profil

Józef Beck i jego polityka

poleca 90% 101 głosów

Treść
Grafika
Filmy
Komentarze

Józef Beck należał do tego grona osób, które już w Legionach Polskich i POW blisko współpracowały z marszałkiem Józefem Piłsudskim. Dla nas to jednakże głównie polityk, którego historycy, co do zasady, oceniają jako wybitnego polityka. Beck swe polityczne doświadczenie zaczął zdobywać pełniąc funkcję attaché wojskowego w Paryżu, a nieco później w Brukseli. W 1926 r., już w kraju, był on współorganizatorem przewrotu majowego. Od tego momentu jego kariera przyspieszyła i piastował on kolejno urzędy: szefa gabinetu ministra spraw wojskowych, wicepremiera, wiceministra, by pod koniec lat trzydziestych XX w. zostać ministrem spraw zagranicznych. Okres, w którym ten polityk pełnił funkcję szefa dyplomacji należał niewątpliwie do najtrudniejszych w dziejach naszej ojczyzny. Jego hasłem przewodnim, działań i decyzji, wydaje się maksyma Józefa Piłsudskiego: „balansujcie dopóki się da, a gdy już się nie da , podpalcie świat”. Zapewne dlatego w początkowej fazie, pełnienia przez Becka funkcji ministra spraw zagranicznych, czynił on wszystko, by zachować poprawne stosunki z i nazistowskimi Niemcami i stalinowskim ZSRR. Jego uwadze nie uchodziła także kwestia zachowania równowagi w stosunkach z tymi państwami. Beck był jednakże przeciwnikiem uzależnienia politycznego Polski, a za takie traktował układy zbiorowe. Jego zdaniem należało także uczynić wszystko, by utrzymać niezależność polityczną Polski od Francji. Jego poglądy i działania przyczyniły się do podpisania dwóch brzemiennych w skutkach traktatów międzynarodowych- traktatu o nieagresji z ZSRR (25 lipca 1932r.)i traktatu o nieagresji z III Rzeszą Niemiecką (26 stycznia 1934r.).
Szczególnie ta druga deklaracja o niestosowaniu przemocy miała wywrzeć ogromne piętno na kwestii naszej sytuacji międzynarodowej. Wroga na początku opinia Hitlera o Polsce i Polakach nieoczekiwanie uległa zmianie. Wcześniej przywódca Rzeszy postulował ekspansję niemiecką na wschód, a od chwili zawarcia traktatu, który miał obowiązywać przez 10 lat, nasze państwo mogło uregulować swe stosunki z Niemcami, czyli zyskać nowego „sojusznika”. Ten silny mecenat ośmielił nasz rząd do wysłania noty do Czechosłowacji, z którą trwały spory o tzw. Śląsk Zaolziański. W piśmie tym Polska domagała się od Czechosłowacji zwrotu zajętej przez nią części Zaolzia. Dokument ten wystosowano tuż po udanym Anschlussie Austrii, przez III Rzeszę Niemiecką. Hitler zachęcony dużym sukcesem w Austrii skierował teraz swe czyny przeciwko Czechosłowacji. Wraz z Niemcami do działania przystąpiła i Polska. Szef naszej dyplomacji uznał bowiem, że nasze państwo powinno osiągnąć korzyści z rozbioru południowego sąsiada. Bezczynne nie pozostały i inne państwa ościenne wobec Czechosłowacji. Władze czechosłowackie w obliczu takich zagrożeń gotowe były do wielkich ustępstw, lecz wobec rosnących żądań, nie mogły ich spełnić. Opuszczona przez sojuszników Czechosłowacja podpisała 30 września 1938 r. akt swej zagłady - porozumienie. Ono właśnie pozwoliło 1 października wkroczyć naszym wojskom na ziemie Śląska Zaolziańskiego. Dzięki temu terytorium II Rzeczpospolitej Polskiej powiększyło się o 800 kilometrów kwadratowych. Ten „sukces” naszej dyplomacji komentowano jako akt dziejowej sprawiedliwości, który jej sprawcy, czyli Józefowi Beckowi, przysporzył spore rzesze entuzjastów. Dalszy rozwój wypadków, który już niedługo miał doprowadzić do wybuchu kolejnej wojny światowej, pokazał nie tylko to lepsze, ale i gorsze oblicze, skutków naszej polityki wobec południowego sąsiada.
Już w czasie II wojny światowej jeden z naszych publicystów przedstawił swoją ocenę polityki Becka wobec Czechosłowacji. Autor słusznie na wstępie wypowiedzi zauważył, że Czesi dotąd nie prowadzili przychylnej wobec nas polityki, i ten argument trudno podważyć. Jednakże, jego zdaniem, nie dawało to Beckowi carte blanche dla dokonania, wespół z Niemcami, faktycznego rozbioru tego państwa. Autor przypomniał, że w polityce międzynarodowej nie ma miejsca dla kierowania się żądzą zemsty, jest to w dyplomacji niedopuszczalne.
Czechosłowacja była również dla Francji bardzo istotna, bo stanowiła daleko wysunięty posterunek, którego podeptanie i zniszczenie miało tragiczne dla nas konsekwencje. Zaprzepaszczono tym czynem szansę na ewentualne wsparcie ze strony Francji, gdyby zaszła taka potrzeba.
Kolejnym błędem, według autora publikacji, było postąpienie zgodnie z zamiarami Niemców, i to wówczas, gdy ci w zamian niczego, poza Zaolziem, nam nie obiecali. Minister Beck oddając taką ogromną przysługę Niemcom powinien, przede wszystkim, upewnić się, że ci nie wysuną wobec Polski innych żądań. Zaś to zagwarantować mogłyby, sporządzone na piśmie, dokumenty o charakterze zobowiązaniowym. W tym, zdaniem autora wypowiedzi, tkwił kolejny grzech szefa ówczesnej dyplomacji.
O prowadzonej przez ministra Becka polityce zagranicznej raczej trudno orzec, że była tylko zła lub jednoznacznie dobra. Należy ją po pierwsze oceniać przez pryzmat sytuacji naszego nowo odrodzonego państwa, państwa słabego i wewnętrznie i na zewnątrz. Jego bezpośrednimi sąsiadami były wielkie mocarstwa, w których panowały systemy totalitarne. Lata trzydzieste XX w., to czas, gdy dostrzegano już olbrzymie zagrożenie ze strony obu tych państw, ale brakowało woli porozumienia międzypaństwowego na rzecz wzajemnej pomocy w zwalczaniu ich. Na forum międzynarodowym zaczęły obowiązywać nowe, nieznane zasady, czyli prawo silniejszego i bardziej brutalnego. Każde z państw sąsiadujących z nazistowskimi Niemcami, stalinowską Rosją, a także faszystowskimi Włochami, poszukiwało sposobu swej obrony we własnym zakresie. Nie pomyślano o postawieniu solidarnie tam, lecz manewrowano tak, by agresję tych mocarstw skierować na inne kraje. I tak też postąpił nasz minister spraw zagranicznych. Miał on nadzieję, że wspólne z Niemcami działanie pozwoli na dłuższy czas zachować przychylność III Rzeszy i odwieść Hitlera od planu rozszerzenia zakresu swej władzy na ziemie Europy Wschodniej, do której wiodła droga przez Polskę. Plany te jednakże okazały się pomysłem błędym, za który to historia bardzo krytycznie ocenia tego polityka.
Wydaje się mi, że sporo racji można przyznać autorowi oceny postępowania ministra Becka. Nieprzychylna Polsce polityka Czechosłowacji nie może stanowić usprawiedliwienia dla pomysłu rozbioru innego państwa. Na niekorzyść tego projektu powinny przemówić choćby nasze własne doświadczenia. Również nagłe zarzucenie przez niektóre państwa tak podstawowej zasady prawa międzynarodowego jak zasada pacta sund servanda nie pozwala w sposób automatyczny innym postąpić tak samo, bo to poprowadzi świat w nikomu nieznanym, i nieprzewidywalnym kierunku.

Załączniki:
Czy tekst był przydatny? Tak Nie

Czas czytania: 5 minut