profil

Esej na temat wolności

poleca 85% 108 głosów

Treść
Grafika
Filmy
Komentarze

Wolność nam nie grozi.
Tuż pod wierzchołkiem sklepienia kołysała się para nóg. Powoli, bardzo powoli, niczym dwie leniwe igły kompasu stopy obracały się w prawo; na północ, północny wschód, wschód, południowy wschód, południe, południo-południo- zachód, potem zatrzymały się i po paru sekundach równie leniwie ruszyły z powrotem w lewo. Południo-południo-zachód, południe, południowy wschód, wschód...1
Wzbraniając się przed nadciągającym szaleństwem i natłokiem reporterów napierających na drzwi jego chaty, znany od niedawna Pan Dzikus nie mógł skuteczniej wyrazić swego sprzeciwu, jak poprzez powieszenie się na poddaszu. Szlus! Ile wytrzymalibyśmy w świecie idealnym my, ludzie wychowani w duchu wartości blskich ludziom, nie maszynom. Wspaniały świat bez głupich kłótni o wynoszenie śmieci, czy nakarmienie psa, nie wspominając o robieniu niczego cały dzień i użalaniu się nad swoim lenistwem. Wspaniały? Kto zadecydował o wspaniałości tych realiów? Dlaczego mimo sprzeciwu ciągle pcha się nas do kąta mówiąc “My wiemy lepiej, co dla ciebie dobre” ? Biorąc pod lupę kompetencje szanownego gremium, które czasami wyzywamy od elity, boję się o swoją przyszłość, a polityka “prowadzenia za rączkę” jest bezczelną próbą dokręcania społeczeństwu śruby. Nie jest moim celem przedstawienie spiskowej teorii dziejów, bądź napisanie manifestu traktującego o liberalizmie. Jest to próba opisania i zaklasyfikowania zjawisk, jakie zachodzą na naszych oczach dziś, oraz przedstawienie prawdopodobnych konsekwencji naszych (często bezmyślnych) decyzji, które pozornie dostarczają nam coraz więcej swobód i praw.
Laboratoryjna rzeczywistość przedstawiona w cytowanej powyżej książce Aldousa Huxleya, w której ludzki charakter oddaje pole zimnej kalkulacji jest nieskazitelna, antyseptyczna i perfekcyjnie wypreparowana tak, by ludzie żyjący w niej nie mieli nawet cienia wątpliwości co do tego, że są wolni, a każdy ich wybór jest ich własnym. Dzięki temu sztucznemu ładowi społecznemu ludzie nie muszą się bać o utratę pracy, a w związku z tym brak pieniędzy nie jest realnym zagrożeniem. Praca absorbuje ich również na tyle, by nie musieli myśleć o obrazie jaki wytworzył się dzięki galopującemu postępowi, który zabił w ludziach resztki indywidualności. Na przestrzeni lat, zbudowana została utopijna wizja
_________________________________
1 A. Huxley, Nowy wspaniały Świat, 1932, s. 146
zjednoczonego Świata, w którym wzrost lub spadek populacji reguluje popyt na siłę roboczą.
Nie sądzę, by osoby znajdujące się po stronie "zbędnych", równie entuzjastycznie nazywały ten system utopijnym, jednak mechanizm ten stał się tak dobrze prosperującym tworem, iż
drobne niedogodności i zło konieczne (w postaci eksterminacji zbędnych jednostek) stały się rzeczami "do przełknięcia". Jednak nie eliminacja zbędnego balastu jest tutaj najciekawszym zjawiskiem, gdyż Huxley zaskakuje nas sposobem w jaki masowo "produkuje" się ludzi od razu przypisanych do swych przyszłych funkcji. Wspieranie bądź zaburzanie rozwoju płodu stało się procederem powszechnym, który w końcowej fazie miał wprowadzić ludzi dokładnie dopasowanych do wcześniej przypisanych im zadań. Piękno przypadkowości matki natury zostało zabite na rzecz skrupulatnej prodkucji ludzi, pozbawionych talentów czy też wad. Byli idealnie dobrani do swego przyszłego miejsca, które oznaczano grecką literą (podobnie odbywało się to w książce Zamiatina "My"). Poprzez industrializację sposobu rozmnażania się naszego gatunku, "usprawnieniom" uległy też podstawowe funkcje społeczne, jak tworzenie rodziny czy po prostu łączenie się przez ludzi w pary. Angielski pisarz poszedł o krok dalej od Marksa i Engelsa nadając mianownik "wspólny" także ludzkiemu ciału.
A przecież każdy należy do każdego - zakończył przywołując hipnopedyczne przysłowie. Studenci z zapałem przytaknęli stwierdzeniu, które, powtórzone im w mroku sześćdziesiąt dwa tysiące razy, zostało przez nich uznane nie tylko za po prostu prawdziwe, lecz za aksjomat, oczywisty i w najwyższym stopniu poza wszelką dyskusją.2
Proces regulacji populacyjnej nie jest fikcją, co pokazuje nam model chińskiej rodziny dwa plus jeden. Nie jest to wyłącznie puste hasło propagandowe, ale skrupulatnie egzekwowany przepis, który posłał na tamten świat wiele ludzkich istnień. Nikt nie zakwestionuje brutalnych metod rozprawiania się z "niepotrzebnymi" elementami chińskiego społeczeństwa, gdyż Pekin trzyma w szachu stabilność światowej gospodarki.
Na myśl o huxleyowskim Dzikusie wchodzącym do Nowego wspaniałego Świata, przed oczami pojawia mi się obraz północnoamerykańskich Indian, którzy wychodząc ze swoich rezerwatów stykali się z metropolitarną kulturą Stanów Zjednoczonych ogarniętą szałem konsumpcjonizmu i bezmyślnego rujnowania wszystkich zasobów napotkanych na drodze. Czerwonoskórym wmawiano wtedy, że jest to kultura lepsza od prymitywnego sposobu życia Indian, a konsumpcjonizm jest naturalnym zjawiskiem powstałym po rewolucji przemysłowej. Jednak dzicy zarówno ci książkowi jak i prawdziwi byli niczym więcej jak atrakcją dla "ucywilizowanych". Niczym wystawa sklepowa byli obiektem pożądania, a chęć
____________________________
2 A. Huxley, Ibidem, s. 22
kontaktu z nimi była wyłącznie powierzchowna i podparta dziecinną ciekawością. Owa chęć spotkania i niezrozumienie zasad poszanowania czyjejś prywatności, doprowadziło Dzikusa
(zapewne nie tylko tego od Huxleya) na skraj rozpaczy i mimo ucieczki z powrotem w dzicz nie było już odwrotu, a cywilizowani barbarzyńcy rujnowali spokój tych, którzy znów pragneli ciszy.
Abstrahując od rozkładającego się społeczeństwa przedstawionego w opisywanej książce, chciałbym się zastanowić nad tym, jak bardzo jesteśmy kontrolowani w tym momencie. Czy tu i teraz jest kontrolowane przeze mnie, czy może już nie? Proste przykłady zawsze najlepiej obrazują stan rzeczy, więc jeśli teraz wstanę i pójdę na spacer, przechodząc po pasach na czerwonym świetle (ups!), widząc, że nic nie nadjeżdża, po czym zatrzyma mnie policjant... czemu jestem traktowany jak ślepiec? Panie władzo, doprawdy moje oczy nie zarejestrowały ruchu w moim kierunku, co pozwoliło mózgowi wysłać syngał do nogi, że może spokojnie stanąć na zebrze. Dlaczego karane są czyny, które nie mają żadnej szkodliwości? Jest to sytuacja iście symboliczna, nie godząca w moją wolność w sposób tak dobitny jak na przykład przymusowa składka ZUS, która pozostawia ogromny uszczerbek na stanie niejednego budżetu domowego. Z każdym rokiem przybywa w prawie dyrektyw, które zamykają nam drogę wyboru na to co możemy robić, a czego już nie wolno. Czy nie powinniśmy być bardziej ostrożni w tworzeniu ustaw, które być może w końcu zapędzą nas w zaułek, gdzie będziemy ogarnięci chaotyczną biurokracją?
W tym momencie pora na drugiego angielskiego autora, który swoje dzieło napisał nieco później od A. Huxleya, jednak okazało się ono prorocze dla ludzkości, a skutki tego proroctwa możemy obserwować do dziś w jednym z państw. Mowa oczywiście o Georgu Orwellu, którego nazwisko przez wiele lat było przedmiotem tabu w tak zwanym bloku wschodnim, a w Polsce jego ksiązki ukazały się dopiero po 1989 roku. Nie mam zamiaru skupiać się na całej twórczości pisarza a jedynie na jego najbardziej znanej książce (obok Folwarku zwierzęcego) : Rok 1984 przedstawiającej alternatywną (nie tak bardzo alternatywą jak to udowodnili później towarzysze Stalin i Mao Zedong) wizji świata.
Nie jestem do końca przekonany czy George Orwell zdawał sobie sprawę z tego, jak wielkie dzieło wyszło spod jego pióra, kiedy Rok 1984 opublikowano po raz pierwszy, ale z całą pewnością musiał mieć świadomość ostrości i błyskotliwości swojej wizji. Okres II Wojny Światowej był czasem, gdy w kręgach inteligenckich na zachodzie Europy dochodziło do swoistej gloryfikacji komunistycznego systemu panującego w Związku Radzieckim, tymczasem autor bodaj najpopularniejszej antyutopii zadawał już drugi cios czerwonemu tyranowi wschodu w ciągu kilku lat (pierwszy w pouczającej „bajce” o folwarku). Z całą pewnością Orwell był w mniejszości, musiał na każdym kroku borykać się z pożytecznymi idiotami, jak zwykł nazywać Lenin zachodnią inteligencję idealizującą władzę zasiadającą na Kremlu, od czasu zakończenia wojny domowej w Rosji na początku lat dwudziestych minionego stulecia. To przez ignorancję takich ludzi świat łaciński i anglosaski przespały kluczowe rozdanie kart wpływów po największym konflikcie w historii ludzkości. Niemalże cała Azja padła na kolana przed komunistami. Po pokonaniu Niemiec Stalin bez problemu mógł dofinansować niepozornego Mao Zedonga i doprowadzić w Chinach do otwartej wojny domowej, czego dzięki sprytowi Kuomintangowskich polityków, a zwłaszcza Czang Kaj-Szeka udało się uniknąć 20 lat wcześniej. Jednak to nie w państwie środka wizja Orwella spełniła się najpełniej, lecz w Korei Północnej rządzonej przez bodaj najsurowszy reżim wszechczasów. Ironią losu można nazwać fakt, że to właśnie w tej niegdyś Japońskiej quasi-kolonii komunizm przyjął swój najciemniejszy odcień. Zdecydowanie bliżej temu małemu azjatyckiemu państwu do Oceanii z „Roku 1984”, aniżeli do jakiejkolwiek z wizji Marksa zawartej w jego słynnym manifeście. Antyutopia Anglika powstała na Ziemi i istnieje w najlepsze od kilkudziesięciu lat, a jej wódz Kim Dzong Il za nic ma sobie kolejne rezolucje czy groźby krajów zachodu trzymając w nieustannym pacie swojego południowego sąsiada, czy wyspiarską Japonię. Prawda bije po oczach, dzisiaj nie ma już pomysłów by zmienić sytuację na dalekim wschodzie. Nawet gdyby reżim w Phenianie na kolanach błagał Waszyngton o łaskę, to bardzo wątpliwe by prezydent USA bez szemrania zgodził się na stworzenie jednego państwa koreańskiego. Seul już dawno zakazał przyjmowania uciekinierów z północy. Jaki jest powód tego sceptycyzmu? Oczywiście pieniądze, by zjednoczyć półwysep, należałoby wpompować miliardy dolarów, co wcale nie gwarantuje sukcesu. Przykładem niech będzie sytuacja w Niemczech. Tereny byłego NRD poza największymi miastami wyludniają się, a wszystkie wyrzucone marki zdają się krzyczeć o porażce planu zrównania dwóch części kraju naszych zachodnich sąsiadów. Czy wizja Orwella jest nadal aktualna? Wydaje się, że w rozpierających Europę ruchach prawicowych nie ma już miejsca na to, by znikąd pojawiła się lewicowa utopia. Ale jak nazwać Unię Europejską, która swą flagą zdaje się udowadniać, że niebieski jest tylko odcieniem czerwonego? Czy ktokolwiek wierzy, że Euroregiony i inne tego typu bzdury mają na celu coś więcej, niż uczynienie z faktycznych lokalnych tradycji ciekawostek i maszynek do pieniędzy? A może szukając tropów powinniśmy porzucić nasz europocentryzm i rozważyć możliwość narodzenia się tej utopii w innym miejscu na świecie. W końcu Hugo Chavez ma się w Wenezueli dobrze jak nigdy wcześniej. Odcinając się od polityki trzeba przyznać, że historia jaką wysnuł Orwell w świecie postmodernizmu, jest bardzo uniwersalna i zdaje się że do grobu pójdzie ona dopiero, gdy wybierze się do niego ludzkość.

Bibliografia:
1. G. Orwell, Rok 1984, MUZA, Warszawa 2004
2. A. Huxley, Nowy wspaniały Świat, MUZA, Warszawa 2005

Czy tekst był przydatny? Tak Nie

Czas czytania: 9 minut

Typ pracy