profil

Model rodziny w "Ferdydurke" Witolda Gombrowicza

Ostatnia aktualizacja: 2020-09-22
poleca 85% 403 głosów

Treść
Grafika
Filmy
Komentarze

Rodzina, jako elementarna jednostka społeczna, na przestrzeni wieków spełniała właściwie wszystkie potrzeby życiowe człowieka (materialne, społeczne 
czy psychiczne). Niemalże wszystkie zmiany socjologiczne miały (i mają) w niej swoje źródło. Stąd osądzanie społeczeństwa – zachodzących w nim zmian, wyznawanych wartości, może z powodzeniem być odniesione do krytyki samego modelu rodziny. Nie bez powodu w Ferdydurke, powieści stanowiącej o interakcji międzyludzkiej, nieustannym wcielaniu się w role (formy) oraz spełnianiu oczekiwań innych, Witold Gombrowicz wiele miejsca poświęca dwóm, wydawało by się, skrajnym typom rodziny – nowoczesnej (mieszczańskiej) oraz ziemiańskiej.

Młodziakowie są trzyosobową rodziną mieszczańską. Wiktor Młodziak 
to Europejczyk, inżynier i uświadomiony urbanista, który kształcił się w Paryżu 
i stamtąd przywiózł dryg europejski, jego żona Joanna nie pracuje zawodowo, jednakże realizuje się w działalności na rzecz społeczności, jest otyła, lecz inteligenta i uspołeczniona, (…) członkini komitetu dla ratowania niemowląt lub dla zwalczania plagi żebraniny dziecięcej w stolicy. Mają szesnastoletnią córkę Zutę, nowoczesną pensjonarkę. Matka określa ją jako szczerą, swobodną, naturalną. Dziewczyna uprawia rozmaite sporty, spotyka się z przyjaciółmi, otrzymuje listy miłosne 
od licznego grona adoratorów, posługuje się idiolektem nacechowanym używaniem kolokwialnych, w tamtym czasie nowoczesnych leksemów (idiota, foka, heca, 
na mur, psiakość). Jej zachowania nie determinują konwenanse, przy pierwszym spotkaniu bezpardonowo kopie Józia w kostkę, podczas powitania z profesorem Pimko wyciąga doń lewą dłoń. Matka zwraca się do córki en camarade, 
po koleżeńsku, można stwierdzić, że jest jej siostrą, bowiem nie stawia jej wymagań czy granic, chociażby dotyczących poważania starszych (lekceważące zachowanie wobec profesora Pimko tłumaczy niejasno abstrakcyjnymi hasłami: Epoka, profesorze, epoka! Nie zna pan spółczesnego pokolenia. Głębokie przemiany. Wielka rewolucja obyczajowa, ten wiatr, który burzy, podziemne wstrząsy, 
a my na nich. Epoka! Wszystko trzeba przebudować od nowa! Zburzyć w ojczyźnie wszystkie miejsca stare, pozostawić tylko młode miejsca, zburzyć Kraków!). Również mieszkanie manifestuje poglądy gospodarzy: ściany były pomalowane 
na jasnoniebiesko, firanki kremowe, na półeczce – radio, mebelki nowoczesne, konsekwentne, czyste, gładkie, proste, dwie szafy wpuszczone w ścianę i stoliczek. Dalej, sypialnia Zuty znajduje się w pokoju przejściowym, a więc brak w niej właściwej temu miejscu intymności. Priorytety stanowią więc dla nich indywidualizm, hedonizm oraz brak kultu, a nawet elementarnego szacunku dla historii. Wydaje się, że Młodziakowie pragną łamać obowiązujące normy i konwenanse dla samego aktu. Ich celem nie jest uzyskanie większej ilości swobód czy wolności, nawet nie sama rewolucja obyczajowa, ale nowoczesność, pragnienie zmian.

Ciekawą jest scena spożywania przez nich obiadu – w tej prozaicznej, prywatnej sytuacji zachowują się jak występujący aktorzy. Pani Młodziakowa zdaje się wygłaszać kwestie, a nie prowadzić rozmowę z mężem: Proszę, Wiktorze, weź soli (…). Kara śmierci jest przeżytkiem. Zapytanie córki o chłopca, który ją odprowadzał, staje się okazją do (nadmiernej) manifestacji nowoczesnych poglądów obydwojga inżynierostwa: Zuta, a może umówiłaś się z nim? Doskonale! Może chcesz wybrać się z nim na kajak – na cały dzień? A może chcesz pojechać na week-end i nie wracać na noc? Nie wracaj w takim razie – rzekła usłużnie – nie wracaj śmiało! Inżynierowa rzeczywiście zagalopowała się trochę (…) ale już inżynier podchwycił wątek żony. (…) – Pewnie, nic w tym złego! Zuta, jeżeli chcesz mieć dziecko nieślubne, bardzo proszę! A cóż w tym złego! Kult dziewictwa ustał! My, inżynierowie konstruktorzy nowej rzeczywistości społecznej, nie uznajemy kultu dziewictwa dawnych hreczkosiejów! Abstrahując, Młodziaków nie łączą szczególne, silne więzi, nie mają wspólnych rytuałów, żyją w rodzinie, ale są autonomiczni. Za sprawą skonstruowanej przez Józia intrygi, w trakcie której ojciec odkrywa obecność nastoletniego Kopydry oraz podstarzałego profesora w pokoju córki, następuje demaskacja jego konserwatywnych poglądów, abiuracja. Tak więc rodzina, w której człowiek zmuszony jest żyć, formuje go i narzuca role, nie chowa nawet, jak Dulscy, brudów 
w cztery ściany domu i dach, ale nawet w jej obrębie wciąż udaje, gra. Pomieszkujący na stancji Józio został tam umieszczony, aby rodzina odpowiednio go uformowała, pomogła wyzbyć się pozy dojrzałości. Już od pierwszego momentu czuje się w obowiązku odpowiedzieć na zastaną konwencję (przyjąć bądź zanegować), co wyraża się nawet w sposobie siedzenia.

Z kolei Hurleccy żyją w nawłockim dworku – Bolimowie, będącym groteskowym odbiciem mickiewiczowskiego Soplicowa. Wystrój nawiązuje 
do literackiego pierwowzoru: przeszliśmy do pokoju stołowego w stylu Henri IV, gdzie na ścianach – stare portrety, w kącie samowar syczący, brak jednak okazałej biblioteki czy patriotycznych obrazów i bibelotów stanowiących o ideologicznych podstawach przyjętego stylu, modelu życia. Nie wynika on bowiem z wyznawania określonych poglądów, ale jest raczej bezrefleksyjnym kultywowaniem znanej 
i wygodnej formy. Ich żywot jest kształtowany przez odwieczne prawa, dawne, sarmackie wzorce. Jak zauważa Józio: Stary dwór wiejski. Odwieczne prawa 
i odwieczne dziwne tajniki! Hurleccy – państwo, mogą cieszyć się swoim statusem, czy też odgrywać rolę, jedynie dzięki hierarchicznym, feudalnym stosunkom panującym w posiadłości, dychotomicznemu podziałowi na ród oraz służbę 
i chłopów, pomiędzy którymi jest wyraźnie nakreślona granica, której przekroczenie (do czego dąży Miętus) wykracza poza wszelkie obowiązujące normy. Rodzina żyje ponad stan (wujowi Konstantemu brakuje na wypłatę dla służby, nie oszczędza jednak na codziennych ucztach i innych zbytkach), niezwykle ważny i celebrowany komponent ich wspólnego życia to posiłki, opisywane przez autora z ironicznym 
i intertekstualnym pietyzmem. Rozmowa jest traktowana jako towarzyski obowiązek, obwarowana konwenansami stanowiącymi o jej regułach. Ich tematem są reminiscencje rodzinne, dywagacje nad koligacjami i konotacjami (ciocia w rodzinie tonie), a także rozmaite stany chorobowe, język zaś stosunkowo wyszukany, używa się zapożyczeń (nieraz całych fraz). Pojawiają się w nim jednak sporadycznie nieprzystające wtrącenia, przebłyski, takie jak: tereperepumpum. Zdaje się wtedy, 
iż aktor na moment wyszedł z roli, zsunęła się nieco maska. Należy jednakże zauważyć, że panujące pomiędzy nimi stosunki nie są pozbawione serdeczności, chociaż polega to na wzajemnej infantylizacji jej członków: traktowali nas nieco jak dzieci, lecz siebie podobnie traktowali, z kindersztubą po przodkach dziedziczną.

Podsumowując, przedstawione w powieści modele rodziny są skonstruowane na zasadzie wzajemnej opozycji, au rebours, jednakże obydwa w równej mierze poddawane są krytyce oraz demaskowane jako struktury ograniczające wolność jednostki oraz wymuszające na niej przyjmowanie stereotypowo określonych ról 
czy form. Ponadto Gombrowicz zwraca uwagę na mający tam nieustannie miejsce proces infantylizacji oraz niemożność wyzwolenia się spod wpływu najbliższego otoczenia, a jedynie możliwość jego zmiany.

Wyjustowana praca wraz z przypisami oraz cytatami zaznaczonymi kursywą - w załączniku.

Czy tekst był przydatny? Tak Nie
Komentarze (1) Brak komentarzy

hmmmm tylko jedno pytanie co oznaczają ? i (?) wplecione bezsensownie w tekst wypracowania

Treść zweryfikowana i sprawdzona

Czas czytania: 6 minut

Teksty kultury