profil

"Pasja"

poleca 85% 333 głosów

Treść
Grafika
Filmy
Komentarze

Kilkanaście godzin od momentu, w którym wyszedłem z toruńskiego kina Grunwald w kwietniowe popołudnie, to, o czym chciałbym powiedzieć wciąż nie ma jeszcze określonego kształtu. Do filmu, dzięki któremu Mel Gibson zapisze się złotymi zgłoskami w historii kina. Zastanawiam się, w którą stronę skieruje się w swojej karierze robiąc w pełni autorski film na najwyższym poziomie. Tym razem wystąpił w roli reżysera, producenta i scenarzysty. Premiera była już 5 marca i co warto podkreślić Polska była pierwszym krajem w Europie, w którym pojawiła się „Pasja”. Męka i śmierć Jezusa Chrystusa to nie tylko temat ogólnie znany, to przede wszystkim najważniejsze święto w kościele katolickim. Każda scena w tym filmie ma niebagatelną wartość. Słychać jedynie język aramejski, łacinę... Słychać i widać, ostatnie dwanaście godzin życia Jezusa Chrystusa, widać wszystko to, co działo się wokół, widać niedowierzanie i szaleństwo Judasza, skrupuły i bezsilność Piłata, jakże nikłą wiarę Piotra. Ciężar i cierpienie Matki, ból i strach w oczach Marii Magdaleny, wiara do końca, a także łzy Jego oddanego ucznia. Nie znam lepszego aktora, który mógłby wcielić się w postać Chrystusa. Nikt inny nie zrobiłby tego lepiej, nikt inny nie jest równie uduchowiony, charyzmatyczny, wyciszony, gotowy do poświęceń. James Caviezel zrobił to w sposób, który nie wymaga żadnego komentarza. Oscar to za mało, aby podkreślić pracę, wysiłek, wyrzeczenia, jakie wziął na siebie, aby wcielić się w tą mistyczną Postać. Wystąpił także w takich filmach jak – „Oczy anioła”, a także „Cienka czerwona linia”. W międzynarodowej obsadzie, gdzie list nazwisk nikomu zapewne nic nie mówi, jedno tylko jeszcze jest ogólnie znane – Monica Bellucci. Jest to chyba pierwsza rola, gdzie jej zmysłowość i seksualność nie ma istotnego znaczenia. Jednak rola Marii Magdaleny jest jedną z najciekawszych, najlepiej zagranych i zaadoptowanych w jej karierze. Lecz tu również, pod płaszczem bólu i cierpienia, przebija jej piękno. Podszedłem do tego filmu w sposób wyjątkowy. Moje oczekiwanie „Pasji” brało się przede wszystkim z faktu, iż chciałem poznać, odebrać i przekazać swoje odczucia i spostrzeżenia znajomym. Chciałem zmierzyć się z nim, czułem się, jak małe dziecko, które czeka na swoją upragnioną zabawkę. Na drugim planie jestem ja, jako widz, a także osoba wierząca. Nie zmienia to faktu, iż jako osoba wierząca byłem przede wszystkim obserwatorem tego dramatu. Sporo młodych ludzi widziałem wokół siebie przed seansem, rozgadanych, wesołych, być może nastawionych na coś lekkiego. Również ludzie starsi, oczekujący wyjątkowego filmu. I oto jesteśmy w Ogrodzie Oliwnym, po pewnym czasie sala zamiera, nie słychać rozmów, szelestu folii, jedzenia popcornu. Później w miarę postępujących po sobie wypadków spisanych przez czterech ewangelistów, gdyż na tej właśnie podstawie powstał w dużej mierze scenariusz, jesteśmy pełnymi uczestnikami Drogi Krzyżowej. Jesteśmy tam, gdy Jezus jest sądzony, wyszydzany, bity, jesteśmy w trakcie jego biczowania, które poraża swą brutalnością. Tutaj Gibson jakby poszedł za daleko w interpretacji tego fragmentu ewangelii. To nie jest biczowanie, lecz katowanie. Bestialstwo i zachowanie Rzymian jest niewiarygodne, jest w istocie wyjątkowo brutalne. Realność tej sceny przeraża, budzi niesmak, przywołuje skrajne uczucia. To Żydzi wydali, osądzili i skazali na śmierć Żyda, był jednym z nich, był ich bratem. Jest taka wyjątkowo piękna scena, gdy dźwigając krzyż, ciągle bity, opluwany, obrzucany kamieniami, poniewierany przez rzymskich, pijanych żołnierzy uświadamia sobie ten fakt. Ci sami ludzie, tydzień wcześniej witali go, jak króla, z szacunkiem, wielbili go. Był jednym z nich, lecz był Wielki, był synem Boga. Kamera pokazuje to jego zsiniałymi, zakrwawionymi oczami. Gałązki palmowe ścielące się u jego stóp i... lecące w jego stronę kamienie. Wystarczył jeden tydzień, zasadniczo pięć dni, aby Naród Wybrany przeklął swego Pana. Wydał go na śmierć. Scena ukrzyżowania, gwoździe wbijane z dłonie, nogi, szyderstwo, śmiech, drwina. Matka, Maria Magdalena i Uczeń obserwują to wszystko z pękającym, krwawiącym sercem. A gdy już zawiśnie na drzewie krzyża, przybity rękami bezbożnych, niebo uroni jedną łzę i rozstąpią się otchłani i zniszczenia wrota. W wypadku tego filmu nie ma zastosowania stwierdzenie „dobry”, „miły”, a może „fajny”. Można dać 10 „gwiazdek”, lecz to wciąż zbyt mało. Oglądając „Pasję” uświadomiłem sobie, iż tak właśnie mogło to wyglądać. Nie mniej, ni więcej, tylko właśnie tak. Jednak wokół filmu rozpętała się istna burza, ma równie wielu zwolenników, tych, którzy czekają na ten film, jak też przeciwników, temat, który dopiero zaczął budzić kontrowersje. Dodatkowo dochodzą również opinie i stanowisko Gibsona seniora, dla którego wiele tematów jest czystą farsą, łącznie z Holokaustem. Jednak syn nie krytykuje poglądów ojca, nie odcina się od nich, jak więc ma się, to, co myśli, do tego, co pragnie nam pokazać poprzez „Pasję”? Nie ma tu przypadkowości, każda, nawet drobna scena chwyta za serca, dotyka go szczególnie mocno. Jest to tylko kino, lecz jest to Kino jedyne w swoim rodzaju, kino, gdzie popcorn i inne dodatki nie są wskazane...

Czy tekst był przydatny? Tak Nie
Opracowania powiązane z tekstem

Czas czytania: 4 minuty