profil

Miałam dziwny sen, znalazłam się w chacie Santiago.

poleca 86% 102 głosów

Treść
Grafika
Filmy
Komentarze

Znalazłam się w wiosce rybackiej u wybrzeży Kuby. Dotarłam no maleńkiej chatki. Ku mojemu zdziwieniu drzwi do niej były otwarte. W środku nikogo nie było. Po wejściu zrozumiałam, że mieszka u stary, biedny człowiek. Poznała to po rzeczach, które mogły należeć tylko do starszej osoby. Wyposażenie było bardzo ubogie. W chacie tej stał stół, jedno krzesło i łóżko. Na ścianie wisiały święte obrazy. W rogu pomieszczenia stał połatany żagiel i harpun. Najbardziej jednak zdziwiło mnie łóżko. Sprężyny z niego wystające były przykryte gazetami. Za poduszkę służyły zwinięte spodnie z których wystawała gazeta.
Nagle pojawił się starzec. Sylwetka jego była wychudzona. Skóra jego była ciemna, pokryta plamami. Twarz pomarszczona tylko jego niebieskie oczy o barwie morza sprawiały wrażenie ciągle młodych. Ubrany był w połataną koszulę, która przypominała żagiel stojący w rogi u spłowiałe, zniszczone spodnie. Spoglądał na mnie z zaciekawieniem. Zaczęliśmy rozmowę:
- Kim jesteś ? Nigdy cię tu wcześniej nie widziałem. – zapytał.
- Nazywam się Magda i właściwie nie wiem jak się tu znalazłam.
- Ja jestem Santiago i właśnie tutaj mieszkam.
- Santiago. Skądś znam to imię… - pomyślałam.
- Chyba znam je z jakiejś książki, ale nie jestem pewna… Tak znam je z książki ,,Stary człowiek i morze”. I Manolin też w niej występował. Ale jak to możliwe ? Przecież to bohater książki. Ale właściwie jego rysopis zgadza się z tym w książce, a wnętrze chaty również. Nie wiem jak to się mogło stać. – cały czas myślałam.
- Przepraszam, że weszłam do twojej chaty tak bez zaproszenia. Ale coś w niej przyciągnęło mój wzrok i podkusiło, żebym do niej weszła. – odparłam po chwili zastanowienia.
- Nic się nie stało. Nie mam to nic do ukrycia… Więc mówisz, że nie wiesz jak się tu znalazłaś ?
Po chwili do chaty wszedł chłopiec z kilkoma sardynkami na talerzu. Uśmiechnął się do starca I spojrzał w moją stronę. Przez jakiś czas staliśmy w milczeniu. Pierwszy odezwał się Santiago.
- Magda poznaj mojego przyjaciela i pomocnika Manolina. Właśnie przyniósł nam obiad. Jeżeli chcesz możesz zjeść z nami.
- Nie, dziękuje. Nie jestem głodna. – odpowiedziałam.
- Martin dał Si te sardynki ? – spytał chłopca.
- Nie, sam je złowiłem.
- Naprawdę ? Jestem z ciebie dumny. Zacznijmy więc jeść.
I zaczęli jeść. Po starcu widać było, że nie często jadał takie rzeczy. Jadł bardzo powoli, delektując się każdym kęsem. Mówił mi przy tym jak chłopiec bardzo mu pomaga, jak wiele dla niego robi. Dla chłopca Santiago jest ideałem wśród rybaków. I mimo tego, że teraz rybakowi się nie wiedzie Manolin bardzo w niego wierzy i cały czas podtrzymuje go na duchu. Starzec później opowiedział mi o swojej największej wyprawie. Wszystko zgadzało się z treścią książki. Podczas tej wyprawy Santiago poniósł klęskę jako rybak, z której wcześniej zdawał sobie spraw, jednak odniósł zwycięstwo jako człowiek. Wyprawa ta pozwoliła mu udowodnić, że mimo wieku jest jeszcze świetnym rybakiem, znającym się na swoim zawodzie. Z opowiadania wynikało, że ta praca jest dla niego wielką pasją. W czasie wyprawy walczył z samym sobą, z własną słabością, bezradnością, zmęczeniem. Musiał zachować rozsądek, by nie stracić sił do dalszej walki z marlinem, przetrwać kryzys psychiczny, który ciągle mu dokuczał. Walczył z własnym ciałem, bólem, głodem, zimnem. Walczył z marlinem, którego musiał unicestwić mimo tego, że był dla niego jak brat, rekinami, które chciały odebrać mu zdobyć. Przegrał tę walkę, ale udowodnił, że mimo wieku wciąż jest rybakiem. Jego historia wzbudziła we mnie wielki podziw i szacunek. Również słowa jego mądrości życiowej: ,,Człowiek nie jest stworzony do klęski. Człowieka można zniszczyć, ale nie pokonać.”
- I na tym właśnie kończy się moja historia. – powiedział starzec.
- Jestem dla ciebie pewna podziwu. Wcale nie dziwie się, że Manolin uważa cię za najlepszego rybaka. Ma rację.
- Może przejdziemy się nad brzeg? – zaproponował Manolin.
- Ja nie mam nic przeciwko. A ty Santiago ?
- Ja również. Więc chodźmy.
Poszliśmy w kierunku brzegu. Usiedliśmy na ciepłym piasku podziwiając krajobraz zachodzącego słońca. Oczy starca cały czas były zwrócone w kierunku morza. Widać było w nich jak bardzo je kocha. Nagle cały obraz znikł z moich oczu i znalazłam się w moim pokoju. Uświadomiłam sobie, że to był tylko sen.

Czy tekst był przydatny? Tak Nie
Opracowania powiązane z tekstem

Czas czytania: 4 minuty