profil

Ogród

poleca 85% 315 głosów

Treść
Grafika
Filmy
Komentarze

Był ciepły, wiosenny dzień. Aniela wyszła do ogrodu i spojrzała na kwiaty. Westchnęła w duchu. Otuliła się szczelniej szalem. Z domu usłyszała krzyk mamy.
- Anielko, wzięłaś szal? Nie wolno ci wychodzić na dwór w zbyt lekkim stroju.
- Tak, pamiętam, mamo. Jestem ciepło ubrana. – odkrzyknęła dziewczyna i jeszcze raz westchnęła.
Jakże chciałaby być taka jak jej rówieśnicy, biegać, skakać, tańczyć i żyć pełnią życia! Nie miała jednak na to żadnych szans. Kilka lat wcześniej zachorowała na jakąś rzadką i nieuleczalną chorobę. W jednej chwili siłą odebrano jej radość życia. Chciała choć raz wyjść na podwórko bez szala, w jednej tylko podkoszulce, tak jak kiedyś. Mama jednak bardzo troszczyła się o nią, jakby wmawiała sobie, że jej córka dzięki jej troskliwej opiece wyzdrowieje. Lata czterdzieste dziewiętnastego wieku zabierały nadzieję na życie, kobieta ta jednak nie przejmowała się niczym. Trwała w ustawicznej gotowości pomocy córce.
Aniela nieraz myślała, że gdyby nie ogród, którym mogła się zajmować, chyba zwariowałaby z nudów. Często przychodziła tutaj, nawet w nocy wymykała się do swego królestwa.
- Córeczko, chodź, weź leki! – wyrwał ją z zamyślenia głos mamy. Dziewczyna weszła po schodach na werandę i poszła do kuchni.
- Dobrze, mamo. Ale pozwól mi zostać w ogrodzie bardzo długo.
- No cóż, dobrze. – powiedziała z niechęcią stara kobieta.
Aniela uśmiechnęła się i wypiła syrop, połknęła tabletki i spojrzała na matkę. Ta jednak nie patrzyła na Anielę, a krzątała się niby beztrosko po pomieszczeniu. Dziewczyna zauważyła, że matka ma zaczerwienione oczy i ręce drżą jej dziwnie.
Dziewczyna przetarła oczy i zeszła z powrotem do ogrodu. Spojrzała na piękne róże, które musiały zakwitnąć dopiero dwa dni temu. Potem przeniosła wzrok na lilie wodne, sunące leniwie po sadzawce przy lekkim zefirku. Aniela usiadła na ławeczce w cieniu lipy i przyglądała się po kolei każdej roślince, a zdawało jej się, że każda z nich woła: „Popatrz na mnie, to ja jestem najpiękniejsza!”.
- Ach, jak tu cudownie! – szepnęła wzruszona dziewczyna i zdało jej się, że najbliżej kwitnąca piwonia odpowiedziała:
- To nasza zasługa, twoja i moja!
Aniela uśmiechnęła się blado i pomyślała o śmierci. Ostatnio coraz częściej o niej rozmyślała, bo z każdym dniem czuła się słabiej.
- Jak tam jest? Może tak, jak sobie tylko mogę wyobrazić? A może to ogród, pełen pięknych kwiatów, jeszcze cudowniejszych od tych, choć to chyba niemożliwe? Czy może ciemność otacza wszystko, a jedynie On jest jasny, i do Niego idą wszystkie dusze? – zwróciła się Aniela do krokusa.
- Tam jest tak, jak tylko chcesz... Pomyśl, jak ma być, a tak będzie... – zaszumiała sennie lipa.
Dziewczyna spojrzała z ukosa na stare drzewo.
- Tak myślisz? I czy jeśli wyobrażę sobie mój własny, ziemski ogród, to niebo stanie się nim?
- Aniela, bój się Boga! – krzyknęła matka. – Znowu rozmawiasz z drzewem! Ile razy mam ci powtarzać, że to niedorzeczne?
- Kiedy mi to pomaga, mamo. I im też. Czują się doceniane i lepsze.
- Nie obrażaj Stworzyciela! To On opiekuje się tym wszystkim, a ty Mu nie pomożesz, gadając na próżno! – mama była bardzo rozgniewana. Weszła z powrotem do domu i zaczęła coś nucić.
- No i widzicie? Ci dorośli nic nie rozumieją. Dlaczego mama zabrania mi rozmawiania z wami? – zapytała Aniela tulipanów. Spojrzała tęsknie na dom, ale po chwili była pogrążona w śnie.
Nie słyszała nawet, jak podeszła do niej mama i jak próbowała ją obudzić. Tylko otworzyła jedno oko i popatrzyła na swoja rodzicielkę. Ta uśmiechnęła się promiennie i stwierdziła, że czas już wracać do domu.
- Wstawaj, córciu. Już dość się nasiedziałaś w ogrodzie.
Aniela spojrzała jeszcze raz na rośliny i ruszyła za mamą.


~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~

Dwa miesiące później Aniela wyszła do ogrodu. Była tak zmęczona, że ledwo trzymała się na nogach. Mama martwiła się o nią, ale pozwoliła jej iść, i patrząc na jej rozanieloną minę, cieszyła się wraz z nią.
Aniela położyła się na ławeczce. Widziała wszystko: kwiaty, trawę, drzewa, a jednocześnie widziała mamę, jak krząta się po domu.
Zamknęła oczy.
Nagle zobaczyła cały ogród. Nie było w nim mamy, ale słyszała jej krzyk i płacz. Lecz pod gruszą, bez koca ani niczego podobnego, siedziała jakaś postać. Aniela nie widziała jej dokładnie, cała ta osoba była zamazana, ale na jej widok dziewczynie zrobiło się cieplej na sercu.
Wokół ptaki ćwierkały i latały, pszczoły uwijały się wśród kwiatów... Aniela szła przez ten raj, zbliżają się do nieznanej postaci. Trącała tulipany i róże, a ich zapach był najmocniejszy w całym ogrodzie. Wreszcie dziewczyna dotarła do gruszy i aż rozpłakała się ze wzruszenia i szczęścia.
- Tata! Tatku, jak ja cię kocham! Co ty tu robisz?
- Witaj, moje dziecko. Wiedziałem, że tu będziesz. Tak się cieszę! Dawno cię nie widziałem. Wyrosłaś, bardzo wyrosłaś. Teraz jesteś już młodą kobietką. Nareszcie.
- Och, tatku! Ale gdzie my jesteśmy? Co to za miejsce?
- Nie pamiętasz już? Dwa miesiące temu powiedziałem ci przez lipę, że tak wyglądać będzie twoje niebo. Oj, głuptasku...
- To znaczy, że ja jestem w niebie?
- Tak, ale nie zabawisz tu długo. Chciałem cię tylko zobaczyć. Wracaj do mamy. Jeszcze nie nadszedł twój czas. Musisz żyć, i pielęgnować swój ogród, abyśmy za wiele lat mogli się spotkać. Wracaj.
- Ale tatku... Kocham cię!
- Wiem... – odpowiedział tata.
Nagle wszystko wokoło zaczęło wirować. Tata i ogród rozpłynęły się niczym chmury na niebie, a Aniela usłyszała mamę:
- Dzięki Bogu! Wróciłaś!


Olga Aleksandrowicz, Rzeszów, 10. 03. 2002 r.

Czy tekst był przydatny? Tak Nie

Czas czytania: 5 minut