profil

Nieznana przygoda Odyseusza- kartka z pamiętnika. Wymyśl nową przygodę Odysa, rozgrywającą się w starożytności; zastosuj narrację pierwszoosobową.

poleca 85% 1820 głosów

Treść Grafika
Filmy
Komentarze
Homer

Nie pisałem długo bo spotkała mnie straszna przygoda. W tym czasie nie miałem przy sobie pamiętnika. Mianowicie, jakiś czas temu razem z załogom dobiliśmy do wyspy by znaleźć trochę pożywienia i przy okazji spędzić noc na lądzie. Gdy wszyscy położyliśmy się już zmęczeni, ktoś zaczął krzyczeć, że nas atakują. Zerwaliśmy się na równe nogi. To byli ludzie nieznanego nam pochodzenia. Rozpoczęła się walka, w której długo udziału nie brałem. Kiedy właśnie zamachnąłem się by uderzyć jednego z nich, poczułem okropny ból w plecach. Pamiętam tylko, że się przewróciłem i zemdlałem. Ocknąłem się na statku. Ale to nie był statek ani mój, ani nikogo, kogo znam. Próbowałem przypomnieć sobie, co się stało. Nagle podszedł do mnie jakiś mężczyzna i z całej siły kopnął mnie w żebra. Czułem tak wielki ból, że znów zemdlałem. Gdy ponownie się obudziłem, ujrzałem wielkiego szczura przechadzającego się dosłownie dwa metry ode mnie. Momentalnie wstałem, lecz znów zaatakował mnie ten ból. Padłem z powrotem na zimną podłogę. Rozejrzałem się dokoła. Zauważyłem, że jestem w klatce pod pokładem. Popatrzyłem w górę, oślepiło mnie słońce, zamknąłem oczy. Gdy otworzyłem je ponownie słońce zasłoniła sylwetka tęgiego mężczyzny. Plunął na mnie szyderczo się śmiejąc. Na szczęście w porę się odsunąłem. Trzymali mnie tam przez około cztery doby. Do jedzenia dawali tylko zdechłe ryby, a do picia brudną wodę. Byłem ciągle wycieńczony, nie miałem siły na nic. Moja klatka miała najwyżej cztery metry szerokości i trzy długości. Gdy w końcu wyprowadzili mnie na ląd, byłem szczęśliwy, że znowu stąpałem po ziemi. Ale ogarniał mnie strach co będzie dalej.
Dali mi do jedzenia owoce. Rzuciłem się na nie bez opamiętania. Nigdy wcześniej nie lubiłem kiwi. Teraz smakowały jak najlepsze pokarmy, jakie w życiu jadłem. Szedłem, a oni ciągle coś mówili w nieznanym mi języku, śmiejąc się jak opętani. Zaprowadzili mnie do wielkiej chaty, w której byli też inni podobni do mnie niewolnicy. Były tam tylko jedne wielkie drzwi i małe okienko na wysokości dwóch metrów. Przed drzwiami stali dwaj strażnicy. Siadłem w rogu i myślałem, co dalej ze mną będzie. Pomyślałem nie, nie mogę się poddawać trzeba być silnym. Wieczorami obmyślałem plan ucieczki. Podczas pobytu na statku, z kości szczura, którego zjadłem. Zrobiłem ostre narzędzie. Pewnej nocy stwierdziłem, że już czas. Wszystko miałem już ułożone. Zacząłem działać zgodnie z planem. Poprosiłem jednego z niewolników, aby lekko podsadził mnie do okna. Obiecałem mu wcześniej, że niedługo przyjdę i go uwolnię. No, więc podsadził mnie ja natomiast jak najszybciej przeciąłem swym narzędziem cienką warstwę materiału oraz bambusowe pręty, które okrywały okno. Następnie po cichu wydostałem się na zewnątrz, tak by nie obudzić strażników. Na szczęście mi się udało, wole nie myśleć, co by było gdyby nie. Potem ile sił w nogach pobiegłem jak najdalej od ich wioski. Znalazłem się w ciemnym lesie, ale najważniejsze było to, że udało mi się uciec. Postanowiłem schronić się w grocie nieopodal morza. Rano obudził mnie przeraźliwy ryk. Zerwałem się na równe nogi i przed sobą zobaczyłem wielkiego, przerażającego potwora. Miał on około trzy metry wysokości, ale nie był on zwyczajnym potworem. Jedna część jego ciała, czyli od pasa w górę sylwetkę byka, a od pasa w dół ludzkie nogi. Przestraszyłem się, ale, ponieważ jestem wojownikiem chwyciłem leżący obok kij i chciałem zaatakować to coś. Jednak nagle zwierz odezwał się „ nie! Nie próbuj stawiać mi czoła w walce. Wiesz przecież, że nie miałbyś szans. Dojdźmy do kompromisu?”. ,”Ale kim ty jesteś?”- zapytałem. ”To akurat powinno cię najmniej obchodzić. Ale powiem ci, nazywam się Rasmulus. Kiedyś byłem człowiekiem, ale nudziło mnie to życie więc zrobiłem wszystko by stać się kimś innym. Dosyć zgadasz się na moje warunki czy chcesz zginąć?” ”Dobrze, jakie są twoje warunki?” Ty przez rok będziesz mi służył, a ja w zamian nie oddam cię rzymianom. Po miesiącu zaś dam ci łódź i pozwolę odpłynąć do domu.”
Tak przez miesiąc musiałem robić, co mi Rosmulus rozkazał. Prace były bardzo ciężki, wymagały wielkiego wysiłku fizycznego. Potwór często mnie karcił. Wszystko musiało być wykonane idealnie. Nie mogłem spóźniać się z posiłkami ani chwili. Nie miałem w ogóle czasu wolnego. Sam miałem polować na zwierzęta. Często przy tym narażając życie. Wreszcie, gdy minął czas umowy zwierz pozwolił mi na odejście wedle umowy. Łamiąc jednak jeden z warunków. Nie dał mi łodzi, tylko kazał ją samemu zbudować. Dał mi jedynie materiały do budowy. Przez to musiałem zostać na wyspie jeszcze dwa dni, ponieważ łódź musiała być mocna i trwała. Nie wiedziałem, bowiem, jak daleko jestem od swej załogi. Gdy zbudowałem swój środek transportu, Rasmulus powiedział mi, w którą stronę mam płynąć i rozpocząłem mą tułaczkę po morzu. Zmagałem się z niesprzyjającymi wiatrami, prądami morskimi, drapieżnymi zwierzętami i lodowatymi nocami. Czasami myślałem, że nigdy do nich nie dotrę. Aż pewnego dnia, gdy słońce było tak gorące, że czułem jakby wypalało mi mózg. Dobiłem do wyspy. Wyczołgałem się z łodzi i ruszyłem w poszukiwaniu jedzenia. Ląd był dziwnie znajomy, jakbym kiedyś już tu był. Przechadzając się po wysepce, zauważyłem dym unoszący się nad drzwiami. Ruszyłem w tamtym kierunku. Nagle poczułem ostrze dociśnięte do mych pleców, odwróciłem się. Nie wierzyłem własnym oczom, to był mój druh. Kapitan jednego z mych statków. Przywitaliśmy się. Zaprowadził mnie do reszty. Bawiliśmy się, rozmawialiśmy do rana. Jestem taki szczęśliwy, że znów jesteśmy razem. Jutro wyruszamy dalej. Wiem, że to niebyła moja ostatnia przygoda. Mam jednak nadzieję, że z następnych wypraw wyjdę równie zwycięsko. Tak bardzo tęsknię za domem....

Czy tekst był przydatny? Tak Nie
Opracowania powiązane z tekstem

Czas czytania: 5 minut