profil

Wystawa w Zachęcie

poleca 86% 102 głosów

Treść
Grafika
Filmy
Komentarze

„Co widzi trupa wyszklona źrenica”

23 października 2002r. miałam okazję obejrzeć wystawę w Zachęcie zatytułowaną „Co widzi trupa wyszkolona źrenica”. Pytanie to zadał jako pierwszy Juliusz Słowacki w „Królu-Duchu” i to właśnie ten cytat zainspirował wielu artystów do zastanowienia się nad śmiercią z punktu widzenia umierającego, skłoniło to ich do wielu refleksji nasuwających pytania „co jest po śmierci?”, „czy za życia możemy odgadnąć, co będzie dalej?”.

Całą wystawę można nazwać „chorą”. Wyobrażenia autorów dzieł w większości były dla mnie odrażające, niezrozumiałe i nienormalne.
Jako pierwszy powitał nas metalowy „sarkofag” Jędrzeja Niestroja, w którym znajdował się ludzki embrion zanurzony w jakiejś substancji, a w tle słychać było opowiadania ludzi, którzy przeżyli śmierć kliniczną. Dzięki temu można było przekonać się, jak łatwo jest umrzeć, oraz jak łatwo ożyć, że w czasie śmierci klinicznej nie umieramy cali, potrafimy odbierać rzeczywistość, lecz nie potrafimy na nią fizycznie zareagować.
W tej samej sali można było zobaczyć zdjęcia zatytułowane „Zabójcy” obrazujące oczy morderców w zakładzie karnym, którzy zostali skazani na śmierć. Można wywnioskować, że autor w bardzo dosłowny sposób potraktował pytanie „co widzi trupa wyszklona źrenica?” - pokazując ludzi wiedzących o tym, że niedługo nadejdzie kres ich dni. Jednak ich oczy były takie spokojne, pełne niezrozumiałych uczuć, które znali tylko oni.
Wyjątkowo realistyczne było dzieło Dominika Dlouhy (widoczne na zdjęciu) przedstawiające martwą kobietę w wannie, przy czym jej kolana wynurzały się z tafli wody, dodając realności eksponatowi. Widać było, że ona umarła w spokoju, nie walczyła ze śmiercią, poddała się jej.
Najbardziej kontrowersyjne z całej wystawy wydawały się filmy. Były one dla mnie niezrozumiałe i przerażające. Pokazywanie np. dziewczynki, która cierpi na straszne bóle kości było według mnie nadgorliwą formą zwrócenia na siebie uwagi przez autora, ponieważ to nie jest sztuka, lecz wyraz chorego patrzenia na świat. Twarz cierpiącej osoby nie powinna być obiektem manipulacji w imię fałszywej sztuki. Według mnie osoba, która była w stanie nakręcić coś takiego jest pusta, niedojrzała i nie potrafi uszanować bólu innych ludzi. Nie potrafi uszanować śmierci.
Jednak na tej wystawie można było znaleźć również prawdziwą sztukę, która trafiała do wnętrza. Dla mnie była to fotografia Grzegorza Kowalskiego pt. „Co widzi...” wykonana na lustrze preparowanym, obrazująca dwoje ludzi na łódce. Lecz wszystko wydawało się takie dalekie, nierzeczywiste i zamglone. Zdawało się, że wkracza się jedną nogą do innej krainy - krainy dusz. Wyjątkowo poruszył mnie opis dołączony do owego eksponatu:
„Wers Słowackiego odnoszę do siebie, a ponieważ żyję, muszę zmodyfikować pytanie: co widzę trupią źrenicą? Ile trupa we mnie? Bo proces trupienia zaczyna się za życia: zaniechane plany, odrzucone marzenia, stłumione uczucia, tchórzostwo – łagodne jak ciepła kąpiel. I wreszcie akceptacja śmierci. Pytanie w pierwszej osobie czasu teraźniejszego prowadzi do publicznego rachunku sumienia. Tego nie chcę. Jeśliby pytanie dotyczyło przyszłości, dotyczyłoby oczywistego, nieuchronnego końca. Otwiera drogę ku fantazjowaniu i spekulacjom, które muszą zakończyć się deklaracją wiary albo niewiary w życie po śmierci. Tego także nie chcę. Pozostaje czas przeszły niepokonany. Wracają wspomnienia momentów zagrożenia życia i momentów, które mogły okazać się ostatnimi. Umieranie w snach a także chwile zakończone beztroską myślą – teraz właściwie mógłbym umrzeć. Szczęśliwe chwile. A więc djà vu.”
Uważam, że zdjęcie to bez powyższego opisu nie trafiałoby tak głęboko. Te słowa również tworzą sztukę, są elementem dopełniającym wspaniałą interpretację słów „co widzi trupa wyszklona źrenica”.

Wystawa ta wzbudziła we mnie wiele sprzecznych uczuć. Była wyjątkowo kontrowersyjna i osobiście nie byłam przygotowana na taki szok emocjonalny i psychologiczny. Muszę przyznać jednak, że żadna wystawa, którą miałam okazję dotychczas oglądać, nie wstrząsnęła mną tak bardzo jak ta. Uważam że niektóre elementy wystawy nie nadawały się do muzeum, ale byłyby świetnym materiałem dla psychiatry. Kilku artystów pokazało jakie ciemne zakamarki kryją się w ich psychice, pokazali, że nie są prawdziwymi artystami, ponieważ nie potrafią odróżnić sztuki od ich chorych wizji niezrozumiałych dla przeciętnego człowieka.

Czy tekst był przydatny? Tak Nie
Opracowania powiązane z tekstem

Czas czytania: 3 minuty