profil

Mój dzień w tajemniczym zamku

poleca 85% 103 głosów

Treść
Grafika
Filmy
Komentarze

Mój dzień w tajemniczym zamku...
Nazywam się Karolina. Pewnego dnia na obozie harcerskim mieliśmy wybrać się do zamku Pandory. Już sama nazwa brzmiała dziwnie. Jednak to, co się tam wydarzyło, nie miało porównania. Było jeszcze dziwniejsze i straszniejsze niż sama nazwa...
-Wa... waszym zadaniem, bę... będzie odnalezienie puszki Pan... Pandory - mówiła opiekunka Matylda- w niej czekają na was stra...strasznie miłe niespodzianki ? Matylda pochodziła ze Słowacji i często się jąkała. Jednak z moimi przyjaciółmi troszkę się zaniepokoiłyśmy ? Teraz po... podzielę cały obóz na pięcio... pięcio...
-Piecioosobowe ? przerwał jej Marcin, którego uważaliśmy za wielkiego lizusa
- Dziękuję Ma... Marcinie ? odpowiedziała opiekunka. No wię... więc oto gru... grupy :
Pie... pierwsza grupa to Ka... Karo... Karoli...
- Karolina ? podpowiedziałam.
- Tak, Kariliona , Ane... Antena, Mo... Monkia, Ka... Kamlia i Asja ? Jak zwykle poprzekręcała imiona tylko naszej grupy. Bardzo nas nie lubiła. Wszystko było zwalane na nas.
Opiekunka wymieniała jeszcze długo składy grup. Ale najbardziej cieszyłyśmy się, że jesteśmy w jednej drużynie. My, czyli Aneta, Monika, Kamila, Asia i ja. Skakałyśmy z radości, że w naszej grupie nie ma żadnego chlopaka. Jednak trochę nas to dziwiło ? skoro Matylda nas tak nienawidziła, to dlaczego jesteśmy w tej samej grupie? To było bardzo zastanawiające.
- Na od... odnale... odnalezienie puszki ma... macie cały dzie... dzieni ? Jak zwykle znowyu przekręciła jakiś wyraz.
Szliśmy w stronę zamku. Cały czas zastanawiałyśmy się, dlaczego jesteśmy w jednej grupie.
- To jest bardzo dziwne. Przecież ona nas nienawidzi. Może chciała, żebyśmy byli razem, żeby łatwo nas było złapać? Może ona chce nas...
- No co ty? Przecież to jest obóz harcerski, a nie rzeź. Zdarza się, że opiekunowie nienawidzą uczestników kolonii. Nie ma mowy, żeby nas coś złego spotkało. Oni za to odpowiadają. Na pewno nic nam się nie stanie - Przerwała mi Monika.
Szłyśmy dalej. Gdy wchodziliśmy, powitał nas nieprzyjemny chłód. Ale cóż było robić? Trzeba iść. Wszystkie grupy rozdzieliły się tuż za wyjściem. Każda drużyna miała do wyboru kilka wejść. My wybieraliśmy ostatni. Gdy wchodziłiśmy do korytarza, Matylda pożegnała nas błyskiem w oku. Nie wróżyło to nic dobrego. Nagle zobaczyliśmy jakąś kartkę na murze. Widniał na niej następujący rysunek :
?^ | ^ | >|>|^|<| ?
Nieźle nad nim główkowałyśmy. Po dziesięciu minutach odezwała się Kamila :
- Hej, dziewczyny!!! Mam!! Gdyby do tych kresek dorysować jeszcze jedną, to wyglądały by jak strzałki. Moim zdaniem każda strzałka to ok. dziesięć metrów.
- Nieźle ? pochwaliła ją Asia.
Szłyśmy według kodu. Znów zauważyłyśmy kartkę
?Puszka jest w łazienkach?
Zaczęłyśmy wrzeszczeć ze szczęścia. Jedyny problem był taki, że Matylda wiedziała, gdzie jest puszka. Dlaczego więc nie zaproponowała nam innego korytarza? Coraz bardziej martwiłyśmy się z Asią i Anetą. Nagle usłyszałyśmy szelest. Stuliłyśmy się wszystkie razem. Zamknęłyśmy oczy. Nagle ktoś głośno krzyknął :
-BUUUU!!!
Wszystkie zaczęłyśmy się drzeć. Ja prawie ugryzłam Monikę w rękę, a paznokcie wbiłam w jej nogę. Ktoś zaczął się głośno śmiać. Odwróciłyśmy się. Zobaczyliśmy Marcina z Dawidem i Rafałem. Leżeli ze śmiechu
- WY CHCECIE NAS POZABIJAĆ?! - krzyknęłyśmy wszystkie chórem.
- Jak na to wpadłyście?! - Krzyknął Marcin i dalej się z nas śmiali.
Dawid i Rafał nic nie mówili ? pełnili rolę maminsynków.
- A ty, Marcin, skąd wiedziałeś, że w ten sposób można zabić człowieka? Myślałam, że nie masz mózgu. - odgryzła się Aneta
Marcin już sięgał po coś do kieszeni, ale Rafał z Dawidem powstrzymali go. Zobaczyłam tylko rękojeść tego czegoś. Była pięknie ozdobiona.
Rozstałyśmy się z chłopcami i szłyśmy dalej. Z dala było słychać echo :
- Zwariowałeś?! Mnie też nerwy poniosły, ale nie możemy im nic zrobić, bo byłoby po nas! ROZUMIESZ TO!!! MATYLDA ROZERWAŁABY NAS NA STRZĘPY!!!! TYLKO ONE MOGĄ UWOLNIĆ TEGO WĘŻA!!!!!- to Dawid z Rafałem pierwszy raz przemówili. Kłócili się z Marcinem. Nie wiedziałyśmy, o co w tym chodzi. Mieliśmy tylko pewność, że trzeba bardzo uważać na jakiegoś węża. Zadziwiające było to, że mówili o opiekunce, a nie o jakiegoś innego chłopca. Szłyśmy dalej. W końcu znalazłyśmy łazienkę.
- Ale ta łazienka jest eee.... oryginalna ? mówiła Aneta ? Bardzo dziwna, jak na te czasy.
Na kolumnach wisiała jakaś kartka. Asia zerwała ją.
? ęis susos eiczdzeiwop?
- Wiem!! To jest pismo lustrzane. Trzeba powiedzieć sosus się! - krzyczała Aśka.
Nagle coś zaczęło skrzypieć. Znów zebrałyśmy się do kupki. Po chwili, zabaczyłyśmy, że kolumny się ?rozchodzą? i tworzą tunel.
Wow ? powiedziały wszystkie, prócz mnie i Kamili.
- Wejdźmy do środka ? zaproponowała Asia, najodważniejsza z nas.
-Dobra, ale ty pierwsza ? krzyczałyśmy jedna przez drugą.
Nagle z tunelu wyłonił się gigantyczny wąż, a z kabin wyskoczyły potwory, które zamieniały się w każdego z obozowiczów. Zaczęli mówić jakieś niezrozumiałe słowa, a wąż przestał się ruszać i wyleciała z niego jakaś zielona plama. W jednej chwili potwory wyciągnęły jakieś patyki, które przypominały różdżki. Znów wymawiali jakieś dziwne słowa, które chyba pochodziły z łaciny. W naszą stronę poleciały strumienie światła. Jeden z nich trafił Kamilę, a ta padła trupem. Szybko podeszła do niej Aneta, a ją też uderzyło światło. Nagle strumień dotarł do Moniki. Przestała się ruszać i też trafiło w nią światło. Mimo wielkiej pokusie, nie podeszłam do ciał. Zostałyśmy tylko my i Aśka. Jednak Asia uczyła mnie, jak kogoś łatwo przewrócić. Nie miałam do tego tyle siły,ale byłam niezwykle wściekła. Podeszłam do jednego z potworów i zaczęłam walić go gdzie popadnie. On odpowiedział mi jakimś światłem, ale innym niż pozostałe. To najprawdopodobniej zaklęcie wywołało we mnie tragiczny ból. Poczułam, jakby ktoś na rękach, wypałał mi jakieś znaki. Nagle ból ustał i niespodziewanie kopnęłam potwora. Potem poszłam do następnego. Nie udało mu się rzucić żadnego zaklęcia. Moim ofiarom zabrałam różdżki. Dobrze, że znałam trochę łaciny. Sformułowałam jakieś proste zaklęcia obronne. Gdy już podawałam przyjaciółce różdżkę, trafiło ją światło. Zobaczyłam wychodzącą z kabiny... Matyldę.
- Ja już się z tobą rozprawię... - szybko ułożyłam jakieś proste zaklęcie, które ugodziło opiekunkę. Kierowałam się w stronę wyjścia. Miałam przy sobie telefon komórkowy, zadzwoniłam po policję. Gdy zaprowadziłam ich do łazienki, nie było już potworów, tylko Marcin, Dawid, Rafał i Matylda oraz ciała moich przyjaciółek. Przez kilka godzin tłumaczyłam policji wszystko od początku do końca. Jednak oni nie wierzyli mi i zamknęli w szpitalu dla psychicznie chorych.
Pewnego razu wymknęłam się stamtąd i zakradłam się do miejsca, gdzie leżały akta wszystkich ludzi ze Słowacji. Nigdzie nie mogłam znaleźć pani Matyldy. Jakby jej po prostu nie było. Dawida. Marcina i Rafała także nie udało mi się odszukać. Przyrzekłam sobie, że na razie nie będę nic mówić o tych wydarzeniach. Udało się, i wyszłam z psychiatryka. Poszłam jeszcze raz do owego zamku. Znów otworzyłam tunel. Miałam przy sobie różdżkę. Znałam kilka prostych zaklęć sformułowanych przeze mnie. Nagle wyszła stamtąd cała masa potworów. Zaczęłam miotać zaklęciami, dopóki nie wybiłam wszystkich. W jednej chwili, zaczęły mnie piec blizny na rękach, przez te wszystkie przesłuchania zupełnie o nich zapomniałam.
?Ty jesteś naznaczona, i ty będziesz wyjątkiem. Gdy wrócisz tam znów, dostaniesz coś, i zobaczysz przyjaciół?
Poczułam, że coś we mnie wchodzi. Teraz o wiele łatwiej używało mi się zaklęć. Przed oczyma zobaczyłam coś niezwykłego.... przede mną stały duchy moich przyjaciół. Podbiegłam do nich, ale nie mogłam ich przytulić. W powietrzu ukazał się napis : ?Odnajdź książkę z symbolem ^ | ^ | >|>|^|<| i znajdź rozwiązanie.
Od tej pory szukam tajemniczej księgi...

Czy tekst był przydatny? Tak Nie

Czas czytania: 7 minut

Podobne tematy