profil

Jaką role w dobie globalizacji, pełnić może idea tolerancji ?

poleca 90% 101 głosów

Treść
Grafika
Filmy
Komentarze

Niewielu słowami posługujemy się dziś w sposób równie luźny jak terminem globalizacja. O ekologii mówi się , że stanowi ona problem globalny. O mediach powiada się, że tworzą globalna wioskę. Przedsiębiorstwa oświadczają z dumą, że się globalizują. Ekonomiści mówią o globalnym wzroście czy globalnej recesji.
Globalizacja nie jest nowym zjawiskiem. Jest tylko odnowionym terminem. Za jeden z pierwszych, ostro zarysowanych objawów globalizacji możemy uznać fatalne skutki, jakie na gospodarkę europejską miał krach na nowojorskiej giełdzie w 1929r. Oczywiście wydarzenie to nie deprecjonuje gospodarki globalnej, lecz tylko wskazuje na fakt zaistnienia ścisłych jej powiązań.
Mówiąc o globalizacji mamy na myśli rozprzestrzenianie się charakterystycznych trendów w światowej ekonomii, polityce, życiu społecznym, kulturze na państwa całego świata.
Nie trudno więc zauważyć, że głównym celem globalizacji jest stworzenie globalnej wspólnoty, a siła która niewątpliwie napędza ten proces jest postęp techniczny w zakresie mediów elektronicznych (internet, komórka, telewizor).
Jak każde zjawisko, tak i to , ma swoich zwolenników i przeciwników. Ci pierwsi akceptują upowszechnienie za pomocą mediów elektronicznych: ogólnoludzkich wartości, praw człowieka, tolerancji, demokracji, co w konsekwencji ma prowadzić do włączenia wszystkich narodów do wielkiej światowej społeczności, by nie było wśród niej różnorodności, gdyż według globalistów wielokulturowość, a tym samym i wielonarodowość będzie przyczyna sprzeczności czyli wojen. Ale czy jest możliwe utworzenie jednolitego społeczeństwa np. z Aborygenów i Japończyków? Czy nawet jeśli wyjdzie z tego jakaś średnia to czy nie będzie to stratą dla kultury ogólnoświatowej? Czy te cywilizacje: japońska i Aborygenów odejdą już tylko do historii? Czy w takim razie pluralizm form, różnych działań kultur i narodów może być błędem w rozwoju świata? Prof. Feliks Koneczny wypowiadając się na temat globalizacji w swoich publikacjach, napisał, że: „Nigdy nie było i nie ma wspólnej drogi cywilizacyjnej dla całego rodu ludzkiego, boć nie ma ogólnoludzkiej metody ustroju życia zbiorowego. Cywilizacje nie łączą ludów lecz je dzielą i dzielić nie przestaną. Historia powszechna składa się z dziejów cywilizacji i ich wzajemnych stosunków.” Zgadzam się tu z prof. Konecznym, gdyż wiara w metodę jedną, wspólną całemu rodzajowi ludzkiemu, może się pojawić tylko w głowach ściśle ahistorycznych, pozbawionych znajomości historii. Możemy przytoczyć tu przykład Aleksandra Wielkiego i jego państwa, od Macedonii po Indie, tworzonego nie tylko na drodze podboju militarnego, ale również uwzględniając potrzeby podbijanych narodów. Po jego śmierci rozpada się ono z dnia na dzień. Następuje podział tego terytorium pomiędzy jego wodzów. I tu nasuwa się pytanie: „ Czyżby żaden z nich nie był na tyle ambitny, by sięgnąć po całość lub jego większą część?” Przecież organizacja państwa była sprawna! Ale tu problem polegał na tym, że każdy z osobna i wszyscy razem wzięci nie potrafili wykreować ogólnej metody życia zbiorowego.
Dzisiaj również nie jesteśmy w stanie zespolić-ujednolicić wszystkich państw, tworząc jedną, wielką rodzinę. Ujednolicenie prawa z UE, jak to się obecnie dzieje, przyjęcie waluty euro, powiązanie i uzależnienie struktur wojskowych, a nawet stworzenie nad parlamentu i nad rządu europejskiego oraz niby religii New Age nie stworzy globalnej cywilizacji. Będzie to tylko mieszanka nie tworząca jedności.
To prawda, iż wielu z nas pragnie ujrzeć Europę zjednoczoną i naprawdę demokratyczną, ale przede wszystkim Europę wielonarodowościową, połączoną wspólnym celem, u którego podstaw leży szacunek i tolerancja.
Przykładem takiej globalizacji jest akceptacja, a zarazem integracja z ludnością mniejszości narodowych zamieszkujących min. Polskę, poprzez prezentowanie różnych kultur na scenach, a także pogłębianie postaw tolerancji i poszanowania dzięki wspólnej pracy i różnym formą rekreacji. Takie zjawisko możemy zaobserwować np. na wschodnich terenach Polski i na przykładzie mojego miasta Węgorzewo, którego społeczność tworzą nie tylko Polacy ale także Ukraińcy i Niemcy. Miasto to promuje model współistnienia grup narodowościowych i etnicznych w zgodzie, szacunku i wspólnej pracy. Społeczeństwo na przełomie 50 lat nauczyło się tolerować „inność”. Wspólnie borykają z problemami, szukając najkorzystniejszych rozwiązań. Można też zaobserwować, że coraz więcej małżeństw zawieranych na naszych terenach jest mieszanych, przy czym żadne z małżonków nie wypiera się swojego obrządku i kultywuje go dalej. Na ulicy coraz częściej słyszy się nie tylko język polski ale także język ukraiński i nie stanowi to dla ludności mojego miasta czegoś dziwnego.
Formą, która pełni kluczową rolę w dobie globalizacji i przyczynia się w największym stopniu do szerzenia idei tolerancji jest forma artystyczna. Imprezy kulturalne są organizowane na terenie całej Polski. Jedną z nich jest „Watra” co po Ukraińsku oznacza rozpalony ogień- symbol miłości...Jeszcze 10 lat temu skupiała ona tylko Ukraińców, a dzisiaj jest ona tworzona wspólnie przez mniejszości narodowe: Żydów, Niemców, Rosjan i oczywiście Ukraińców. Pozytywnym zjawiskiem jest to, że na „Watrę” coraz chętniej przyjeżdżają Polacy nawet z najdalszych krańców Polski, by oglądać dorobek kulturalny swoich przyjaciół.
Sprawdza się tu stare polskie przysłowie, że: „Muzyka łagodzi obyczaje.”, a także uczula na piękno i uczy kochać nie tylko swoje ale i cudze.
Obraz Europy zjednoczonej, ale z ludzka twarzą przedstawił nam Prezydent Bush junior, w przeciwieństwie do swojego poprzednika Billa Clintona, który stwierdził iż: „Globalizacja jest napędzana przez siły, których zatrzymać się nie da, a twierdzenie, że jest zagrożeniem dla ubogich krajów jest prawdziwe?”- co i tak nie przekonało mnie o tym, że globalizacja nie jest przyczyną nędzy wielu krajów.
Jaki z tego wniosek?
Aby nauczyć się żyć z globalizacją, trzeba tolerować i spokojnie traktować jej plusy i minusy. Musimy także otworzyć się na dialog, wyrzec się rozwiązań siłowych. Tolerancje możemy wszczepiać jedynie poprzez rozmowę, spotkania, wykluczając siłę. Tolerancja w dobie globalizacji nie stanowi dodatku do działalności politycznej czy psychicznego lub kulturowego luksusu- jest elementarną koniecznością dla wszystkich. Nie możemy być obojętni i bierni wobec przekonań i określanego przez nie postępowania naruszającego zasadnicze normy etyczne.
Nie twierdzę oczywiście, że globalizacja oznacza tylko zło, gdyż tak naprawdę, jak powiedział Jan Paweł II: „Globalizacja sama z siebie nie jest ani dobra, ani zła. Może stanowić zagrożenie, jeśli uczyni się z niej współczesna formę kolonializmu, gdzie zysk finansowy i kolorowe błyskotki reklam staną się wartością naczelną. Trzeba wtedy zatroszczyć się o kulturowe więzi solidarności dzięki, którym zarówno respektuje się nienaruszalną godność osoby ludzkiej, jak i uznaje prawo kultur do zachowania im właściwych różnic.”
Te warunki na pewno nie dla wszystkich są łatwe do przyjęcia, ale globalizm tak samo jak inne zjawiska, ustroje, sytuacje ma swoje dwie strony medalu. Jeśli chcemy, by takie wartości jak prawda, wolność, przyjaźń nie zostały zatracone to musimy nauczyć się żyć wspólnie, a zarazem oddzielnie, a to co zastało opisane nie jest niczym innym jak tolerancją.
Taki więc z tego wniosek, że nawet globalizacja musi być ograniczona i nie powinna przekraczać pewnych granic, gdyż świat ma sens tylko wówczas, gdy jesteśmy różni, mamy inne poglądy, skórę, wyznajemy inna religię.
Wiem, że ciężko dorosnąć do takiej tolerancji, bo ja sama jeszcze do niej nie dorosłam. Jednak wiem, że Niemiec nie miał prawa zabijać Żydów w czasie wojny, Serb zabić bezbronnych bośniackich jeńców, Rosjanie zniewolić Czeczenów, bo dążąc do globalizacji musimy pogodzić się z faktem, iż obok nas są inni, którym tak samo jak Niemcom, Serbom czy Rosjanom zalezy na realizacji siebie i swoich potrzeb. Wiem, że tych rzeczy jestem pewna, jak również tego, że media media kreują swoisty wzorzec niemalże nitzshowskiego „nadczłowieka”- zdrowego, wysportowanego, wiecznego optymisty, bezproblemowca, który jest „cool” niczym w reklamie „Menthosów”. Sądzę, że u progu trzeciego tysiąclecia, w dobie globalizacji społeczeństwo zbyt rzadko udziela zgody na indywidualizm, a to, że stajemy się masą napędzaną dążeniem do zdobywania pieniędzy i wynaturzonej konsumpcji nie czyni nas lepszymi.
Pomimo, iż globalizm uważa za swe podstawy tolerancję i szacunek to trudno się ich do patrzeć np. w ekonomii. Wydawać by się mogło, że zwolennicy wolnego handlu słusznie naciskają na globalne reguły chroniące własność intelektualną i prawa patentowe. Ale załóżmy, że owe reguły zastosujemy do leków? Co się stanie? Ich ceny skoczą tak wysoko, że wielu chorych ludzi Trzeciego świata nie będzie stać na leki ratujące im życie. I co wtedy? Oczywiście pomoc nadejdzie od bogatszych ale czy dla wszystkich? Z pewnością będzie wiele ofiar tego typu globalizacji i jest to kolejny dowód na to, że globalizacja nie tylko buduje ale także niszczy.
Wracając do pytania postawionego w temacie można, więc stwierdzić, że właśnie w dobie globalizacji, standaryzacji życia, winniśmy intensywniej kultywować zarówno lokalną jak i narodową kulturę, by uczynić z niej nasz wkład, w wielokulturowość naszego globu, oraz by wszyscy, a nie tylko wybrani, mogli czerpać ekonomiczne korzyści bez utraty swej kulturowej i narodowej tożsamości, by globalizacja w przeciwieństwie do wszelakich totalizmów była z ludzką, wyrazistą, a nie w najlepszym przypadku zamazaną twarzą.


Bibliografia:
1. Mikołaj Kozakiewicz, O tolerancji i swobodzie sumienia, Warszawa 1983
2. Alvin i Heidi Toffler, Wojna i antywojna- Jak przetrwać na progu XXIw?, Warszawa 1998
3. Alvin Toffler, Szok przyszłości, Poznań 1998
4. Artykuły: Newsweeka
Polityki
Nowego Forum Gospodarczego
5. Opracowanie, „O ład w historii”, Wrocław 1999

Czy tekst był przydatny? Tak Nie

Czas czytania: 8 minut