profil

Recenzja "Pachnidła" (film)

poleca 85% 127 głosów

Treść
Grafika
Filmy
Komentarze

W czasie przeciętnego ludzkiego życia, człowiek ogląda przeciętne filmy. To zadziwiające, że w obecnym rozwoju cywilizacji zapomina się, jak tworzyć porządne utwory filmowe. Dzieło, które zaraz przedstawię, wzbiło się ponad melodramatyczne romanse, banalne horrory i brutalne filmy akcji i osiadło na szczycie. Przyjrzyjmy się „ponadprzeciętności”.
Ostatnim filmem który zrobił na mnie ogromne wrażenie, było „Pachnidło: Historia mordercy”. Po wielu pozytywnych i oryginalnych opiniach na temat tego utworu, nie mogłam nie oglądać go w skupieniu.
Film oparty jest na powieści Patricka Süskinda o tym samym tytule. Opisuje życie i działalność Jeana Baptysty Grenouille’a. Sama historia to rodzaj psychologicznego thrillera o geniuszu -zbrodniarzu, wyróżniającym się spośród ludzi genialnie rozwiniętym zmysłem powonienia oraz brakiem własnego zapachu, a więc byciem praktycznie nikim. Grenouille dąży w życiu tylko do jednej rzeczy - stworzenia zapachu idealnego. Owładnięty tą ideą, jest gotowy zrobić dosłownie wszystko, żeby zdobyć upragnione nuty zapachowe do trzech akordów. Nie umie kochać, jak normalni ludzie. Liczy się tylko zapach. Przyszedł na świat na targu rybnym. Wtedy poznał pierwsze nieprzyjemne wonie. Przez następne kilkanaście lat nie poczuł nic przyjemnego. Podążając za zapachem potrafi przejść kilometry. Poznaje kunszt perfumiarstwa. Kiedy nauczył się miłości, postanawia oddać ją innym.
Główną i tytułową rolę w ‘Pachnidle’ zagrał Ben Whishaw. Ten dwudziestopięcioletni wtedy aktor świetnie poradził sobie z oddaniem nastroju i aury tajemniczości w filmie. Patrząc na Jeana Baptystę Grenouille’a wręcz czuliśmy to, co on. Widziałam wszystkie szczegóły, krople cudownych perfum, brudny targ rybny czy niesamowitą, pełną zapachów pracownię perfumiarza, oczami bezwzględnego zabójcy. Trzeba pochwalić też znanego wszystkim Dustina Hoffmana, w filmie grającego Giuseppa Baldiniego, nauczyciela Grenouille’a, perfumiarza, który wielką sławę ma już za sobą. Spodobało mi się również aktorstwo Rachel Hurd-Wood, grającej młodą dziewczynę, ostatnią „wybrankę” Jeana Baptysty.
Odbieranie dzieła wszystkimi zmysłami nie byłoby możliwe, gdyby nie realistyczne zdjęcia i sceneria oddająca nastrój filmu. Był za to odpowiedzialny Frank Griebe, twórca zdjęć do takich hitów jak „Niebo” czy „Księżniczka i wojownik”. Montażysta Alexander Berner również bardzo dobrze wypełnił swoje obowiązki. Uli Hanisch zajęła się za to przepiękną scenografią. Mogłam być obecna w wielu tajemniczych, jak i przepięknych miejscach. Te ostatnie napawały jednak niepokojem. Dzięki Pierre-Yves Gayraud przeniosłam się kilka wieków wstecz, oglądałam cudowne stroje z XVII w., a Grenouille wydał się jeszcze bardziej psychopatyczny w swoim prowizorycznym ubraniu.
Trzeba też koniecznie wspomnieć o geniuszu całkowicie odmiennym, niż mordercy szukającego zapachów. Jest nim Tom Tykwer, reżyser i scenarzysta, znany również z obsypanego nagrodami filmu „Biegnij, Lola, biegnij” czy „Prawda”. Süskind miał rację zwlekając z odsprzedaniem praw autorskich do sfilmowania powieści. I choć ustawiali się w kolejce wielcy twórcy, myślę, że padło na najbardziej odpowiednią osobę. Tą samą, która przymiarki do tego filmu robiła już kilkanaście lat wcześniej. Cierpliwość została nagrodzona. Podjął się on ciężkiego przedsięwzięcia decydując się zaadaptować dzieło bestsellerowe i przenieść jego niezwykłą akcję na ekrany kin. Mając pod sobą setki ludzi zapanował nad wszystkim. Uważam, że świetnie sobie z tym poradził.
Pisząc ten artykuł, słucham muzyki z”Pachnidła”. Stworzyła ją grupa ludzi: Reinhold Heil, Johnny Klimek i, wspomniany już, Tom Tykwer. Wykonują ją Berliner Philharmoniker pod dyrekcją sir Simona Rattle’a, czyli najlepsi muzycy symfoniczni na świecie. Moim zdaniem poszczególne utwory wspaniale komponują się z akcją. Napięcie jest i namacalne, i słyszalne. Przypominam sobie lęk bezbronnych ofiar. Czuję to, co one. Muzyka dociera do najgłębszych części mojego mózgu. Arcydzieło dźwięku.
Moim zdaniem film ten słusznie znajduje się na liście największych dzieł. Jest obowiązkowym punktem każdego kinomana i osoby, która chce poznać naprawdę dobrą sztukę filmową. Szczególnie spodobały mi się zdjęcia pełne ekspresji i tzw. soundtrack. Ben Whishaw był z pewnością najlepszym wyborem do roli pewnego siebie szaleńca. Nigdy nie zapomnę emocji, które odczuwałam zarówno w trakcie seansu, jak i po nim.

Czy tekst był przydatny? Tak Nie
Opracowania powiązane z tekstem

Czas czytania: 3 minuty