profil

Geneza powstania i analiza "Dzienników" Gombrowicza

Ostatnia aktualizacja: 2021-12-11
poleca 91% 106 głosów

Treść
Grafika
Filmy
Komentarze

Analiza fragmentów „Dzienników” poświecona trzem dowolnie wybranym pisarzom polskim.

Witold Gombrowicz jest autorem dziennika, którego czas spisywania przypada na okres: 1953- 1966. „Dziennik” - jak pisze Jan Błoński w książce pt. „Forma, śmiech i rzeczy ostateczne”, „jest zarazem kluczem i koroną wszystkiego, co napisał”.

Notuje w nim Gombrowicz swoje spostrzeżenia i przemyślenia, żale i frustracje, opinie i kompleksy. Mając dobrą perspektywę obserwacyjną (pobyt za granicą), staje się bystrym i prowokującym krytykiem twórczości literackiej rodaków.

„Dziennik”, rozprawia się z mitami polskości i pompatycznym patriotyzmem. Krytykuje instytucje podtrzymujące taką polskość, m.in. Kościół reprezentujący prostą ludową religijność. Zadaniem Polaków powinno być wyzwolenie się z narodowej formy i zrozumienie, że przede wszystkim jest się człowiekiem. Jednak najważniejszym tematem „Dziennika” jest sam Gombrowicz. Świadczy o tym już pierwszy wpis, który brzmi „Ja”. Gombrowicz podkreślał swój egotyzm, czyli zainteresowanie własną osobą. Kreował swój wizerunek. „Dziennik” zawiera fragmenty wyjaśniające wprost przesłanie utworów literackich Gombrowicza, jak również prezentuje jego widzenie świata. Kontynuuje rozważania nad różnymi wcieleniami Formy (role społeczne, narodowość) i koniecznością wyzwalania się z niej. Gombrowicz polemizuje też (na temat swojej twórczości i postawy Polaków za granicą) ze środowiskiem londyńskiej emigracji czy Stefanem Kisielewskim, publikującym w "Tygodniku Powszechnym" w Krakowie. Odnosi się również do publikacji Czesława Miłosza. „Dziennik” Gombrowicza jest nietypowym przykładem tego typu utworów, ponieważ kolejne jego partie były od razu publikowane w paryskiej "Kulturze".

O własnej twórczości wyraża się sarkazmem: „pisane nie jest niczym innym tylko walką, jaką toczy artysta z ludźmi o własną wybitność”. I toczy tą walkę w „Dzienniku” przyjmując- na zmianę- postawę obronną i napastliwą.

Obieżyświat i skandalista nie lęka się podejmować dyskusji z uznanymi autorytetami, czy też z ludźmi wrośniętymi już w kulturę polską.

Z Czesławem Miłoszem spotyka się na łamach „Kultury”, recenzując i omawiając jego książki. Prowadzi dyskusje, które nigdy nie pomogły im się zgodzić.
Mimo tego szanuje poglądy pisarza i wiele razy dobrze się o nim wypowiada. Oceniając „Zniewolony umysł” mówi:
„Miłosz jest pierwszorzędną siłą. To pisarz o jasno określonym zadaniu, powołany do przyśpieszania naszego tempa, abyśmy nadążyli epoce- i o wspaniałym talencie. Znakomicie przystosowany do wypełniania tych przeznaczeń swoich. Posiada on coś na wagę złota, co nazwałbym „wolą rzeczywistości”, a zarazem wyczucie punktów drastycznych naszego kryzysu. Należy do nielicznych, których słowa maja znaczenie (jedynie, co może go zgubić, to pośpiech).”

Zaś przy okazji rozważań o „Zdobyciu władzy” pisze: „Bardzo silna książka. Miłosz to dla mnie przeżycie.”
W jednym z dzienników dodaje: „On dla mnie zalicza się do autorów, którym osobiste życie dyktuje dzieło.”

Ale to ty jedna strona skomplikowanego, nieprzewidywalnego Gombrowicza. Druga wiąże się z krytyką, wyszukiwaniem słabych stron i obnażaniem ich. Dlatego czyni Miłosza człowiekiem odartym z wiary i wartości, ciężko doświadczonym przez życie i eksponującym te doświadczenia w literaturze. W komentarzu do „ Rodzinnej Europy” notuje refleksje: „Przy czytaniu Miłosza zalecam ostrożność, gdyż on jest- tak twierdzę- osobiście zainteresowany w zamazywaniu konturu.” Niektórzy twierdzą, że wzajemna relacja między Miłoszem a Gombrowiczem oparte są na maksymie „podziwiamy u innych to, czego nam najbardziej brak.” Złe stosunki z rodzicami, wieczna niezgoda z krewnymi ustawia go w roli walczącego zazdrośnika. Inaczej u Miłosza, który ceni rodzinę, przechowuje pamięć utraconego dzieciństwa w poezji, prozie i wspomnieniach odbudowuje skrzętnie krajobraz stron ojczystych. Rodzina jest dla niego centrum porządku świata.

Polemizując i krytykując, wyrażając słowa uznania i hołdu dla ponadczasowej twórczości przedstawia się nam Gombrowicz zupełnie różny od Miłosza: dzieli ich urodzenie, stosunki rodzinne, charakter, życiowe przejścia. Obaj intelektualiści są jednak synami swojej epoki. Analizując relacje zachodzące miedzy Gombrowiczem a Miłoszem bez trudu można dostrzec rozbieżność temperamentów, ideologii i rozwiązań artystycznych.

O Stanisławie Wyspiańskim w „Dzienniku” 1953- 1956 Witold Gombrowicz pisze: „Nuda tych dramatów (...) Wyspiański jest jednym z największych wstydów naszych, gdyż nigdy nasz podziw nie rodzi się w podobnej próżni, oklaski, hołdy, wzruszenia nasze w tym teatrze nie miały nic wspólnego z nami. Jaki był sekret tego triumfu? Wyspiański (...) zaspokajał potrzeby, ale były to potrzeby jak najdalsze życiu indywidualnemu, potrzeby Narodu. Naród potrzebował posągu. Naród domagał się wielkiej sztuki. Dramatyczność narodu domagał się narodowego dramatu. Naród potrzebował kogoś, kto by w sposób wielki celebrował jego wielkość. Wyspiański, przeto stanął przed narodem i powiedział: Oto mnie macie! Żadnej małości, sama wielkość i w dodatku z greckimi kolumnami.”

Krytykując „Wesele” uznane za najbardziej genialne dzieło Wyspiańskiego odkrywa Gombrowicz swoje narodowe kompleksy. Od dumy narodowej i dziejowego bohaterstwa przechodzi do poczucia narodowej niższości, zagubienia w ogromie kosmosu, rozpaczy i wstydu emigranta.

Artykuł Lechonia w „Wiadomościach” pt. „Literatura polska i literatura w Polsce” wzbudził kolejne emocje. Gombrowicz krytycznie ocenie odczyt wygłoszony w Nowym Jorku: „Wywody te zmierzają jeszcze raz do wykazania, że równi jesteśmy najlepszym literaturom światowym, ale zapomniani i niedoceniani!” Ale... „porównać Mickiewicza z Dantem lub Szekspirem, to porównywać owoc z konfiturą, (...) pole i wioskę z katedrą lub miastem.”

Nie widzi Gombrowicz lepszości narodu polskiego, niezwykłości jego dokonań, czy też historycznego psłannictwa. Oburzony na szczególnie pojmowany patriotyzm zapisuje w „Dzienniku”: „Kiedyś zdarzyło mi się uczestniczyć w jednym z tych zebrań poświęconych wzajemnemu polskiemu krzepieniu się i dodawaniu ducha... gdzie, odśpiewawszy Rotę i odtańczywszy krakowiaka, przystąpiono do wysłuchiwania mówcy, który wysławiał naród, albowiem `wydaliśmy Szopena`, albowiem mamy Curie Skłodowską i Wawel (...). Tłumaczył on sobie i zebranym, że jesteśmy wielkim narodem (...). Ale ja odczuwałem ten obrządek jak z piekła rodem (...). Gdyż oni, wywyższając Mickiewicza, poniżali siebie (...). Geniusze! Miałem ochotę powiedzieć zebranym: -Cóż mnie obchodzi Mickiewicz? Wy jesteście dla mnie ważniejsi od Mickiewicza. I ani ja ani nikt inny nie będzie sądził narody polskiego według Mickiewicza lub Szopena, ale wedle tego, co tu, na tej sali, się dzieje i co tu się mówi.”

Dając wyraz zagubieniu, filozoficznej ocenie świata, narodowym obciążeniom dziejowym pisze Gombrowicz o szacunku do ojczyzny nie wynikającym z zastanych wartości, czy wielkości zmarłych wieszczów. Pragnie, by wartość ojczyzny oceniano na podstawie wartości ludzi, których ta ojczyzna wydała: „jestem człowiekiem o zaostrzonym, niewątpliwie, poczuciu godności osobistej, taki zaś człowiek, gdyby nawet nie był związany z narodem więzami zwyczajnego patriotyzmu, będzie zawsze pilnował godności narodu chociażby z tego względu, że nie może od narodu się oderwać i wobec świata jest Polakiem- stąd wszelkie poniżenie narodu poniża i jego osobiście wobec ludzi.”

Ironizuje, że polskie narodowe samouwielbienie, źle świadczy o dojrzałości i odpowiedzialności tego narodu, dlatego dyskusje z Lechoniem kończy puentą:
„Ale dopiero na samym końcu mojej filipiki, znalazłem myśl, która wydała mi się- w atmosferze owej mętnej improwizacji- najcelniejsza. A mianowicie, że nic własnego nie może człowiekowi imponować; jeżeli więc imponuje nam wielkość nasza lub nasza przeszłość, to dowód, że one w krew nam nie weszły.”

„Dzienniki” Gombrowicza są nie tylko opiniami, ale często- tematami, dziełami. Mówiąc prawdę o ludziach i świecie, wyraża swe sądy, oceny. Czasem spokoje i wyważone, częściej jednak naładowane są krytyką, złośliwe.

Wzięły się - „Dzienniki” - może z potrzeby autoanalizy, może z braku odpowiedzi na własne zwątpienie, może z chęci dopomożenia własnemu narodowi. Także codzienność prowokowała tematy. Na łamach paryskiej „Kultury” publikuje Gombrowicz artykuły recenzujące książki i artykuły, pisze o literackich absurdach, czy sfermentowanej polonii. Tworząc „Dziennik” tworzy też nowego bohatera- siebie, a może własnego sobowtóra, który zmyśla, błaznuje, gryzie i bełkocze. Tak jak w życiu w zapiskach przyjmuje on spontanicznie postawę obronną, w następstwie zaś dopiero- napastliwą. Wszystko wydaje mu się obce, uwiera go, uciska, dokucza. „Gotów jest toczyć walkę ze wszystkim i ze wszystkimi, ponieważ wszystko i wszyscy- jak mniema- chcą go poskromić i ograniczyć.” Dlatego ucieka w niepewność, chwiejność, odrzucenie. Przesadnie dba o dystans do idei i doktryn, ale też stwarza go w stosunku do własnych przyjaźni czy upodobań.

Chętnie obnaża fałsz i dwuznaczność, ale też złośliwie odkrywa ułomności i braki.

Świadomy swej wielostronnej wyobraźni, ciekawy ludzi i świata, spowiada się w dziennikach przed czytelnikiem. I stają się one czasem bluźniercze, szokujące, a czasem paradoksalne. Wydaje się, że zmierza Gombrowicz do zburzenia takich pojęć jak prawda, piękno, miłość itd.

Powtarza często, że prawa sztuki nie są prawami życia i rzetelny artysta powinien zawsze stać na uboczu, nie rojąc sobie, że jest Bogiem dla tłumów. Chce wglądać w ludzkie sprawy i przeświadczenie, ale nie ma prawa ich pouczać.

Przeżywając wiele życiowych trudów, zahamowań i zwątpień pisarskich- studiuje życie. I może właśnie z tej pilnej analizy życia wzięła się potrzeba zapisywanie spostrzeżeń w „Dziennikach”.

Załączniki:
Czy tekst był przydatny? Tak Nie
Komentarze (2) Brak komentarzy

Dobre opracowanie, bo daje ogólny pogląd na to, o czym jest naprawdę "Dziennik" (a raczej dzienniki) Gombrowicza. Polecam - i opracowanie i sam "Dziennik" :)

fajne chodziło mi o troche krótrze

Treść zweryfikowana i sprawdzona

Czas czytania: 8 minut

Teksty kultury