profil

Ryszard Kapuściński - Podróże z Herodotem - opracowanie

poleca 85% 149 głosów

Treść
Grafika
Filmy
Komentarze

Geneza utworu


Podróże z Herodotem zostały wydane w 2004 r., a więc trzy lata przed śmiercią Ryszarda Kapuścińskiego, który do dziś uznawany jest za „cesarza reportażu”, czyli najwybitniejszego i najbardziej cenionego zagranicą polskiego reportażystę. Kapuściński napisał te reportaże z perspektywy czasu, kiedy oto powrócił do czasów studenckich, do swoich największych podróży, znanych zresztą z innych, wcześniejszych tekstów. Jednakże nie sama podróż do wielu zakątków świata i przygody, które trafią się Kapuścińskiemu, są tutaj najważniejsze. Powodem napisania tego tekstu jest przede wszystkim chęć ukazanie Herodota jako mistrza, niedościgłego wzoru reportażysty, wędrowca i człowieka. Kapuściński zdradza swoim czytelnikom, co tak naprawdę miało największy wpływ na całą jego twórczość i która postać historyczna odcisnęła największe piętno na jego sposobie myślenia i odczuwaniu świata.

Znaczenie tytułu


Kapuściński rozpoczyna swoją pracę reporterską niedługo po wojnie, kiedy księgarnie świecą pustkami i nawet trudno zdobyć materiały do nauki np. języka angielskiego. Jego wielkim marzeniem jest przekroczyć granicę. Chodzi o granice kraju, a nie granice miast. Marzenia Kapuścińskiego ogniskują się wokół Czechosłowacji, czyli są raczej skromne. Pracuje w „Sztandarze Młodych” i tą myślą, tym marzeniem dzieli się pewnego dnia z Ireną Tarłowską. Była ona redaktorką naczelną „Sztandaru Młodych”. Nie wysłała jednak Kapuścińskiego do Czechosłowacji. Kiedy minął rok od tej rozmowy, Irena Tarłowska oznajmiła zaskoczonemu Kapuścińskiemu, że wysyła go do Indii. Zadaniem młodego reportera było przybliżenie czytelnikom tego dalekiego kraju, ponieważ kilka miesięcy wcześniej Polskę odwiedził przywódca Indii, Jawaharlal Nehru i w ten sposób kraje nawiązały stosunki dyplomatyczne i gospodarcze. Na koniec tej rozmowy Tarłowska wręczyła Kapuścińskiemu „grubą książkę w sztywnych, pokrytych żółtym płótnem okładkach”. Były to Dzieje Herodota, które towarzyszyły Kapuścińskiemu przez wiele lat jego podróży do najrozmaitszych krajów. Była to książka, którą wciąż odkrywał, czytał fragmentami, fascynował się samą postacią autora. Podróże z Herodotem to w sensie dosłownym przymierzanie świata z książką, która napisana została kilka tysięcy lat temu. W sensie metaforycznym to książka – drogowskaz, książka – przyjaciel, książka – obiekt fascynacji.

Problematyka

Herodot


Tytułowy Herodot z Halikarnasu urodził się około 484 roku p.n.e. w Halikarnasie właśnie, a zmarł około 426 roku p.n.e. w, prawdopodobnie, Atenach. Uznawany jest do dziś za ojca historii, często także ojca geografii, a na pewno za najwybitniejszego historyka greckiego. Stworzył jedno, wielkie dzieło zatytułowane Dzieje, która stanowi relację z wojen perskich, a także opisuje historię Egiptu, Grecji i Persji oraz wielu okolicznych krajów. Dzieło to składa się aż z dziewięciu ksiąg, których podział nie został ustalony przez samego Herodota.
Wszystko wskazuje na to, że dzieciństwo i młodość spędził Herodot w Halikarnasie i pochodził z artystycznego rodu – był bratankiem poety Panyassisa, który najprawdopodobniej zapoznał Herodota z literaturą i sztuką grecką. Potem wskutek różnych zawieruch politycznych Herodot uciekł na wyspę Samos i stamtąd rozpoczął pierwsze swoje wyprawy. Z biegiem czasu stały się one już treścią jego życia. Jak na tamte czasy Herodot żył długo, bo około 60 lat. Podróżował po Persji, Babilonii, Grecji, Egipcie, był w Italii i Macedonii. Interesowało go w zasadzie wszystko – sposób życia ludzi, historia państw, ukształtowanie terenu, ludzkie namiętności. Dlatego też odwiedził różne rejony świata, pisał o plemionach, ich zwyczajach, sposobach życia, ale też najważniejszym tematem Dziejów jest odwieczna walka Wschodu z Zachodem, o czym nieustannie wspomina Kapuściński. Ponieważ nie istniały spisywane historie plemion i narodów, Herodot był przecież pierwszy, musiał opierać się na relacjach wyłącznie ustnych. Bardzo często w Dziejach pojawiają się relacje sprzeczne, które Herodot opatruje odautorskimi komentarzami. Często pisze również, że zwraca uwagę na to, „czego się dowiedział”, czasami zaznacza także, że są relacje świadków, w które absolutnie nie wierzy. Ważnym, a może najważniejszym, aspektem Dziejów było postrzeganie walki Greków z Persami nie tylko jako starcia Zachodu ze Wschodem, ale jako wojnę świata cywilizowanego z barbarzyńcami.

Herodot Kapuścińskiego


Kapuściński snuje opowieść o tym, jak odkrywał stopniowo Herodota. Odkrywał go jako człowieka, wędrowca, dziejopisarza, reportażystę. Po raz pierwszy usłyszał o Herodocie, kiedy był studentem pierwszego roku historii Uniwersytetu Warszawskiego. Tam też dowiedział się, kim byli Ajschylos, Safona, Sokrates i Platon. Wśród tej „plejady gwiazd” Herodot nie był gwiazdą najjaśniejszą. Kapuściński usłyszał, że Herodot napisał Dzieje, ale cenzura w Polsce bardzo długo nie pozwalała opublikować tej książki. Przyczyny tego były zupełnie nieznane, a prawdopodobnie, jak często zdarzało się w PRL-u, wręcz absurdalne. Dzieje ukazały się w księgarniach dopiero w 1955 r. w czasie odwilży po śmierci Józefa Stalina. Być może Kapuściński nigdy nie przeczytałby tej książki, gdyby nie Irena Tarłowska, jego szefowa w „Sztandarze Młodych”, która podarowała mu egzemplarz przed wyjazdem do Indii. Od tego czasu książka ta towarzyszyła Kapuścińskiemu we wszystkich najważniejszych podróżach jego życia. Czytał ją na lotniskach, w pociągach, w hotelach, nieustannie w drodze. I nieustannie książka ta, podobnie jak sam jej autor, budziła w nim podziw i fascynację. Przede wszystkim Herodot był dla Kapuścińskiego wędrowcem, ale sama jego postać uruchamia więcej pytań niż odpowiedzi. Kapuściński usiłuje zapełnić niejako białe plamy w życiorysie Herodota, o którym wiedział naprawdę niewiele. Zastanawia się, co było powodem owych podróży: „Nie wiemy, w jakim charakterze podróżował. Jako kupiec (…)? Jako dyplomata? (…) Jako Szpieg? (…) Jako turysta? (…). Herodot w drodze ciężko pracuje – jest reporterem, antropologiem, etnografem, historykiem. (…) podróże Herodota są celowe, chce w nich poznać świat i jego mieszkańców, poznać, żeby potem opisać”. Kapuściński zwraca uwagę na to, że praca Herodota polegała głównie na słuchaniu ludzi, słuchaniu tego, co mają mu do powiedzenia. Specyfiką kultury oralnej było snucie opowieści, najczęściej przy ognisku, w ciemności domu. Opowieści i ogień miały spajać wspólnoty, tworzyć pamięć, ożywiać myśli i pobudzać wyobraźnię. Były to naturalne warunki pracy Herodota. Zresztą Kapuściński postrzega go jako człowieka, którego „ciągnie w świat”. Zastanawia się tylko, czy jest to ciekawość, głód przeżyć czy potrzeba nieustannego dziwienia się. Herodot dla Kapuścińskiego to człowiek, który piękno życia dostrzega w podróżowaniu. Kapuściński pisze o nim tak: „Ruchliwy, zaabsorbowany, niestrudzony nomada, pełen planów, pomysłów, hipotez. Ciągle w podróży. Nawet kiedy jest w domu (ale gdzie jest jego dom?), to albo właśnie wrócił z wyprawy, albo już przygotowuje się do następnej. Podróż jako wysiłek i dociekanie, jako próba poznania wszystkiego – życia, świata, siebie”. Gołym okiem dostrzec można zbieżność życia Kapuścińskiego i Herodota, ich fascynacje podróżami, odkrywaniem, wędrówką samą w sobie, choćby nawet miała być niebezpieczna. Prawdopodobnie dlatego Herodot jest bliski Kapuścińskiemu, ponieważ ich sposób życia, pomysł na nie jest w zasadzie taki sam. Kapuściński nie ukrywa, że Herodot przez wiele lat był kimś całkowicie realnym – reportażysta wymyślił jego twarz i wygląd, wyobrażał sobie rozmowy z nim, wiedział, że może porozumiewać się z Herodotem w pół słowa. W ostatnim rozdziale mówi: „Mój doświadczony, mądry Grek był mi przewodnikiem. Wędrowaliśmy razem latami. I choć najlepiej podróżuje się samemu, myślę, że nie przeszkadzaliśmy sobie – dzieliła nas odległość dwóch i pół tysiąca lat i jeszcze inny rodzaj dystansu, biorący się z mojego poczucia respektu – bo choć w stosunku do innych Herodot był zawsze prosty, życzliwy i łagodny, zawsze miałem poczucie, że obcuję z olbrzymem”. Herodot stał się więc mentorem i przyjacielem. Kapuściński podkreśla zresztą nieprzeciętne zalety intelektualne Herodota. Pokazuje go jako człowieka owładniętego manią poznawania świata, w którą należy włożyć spory wysiłek. Herodot bowiem podróżuje konno, wozem, statkiem, piechotą. Wszystko chce poznać, wszędzie chce być. Ma „bzika”, jest „owładnięty żądzą”, „manią pożądania”, obdarzony „rozumem i talentem pisarskim”. Oprócz tego jego umysł jest jak gąbka, ciągle musi „chłonąć, uzupełniać, mnożyć, powiększać”. Świat jest dziś jak najbardziej znany. Mapy i globusy pokazują granice państw, miast i kontynentów. Kapuściński kilkakrotnie podkreśla, że Herodot nie znał całego świata. Nie wiedział np. o tym, że istnieją Chiny, Japonia Australia, Oceania, nie miał pojęcia, że na mapie widać dwie Ameryki, a nawet nie wiedział specjalnie dużo o Europie Zachodniej i Północnej. Jako człowiek świata cywilizacji, a więc tak naprawdę w jego mniemaniu Grecji, zna ją świetnie, zna Kretę, Kaukaz, Arabię i Morze Czarne. Pasję zwiedzania i poznawania świata przerwała śmierć. Pewnie gdyby Herodot żył jeszcze dłużej, penetrowałby świat i wędrował do kolejnych miejsc.
Kapuściński z nieustanną fascynacją patrzy także na pracę Herodota. Pyta: „Jak pracuje Herodot?” i odpowiada: „To rasowy reporter: wędruje, patrzy, rozmawia, słucha, żeby później zanotować to, czego dowiedział się i zobaczył lub żeby po prostu rzecz zapamiętać”. Cechą charakterystyczną prozy Herodota jest zasadniczy brak odautorskich komentarzy. Dziejopisarz jest niezwykle powściągliwy, ponieważ „niczego nie komentuje, tylko z reporterskiego obowiązku dodaje kilka informacji (…)”. To reporterskie zacięcie powoduje, że Herodot poznaje i ceni inność. Stara się ją zrozumieć i opisać. Nigdy nie potępia inności. Jest otwarty na świat i ludzi w każdym zakątku. Ma też odwagę, by głosić prawdę, nawet wbrew sądom i opiniom Greków. Wykazuje się nią, gdy stwierdza że greccy bogowie tak naprawdę pochodzą z Egiptu, że to kultura egipska przeniknęła do Europy, a więc stawia tezę „o nieeuropejskich korzeniach kultury europejskiej”.

Prawa, które rządzą historią


Herodot żył w czasach, kiedy, mimo tego że pismo zostało dawno wynalezione, kultura oralna wciąż dominowała i miała się świetnie. Żeby więc dotrzeć do historii jakiegoś miejsca, Herodot musiał rozmawiać z ludźmi, wsłuchiwać się w ich opowieści i przyjąć, że tylko taką historię może napisać. Zdawał on więc sobie sprawę z tego, że nie ma historii obiektywnej, jednej, prawdziwej. Historia jest taka, jaką pamiętają ją ludzie, a ci pamiętają wyłącznie to, co chcą pamiętać. Pamięć ludzka jest bowiem zawodna, wybiórcza, są w niej dziury, czy białe plamy, pewne wydarzenia zawsze się, z perspektywy czasu, rekonstruuje. Dlatego też Herodot nieustannie zastrzega, że to, co opisuje, usłyszał od innych ludzi. W niektóre opisywane przez siebie wydarzenia nawet nie wierzy, co oczywiście powoduje dystans, jaki nieustannie zachowuje.
Oprócz tego Kapuściński zwracał uwagę na inne zasady, które według Herodota rządzą historią. Pierwsza z nich odnosi się do winy i zemsty – każda wina będzie pociągała za sobą pragnienie zemsty. Dlatego też świadomość zemsty powinna powstrzymywać ludzi przed wszelkimi niegodziwościami i zbrodniami. Druga zasada opiera się na przekonaniu, że szczęście nie jest człowiekowi dane raz na zawsze, prawdopodobnie jest czymś najbardziej nietrwałym na świecie. Herodot pokazuje to na przykładzie życia króla Persji Krezusa, któremu szczęście raz sprzyjało, a innym razem go opuszczało. Myślenie takie jest zresztą charakterystyczne dla starożytnych Greków, zgodne z ich wierzeniami, filozofią, przeświadczeniem o tym, że życiem ludzkim rządzi traf, los, przypadek, fortuna. Stąd też płynie przekonanie, że nikt nie może być pewien swego losu. Do tego odnosi się także trzecie prawo Herodota, które z kolei mówi o fatum. Otóż człowiek nie jest w stanie odwrócić swojego przeznaczenia, nie może uciec losowi, uniknąć tego, co ma się zdarzyć.

Aluzje polityczne


Podróże z Herodotem nie dotyczą tak naprawdę spraw politycznych okresu Polski Ludowej, ale Kapuściński nie może ich pominąć, ponieważ jego wspomnienia sięgają lat pięćdziesiątych, kiedy studiował na Wydziale Historycznym Uniwersytetu Warszawskiego. Wspomina, jak to brakowało podręczników i książek, a Polska pamiętała doskonale wojnę, podczas której biblioteki pochłonął ogień. Kapuściński pamięta także to, że na studia dostawały się osoby ze wsi lub synowie robotników (ci, jak wiadomo, dostawali dodatkowe punkty za tzw. pochodzenie). Żywe jest wspomnienie o tym, iż jego sąsiadem z ławki był chłopiec ze wsi pod Radomskiem, który studiował przecież historię, ale wierzył, że dzieci leczy się kawałkami zasuszonej kiełbasy. Żeby wyzdrowieć, niemowlęta powinny ssać ów suchy kawałek. Tak więc świat powojenny to wciąż zabobon kontra nauka. Reportażysta przypominam sobie także, jak to w latach pięćdziesiątych działała cenzura, która, z nie wiadomo jakich powodów, nie pozwalała na drukowanie niektórych książek. Do nich właśnie należały Dzieje Herodota, zostały wydrukowane dopiero w 1955 r. I był to efekt odwilży po śmierci Stalina. Zresztą wtedy właśnie złagodniała cenzura. Młody reportażysta zauważa, że władza pozwalała już pisać o tym, iż sklepy świecą pustkami i nie można nic w nich kupić. Kiedy żył Stalin, dziennikarze musieli kłamać, pisząc nieprawdę na temat świetnego zaopatrzenia i sklepów pełnych towaru. Dowodem na to, że w Polsce nie działo się tak, jak powinno, a kraj zmierza w stronę totalitaryzmu, był zakaz opuszczania granic kraju, obywatele nie mogli swobodnie tych granic przekraczać. A przekroczenie granicy jest dla ponad dwudziestoletniego Kapuścińskiego rodzajem marzenia, pragnienia, fantazmatu. Kapuściński, jeżdżąc od wsi do wsi, po polskich bezdrożach, marzy tak naprawdę, aby nastąpił sam akt przekroczenia granicy. Nie marzy zresztą o krajach dalekich, nie marzy o innych kontynentach. Oczywiście nic nie wie na ich temat, bo jak wspomniano, nie było książek, z których mógłby się czegoś dowiedzieć o świecie. Szczytem jego marzeń jest wizyta w Czechosłowacji, czyli kraju tego samego bloku wschodniego. Szczęście, los, traf, przypadek i sympatia Tarłowskiej sprawiają, że wyjeżdża do Indii. Zanim jednak tam dotrze, trafia do Rzymu, w którym czuje się obco. Wizyta ta jest pierwszym impulsem, by zwiedzać dalej świat. Rzym to miasto kolorowych reklam, oświetlonych witryn sklepowych, to miasto ruchliwe, pełne wibracji i energii. Kapuściński mówi, że w Polsce miasta wieczorami ziały pustkami, nawet nie było specjalnie wiele samochodów. Kapuściński zdawał sobie także sprawę z tego, że jego wygląd, sposób ubierania się („garnitur z szewiotu w ostre, szaroniebieskie paski – marynarka dwurzędowa o wystających, kanciastych ramionach i przydługie, szerokie spodnie z dużym mankietem”, jasnożółta koszula nylonowa z kraciastym, zielonym krawatem i buty mokasyny) nie pasują do świata Zachodu, że znacznie odróżnia się od mieszkańców Rzymu. Dlatego więc ze swoimi włoskimi przyjaciółmi zmuszony był do zmiany garderoby. Klasowy sposób myślenia i przeświadczenie, że najniższych warstw społecznych nie można wykorzystywać, odbija się w zachowaniu podczas wyjazdu do Indii. W kraju tym Kapuściński nie chce jeździć rikszami, odmawiając tak naprawdę zarobku najbiedniejszym. Zupełnie nie rozumie, że właśnie tak ludzie ci zarabiają na życie, mogą utrzymać swoje rodziny i przeżyć kolejny dzień. Indie to zresztą niezwykle trudny czas dla Kapuścińskiego, ponieważ rozumie, że aby stać się obywatelem świata, musi nauczyć się języka angielskiego. Nikt w Polsce nie przygotował go do tej podróży. Pobyt w Indiach wykorzystuje więc na samodzielne wkuwanie słówek, tłumaczenia książek, które udaje mu się kupić, rozmowy z Hindusami. Druga podróż, do Chin, z perspektywy współczesnego człowieka również wydaje się kuriozalna albo co najmniej dziwna. Kapuściński jedzie tam, będąc reporterem „Sztandaru Młodych”, w ramach wymiany dziennikarzy, którzy powinni dzielić się doświadczeniem i wiedzą. Dzieje się to oczywiście w ramach bloku państw socjalistycznych. I naturalnie pomysłodawcą był Mao. W praktyce wizyta w Chinach, oprócz oglądania np. Wielkiego Muru Chińskiego czy Pekinu, nie dała Kapuścińskiemu absolutnie nic. Już po przyjeździe przydzielony mu został kolega Li, którego przedstawiono jako stałego tłumacza i opiekuna. Li nie odstępował Kapuścińskiego na krok. Polski reportażysta nie miał nawet prawa do intymności we własnym, hotelowym pokoju. Li towarzyszy Kapuścińskiemu podczas wszystkich wycieczek, pokazuje mu miejsca związane z Mao, zawsze jest czujny, by nie pozostawić gościowi żadnej swobody. Kapuściński pewnego dnia otrzymuje list z Polski z informacją o zamknięciu pisma, w którym pracował. Postanowił więc w trybie natychmiastowym powrócić do Polski. Potem okazało się, że „Sztandar Młodych” został zamknięty przez władze państwowe, ponieważ sprzeciwiał się likwidacji pisma „Po prostu”. Kolejne podróże Kapuścińskiego po świecie są również realizacją marzeń o zwiedzaniu świata i niepozostawaniu w szarej, brzydkiej i nieciekawej rzeczywistości PRL-u.
W całym tekście Kapuścińskiego znaleźć możemy wiele, bardzo dyskretnych i subtelnych aluzji do czasów PRL-u. Pozornie są to jednak zdania, które nie mają z Polską nic wspólnego. Na przykład zwiedzając Wielki Mur (oczywiście z Li), snuje Kapuściński refleksje: „to, co przychodzi z zewnątrz, STAMTĄD, może być tylko zagrożeniem, zapowiedzią nieszczęścia, zwiastunem zła, ba – złem najprawdziwszym”.

Między Wschodem a Zachodem


Herodot, a za nim Kapuściński, uważa, że między Wschodem a Zachodem od tysięcy lat panują wrogie stosunki i trudno nawet stwierdzić, skąd ten konflikt się wziął. Starożytny pisarz zachowuje tu daleko idącą powściągliwość. Nie mówi, że wszystko wie, że odkrył już prawdę, że jest czegoś pewien. Mówi jednak o tym, że to Fenicjanie, czyli trzeci lud, są sprawcami światowego konfliktu między Persami a Grecją. Pisarz nie ma tu wątpliwości, że świat grecki jest pełen mędrców, jest ojczyzną filozofii, piękna, prawdy i subtelności. I choć Grecy przejęli wszystko od Egipcjan, to i tak reprezentują świat wartości. Tak wygląda Zachód. Persowie natomiast to najeźdźcy, barbarzyńcy, którzy swoim barbarzyństwem niejako zarażają wszystkim tym, których podbiją. Przykładem jest tutaj postępowanie królów perskich, zarówno Dariusza, jak i jego syna Kserksesa. Wielokrotnie mowa w tekście o obcinaniu kończyn czy innych części ciała, piciu krwi, ludożercach, odbywaniu stosunków seksualnych na widoku publicznym itd. Nie może jednak Herodot odmówić Persom bogactwa i potęgi, które wraz z upływem wieków rosły. Dariusz zaczyna budowę Persepolis – miasta, do którego prowadzą szerokie i długie schody, a przybywający „widzą jego cudowne, oszałamiające budowle, jego złocenia i ceramiki”. Podróżni podają na kolana i nie mogą otrząsnąć się z zachwytu nad tym ogromnym i przepięknym miastem. Kapuściński wniosek o konflikcie Wschodu i Zachodu przejmuje od Herodota i nawet dostrzega ten element w XX wieku, kiedy czuje się jak prowincjusz, przybywając do Rzymu. W tym mieście dopiero rozumie, że Warszawa jest nijaka i brzydka, pozbawiona uroku. Zachód to przepych, klasa, uprzejmość ekspedientek, sklepy pełne towarów. Wschód to prowincjonalność i zaplecze Europy.

Gatunek literacki


Podróże z Herodotem można zaliczyć do prozy reportażowej. Reportaż to, jak podaje Słownik terminów literackich, „gatunek publicystyczno-literacki obejmujący utwory o charakterze sprawozdań z wydarzeń, których autor był bezpośrednim świadkiem lub uczestnikiem”. Reportaż jako gatunek w pełni ukształtował się w drugiej połowie XIX wieku w związku z dynamicznym rozwojem prasy i jest genetycznie związany z takimi znanymi od dawna w literaturze typami relacji jak: opis podróży, list, diariusz, pamiętnik. Ze względu na tematykę wyróżnia się reportaże społeczne, obyczajowe, podróżnicze, wojenne, sądowe, sportowe i inne. Reportaże w Podróżach z Herodotem układają się w pewną kompozycyjną całość. Autor rozpoczyna swoją opowieść od czasów studenckich i prowadzi czytelnika przez najważniejsze w jego życiu podróże, które ukształtowały go jako człowieka i reportażystę. Z drugiej jednak strony reportaże te mają charakter niezwykle osobisty, ponieważ w relacje z pobytu w różnych krajach wplata Kapuściński spore fragmenty Dziejów Herodota. Próbując je interpretować, zastanawia się, jaką wartość mają opisywane wydarzenia dla ludzi żyjących współcześnie. Dlatego też zbiór ten zbliżony jest do eseistyki, podejmuje problemy natury filozoficznej, odnosi się do wielu praw rządzących światem, zakorzeniony jest kulturowo między Wschodem a Zachodem. Dość nietypowa wydaje się również koncepcja narracyjna wszystkich reportaży. Ich akcja rozgrywa się, jak gdyby, w dwóch planach. Pierwszy związany jest z autentycznymi podróżami Kapuścińskiego w różne rejony świata, drugi natomiast opowiada o zagłębianiu się w lekturę Dziejów Herodota. Sam Kapuściński mówi o tym tak: „Przeszłość istniała w teraźniejszości, oba te czasy łączyły się, tworząc nieprzerwany strumień historii”.

Kontynuacje i nawiązania


Melchior Wańkowicz Szczenięce lata, Na tropach Smętka
Arkady Fiedler Ryby śpiewają w Ukajali, Kanada pachnąca żywicą
Wojciech Jagielski Dobre miejsce do umierania (ze wstępem Ryszarda Kapuścińskiego), Modlitwa o deszcz, Wieże z kamienia, Nocni wędrowcy
Jacek Hugo-Bader Biała gorączka, W rajskiej dolinie wśród zielska
Witold Szabłowski Zabójca z miasta moreli. Reportaże z Turcji, Tańczące niedźwiedzie
Mariusz Szczygieł Gottland, Zrób sobie raj
Wojciech Tochman Schodów się nie pali, Jakbyś kamień jadła, Wściekły pies , Bóg zapłać, Dzisiaj narysujemy śmierć

Podoba się? Tak Nie
(0) Brak komentarzy

Materiał opracowany przez redakcję

Czas czytania: 19 minut

Spis treści
Ryszard Kapuściński - Podróże z Herodotem