profil

Dziady część II - streszczenie

Ostatnia aktualizacja: 2021-09-12
poleca 85% 2494 głosów

Treść
Grafika
Filmy
Komentarze

Jest późny wieczór, w zasadzie nawet jesienna noc, akcja rozgrywa się w przycmentarnej kaplicy, wokół panuje ciemność i cisza.

Guślarz nakazuje pogasić świece, pozasłaniać okna. Wzywa dusze przebywające w czyśćcu, mówi że są oczekiwane, przygotowano dla nich ofiarę. W pierwszej kolejności zwraca się do duchów lekkich. Pod sklepieniem kaplicy pojawia się dwoje dzieci, dwa trzepocące skrzydełkami aniołki. Pierwszy z nich, zwracając się do wiejskich kobiet mówi że jest Józiem, natomiast dziewczynka obok niego to Rózia.Oboje są w raju, niczego im tam nie brakuje, lecz dręczy ich nuda i trwoga o to, że mają zamkniętą drogę do nieba? Aniołek opowiada iż niczego nie chce. Jednocześnie żali się - cale jego życie było jedynie zabawą, nigdy nie pracował, nigdy nie zaznał trudu i goryczy. Tymczasem według bożego rozkazu kto nigdy nie doświadczył goryczy ten nigdy nie może zaznać słodyczy niebiańskiej. Guślarz i chór, odprawiają dzieci, proszą, by zostawiły ich w spokoju. Na drogę dają im dwa ziarnka gorczycy, które mają zapewnić odpust, maja być namiastka cierpienia.

Następnie pojawia się duch złego dziedzica. Wygląda strasznie, z głowy sypia mu się iskry, w ustach ma dym i błyskawice. Niegdyś był panem tej wioski, teraz jest dręczony przez krwiożercze ptaki, głodny. Musi błąkać się po ziemi wspominając dawne przewinienia. Zebranych na dziadach prosi o wodę i pożywienie. Chór nocnych ptaków przypomina, że był dziedzicem morzącym głodem swych poddanych, nie powinien zatem liczyć na litość. Kruk niegdyś pański sługa, wspomina jak został śmiertelnie pobity za zerwanie kilku jabłek z sadu pana. Sowa to kobieta która zamarzła z dzieckiem na drodze, została w Wigilie wypędzona z dworu, nie udzielono jej żadnej pomocy. Widmo samo przyznaje, ze komuś kto nigdy nie był człowiekiem, ludzie nie pomogą.

Guślarz zapala święcone ziele. Pojawia się piękna dziewczyna w zwiewnej szacie. W jej oczach lśnią łzy. To pasterka Zosia. Przed nią biegnie baranek, nad nią leci motylek. Nigdy nie może ich dopędzić. Kiedyś była dziewczyna pusta, odrzucała zaloty chłopców, nigdy nie chciała wyjść za mąż. Zmarła nie znając troski ani prawdziwego szczęścia, nikogo nie kochała. Teraz nie może wzbić się pod niebo ani dotknąć Ziemii. Jej życiem jest właśnie dotkniecie Ziemii. Guślarz twierdzi, że latanie z wiatrem pasterki potrwa jeszcze dwa lata i dopiero wtedy stanie za niebiańskim progiem.

Guślarz rzuca w kąt garść maku i soczewicy, nakazuje otworzyć drzwi, zapalić światło. Minęła już północ, ofiara skończona. Niespodziewanie zauważono jeszcze jedną marę. Zapadła się podłogą i powstało blade widmo z krwawiąca raną na piersi. Wpatrywało się w pasterkę, ale nic nie mówiło. Duch jedynie wskazywał ręką na serce. Nie odpowiadał na pytania Guślarza o to, czego potrzebuje. Pomimo wezwań nie chciał też odejść, nie odstraszały go żadne zaklęcia, nie pomogło skrapianie święconą wodą. Gdy wyprowadzono Pasterkę okazało się, ze widmo postępuje za nią krok w krok.

Czy tekst był przydatny? Tak Nie

Czas czytania: 2 minuty