profil

Recenzja spektaklu "Zbrodnia z premedytacją" Witolda Gombrowicza.

poleca 85% 357 głosów

Treść
Grafika
Filmy
Komentarze

Inscenizacja „Zbrodni z premedytacją” to kolejny iście „gombrowiczowski” dramat formy i treści. Prawdziwy „pojedynek na miny” między aktorami oraz odbiorcami dzieła. Aktorzy dokonują wespół z reżyserem „gwałtu przez ucho”(i oko..) na widzu, szokują go niemalże każdą frazą, gestem, ruchem...

Pewnego wieczoru do posiadłości wiejskiej pana K. przyjeżdża śledczy H.(Andrzej Wichrowski).Nikt nie czeka na niego na stacji, w domu przyjmują go oschle i chłodno. Gdy zostaje wreszcie poczęstowany obiadem, dowiaduje się, że pan domu zmarł .Jemu - wielkiemu sędziemu śledczemu zostaje brutalnie narzucona forma żałobnika. Z odrazą i obrzydzeniem całuje lodowate ręce wdowy (Ewa Mirowska) i składa kondolencje pozostałym domownikom. Rodzina wydaje się nie być całkowicie usatysfakcjonowana jego zachowaniem, chce osaczyć go nastrojem żałoby... Właśnie w tym momencie następuję przełom w dramacie. Sędzia za wszelką cenę chce uwolnić się od narzuconej mu formy - żałobnika. Jak wiadomo „nie ma ucieczki od formy jak tylko w inna formę”(bezpiecznie jest tylko w międzyformiu, ale do stanu tej eudajmonii predestynowani są nieliczni), przyjmuje więc formę sobie najbliższą - śledczego. Doprowadza do sytuacji, w której niewinny człowiek (kochający syn) przyznaje się do winy, do zbrodni, której nie popełnił, która napawała go odrazą. Antoni zdominowany przez silną formę śledczego dusi trupa! Nie ojca, a „zezwłok”. Przegrywa prowadzony z H. „pojedynek na miny”, okazuje się jednostką słabszą, niedoskonałą, w pewnym momencie wręcz odrażającą!. Dialog sceniczny tych dwóch aktorów śledzi się ze szczególnym zainteresowaniem.

Sędziego cechuje surowość, chłód i pedanteria. Jest groźny przez posiadanie najbardziej „skostniałej formy”. Antoni z kompleksem Edypa (nie związuje się z matka, ale odsuwa ją od ojca), przerażonym głosem, skulonym ciałem i wystygłym spojrzeniem nie jest w stanie z nim wygrać na żadnej płaszczyźnie.
Kreacje kobiece: matki (Ewa Mirowska) oraz córki (Agata Piotrowska) odgrywają drugoplanową rolę, poruszają się w cieniu sylwetek męskich. Są słabe, przerażone, a może nawet zastraszone i tyranizowane przez śledczego. Ich strój doskonale uzewnętrznia ich stan emocjonalny - odziane są w stare, ciemne i zgrzebne suknie. Wydają się być martwe. Być może ich świetność i odwieczne kobiece piękno umarło wraz z ojcem.

Scenografia Kołodyńskiej w utworze szokuje już od początku pierwszej sceny. W jednym momencie mamy wrażenie, że bierzemy udział w rozprawie sądowej, na której sędzia H. jest oskarżycielem, domownicy stoją po stronie obrony, natomiast ławnikami są widzowie. Chwilę później przenosimy się do posiadłości pana K., w której wnętrze zostało stylizowane na dworek z XIX wieku. Dużą rolę w dramacie należy przypisać dbałości o detale. Mają one symboliczną wymowę, charakteryzują pośrednio bohaterów. To właśnie z pozoru mało ważne drobiazgi pomagają ocenić człowieka. Zadecydować o jego niewinności lub winie. Tak dzieje się w kluczowych dla sztuki momentach - karaluch w pokoju ojca ewokuje zbrodnię, pukiel włosów w butonierce Antoniego symbolizuje skrywane głęboko uczucia najgorętszej synowskiej miłości i oddania, znak mycia rąk przez sędziego stanowi niejako jego przyznanie się do „zbrodni” jakiej dokonuje na Antosiu (Andrzej Mastalerz), czy papieros w ręku sędziego podczas rozmowy z Antonim przypominający przesłuchanie (w tej scenie dużą rolę odgrywa kod proksemiczny - Antoni siedzi, sędzia stoi).

Dopełnieniem zabiegów Kołodyńskiej jest muzyka Henryka Gembalskiego, która wprowadza nas w odpowiedni nastrój, często wywołując przy tym traumatyczne odczucia, lęk, grozę, podekscytowanie. Dzięki niej reżyser(Zbigniew Brzoza) umiejętnie rozłożył akcenty: więcej grozy i tajemniczości, mniej elementów groteskowych, tak dobrze widocznych w utworze Gombrowicza. Ostateczny efekt „zbrodni” na widzu uzyskuje Brzoza dzięki harmonii muzyki oraz subtelnie i ze smakiem prowadzonej gry światła i cienia. Światło w utworze jest sędzią. Podczas gdy wszyscy spowici są mrokiem, niejako słaniają się na wpół umarli, zaspani, triumfuje nad nimi TRUP – ojciec - jedyna oświetlona w dramacie postać. Jak podkreśla doskonały znawca filozofii Gombrowicza - Kijowski rolę ojca w tym utworze możemy przyrównać do roli króla. Jest to rzeczywiście trafna uwaga, ponieważ i w tej adaptacji ojciec odnosi ostateczne zwycięstwo nad wszystkimi. Dlaczego? Może właśnie fakt, że on jako trup całkowicie wolny od formy nie musi się przed całym światem tłumaczyć ze swojego zachowania. Tylko z pozoru przecież stoi (a właściwie nie stoi a leży i ironicznie pewnie śmieje się z wypadków, które rozegrały się w jego domu) na straconej pozycji...Jedynie trup wyłączony jest z gry o stwarzanie formy, staje się bytem czystym i niewinnym i nawet brzydki i tłusty karaluch nie jest w stanie zrzucić go z piedestału!

Wydaje się, że w dramacie wszystkie jego komponenty stanowią misternie zaplanowaną przez reżysera całość. Trudno dokonać jednoznacznej hierarchizacji. Wydaje się jednak, że dużą rolę należy przypisać teatrowi znaków cielesnych. Często za aktorów mówią ich gesty, ciało, mimika, grymasy. W ten właśnie sposób postacie wypowiadają to, co artykułowane i nieartykułowane. Wydaje się, że aktorzy toczą ze sobą nieustanną grę gestów niemalże symultanicznie- każdy gest jest reakcją na cudzy gest. Podobnie jak cudze słowo jest reakcją na cudze słowo. Nic nie dzieje się bez powodu.

Nie tylko na poziomie gry aktorskiej mamy do czynienia ze swoistym rodzajem intrygi, toczy się ona również wielopłaszczyznowo: zarówno na poziomie instancji wewnętrznych jak i zewnętrznych. „Gra” uwidoczniona jest bowiem na poziomie aktor-aktor. Walczy bowiem sędzia(stereotyp śledztwa) z Antonim (stereotyp żałoby)- ostatecznie dochodzi do poddania się Antoniego stereotypowi śledztwa i dokonania zabójstwa ex post. Kolejny poziom gry zauważamy na poziomie działań sędziego(tutaj mamy do czynienia z grą, a raczej rekonstrukcją faktów i pozorów)zwyciężą niestety zimna logika wywodu i pozory. Moim zdaniem mamy jeszcze jeden poziom gry, tym razem iście genologiczny- dotyczący refleksji nad sztuką. Tutaj, o czym pisze również Jerzy Jarzębski, mamy przełamanie konwencji gatunkowej i estetycznej-opowieść sensacyjna skompromitowana zostaje przez zwykłość żałoby, kryminał natomiast, przez brak dowodów. Jakże daleko tej „zbrodni niedomówień” do zbrodni wykwintnej, z kart chociażby Dostojewskiego...

Kto i na kim zatem dokonuje tytułowej „Zbrodni z premedytacją”? Czy, aby na pewno Antoni na ojcu? A może sędzia śledczy na Antonim lub domownikach? Ktoś z domowników na śledczym? Może reżyser na widzach? Gombrowicz na reżyserze? A może....?A może pamiętajmy, że „i serce potrafi zadusić!”.

Czy tekst był przydatny? Tak Nie
Opracowania powiązane z tekstem

Czas czytania: 5 minut

Podobne tematy