profil

Reportaż z wycieczki do Karpacza i okolic

poleca 85% 413 głosów

Treść Grafika
Filmy
Komentarze
Czechy

Szkolna wycieczka do Karpacza i okolic

Przygotowania do wycieczki trwały dość długo.
O samej wycieczce moja oraz dwie młodsze klasy dowiedziały się kilka miesięcy temu. Od tamtej chwili co jakiś czas wpłacaliśmy zaliczki do naszej wychowawczyni. Osoby, które nie miały paszportu, musiały go wyrobić, aby móc przekroczyć czeską granicę. Tydzień przed wyjazdem otrzymaliśmy dokładny plan naszego czterodniowego pobytu w Sudetach.

Podróż do Wrocławia była długa.
We wtorek przed Gimnazjum w Janikowie zgromadziło się dużo osób. Po chwili podjechały dwa autokary. Zapakowałam swoją torbę do bagażnika i zajęłam dość dobre miejsce. Po kilku chwilach usłyszałam wyczytywane przez nauczycielkę nazwiska. Wszyscy byli obecni, więc ruszyliśmy. Pogoda nie sprzyjała podróży. Temperatura dochodziła do 30 stopni! Jechaliśmy prawie cały dzień więc po drodze robiliśmy krótkie postoje. Około godziny 15.00 byliśmy we Wrocławiu.

Wrocław to piękne miasto.
Na początku zwiedziliśmy Parafię Katedralną pod wezwaniem św. Jana Chrzciciela. Była to cudowna i okazała budowla z dwiema wieżami. Ich wysokość pod koniec XX wieku wynosiła 100m! Na jedną z wież można wjechać windą i oglądać stamtąd panoramę Wrocławia. Niektóre części katedry są z miedzi, a inne ze złota. Ma ona barokową kaplicę, w której znajduje się obraz Jana Sobieskiego. Zniszczenia po drugiej wojnie światowej pozbawiły Katedrę dachów i hełmów wież, wszystkich sklepień nawy głównej i prezbiterium oraz części sklepień naw bocznych. Spowodowały też uszkodzenia ścian i łuków przyporowych, filarów nawy i detalu kamieniarskiego oraz zniszczenie znacznej części wystroju wnętrza. Kolejnym zwiedzanym przez nas obiektem był Uniwersytet Wrocławski. Wysłuchaliśmy jego historii z ust pani przewodnik. Dowiedzieliśmy się, że miał on kilku właścicieli: Piastów, władców czeskich oraz Habsburgów. Po godzinie, w drodze na rynek, weszliśmy do kapliczki dla głucho-niemych i spotkaliśmy kilka marmurowych krasnali, które znajdują się w różnych zakątkach miasta. W centrum miasta robiliśmy sobie zdjęcia przy oryginalnej, szklanej fontannie. Po tak długim i gorącym dniu, wszyscy ucieszyli się na przyjazd do domu wypoczynkowego „Wodomierzanka”. Pokoje były zadbane i niczego nam nie brakowało.
Wyjazd do Czech był udany.
Drugiego dnia wycieczki tuż po śniadaniu, wyruszyliśmy do Skalnego Miasta. Pogoda nam nie sprzyjała, ponieważ padał deszcz. Jechaliśmy trzy godziny. Przed granicą musieliśmy wymienić pieniądze na korony czeskie. Na miejscu podziwialiśmy przepiękne formy skalne, jakie stworzyła przyroda przez miliony lat. Był to między innymi Fotel Karkonosza oraz Fotel Babci. Widzieliśmy też Głowę Cukru. Następnie pływaliśmy łódką po skalnym jeziorku. Przewodnik powiedział nam, że woda w tym zbiorniku nigdy nie zamarza. Aby się tam dostać musieliśmy wchodzić po specjalnych drabinkach. Niektórzy bali się, ponieważ było dość wysoko. Mi to nie przeszkadzało. Podoba mi się taki typ wypoczynku. W drodze do ośrodka wstąpiliśmy na chwilę do sklepu, aby kupić prowiant na następne dni. Wieczorem grałam z koleżanką w siatkówkę i oglądałam mój ulubiony serial.

W czwartek było prawdziwe chodzenie po górach.
Ta wyprawa podobała mi się najbardziej. Musieliśmy dotrzeć do zamku położonego na szczycie góry. Lubię aktywny wypoczynek, więc wdrapywanie się na Chojnik bardzo mi odpowiadało. Same ruiny dawnej budowli okazały się bardzo interesujące. Znaleźliśmy się na ich najwyższym punkcie. Właśnie tam najbardziej odczuliśmy siłę wiatru, który wiał już od rana. Następnie zobaczyliśmy dwuspadowy Wodospad Szklarki, który bardzo mi się spodobał. Po drodze do następnego wodnego cuda natury oglądaliśmy eksponaty w Muzeum Ziemi. Kupiłam tam naszyjnik z różnokolorowymi kamieniami. Aby dojść pod Wodospad Kamieńczyka pokonaliśmy kilkaset metrów trudnej trasy. Na dodatek zaczęło mocno padać. U celu robiliśmy sobie dużo zdjęć. Było bardzo śmiesznie, zważając na kaski, które każdy musiał mieć na głowie ze względów bezpieczeństwa. Wieczorem wybraliśmy się do centrum Karpacza, aby kupić sobie pamiątki. Po tak ciekawym dniu zasnęłam bardzo szybko.

W piątek znaleźliśmy się w dwóch zamkach.
O godzinie 9.00 wszyscy byli już wykwaterowani. Po śniadaniu dostaliśmy prowiant na drogę. Pożegnaliśmy naszych miłych gospodarzy i ruszyliśmy do domu. Pierwszy zamek jaki odwiedziliśmy znajdował się w Bolkowie. Były to raczej jego ruiny, które jednak miały swój urok. Po kilkudziesięciu kilometrach dotarliśmy do przepięknego
i niezniszczonego zamku w Książu. Czekałam na to całe cztery dni. Byłam tam już wcześniej i nie mogłam się doczekać kiedy znów obejrzę te cudowne ogrody, freski, malowidła oraz różnego rodzaju pozłacane figurki. Następnie pojechaliśmy do Wrocławia na obiad, który okazał się dość syty. Po nim atmosfera w autobusie rozluźniła się. Jedni rozmawiali, inni robili zdjęcia lub grali w karty. Było naprawdę fajnie. Żałowałam, ze ta wycieczka dobiega końca.

Powrót do domu.
O godzinie 22.00 byliśmy w Janikowie. Przed budynkiem naszego gimnazjum czekało wielu rodziców, którzy przyszli odebrać swoje pociechy. Byłam zmęczona podróżą. Pojechałam z tatą do domu i pokazałam mu zdjęcia, które zrobiłam na wycieczce. Niektóre bardzo mu się podobały. Gdy zasypiałam, migały mi przed oczami obrazki z tych wspaniałych dni spędzonych z koleżankami i kolegami.

Czy tekst był przydatny? Tak Nie

Czas czytania: 4 minuty