profil

Getto Warszawskie

Ostatnia aktualizacja: 2024-01-09
poleca 85% 201 głosów

Treść
Grafika
Filmy
Komentarze

Getto

Był szary listopadowy poranek. Stanisław wrócił z rynku, wyciągnął "Biuletyn Informacyjny AK", który wczoraj ktoś mu wcisnął ukradkiem w kościele. I co tam w wielkim świecie, Stasiu? Poczytasz nam trochę? - zapytał ojciec Stanisława, widząc syna przeglądającego tajną gazetę. Dobrze - odpowiedział Stanisław i zaczął głośno czytać: "2 października 1940 r. w Warszawie Niemcy utworzyli specjalną dzielnicę dla Żydów, czyli getto. Dzielnica została odizolowana od całej reszty miasta grubym wysokim murem, za którym w koszmarnych warunkach przymusowo zamieszkało wielu ludzi". Stanisław nagle przerwał czytanie i westchnął: Straszne…! Miałem nadzieję, że po pierwszej wojnie światowej nie będzie żadnego zatargu między nami a naszymi zachodnimi sąsiadami. Bóg jednak znowu na to pozwolił! Jadę pomóc Żydom! Przecież nie mogę patrzeć, jak umierają… - zdecydował i chwycił świeżo kupiony na rynku bochenek chleba. Ale pamiętajcie - dodał po chwili, wkładając kurtkę - jak zwykle niczego nie wiecie, to ściśle tajne! Uważaj na siebie! - krzyknęła mama, widząc Stasia, zakładającego buty. Stanisław biegł przed siebie, ściskając jeszcze ciepły bochen chleba. Przypomniał sobie obwieszczenia, które w ostatnich miesiącach Niemcy naklejali w mieście o powstającej dzielnicy dla Żydów, ale wtedy nie rozumiał powagi sytuacji, dopiero artykuł w biuletynie uświadomił mu cierpienie Żydów. Teraz chciał zobaczyć to sam, na własne oczy ujrzeć ten wielki mur, o którym napisano w biuletynie. I oto nagle go zobaczył - był bardzo długi i wysoki. W okolicach Świętojerskiej natrafił na niewielką szparę, przez którą można było zajrzeć do środka. Stanisław przystanął, bo oto przed jego oczami ukazała się twarz chłopca o bladej, owalnej twarzy. Stanisław zapytał pełen smutku w głosie: Co ci się stało? Jesteś głodny? Moi rodzice… Moi rodzice, nie żyją - odpowiedział chłopiec i wybuchnął płaczem. Proszę, weź - powiedział Stanisław, wyciągając chleb w kierunku chłopca. Chłopiec wyciągnął rękę. Na drugą stronę muru, przez wąską szparę wysunęła się blada dłoń i bez zbędnych słów wyszarpnęła gorący bochen. Halt! - nagle dał się słyszeć silny głos. Stanisław zdrętwiał ze strachu: "Gdzie tu uciec?" - zaczął się zastanawiać. Po chwili zobaczył stojący niedaleko samochód. "Pobiegnę tam, a potem skręcę w Bonifraterską i do domu co sił!" - pomyślał, po czym ruszył przed siebie. Jednak było za późno… TRATA-TA-TA! - posypała się salwa z karabinu… Stanisław upadł, zdawało mu się, że jest jesiennym liściem unoszonym przez wiatr… że unosi się ponad ulicami swojego miasta… Chmury były tak blisko jak nigdy dotąd…

Czy tekst był przydatny? Tak Nie

Czas czytania: 2 minuty