profil

Napisz kolejny rozdział Syzyfowych Prac.

poleca 87% 106 głosów

Treść
Grafika
Filmy
Komentarze

Wtem uniósł się z ławki na ręce Radkowej się podpierając i uściskał w swych ramionach starego przyjaciela. Z oczu wyciekła mu łza, która jakby skórę paliła popłynęła śniadym policzkiem. Odsuną swego kompana i spojrzał w jego twarz.
-Nic, Radek, nic to, jedynie ból me serce rozsadza, lecz na to pomóc mi nie możesz. Teraz już nikt mi na to pomóc nie może.
Marcin spojrzał jeszcze raz na oblicze przyjaciela, klepną go prawicą po ramieniu, i minąwszy go poszedł alejką parku. Nie wiedział gdzie zmierza. I tak jego mózgowie zbyt zajęte było przemyślaniem każdego spotkania z Birutą a żeby zwracać uwagę na kierunek jego chodu.
Po jakiś 20 minutach marszu spostrzegł iż znalazł się na dworcu w Klerykowie.
-Śmierno, Śmierno…. –mruczał pod nosem Borowicz wpatrując się w tablicę z wypisanymi odjazdami pociągów. Po 15 minutach przypatrywania się tablicy, i nie znalezieniu jakichkolwiek informacji na temat możliwego, aktualnego pobytu Panny Anny, skierował swe nogi w kierunku kas.
-Dobry Dzień, Czy wie może gdzie kupię bilet do miasta co Śmierno się zowię. Jak mi wiadomo, to gdzieś w głębi Rosji się znajduje..
-Śmierno?! Toż to taki wymysł nie istnieje! A może paniczowi o Sierow chodziło?!
-Że jak? Sierow? A gdzież to?
-No tak jakżeś Waćpan mówił, w głębi Rosji, niedaleko Jekaterynburga.
Borowicz oko swe na tablicy zawiesił. Pociąg do Sierowa miał odjechać za 5 minut. A co ja stracić mogę –pomyślał – ja dla niej to i na koniec świata bym się chociażby pieszo udał.
-Niechaj będzie. Jeden bilet do Sierowa.
Kiedy to złożył pieniądze na ręke kasiera i dostał o co prosił, podszedł do ławeczki na peronie. Przysiadł nań ostrożnie i z wyczekiwaniem utkwił wzrok w torach. Jego myśli pędziły niczym ten pociąg który miał go zawieść w przypuszczalne miejsce przebywania jego ukochanej.
Po kilkunastu chwilach na peron wtoczyła się czarna niczym smoła lokomotywa. Marcin powoli acz stanowczo wkroczył do wyznaczonego mu wagonu. W jego przedziale unosiła się woń spalonego tytoniu i drogich perfum. Szybko przemierzył drogę jakiś 2 metrów, która dzieliła drzwi od najbliższego okna, i uchylił je. Wtem lokomotywa ruszyła z jękiem, ciągnąc za sobą kilkadziesiąt wagonów. Marcinek usiadł na najbliższym mu siedzeniu i odetchnął z ulgą. Teraz miał chwilę na przemyślenie swojego kroku. Czy zrobił dobrze? A może powinien podejść do tego bardziej dojrzale? Przecie teraz powinien być w drodze do Warszawy, co drzwi przyszłości by przed nim otworzyła a nie goniąc jakąś miłostkę. Aczkolwiek czy tylko miłostkę? Skoro tak się poświęcił, to nie mogła być tylko miłostka..
***
Po tygodniu od podjęcia pochopnej decyzji Borowicz wysiadł z już tak znudzonego pociągu. Zatrzymał się przed wejściem na dworzec i z ulgą zaciągnął się świeżym powietrzem. Dopiero co pobrany tlen rozszedł się po każdej komórce jego ciała co pobudziło go do działania. Rozejrzał się po miejscu, w którym się znalazł. Dopiero teraz uświadomił sobie, że to miasto jest dla niego jedną wielką niewiadomą. Co robić? Gdzie iść? Owe pytania tłukły się o jego czaszkę niczym dwa ptaki w klatce.
Marcin już zmierzał ku najbliżeszj mu personie, kiedy to zaniechał swego planu. Bo niby o co pytać? O nazwisko nie ma sensu bo to przecież zbyt dużo miasto, a żeby każdy z familij się znał.
Tak więc kolejne 3 godziny panicz Borowicz spędził na przemierzaniu uliczek nieznanego mu miasta. Zaglądał w każdą zatoczkę, każdy zaułek mając nadzieję że w końcu dojrzy to czego tak oddanie szukał.
W końcu nogi odmówiły mu posłuszeństwa, a i głowa podpowiadała że od początku szanse marne były na trafienie do odpowiedniego miasta. Usiadł na krawężniku a twarz ukrył w zmarzniętych dłoniach. Słońce już zdążyło schować się za bezkresną linią horyzontu dając miejsce niezliczonym ilościom mieniących się gwiazd.
-Gdybym tak mógł oglądać je z Tobą, Pani – szepną Borowicz podnosząc głowę i przyglądając się niebu. I wtem poczuł że ktoś się o niego potyka. Gwałtownie wstał i spojrzał na chodnik. Światło latarni oświetlało jedynie nogi postaci która upadła za nim. Podszedł bliżej i spytał.
-Haraszo?
-Nic to. – odpowiedziała postać melodyjnym, ciepłym głosem (oczywiście po rosyjsku)
Wtedy serce Borowicza zabiło szybciej jakby chciało wyrwać się z jego piersi i odlecieć, bo oto ujrzał przed sobą dziewczynę i chociaż stała do niego tyłem poprawiając sobie guzik w beżowym płaszczyku, nie mógł nie poznać tych cudnych, blond włosów spadających kaskadami na ramiona.
Kobieta odwróciła się chcąc podziękować za chęć pomocy , lecz wtem spojrzała na twarz przeszkody przez którą upadła. W jej wielkich, niczym monety lazurowych oczach zapaliły się iskierki. I wnet poczęła uśmiechać się słodko a w raz z nią do Borowicza uśmiechnął się cały otaczający go świat. Odwzajemnił jej uśmiech a jego oczy promieniały ze szczęścia. I nagle Biruta rzuciła się w ramiona Marcina, a ten uchwycił ją i przytulił jak najdroższy ze skarbów.
-Odnalazłeś mnie. Odkąd dom opuściliśmy wierzyłam że mnie odnajdziesz. – szepnęła Anna, tym razem już w ojczystym języku Marcina.

Czy tekst był przydatny? Tak Nie

Czas czytania: 4 minuty

Teksty kultury
Formy wypowiedzi