dotyk drugiej ręki. Trzyma mnie za dłoń. Myślę, że to tata. Po chwili uświadamiam sobie jednak, że to nie może być on. Jego doń zawsze spracowana i szorstka, u której znam każdą linię nie przypomina tej, która trzyma mnie obecnie. Przeszedł mnie strach. Po chwili jednak słyszę łagodny głos.
-Chodź, chodź... Nie bój się! Przy mnie nic Ci się nie stanie.
-Ale ja nie mogę wstać. Przecież przygniata mnie samochód. Nie mogę Cię nawet zobaczyć!
-Już możesz. Podnieś tylko powieki i wstań, chodź za mną.
Próbuję otworzyć oczy i o dziwo udaje mi się. Widzę przed sobą piękną dziewczynę, chyba w moim wieku. Jej twarz wyraża radość i zadowolenie. Jej ręce i nogi są jednak uosobieniem cierpienia i bólu. Na myśl przyszła mi piękna córka królewska z baśni, która opowiada mi mama. Mama? A właśnie gdzie ona jest?
-Mamo, mamusiu...- po moich policzkach spływają łzy.
-Nie krzycz! Twoja mama jest przy Tobie. Nie dostrzegasz jej jednak.
-A kim ty jesteś? Skąd się tu wzięłaś?
-Jestem Eliza, córka królewska.
- Eliza?
-Tak. Przyszłam tu, aby Ci coś pokazać i opowiedzieć.
Podnoszę się i z łatwością udaje mi się wstać, Eliza wciąż trzyma mnie za rękę. Powoli, bardzo powoli zaczynamy unosić się w górę. Nie wiem, co się dzieje i jak to jest możliwe, ale zaczynam fruwać. Nie pytam jednak o nic. Nie chcę zakłócać panującego spokoju. Spoglądam w dół i widzę już jednak bardzo słabo, rozbite samochody i ludzi przemykających wokół nich. Unosimy się wyżej i coraz wyżej, aż do milionów gwiazd, które krążą wokół nas. Tak poruszając się wciąż naprzód docieramy do pięknego królestwa. Widać okazały zamek a w nim okrutną kobietę, która zamienia jedenastu chłopców w łabędzie.
-To twoi bracia? –Pytam
-Tak. Przyglądnij się im dobrze. Ja zabiorę Cię na wędrówkę po moim życiu.
Spoglądam w górę i widzę nad sobą 11 łabędzi, które odlatują nie wiadomo dokąd.
W zamku natomiast odgrywa się inna scena. Zła królowa przemienia piękna dziewczynę w kocmołucha.
-To ja – mówi Eliza.
Patrzę na nią, a jej twarz wyraża smutek i ból. Największy chyba z tego, że nawet jej własny ojciec jej nie poznał i wypędził z zamku.
-Jakże tak może być?
Młoda dziewczyna sama błąka się wśród nocy po lesie. Nad ranem spotyka staruszkę, która mówi jej o 11 łabędziach. Dziewczyna spotyka je. Okazuje się, że są to jej bracia. Razem planują przelot do kraju, w którym obecnie mieszkają. Plan ten udaje im się zrealizować. Wszyscy są szczęśliwi, że znowu mogą być razem. Mała siostrzyczka jednak bardzo chce odczarować swoich braci i we śnie prosi gorąco Boga, aby pomógł jej znaleźć jakiś sposób.
I tak się staje. Przychodzi do niej wróżka, i daje jej pokrzywy, z których musi upleść koszulki dla swoich braci. Kiedy będzie tkała koszule nie może się do nikogo odezwać. Jest to niezwykłe zadanie i bardzo trudne do wykonania, ale dziewczyna podejmuje się go. Koszule plecie mieszkając samotnie w kamiennej grocie. Pewnego dnia przybywa tam książę, który polował w tym lesie. Zabiera piękną dziewczynę ze sobą i poślubia ją, pomimo, że ta nic do niego nie mówi. Eliza bardzo cierpi nie mogąc wyjaśnić mężowi swojego milczenia, bo jeśli wypowie chociaż jedno słowo podczas pracy to jej bracia zamienieni w łabędzie znikną na zawsze. Pewnej nocy Eliza udaje się na cmentarz po pokrzywy, których jej zabrakło. Wyprawę tę obserwuje książę i kardynał, który od początku nie był przychylnie nastawiony do małżeństwa księcia z Elizą. Po wyprawie na cmentarz dziewczyna zostaje uznana za czarownice i skazana na spalenie na stosie. Gdy nadchodzi dzień egzekucji Eliza wieziona na stos wciąż dzierga koszulki dla swoich braci. W Pewnej chwili nadlatuje 11 dzikich łabędzi. Eliza wychyla się i zarzuca im koszulki, wtedy łabędzie zamieniają się w pięknych królewiczów. Jednak najmłodszy z braci ma zamiast ręki skrzydło. Stało się tak, dlatego że Eliza nie skończyła tkać jednej z koszul. Cała historia zostaje wyjaśniona i wszyscy żyją długo i szczęśliwie.
-Tak piękna historia, prawda?- zapytała mnie Eliza
-Oczywiście, ale, po co mi ją opowiedziałaś? Przecież ja ją doskonale znam.
-To dopiero początek naszej podróży. Za chwilę wszystko zrozumiesz.
Nagle znajdujemy się w zupełnie innym miejscu. W świecie współczesnym, w moim małym miasteczku. Widzę swoją szkołę, dom, osiedle.
-A to, co ma znaczyć? To przecież jestem ja- Krzyczę przerażona.
-Tak teraz poznamy Twoją historię.
Oglądam swoje życie. Widzę piękny dom, samochód, dobra szkoła, odpowiedni znajomi.
Niczego mi nie brakuje.
Codzienne wyjścia do szkoły, lekcje, powrót do domu. Po południu dodatkowe zajęcia, praca domowa, a wieczorem spotkania ze znajomymi, wyjścia do kina, pizzeri. Sama sielanka. Jedyna ukochana córeczka i wnuczka. Czasem zdarzają się cięższe i trudniejsze, dni.
Każdy jednak jak może stara się chronić mnie przed smutkiem i nieszczęściem. Jest to zupełnie inne życie od tego, jakie miała Eliza.
Teraz widzę małego chłopca. Stoi samotnie na rogu ulicy, ubrany tylko w cieniutką kurtkę. Na dworze jest zimno i straszna zawierucha. Wokół pełno zabieganych ludzi, nikt jednak nie zwraca uwagi na małego zapłakanego dzieciaka. Nie mają czasu, bo przecież jest to okres przedświąteczny i każdy przygotowuje wspaniałe uroczystości. W niektórych oknach błyskają już kolorowe lampki, widać choinki...
-Tak doskonale pamiętam ten dzień. To był 23 grudnia dokładnie rok temu
-Właśnie wtedy Ty pomogłaś temu małemu chłopcu. Podeszłaś do niego i zapytałaś go, gdzie mieszka, dlaczego tu stoi, kiedy na dworze jest tak bardzo zimno a on jest tak źle ubrany.
Chłopiec zaczął bardzo płakać, a zły spływały mu po policzkach i zamarzały. Powiedział, że jest sam na świecie, bo jego mama zmarła, a jego tata wyszedł z domu już kilka dni temu i do dzisiaj nie wrócił. Pewnie zupełnie zapomniał o nim podczas swoich pijackich libacji. Postanowiłaś, że poprosisz rodziców abyście mogli go zabrać do swojego domu na święta.
Oczywiście rodzice początkowo nie chcieli nawet Cię słuchać. Ale Ty jesteś bardzo uparta i w końcu postawiłaś na swoim. Podczas świąt w twoim domu panowała bardzo napięta atmosfera. Jednak nie zwracałaś na to uwagi. Bardzo zaprzyjaźniłaś się z małym Nikodemem, bo tak ten chłopiec miał na imię. Po prostu go pokochałaś jak swojego brata i wtedy pomyślałaś sobie, że bardzo byś chciała, aby on mógł pozostać z wami na zawsze. Prosiłaś o to swoich rodziców, jednak oni nie zgodzili się. Była to chyba pierwsza rzecz, która została Ci odmówiona.
Nikodem został umieszczony w bardzo dobrym domu dziecka. Ty możesz go odwiedzać tak często jak to tylko jest możliwe i oczywiście robisz to. Twoi rodzice też przyzwyczaili się do niego i nawet go coraz bardziej lubią. Jednak nigdy nie wspominają o zabraniu go do waszego domu, na Twoje prośby i pytania w tej sprawie nic nie odpowiadają.
-Teraz jest znów 23 grudnia, jak rok temu, a Twoi rodzice są bardzo nieszczęśliwi i zrozpaczeni, bo boją się o Twoje życie. Jesteś ciężko ranna i możesz umrzeć. Ja jednak za sprawą czarodziejskiej mocy świata bajek pomogę powrócić Ci do zdrowia, a Ty doprowadzisz do tego, aby Nikodem zamieszkał z wami i stał się członkiem waszej rodziny, bo on bardzo tego potrzebuje i bardzo tęskni za wami...

Znowu jesteśmy koło miejsca wypadku, czuję znów, że leżę na zimnej drodze cała obolała i pokrwawiona. Znowu słyszę łagodny głos mamy, która kończy swoją opowieść słowami:
– I żyli długo i szczęśliwie....
Wtedy z trudem otwieram oczy i zaczynam poruszać ustami. Mama płacze ze szczęścia, że nareszcie odzyskałam przytomność. Wiem, że muszę wykorzystać tę chwilę, proszę:
-Mamusiu, tato przyrzeknijcie mi, że jeśli wyzdrowieję to zabierzemy Nikodema do naszego domu i zostanie on moim bratem a waszym synem.
Mama z tatą patrzą na mnie ze zdumieniem, ale po chwili odpowiadają niemal równocześnie.
- Przyrzekamy Ci, że stanie się tak jak sobie życzysz.
Mama podnosi się, a do mnie podchodzą sanitariusze w białych fartuchach, układają mnie na noszach i przenoszą do karetki, która pędząc na sygnale wiezie mnie do szpitala. Nie boję się już niczego, wiem, że będę żyć... Żyć dzięki dobroci Elizy, tej Elizy, która tyle wycierpiała i że będę mieć swojego ukochanego brata Nikodema.

Czy tekst był przydatny? Tak Nie

Czas czytania: 10 minut