profil

Recenzja filmu pt. "Wesele" Andrzeja Wajdy.

poleca 85% 295 głosów

Treść
Grafika
Filmy
Komentarze

Stanisław Wyspiański na stałe zakorzenił się w spisie lektur szkolnych tworząc dramat pt. „Wesele”, który w mgnieniu oka zaczął działać na każdego ucznia jak płachta na byka. Zanurzając się w czeluściach swojej… oryginalnej wyobraźni stał się inicjatorem nowego prądu umysłowo-poznawczego – „Ocochodów”, którzy sukcesywnie niszczą psychikę polonistki zadając jej stale to samo pytanie – „O co chodzi?”. Prekursorem ruchu obalającego „Ocochodzizm” stał się Andrzej Wajda, który wbrew pięknej idei, by nie kopać leżącego, postanowił stworzyć film będący ekranizacją książki Wyspiańskiego, noszący ten sam tytuł – „Wesele”. Prawdopodobnie chciał w ten sposób rozwiać wszelkie wątpliwości, pytania i problemy powstałe na podwalinach dramatu. Czy reżyser podołał wyzwaniu? Czy umożliwił nam odpowiednią interpretację i odbiór treści w nim zawartych?...
Film „Wesele” powstał w styczniu 1973 roku i jak już wspomniałem, jest ekranizacją dramatu S. Wyspiańskiego. Przenosi nas do roku 1900, gdzie to w chacie w Bronowiczach odbywa się wesele poety Lucjana Rydla z chłopką Jadwigą Mikołajczykówną w domu Tetmajerów. Ślub przedstawiciela inteligencji z chłopką jest przykładem młodopolskiej „chłopomanii”, która przez wielu uważana była za ‘deskę ratunkową’ narodu polskiego chylącego się ku upadkowi. Na zabawie zawitało multum gości – zarówno realistycznych jak i fantastycznych tworząc tumult symbolizujący społeczeństwo polskie. Czy oba środki przekazu – film i książka pokrywają się ze sobą? Otóż nie. Film nie jest najwierniejszą adaptacją dramatu. W wielu miejscach występują bardziej, tudzież mniej znaczne rozbieżności i uproszczenia a same dialogi skrócone zostały do niezbędnego minimum. Można to wytłumaczyć tym, że celem reżysera było wywarcie wrażenia na słuchaczu nie tyle treścią, co formą. Niestety wygórowane ambicje reżysera sprawiły, że ów przerost formy nad treścią okazał się niezbyt udanym eksperymentem. Zewsząd atakuje nas ruch, spontaniczność, krzyki i hałas zagłuszający niestety wypowiedzi aktorów. Ci zaś z niezwykłą wręcz predylekcją wcielili się w odgrywane role. W szczególności na pochwałę zasługuje Daniel Olbrychski (Pan Młody), debiutująca Ewa Ziętek (Panna Młoda), Maja Komorowska (Rachela), Marek Walczewski (Gospodarz), Andrzej Łapicki (Poeta), którzy wspaniale wczuli się w swoje role. Swoją grą, mimiką i gestykulacją świetnie obrazują realia przełomu XIX i XX wieku. Uwagę przykuwają również kostiumy i wystrój chaty. Przywiązanie szczególnej uwagi reżysera i scenarzystów do wszelkich szczegółów sprawiło, że oglądając film, odniosłem wrażenie jakoby ekran stanowił swoisty wehikuł czasu ukazujący rzeczywiste przeszłe wydarzenia.
Najsłabszą stroną filmu są niewątpliwie zjawy. Ukazane zostały w sposób ździebko „przeartyzowany” i nie do końca spełniający oczekiwania widzów. Chochoł obdarzony został głosem Czesława Niemena, który śpiewając dokonał pewnej nadinterpretacji tekstu wynosząc się lamentem i zbędnymi emocjami. Kolejne postacie fantastyczne wzbudzały nie tyle zaciekawienie, co irytację. Sam Wernyhora wykreowany przez Wyspiańskiego na potężnego, mrożącego krew w żyłach jeźdźca został przez Wajdę zdegradowany do ponurej, szarej postaci, która zamiast imponować przypominała strach na wróble. Tym samym reżyser pogrzebał największy potencjał dzieła. Niewątpliwie na szczególną uwagę zasługuje również muzyka. Wprawdzie tworzyła ona oryginalny klimat i świetnie wpasowała się w ramy czasowe akcji, jednak było jej zbyt wiele. Oblegała każdą scenę, każdego bohatera, każdą wypowiedź. Razem z wrzaskami gości, którym towarzyszyły niezwykle chaotyczne, zmysłowe i często erotyczne tańce sprawiła, że przeciętny widz czuł się zmęczony filmem od niemal samego początku. Było to zdecydowanie nieprzyjemne i irytujące przeżycie efektywnie zniechęcające do powtórzenia tej rzekomej rozrywki.
Uważam, że Wajda miał zbyt nierealne do spełnienia i odległe ambicje. Chciał stworzyć arcydzieło umożliwiające nam spojrzenie na dramat Wyspiańskiego z innej perspektywy. Mimo usilnych prób i zapewne ogromnych chęci, przedsięwzięcie okazało się nie do końca owocne. Zdecydowanie bardziej podobał mi się film Wajdy pt. „Pan Tadeusz” czy też „Zemsta”.

Czy tekst był przydatny? Tak Nie
Opracowania powiązane z tekstem

Czas czytania: 3 minuty