profil

Jeden dzień z mojego życia (normy: prawne, obywatelskie i obyczajowe)

poleca 85% 1207 głosów

Treść
Grafika
Filmy
Komentarze

Czwartek 25 VII 2001r.

Wreszcie wakacje!!!

Godzina 8 rano, jak co dzień obudził mnie głos sympatycznego felietonisty z radia RMF. Trzeba było teraz wstać z łóżka, opuścić raj, w którym przebywałam przez ostatnie 6 godzin.
Umyłam się, posłałam łóżko, zjadłam śniadanie i zaczęłam się zastanawiać nad tym, co będę robiła przez te wakacje.
Idąc do pokoju z zamiarem posiedzenia przed komputerem podsłuchałam, calkiem niechcący rozmowę rodziców, niestety już tylko końcówkę:
- Przecież nie mamy pieniędzy, aby Kamila mogła gdzieś wyjechać, bo musimy zapłacić rachunki.( Norma prawna i obywatelska)
Przez chwilę było cicho, po krótkim czasie mama odpowiedziała:
- Wyślijmy ją na wakacje do twojej mamy na wieś.
- To jest dobry pomysł – odparł tata – tylko pamiętaj, nie możemy jej o niczym powiedzieć.
I na tym się skończyło.
Po tej całej rozmowie rodziców chciałam jak najszybciej wyrwać się z domu. Wybrałam się, więc do sklepy, aby poprawić sobie humor. Kupiłam parę drobiazgów i wracałam do domu.
Po drodze pomogłam Pani Kowalskiej z 2 piętra wnieść zakupy do jej mieszkania.(Norma obyczajowa) Biedna kobieta nie powinna tyle dźwigać. Zapraszała mnie na kawę, ja jednak obdarzyłam ją uśmiechem i pobiegłam szybko do siebie. (Norma obyczajowa)W domu tata stał już z walizkami i szykował się żeby zawieść mnie do babci. Nie miałam wyboru i musiałam spakować się w 5 minut i jechać.
Jechaliśmy około 3 godzin i przez ten czas ojciec ani pisnął, choć po drodze zatrzymała nas jeszcze policja, bo tatuś za szybko jechał.(Norma prawna)
Podjechaliśmy pod dom mojej babci. Była to stara, rozlatująca się chałupka. Po podwórku chodziły kury i kaczki, niedaleko na polanie pasła się krowa, a pod domem stała stara buda z psem, który szczekał jak opętany.
Nagle drzwi się otworzyły i w progu stanęła tęga kobieta. Na głowie miała kwiecistą
chustę, na nogach drewniaki, a w ręku miotłę. Na sam jej widok zamarłam z przerażenia. Kobieta zmierzyła mnie wzrokiem i powiedziała:
- Witaj Kamilko. Miło znowu widzieć moją ukochaną wnusię. Ale urosłaś! Jesteś
śliczną dziewczyną. Proszę, wejdźcie do środka. (Norma obyczajowa)
- Przykro mi, mamo, ale nie mogę. Ktoś musi zarabiać... (Norma obywatelska)– Odpowiedział tata.
- Ach, ty zawsze taki zapracowany – w głosie babci słychać było nutkę ironii.
- Chodź Kamilko, pokażę ci, gdzie będziesz spać i oprowadzę cię po gospodarstwie.
Wzięłam moją walizkę i poszłam potulnie za babcią. Weszłyśmy do mieszkania. Było urządzone skromnie, ale ładnie. Dopiero, gdy przyjrzałam się dokładniej, zobaczyłam dziurę w dachu zakrytą szmatami, łapki na myszy porozstawiane po kątach, żelazny piec, który ze starości zaczął rdzewieć i wychudzonego kota siedzącego na parapecie.
- Kamilko, będziesz spała tutaj – powiedziała to wskazując na mocno wysłużone, stare
łóżko.
- A ty, babciu? – Spytałam, ponieważ domyśliłam się, że babcia oddała mi własne
posłanie.(norma obyczajowa)
- Pani Dębowska zaproponowała, że pożyczy mi łóżko polowe.
- Ale przecież to ja mogę na nim spać.
- Doprawdy? Jesteś naprawdę kochaną istotką!
Po usłyszeniu tych słów poczułam w sercu ogromne ciepło. Jeszcze nigdy nikt nie mówił do mnie z taką czułością. Powoli zaczynałam się cieszyć, że tu przyjechałam.
Resztę dnia spędziłam na rozpakowywaniu się i opowiadaniu babci o moim życiu. Nie mogła się nadziwić, kiedy opowiadałam jej o komputerach, czy innych cudach techniki. Siedziałyśmy do późnego wieczora, a ja powierzałam babci swe najgłębsze tajemnice. Opowiedziałam jej o szkolnych kłopotach, a ona powiedziała, bym się nie martwiła, bo kłopoty same przejdą i już niedługo nie będę pamiętała, z czym miałam problem. Jej słowa działały jak balsam na moją duszę.
W nocy długo nie mogłam zasnąć. Myślałam, jak mogłabym pomóc babci. Widziałam, że ma problemy z kręgosłupem, że nie może już tak dużo pracować jak kiedyś.(norma obyczajowa)

Na wsi jestem już ponad tydzień, a już czuję, że się zmieniłam. Stałam się bardziej otwarta wobec ludzi, prawie zawsze jestem uśmiechnięta i bardzo optymistycznie nastawiona do świata. Rano nie wstaję tak jak kiedyś o godzinie 11.00 tylko o 6.00, czasami o 5.30. Wcale wtedy nie jestem zmęczona, wręcz przeciwnie – energia aż mnie rozpiera. Uwielbiam oglądać wschód słońca, czy słuchać piania koguta. Wydaje mi się, jakbym narodziła się na nowo.




Czy tekst był przydatny? Tak Nie

Czas czytania: 4 minuty