profil

Angielska 'Bajka'

poleca 85% 1157 głosów

Treść
Grafika
Filmy
Komentarze

Świetnie prosperująca prywatna Szkoła Języka Angielskiego, od nie dawna 12 lektorów, 8 sal wykładowych, na dwóch piętrach prywatnego domu wyłożonego płytami granitowymi z pięknym ogrodem otaczającym parking. „Jeszcze do niedawna tak nie było” –mówią sąsiedzi, „teraz tylko przewalają się samochody, a gospodarze w noszą coraz to większe siatki zakupów...” Postanowiłam zbadać co jest tak niesamowitego, ze mała szkółka na obrzeżach Warszawy tak szybko się rozwinęła i tak dobrze jej się powodzi –jak twierdzą sąsiedzi.
Zajeżdżam na miejsce jest po 11-tej, dzwonek , otwiera kobieta tak na oko 35-letnia „Pani w sprawie angielskiego? Przykro mi ale męża nie ma, a to on zajmuje się szkołą, ale wyjechał załatwić sprawy, będzie niedługo, proszę się skontaktować...”

Dzień następny, dzwonek, otwiera ta sama blondynka tym razem tak zapłakana, ze nie jest w stanie powiedzieć ani słowa. Siedzimy w przestronnym salonie, lampy, chusty, bibeloty... ona milczy, już od kilku minut miesza łyżeczką kawę i wpatruje się gdzieś daleko. „On zniknął” –przerwała ciszę „po raz drugi, zniknął.” Dzwonek do drzwi, mały chłopiec bawiący się w kojcu gumowym teletubisiem podrywa się i krzyczy z entuzjazmem „ta-ta, ta-ta...!” Katarzyna wraca jeszcze bardziej zapłakana „przecież to nie moja wina... co ja mam zrobić...” Odwołała już zatrudnionych lektorów, odwołuje zajęcia, tłumaczy się ludziom, w ciągu 1,5 godziny do drzwi zapukano 8 razy, a telefon po prostu nie przestaje dzwonić. Wsiadam do samochodu a firanki w oknach pobliskich domów nienaturalnie wyginają się, jest styczeń a od niedawna przymrozki pewna kobieta wylewa przez okno zawartość szklanki do ogródka zerkając ukradkiem w naszą stronę. „Pomocni sąsiedzi” –komentuje tylko Katarzyna.
Trzy dni później dostaję sms „wiem gdzie jest, ale nie wiem co robić.” Natychmiast się spotykamy, Marek jest w Turku koło Poznania, w odnalezieniu pomogli taksówkarze, którzy wieźli go na Dworzec Centralny i byli uważnymi słuchaczami, również znajomy z linii dla AA znalazł miejsce i datę kolejnego mitingu -jutro o 17tej przy Parafii Rzymsko-Katolickiej. ul.Wyzwolenia. Jeśli on faktycznie pojechał do kolegi do Turka to musi iść na te spotkanie, oni razem byli w ośrodku w Charcicach na leczeniu a w Turku jest jedno z większych centrów AA w Polsce. „Ja go kocham, on jest chory trzeba mu pomoc...” –Katarzyna znowu płacze. Zgodziłam się na podróż.

Niedziela godz.10 z minutami wyjeżdżamy z Warszawy, ponad 3h jazdy bez postoju. Ja kierowałam, ona nie była w stanie, opowiadała i płakała, płakała i opowiadała... Synka zostawiła ze swoją matka, od której od 30 lat nie zaznała ani odrobiny ciepła jak mówi, Marek zjawił się w jej życiu nagle, 3lata temu, po pół roku znajomości wzięli ślub, cywilny –obydwoje byli po przejściach, obydwoje łączyło nieszczęśliwe małżeństwo i mitingi AA. Ją bił i poniżał przez 12lat były mąż, przez co wpadła w alkoholizm ,on miał problem z hazardem a długi zapijał czystą popijając whisky. Przy zachodzie słońca w Krynicy Morskiej przyrzekli sobie Miłość obok plastikowej dziecięcej konewki zostawionej na piasku, którą zabrali ze sobą do Warszawy. On udzielał korepetycji z angielskiego, zabierał ją na zakupy przytulał , Kochał. Ona gotowała obiady, przynosiła kefir na przerwy miedzy lekcjami i czuła się po raz pierwszy w życiu Kochana –jak opowiada. Szkoła zaczęła się rozwijać, uczniów było coraz więcej. Ona zaszłą w ciąże, on dostał propozycje otworzenia szkoły językowej w centrum. Pożyczył pieniądze od znajomych, wziął kredyty w 3bankach a gdy urodził się mały, zniknął na 2miesiące zabierając pieniądze ze sobą.

Dojeżdżamy na miejsce 32tysięcznego miasta wyglądem przypominającego bliską mi „Starówkę”, zadbane, nowoczesne, z tysiącem romantycznych uliczek kamienic, pałacykami, fontannami, zabytkowymi kościołami... Doprawdy nie można sobie wybrać lepszego miejsca na ucieczkę.

Kościół przy Wyzwolenia, pusto, furta zamknięta, kartka „proszę dzwonić”. Wychodzi młoda siostra, która kieruje nas w inne miejsce do tzw. Oazy ,grupy która spotyka się raz w tygodniu i powinna nam pomóc.
Oaza –przy Kościelnej świetlicy, tam to słowo nabiera innego znaczenia. Grupa 25 mężczyzn, poznajemy Janka, chętnie rozmawia ,dzieli się swoim życiem, uważnie słucha. Katarzyna lepiej potrafi porozumieć się z Jankiem niż ja, mają swój język, inaczej patrzą na pewne sprawy. Choć są otwarci na ludzi to jest to środowisko bardzo zamknięte, dobrze się znające. Katarzyna wyciąga z torby rysunki, które rysował jej mąż, oraz rysunki kolegi u którego najprawdopodobniej teraz się znajduje. On jest znanym tutaj malarzem. Janek nie potrafi nam pomóc, ale wie kto może. Jedziemy na osiedle bloków na ul.Orzeszkowej, my zostajemy w samochodzie. Po15min. Janek wraca „wiedział kogo to, nie chciał podać mi adresu, ale mam telefon i wiem kto to i nie wiem czy coś zdziałamy.” Jak wyjaśnia z przerażeniem w oczach właściciel rysunków jest szefem mafii „opiekującej” się całym województwem i nawet policja nam nie pomoże. Jeżeli Marek naprawdę z nim jest to się świetnie ustawił. Siedzimy w kawiarni, staramy się obmyślić plan żeby jakoś dostać się przez malarza do Marka, podchodzi do nas kobieta- znajoma Janka. Z rozmowy wynika, że malarz otworzył szkołę angielskiego a na słupach są rozwieszone ogłoszenia. Kobieta przynosi nam jedna z nich, takie same jak te w Warszawie, tylko bez adresu i nr telefonu inny. Janek dzwoni pod nr z ogłoszenia żeby się umówić , zgłasza się sekretarka po angielsku, Katarzyna płacze –słyszy głos Marka. Jest już godzina 21, Janek dzwoni do malarza „słuchaj słyszałem, ze masz dobrego kolesia od uczenia angielskiego, nie dał byś mi jakichś namiarów żebym mógł się spotkać?” Dostaliśmy znany nam już nr . Janek obiecał, ze umówi się jakoś na spotkanie i da nam znać. Katarzyna nie chce czekać do jutra, musimy wracać bo zostawiła dziecko z matką. Wracamy.
Poniedziałek po 18tej dzwoni Janek „ rozmawiałem z Markiem, faktycznie ma szkołę, ale powiedziałem że była w Turku jego żona –był bardzo zaskoczony, powiedziałem ze go potrzebuje, że jest w 5miesiącu ciąży i on musi jej pomóc. Odpowiedział tylko żeby na razie się z nim nie kontaktować, 29stycznia przyjeżdża do Warszawy, wtedy się spotka z Katarzyną.”

Jezeli ktoś ma zajęcia z panem Grzegorzem Grochowskim to lepiej niech tego nie wykorzystuje ;)

Czy tekst był przydatny? Tak Nie
Opracowania powiązane z tekstem

Czas czytania: 5 minut