profil

W Barbarze widzę siebie – autocharakterystyka

poleca 85% 151 głosów

Treść
Grafika
Filmy
Komentarze

Nazywam się Barbara Joanna Niechcic. Wywodzę się ze szlacheckiego rodu Ostrzeńskich. W mojej rodzinie tracenie i trwonienie majątku, było dość powszechnym zjawiskiem, przez co moje dzieciństwo nie opływało w luksusy. Gdy miałam pięć lat mój ojciec zginął rażony piorunem. Wraz z mamą i rodzeństwem przenieśliśmy się do Kalińca. Dzięki determinacji matki zdobyłam podstawy wykształcenia, jednak nie ukończyłam studiów.

W młodości przeżyłam nieszczęśliwą miłość do Józefa Toliboskiego i właśnie to było powodem przerwania nauki. To było piękne i czyste uczucie. Jestem kobietą wrażliwą, która do wszystkiego podchodzi bardzo emocjonalnie. Gdy ożenił się z brzydką, ale bogatą panną, bardzo silnie to przeżyłam. Ten zawód miłosny odbił się na całym moim przyszłym życiu.
Miałam 25 lat, gdy poznałam Bogumiła na wieczorku u Ładów. Pamiętam, jak swym blaskiem i wyrazistością przykuwałam niejedno spojrzenie. Nie kochałam Bogumiła. To nie było małżeństwo z miłości. Ciągle żyłam idealistyczną miłością do Toliboskiego. Myślę, że to małżeństwo było próbą odwetu za jego zdradę. Bałam się też staropanieństwa, a Bogumił stanowił dobrą partię. On również pochodził ze szlacheckiej rodziny. Gdy przeprowadziłam się z mężem do Krępy i umarł tam nasz synek Piotruś, długo nie mogłam się pozbierać. Bardzo silnie przeżyłam jego śmierć. Zawsze chciałam być idealną matką, żoną, gospodynią. Moje ambicje rosły z dnia na dzień. Tak naprawdę w ciągu swojego życia udało mi się spełnić tylko kilka moich marzeń i planów. Wydaje mi się, że byłam dobrą matką i mimo początkowych problemów byłam również dobrą gospodynią. Nigdy nie bałam się pracy i zawsze byłam dobrze zorganizowana. Ciężko pracowałam w ogrodzie, domu, kierowałam służbą i wychowywałam dzieci. Chociaż nie byłam przyzwyczajona do takiej pracy, to szybko się uczyłam. Z czasem, gdy pojawiła się miłość do Bogumiła, byłam kochającą i troskliwą żoną. Starałam się dobrze wypełniać swoją rolę.
Ktoś mógłby powiedzieć, że jestem wiecznie niezadowolona z życia. Może i coś w tym jest. Nigdy nie umiałam cieszyć się tym, co miałam, potrafiłam się jedynie zamartwiać tym, czego nie miałam. Po przeprowadzce do Serbinowa jeszcze bardziej pogrążałam się w swoich zmartwieniach. Tam też urodziła się Agnisia, Tomaszek i Emilia. Zawsze lękałam się o swoich bliskich, często nawet zupełnie bezpodstawnie, jednocześnie odreagowując swoje frustracje na Bogumile. Żyłam ideałami i marzeniami, a nie mogąc ich zrealizować popadałam w rezygnację. Marzyłam o uczestniczeniu w kulturze, czy choćby w rozmowie na poziomie, ale Bogumił nie miał czasu, zmęczony zasypiał wieczorem, nie mając siły na książkę czy rozmowę.
Gdy dzieci podrosły, przeniosłam się z nimi do Kalińca. Ciągle od czegoś uciekałam. Dopiero teraz, z perspektywy czasu widzę, że cały czas próbowałam uciec przed sobą. Jestem osobą, którą można łatwo wyprowadzić z równowagi. Bywałam impulsywna i często nawet okrutna. Nie zwracałam większej uwagi na słowa, które wypowiadałam w wybuchach gniewu. Gdy już wykrzyczałam swój gniew i żal, przepraszałam i szczerze wyznawałam swoje uczucia.
Po tych wszystkich minionych latach, gdy patrzę wstecz na to, co było dostrzegam krzywdę, jaką wyrządziłam Bogumiłowi. Zawsze byłam zmienna, kapryśna, wiecznie zrzędząca. Dopiero teraz widzę jak uciążliwą towarzyszką życia byłam dla Bogumiła. A on przecież ciągle przy mnie był. Wyrozumiały i cierpliwy, potrafił swym spokojem uciszyć każdą burzę. Zajęta swymi refleksjami, marzeniami, zwrócona do wewnątrz nie doceniałam jego zalet. Własnym zachowaniem pchnęłam go do zdrady. Musiał być bardzo nieszczęśliwy. Chciałam w nim widzieć bohatera-powstańca, a nie dostrzegałam miłego, ciepłego, dobrego człowieka.

Teraz jest już za późno, by cokolwiek zmienić. Ja jestem już stara, zostały mi tylko dzieci i to dla nich jeszcze żyję. Gdyby Bogumił żył, na pewno starałabym się o to, byśmy byli razem szczęśliwi, próbując wynagrodzić mu to, co przeżywał. Ale czasu nie da się cofnąć. Może inaczej potoczyłyby się moje losy, gdybym nie musiała marzyć o Józefie Toliboskim, tylko marzenia stałyby się rzeczywistością... On i tak na zawsze pozostanie w mej pamięci. Miłość do niego zniszczyła mnie. Teraz zostałam sama, ja – Barbara Niechcic.


Czy tekst był przydatny? Tak Nie

Czas czytania: 4 minuty