profil

"Przez ciernie do gwiazd"- opowiadanie niepełnosprawni są wśród nas

poleca 85% 561 głosów

Treść
Grafika
Filmy
Komentarze

Kasia siedziała w fotelu ze szklanką gorącej herbaty, opatulona wełnianym kocem. Czytała nowy tom powieści swojej ulubionej pisarki. Za oknem było ciemno, o parapet mocno uderzały krople deszczu, wiatr świstał ponad drzewami. Dziewczyna postanowiła dokończyć ostatni rozdział i zacząć się przygotowywać do treningu. Była najlepszą koszykarką w szkole. Kochała ten sport i już teraz snuła plany, co do swojej przyszłości. Chciała zawodowo trenować grę w kosza. Zamknęła książkę i zaczęła pakować do plecaka wszystkie niezbędne przedmioty. Kiedy szukała swoich trampków, zadzwonił telefon.
- Halo?- zapytała.
- Cześć Kaśka! Już lepiej się czuję. Wpadnę do Ciebie za jakieś pół godziny i wybierzemy się na zajęcia, co? – powiedziała Jolka.
- Super, że przyjdziesz wcześniej, pogadamy sobie trochę, tak dawno się nie widziałyśmy! – ucieszyła się Kasia.
- To o szóstej u Ciebie, na razie!!
- Dobrze, do zobaczenia! Pa pa!
Dziewczyny mieszkały po dwóch różnych stronach miasta. Przyjaźniły się od piaskownicy. Kiedyś, zanim rodzice Kasi musieli się przeprowadzić dzieliła je jedynie ściana. Mimo to cały czas utrzymywały ze sobą kontakt i nawet poszły do jednej szkoły.
Katarzyna była spakowana. Z niecierpliwością czekała na dzwonek do drzwi. Po krótkim czasie usłyszała głośne pukanie.
- Hej, chyba macie zepsuty dzwonek!- rzekła dziewczyna z uśmiechem na twarzy- Cała zmokłam, strasznie pada!
- Chodź, żebyś tylko znowu się nie przeziębiła. Rozbierz się a ja przygotuję Ci herbatkę z cytryną. – powiedziała Kaśka.
- Tylko nie z cytryną. Wiesz, że jej nie lubię!- odparła.
- Jedna cytrynka nic Ci nie zaszkodzi, a jest bardzo zdrowa. Wejdź do mnie do pokoju.
Kiedy Kasia weszła ze szklanką i cukrem, Jolka buszowała już przy jej nowej wieży. Puściła swój ulubiony kawałek z płyty Kasi Kowalskiej.
- Ale fajny sprzęt. Ja takiego chyba się nigdy nie doczekam. – rzekła z podziwem.
- Dostałam na urodziny od rodziców. Tyle czasu ich namawiałam, aż w końcu mi się udało!

Dziewczyny usiadły przy małym stoliku. Jak zwykle miały sobie tyle do opowiedzenia. Jedna przekrzykiwała drugą. Śmiały się, opowiadały najnowsze ploteczki. Czas płynął nieubłaganie. Zegar wybił godzinę siódmą. Dziewczyny spojrzały na siebie i pobiegły do przedpokoju. W błyskawicznym tempie ubrały buty i kurtki i wybiegły z domu. Już były spóźnione. Treningi zaczynają się właśnie o siódmej.
- Nie ma tu żadnych skrótów?- spytała Jolka
- Nie ma. Chociaż są, ale musiałybyśmy przebiec przez skrzyżowanie. Chodź szybko.- odpowiedziała.

Dziewczyny biegły przez park. Co jakiś czas wpadały na przechodniów, ponieważ mgła ograniczała widoczność.
- Chyba nic, nie jedzie, możemy iść- rzekła Kaśka i weszła na ulicę. Następne zdarzenia potoczyły się bardzo szybko. Usłyszała przerażony krzyk koleżanki, pisk opon, głos hamulców, oślepiający błysk świateł jadącego samochodu. Straciła przytomność. Obudziła się dopiero po tygodniu. Lekarze uważali jej stan za bardzo ciężki i zagrażający życiu. Przed sobą zobaczyła słaby obraz rodziców i poczuła lekkie głaskanie po ręku.
- Boże, patrz! Ona się chyba budzi! Kochanie, kochanie, jesteśmy przy Tobie- usłyszała cichy szept mamy.- zawołam lekarza, poczekaj chwileczkę. Mama pobiegła szybko do dyżurki. Koło dziewczynki usiadł tata.
- Córeczko, śpij, nie męcz się, jesteśmy cały czas przy Tobie.- rzekł
Kasia chciała zapytać, ale z jej ust wydobyły się jedynie jakieś dziwne odgłosy.
- Nic nie mów kochanie, śpij. Jesteśmy cały czas przy Tobie. Rano była Jola z Karoliną, powiedziały, że przyjdą po szkole. Jola odwiedza Cię codziennie. Przyniosła Ci tę figurkę i list. Jeśli chcesz, przeczytam Ci go, ale na razie odpocznij.
Dziewczyna dopiero teraz spostrzegła, że jej łóżko obwieszone jest różnymi kolorowymi pluszakami. Zamknęła oczy. Jednak nie mogła usnąć. Starała się przypomnieć sobie, co się takiego wydarzyło. Niestety nic nie pamiętała, nie wiedziała nawet, co się z nią stało i gdzie teraz jest. Ale nie to było najgorsze. Miała uczucie strasznego odrętwienia i bólu w okolicach pleców. Doktor zbadał ją dokładnie i wyszedł z mamą i tatą na korytarz. Przysłuchiwała się ich rozmowie. Usłyszała tylko pojedyncze słowa lekarza dobiegające zza drzwi.
- Kryzys minął…to cud…teraz z dnia na dzień powinno być już coraz lepiej…nic nie obiecuję- szeptał doktor. Kaśka starała się ułożyć to wszystko w całość. Jak nic nie obiecuję? Z czym nic nie obiecuję? Przerażona dziewczynka zadawała sobie pytania. Była bardzo zmęczona. Usnęła. Obudziła się dopiero wczesnym wieczorem.
- Kasia, Kasiuniu! Tak się cieszę, że się w końcu obudziłaś. Gdy tylko się dowiedziałam, że otworzyłaś oczy postanowiłam, że zostanę i będę czekać. – rzekła- przepraszam Cię, to moja wina, to przeze mnie to wszystko. Gdybym wiedziała…- Jola aż popłakała się ze szczęścia.
Katarzyna jeszcze nie mogła wydusić z siebie zrozumiałego słowa. Delikatnie dotknęła ręki koleżanki i zaprzeczająca kiwała głową. Zrozumiała, co się wydarzyło. Teraz leży w szpitalu.
- Nie Kasia, nie męcz się. Leż spokojnie i odpoczywaj. Ja muszę iść do domu, mama na pewno się martwi. Cały czas pyta, co z Tobą. Wpadnę jutro po szkole. Pa pa!- oznajmiła Jola.

Minęło kilka tygodni, dziewczynka powoli wracała do zdrowia. Mogła już normalnie mówić. Codziennie rano miała lekcje, a w południe tłumy gości. Jola z Michałem przychodzili codziennie. Tak, Michał. Od dawna się w nim podkochiwała. Cieszyła się, gdy przychodził z bukietem stokrotek czy niezapominajek i codziennie zmieniał kwiatki przy jej łóżku. Rodzice spędzali z nią każdą wolną chwilę. Opuszczali jej salę tylko w czasie wizyt koleżanek i nauczycieli. Wówczas mogli załatwić ważne sprawy i zrobić zakupy. Jednak od pewnego czasu zachowywali się trochę inaczej. Uśmiech na ich twarzy był jakby wymuszony, a rozmawiając z nią mieli łzy w oczach. Mama siedząc przy niej często płakała, tłumacząc się alergią na pyłki. Pewnego wieczoru rodzice Kasi byli pewni, że ich córeczka śpi. Usiedli w pobliżu od jej łóżka i zaczęli rozmowę. Kasia nie spała. Słyszała wyraźnie każde zdanie.
- Co zrobimy. Kiedyś musimy jej powiedzieć. Przecież ona zaczyna się domyślać, że coś jest nie tak. Nie jest już małym dzieckiem.- rzekła mama.
- Wiem, ale będzie to dla niej straszny cios. Jak ona przeżyje to, że nie będzie mogła chodzić.- powiedział tata.
- A do tego jeszcze dochodzi koszykówka…
- Trzeba powiedzieć jej to jak najszybciej. Powinna znać prawdę. Jeśli my jej tego nie powiemy, dowie się od kogoś przypadkowo.
Dziewczyna miała oczy szeroko otwarte. Łzy płynęły po jej policzkach. Straszne myśli krążyły po jej głowie. Usnęła. Obudziła się przerażona w środku nocy. Koszmary nie dawały jej usnąć. Zasnęła dopiero nad ranem, kiedy słońce zaczynało wesoło zaglądać do jej pokoju. Denerwowało ją strasznie, że pogoda za oknem była taka ładna, że na ulicy rozbiegani ludzie śmieją się do siebie. Po południu jak zwykle odwiedzili ją przyjaciele. Jolka z Michałem przyszli jak zwykle po szkole. Zastali Kasię odwróconą do ściany, zapuchniętymi oczami. Podeszli bliżej. Kaśka ledwo wydusiła z siebie słowa.
- Zostawcie mnie samą! Nie chcę z Wami rozmawiać. Po co wam koleżanka kaleka.- krzyczała.
- Kaśka, co ty mówisz. Jaka kaleka?- Przyjaciele nie wiedzieli, o czym mówi.
- Zostawcie mnie. Chcę zostać sama.- rzekła już trochę spokojniej.
- Co my zrobiliśmy? Przepraszam, ale nie chcieliśmy Ci zrobić przykrości…
- To nie o was chodzi…zostawcie mnie, proszę.- rzekła Kaśka

Jola z Michałem wycofali się do drzwi i zdezorientowani opuścili jej salę. Katarzyna znowu schowała głowę w poduszce. Zaczęła płakać. W takim stanie zastali ją rodzice. Domyślili się przyczyny jej łez.
- No już kochanie- uspokajał ją tata- przestań płakać. Kochamy Cię bardzo i jesteśmy z Tobą. Nie martw się, wszystko będzie dobrze.
- Ale…dlaczego?? Dlaczego nic mi nie powiedzieliście?
- Kochanie, jest to dla nas tak samo trudne jak dla ciebie, przepraszam, że się tak stało. – tłumaczyła mama.
- Jak to się stało?- Kasia chciała dowiedzieć się szczegółów.
- Razem z Jolką przechodziłyście w niedozwolonym miejscu. Była mgła, a z naprzeciwka nadjeżdżał samochód. Kierowca nie zdążył zahamować. Wpadłaś na maskę pojazdu i straciłaś przytomność. Kierowca natychmiast zadzwonił po pogotowie i wiózł Ciebie w stronę szpitala. Jola do nas zadzwoniła i pobiegła do szpitala. Kiedy z mamą dotarliśmy na miejsce, byłaś na sali operacyjnej. Lekarzom udało się Ciebie uratować. Niestety, doznałaś obrażenia rdzenia kręgowego. Spowodowało to uraz, który uniemożliwił Tobie poruszanie się na własnych nogach.
Dziewczynka wtuliła się w objęcia rodziców i tak przytuleni siedzieli przez kilka minut.
Kasia codziennie jeździła na rehabilitację. Podstawowe ćwiczenia na początku sprawiały jej trudność. Jednak po pewnym czasie, zaczynała już siadać. Po kilku następnych ćwiczeniach i masażach zyskiwała coraz większą sprawność fizyczną.
Pewnego ranka Katarzyna sięgnęła po książkę leżącą na stoliku. Już chciała zagłębić się w czytaniu, kiedy do sali wszedł lekarz.
- Dzień dobry- rzekł wesołym głosem.- Widzę, że pannica dochodzi do siebie! No już chyba przydałoby się zobaczyć swój pokoik, co? Możesz nas opuścić, nawet dzisiaj. Będziemy za Tobą tęsknić, tyle u nas siedziałaś, że Cię polubiliśmy.
- Dzień dobry. Naprawdę już mogę wrócić do domu?- nie mogła uwierzyć
- Tak, to nawet wskazane.
- Panie doktorze, jak się cieszę. Naprawdę mogę wrócić już dzisiaj??
Lekarz uśmiechnął się i pokiwał głową. W tym momencie weszło kilka dziewcząt z jej klubu na czele z Jolą, a za nimi Michał.
- Cześć Wam! Chodźcie. Mam Wam tyle do opowiedzenia. Już dzisiaj mogę wrócić do domu! Przepraszam Was za moje ostatnie zachowanie- ostatnie zdanie skierowała do swoich najlepszych przyjaciół.
- O czym ty mówisz, za co nas przepraszasz- rzekła Jolka i puściła jej oczko.
Dziewczyny zaczęły się śmiać.
Po kilku dniach Kasia leżała już w swoim łóżku. Rodzice przygotowali jej niespodziankę. Kupili jej pieska. Nie był to szczeniak, ale duży, śliczny piesek. Tresowany był specjalnie dla osób niepełnosprawnych. Chcieli, ale miała towarzysza, a zarazem pomocnika. Był to dla niej niezwykły prezent. Teraz piesek spał na swoim posłaniu, tuż koło łóżka. Na biurku stało kilka zdjęć w ramkach. Na jednym byli rodzice, na drugim…jej najlepsi przyjaciele. Leżała tak przez chwilę i przyglądała się twarzom osób, które były przy niej i pomagały jej nawet w najgorszych chwilach. Łzy płynęły po jej policzkach. Nie mogła uwierzyć we własne szczęście. Przerwał jej zgrzyt zamka. Do pokoju weszła mama z jakimś mężczyzną. Wyglądał na sympatycznego.
- To jest pan psycholog. Chciałabym, abyś z nim porozmawiała. Nie będę Cię zmuszać, jeśli nie chcesz, ale chociaż spróbuj.- powiedziała mama
- Witaj Kasiu. Twoja mama dużo mi o Tobie opowiadała.- rzekł mężczyzna
- Dzień dobry! Mamusiu bardzo chętnie porozmawiam z tym panem!
Mama Kasi się uśmiechnęła.
- Cieszę się córeczko! Będę za ścianą. Proszę pana, kawy czy herbaty?
- Nie, nie dziękuję. My sobie tylko chwilkę pogadamy, prawda?
Kasia kiwnęła głową. Chwilka przedłużyła się w dwie godziny. Doktor wyszedł z pokoju dziewczynki. Kasia została sama. Miała bardzo dobry humor. Opowiedziała mu o sobie wszystko: o swojej koszykówce, przyjaciołach, po prostu o wszystkim. Dowiedziała się, że jest wiele klubów, w których mogą grać w kosza osoby na wózkach! Jest to trochę kosztowne, ale osoby, które przed wypadkiem trenowały ten sport mają zniżki. Była tak szczęśliwa. W południe dostarczono jej nowy wózek. Rodzice zabrali ją na spacer. W parku spotkali Michała, który właśnie szedł odwiedzić swoją koleżankę. Chciał z nią poważnie porozmawiać, dlatego wybrał się bez Jolki. Mama i tata Kasi zostawili ją pod opieką Michała i z zabawnym uśmiechem na twarzy wrócili do domu. Michał złapał za wózek i postawił go przy ławce. Usiadł spokojnie i złapał Kasię za ręce. Zdziwiona dziewczyna popatrzyła na uścisk, a następnie na oczy chłopca. Uśmiechnął się delikatnie i szeptał:
- Wiesz…już dawno chciałem Ci to powiedzieć. Ja…ja Ciebie kocham…
Kasia popatrzyła na niego i powiedziała:
- Kochasz mnie mimo mojego wózka, mimo tego, że jestem niepełnosprawna?
-Tak…- odparł chłopak.
- Michał! Ja Ciebie też bardzo kocham! Ale wiesz, że będzie nam trudno?
- Wiem, ale najważniejsze , że będziemy razem!- ucieszył się.
Od tej pory Kasia i Michał byli parą. Spotykali się codziennie. Chłopak zabierał ją na spacery do parku i na lody do miasta. Kasia pogodziła się ze swoja tragedią. Była szczęśliwa. Cieszyła się każdym dniem, nawet z błahego powodu. Doceniała pomoc swoich bliskich. Wiedziała, że wszystko, co osiągnęła, zawdzięczała właśnie najukochańszym rodzicom i przyjaciołom.

Czy tekst był przydatny? Tak Nie
Opracowania powiązane z tekstem

Czas czytania: 12 minuty