profil

Przewodnik po piekle

poleca 85% 134 głosów

Treść
Grafika
Filmy
Komentarze

Piekło…
Otóż strącony z nieba Lucyfer spadł na ziemię, w której zrobił olbrzymią dziurę i utknął na dnie zwężającego się leja.
Aby zobaczyć osławioną siedzibę Księcia Zła, musieliśmy jechać całą noc pociągiem. Przez ten czas wszyscy uczestnicy wycieczki zdążyli się poznać i zaprzyjaźnić. Łączyła nas chęć poznania piekła, a co najdziwniejsze, nikt z nas nie czuł strachu, lecz ciekawość przez nieznanym. Dana nam była szansa zobaczenia piekła i powrotu na ziemie. Nikt tego jeszcze nie doświadczył, więc teraz postaram się opowiedzieć o całej naszej podróży.
Ujrzeliśmy piekło rankiem ziemskiego czasu. Jednak, mimo że paliła nas ciekawość, jaki jest gród Lucyfera, byliśmy tak zmęczeni podróżą, że po przybyciu do hotelu „Pałac Śmierci” położyliśmy się w swoich pokojach na trzygodzinną drzemkę.
O wyznaczonym czasie spotkaliśmy się wszyscy w hotelowym bufecie, gdzie jadłospis był iście piekielny, więc zrezygnowaliśmy z posiłku. Czekał tam na nas przewodnik. Był nim Wergiliusz- rzymski poeta, twórca „Eneidy”, który podjął się oprowadzenia nas po piekielnych czeluściach. A był to nie lada wyczyn, zważywszy na liczne niebezpieczeństwa, jak i to , że każdy z nas chciał zobaczyć coś innego; moja koleżanka Anka na przykład chciała spotkać uwodzicieli, a Grzesiek był zainteresowany fałszerzami, mnie z kolei interesował sam Lucyfer. Jednak musieliśmy ustalić wspólny plan zwiedzania ze względu na niebezpieczeństwo i rozległość piekła. Dzieli się ono na górne i dolne. Składa się z dziewięciu kręgów, a każdy z nich ma swojego strażnika. Są nimi postaci z mitologii; Minos, Pluton, Cerber, Minotaur, Gerion, Anteusz i inni. Grzesznicy, którzy się tam znajdują przebywają w różnych kręgach, w zależności od stopnia grzechów.
Nasze zwiedzanie rozpoczęliśmy od poznania Charona- przewoźnika, który za drobną opłatą pomógł nam się przedostać na drugi brzeg Acherontu. W ten sposób ominęliśmy całe przedpiekle, gdyż wspólnie stwierdziliśmy, że nie ma tam nic interesującego do obejrzenia. Wergiliusz obiecał, że w drodze powrotnej spotkamy się z Cerberem, ale wydaje mi się, że jest to zbyt ryzykowne.
Wreszcie długo oczekiwane wejście do Grogu Lucyfera. Uciekając przez heretykami dotarliśmy do rzeki Wrzącej Krwi. Doprawdy niesamowity widok! Nikomu nie radziłabym przeprawiać się przez nią wpław. My na szczęście mieliśmy most. Zaraz po jego przekroczeniu dopadł do nas Minotaur; kolejny strażnik pokutujących. Otóż nie chciał nas przepuścić dalej, więc nasz przewodnik udał się z nim na stronę, aby go przekonać co do naszych zamiarów. Scena ta wyglądała dość groteskowo. Stary Wergiliusz w rzymskiej todze, rozmawiający z potężnym stworem, który mógłby go zmiażdżyć jednym ruchem ręki. Nikt nie wie, dlaczego i w jaki sposób, mogliśmy jednak iść dalej. Wszystkie nasze pytania na ten temat Wergiliusz kwitował tajemniczym uśmieszkiem. Napotkaliśmy teraz krąg samobójców. Spodziewaliśmy się ujrzeć ludzi ze swoimi narzędziami zbrodni, ale nikogo takiego tam nie było. Wszędzie rosły drzewa i krzewy bez liści, a wokół nich latały harpie łamiąc im gałęzie. Drzewa płakały i jęczały, był to niesamowity widok. Wiem iż byli to ludzie zamienieni w rośliny, jednak u nas na ziemi przyroda również jest żywa i gdy ją ktoś niszczy, ona płacze...,może nie tak donośnie jak w piekle, ale jednak.
Następnie zobaczyliśmy ludzi, którzy na ziemi bluźnili przeciw Bogu. Ich męka była teraz tym większa, że nie mogli Go dosięgnąć żadną miarą, skazani na wieczną modlitwę. Byli oni teraz pobożniejsi od mnichów. Ciągle płaczący, na kolanach, padający na twarze, z różańcami w rękach. Patrząc na ich męki wszyscy gorąco im współczuliśmy.
Flageton niczym morze rozciągał się aż do ósmego kręgu. Odbijała się w nim czerwień ognia, który palił się na jego dnie, sprawiając wrażenie, że rzeka płonie. Na drugą stronę dotarliśmy wspaniałą średniowieczną karawelą, gdzie widmo kapitana stało przy sterze. Można powiedzieć, że czułam się co najmniej niepewnie, powierzając swoje życie duchowi. Na szczęście dotarliśmy cało do Wybrzeża Uwodzicieli. Anka przeżyła ogromny zawód, były to istoty tak zdeformowane, że żadną miarą nie można było w nich rozpoznać człowieka. Poruszały się z ogromną trudnością, a gdy któraś z nich się przewróciła inne śmiały się przerażającym szyderczym głosem.
Schodząc coraz niżej spotykaliśmy większych grzeszników. Napotkaliśmy pochlebców, wróżbitów i ludzi kupczących swoją wiarą. Byli to ludzie bezduszni, przypominający bardziej zwierzęta, polujący jeden na drugiego, aby przeżyć lub przypodobać się przewodnikowi. Przedstawiali oni sobą żałosny widok.
Wielką atrakcją stali się oszuści, zanurzeni we wrzącej smole, opowiadający o swoim życiu i pilnowani przez diabły z harpunami. Diabły te różniły się od powszechnie znanego stereotypu. Byli to piękni mężczyźni, bardzo podobni do ludzi, lecz skóra ich miała czarny odcień, a z oczu biły płomienie zagłady. Ktokolwiek spojrzy im w oczy, jest stracony na wieczność.
Dalej „mieszkali” obłudnicy i złoczyńcy. Zadziwiające, ilu wśród potępionych znajduje się postaci dobrze znanych ludzkości. Niektóre pochodzą z najznakomitszych rodów. Wśród nich są papieże, cesarze, władcy, to znaczy ci wszyscy, którzy za swoje okrucieństwo czy zbrodnie zostali wtrąceni do piekła.
Gdy rozmawialiśmy z Polinikiem i Eteoklesem; czyli fałszywymi doradcami, prawie doszłoby do tragedii. Bracia rozmawiając z nami, zaczęli wspominać, przeżywać swoje życie od początku, aż ogarnięci gniewem po raz drugi rzucają się na siebie. Tak splecionych w śmiertelnym uścisku zastaje ich czarnoskrzydły anioł, aby już po chwili zapanował spokój. Czarny anioł jest również diabłem, jak się dowiedzieliśmy od naszego bohatera. Nie różni się jednak w niczym od anioła. Może tylko wyglądem zewnętrznym, gdyż jest on spowity w czerń. Można go nazwać Czarnym Aniołem Pokoju. Zaskakująca jest jego dobroć i namacalny smutek, jaki od niego emanuje. Opowiedział nam on o swoim upadku i o karze, jaką Bóg mu wyznaczył, był bardzo tajemniczy i powiedział, że całą historię poznają nieliczni spośród nas z ust samego Lucyfera.
Szerzyciele waśni i fałszerze o mały włos, skłóciliby całą naszą grupę, więc Wergiliusz uznał za stosowne przeprowadzić nas szybko do dziewiątego kręgu. Było tam tak ciemno, że czarne anioły niosły nad nami pochodnie. Ciemność wydawała się tak skoncentrowana, że można ją było kroić nożem. Jak w pozostałych kręgach panowała umiarkowana atmosfera zła, tak w ostatnim osiągnęła swoje apogeum. Klimat otchłani napełniał nas panicznym lękiem. Cierpienie i zło wisiało w powietrzu, lecz panowała złowroga cisza. Znaleźliśmy się w kręgu zdrajców. Tych najgorszych, którzy zdradzali własne rodziny, ojczyznę, przyjaciół i dobroczyńców. Byli to ludzie przykuci do skał okowami własnych grzechów. Jednemu udało się uwolnić, ale już po chwili został, schwytany przez strażnika. Zdrajcy cierpieli najbardziej. Ginęli oni raz po raz śmiercią jaka spotkała ich na ziemi. Zawieszeni w czasoprzestrzeni na wieczność, gdzie śmierć jest jedynym towarzyszem a wspomnienia dręczą i przygnębiają, błędy prześladują; na wieki zapomniani.
Dno piekła to trzy paszcze Lewiatana, w których pokutują najwięksi zdrajcy ludzkości; Judasz, Brutus i Kasjusz. Ci z nas, którzy początkowo mieli zamiar z nimi porozmawiać, teraz patrząc na to co z nich pozostało rozmyślili się.
Wkrótce nadszedł sam Lucyfer, który oczarował wszystkie kobiety w grupie. Miał mniej więcej pięć metrów wzrostu. Młody mężczyzna, tak urodziwy, że z wrażenia dostałam gęsiej skórki. Lodowato zimna była to uroda, dzikie, tajemnicze rysy, a na czarnych włosach płonęła ognista korona. Skóra zdawała się być metaliczna niczym u jaszczurki, twarz jak z kamienia, oczy niby długie szparki, a w nich mroczny ogień. Pogardliwy uśmieszek błąkał się po bardzo kształtnych wargach; mężczyzna miał na sobie połyskliwe, czarne ubranie i długą czarną pelerynę. Ciemna jaszczurza skóra mieniła się przy każdym ruchu. Książe najbardziej wyrafinowanego zła, jakie można sobie wyobrazić. Bezlitosny władca Świata Ciemności, nie mający sobie równych! Przeszedł on moje najśmielsze wyobrażenia. Pięcioro spośród nas (ja też) zostało poprowadzonych do cudownych Czarnych Sal ukrytych na dnie piekła. Wszystko było takie idealne. W Księciu Ciemności można się było zakochać, lecz on nie miał żadnych uczuć. Jego jedynym zadaniem było ocenianie ludzkich przewinień, a aby to mógł robić poprawnie, został pozbawiony wszelkich uczuć, co wcale nie znaczy, że tego pragnął. Ze smutkiem opowiedział nam o swoim życiu, a następnie w porywie chwili podniósł rękę do góry i sprawił, że znaleźliśmy się w naszym hotelu. Nasze zdziwienie nie miało granic. Nim zdołaliśmy się otrząsnąć, Wergiliusz oznajmił nam, że pora wracać na powierzchnię ziemi, więc niezadowoleni udaliśmy się do naszego pociągu. Jedni byli niepocieszeni, ponieważ nie zdążyli porozmawiać z Cerberem, inni natomiast cieszyli się, że już wracają do domu, bo rzeczy dziejące się w piekle są przerażające i doprawdy niepojęte. Każdy z nas wracał z żelaznym postanowieniem poprawy swojego życia, gdyż nikt nie chciał tu powrócić na wieczność
… i w ten sposób pierwsza ekspedycja po piekle dobiegła końca. Po wspaniałym powitaniu na powierzchni ziemi, każdy wrócił do swojego domu.
Współczuję grzesznikom znajdującym się w piekle. Cierpiące piekielne męki dusze ogarnięte są rozpaczą, ale spotkanie z żywym człowiekiem powoduje, że zapominają na chwilę o cierpieniu i przenoszą się w świat wspomnień. Rozpala to w nich na powrót namiętności, którym ulegały za życia.
Należy dodać, że nie wszystkie dusze przedstawione są jako zatwardziali grzesznicy. Jeszcze długo po powrocie do domu nie mogłam się otrząsnąć z tej niecodziennej wycieczki. Teraz moje życie wróciło do normy i tylko czasami śnię o Księciu Czarnych Sal.

Czy tekst był przydatny? Tak Nie

Czas czytania: 9 minut