profil

Przeżycia matki zaginionego chłopca - forma listu, np. do przyjaciółki

poleca 89% 103 głosów

Treść
Grafika
Filmy
Komentarze

Tworków
Droga Kasiu! 27.09.2001




Dawno już nie pisałam do Ciebie, wybacz mi. Miałam za dużo obowiązków, Damian zaginął, a ja byłam cała roztrzęsiona tą sprawą. Teraz już wszystko jest w porządku, Damian szczęśliwie został odnaleziony. W domu wszyscy zdrowi, ja i Marek będziemy przez kilka dni w domu razem z chłopcem, bo ta cała sprawa z zaginięciem małego dała nam się we znaki.
Wszystko zdarzyło się niedawno. Dzień zaczął się dla nas zwyczajnie. Ja i Marek poszliśmy do pracy, mały do szkoły. Do naszego powrotu z pracy czekał zawsze w domu, a nic nie wskazywało na to ze dziś postąpi inaczej. Kiedy koło 16 wróciłam do domu, małego nie było. Nie zaniepokoiłam się, bowiem Damian często wychodzi gdzieś ze swoimi kolegami. Kiedy i mój mąż wrócił z pracy Damiana nie było nadal. Koło 17:30 zadzwoniłam do jego kolegi, a od niego dowiedziałam się, że był razem z moim Damianem i innymi kolegami w ruinach. Pamiętasz mam nadzieje te ruiny, w których często spędzałyśmy obie długie godziny. O tej porze roku jest tam pięknie, ale nigdy nie dawałam chłopcu wybrać się tam samemu, wiedziałam ze mogłoby mu tam grozić niebezpieczeństwo. Jako ze jestem osobą, która nie wpada szybko w panikę wypytałam się jego kolegi o resztę szczegółów. Okazało się, że chłopcy bawili się tam w chowanego. Kiedy Damian schował się nikt nie mógł go znaleźć, więc jego koledzy myśleli, że wrócił do domu. Po półgodzinnych poszukiwaniach Damiana jego koledzy również wrócili do domu. Serce zadrżało mi z przerażenia. To ni były żarty. Damian był w niebezpieczeństwie, nie wiedziałam, co się z nim dzieje, mógł już nie żyć. Myśli miotały mi się pogłowie, pobiegłam do męża i nawet nie potrafiłam wykrztusić z siebie ani jednego słowa. Gdzieś znikło moje opanowanie i zaradność. Wpadłam w panikę. Myślałam o najgorszym, nie wiedziałam, co robić. Marek przytulił mnie mocno, na chwilkę uspokoiłam się. Jednak nie do tego stopnia by nie myśleć o katastrofie, która przecież mogła się wydarzyć. Opowiedziałam Markowi wszystko, czego się dowiedziałam, na przemian płacząc i łkając jak małe dziecko. Tak bardzo bałam się o moje maleństwo. Marek na szczęście nie stracił zimnej krwi. Postanowił ze nie jest to blacha sprawa i zadzwonił na policję. Nasz wspólny znajomy szybko zareagował. Mieliśmy spotkać się z policja właśnie pod ruinami. Droga dłużyła mi się bardzo, a jest to przecież tak niedaleko. Tyle ze na piechotę można iść skrótami, a samochodem trzeba jechać główna trasą. Nie widziałam, co się naokoło mnie dzieje, myślałam tylko o moim chłopcu, o tym czy żyje. Przez zapłakane oczy dostrzegłam tylko zatroskana twarz marka, co chwila prosiłam go żeby jechał szybciej. Gdy zajechaliśmy na miejsce byli już tam funkcjonariusze. Marek opowiedział im wszystko, co wiedział, ja, co chwilę błagałam o pomoc. Nie potrafiłam dopuścić do siebie myśli o tym, że Damianowi coś się stało. Było już koło 18 godziny. Wszyscy wyruszyliśmy w poszukiwania, ktoś na wszelki wypadek wezwał karetkę pogotowia. Nie umiałam chodzić, ciągle potykałam się o głazy. Nie umiałam się skupić, zdawało mi się ze wszędzie słyszę głos małego. W końcu byłam już tak zmęczona, ze dostałem jakieś proszki i przespałam się w samochodzie. Nikt głośno nie nawoływał, bo z ruin mogłaby spaść lawina starych kamieni. Obudziłam się gdy była 1:20 w nocy. Nigdzie nie było widać Damiana, wszędzie kręcili się reporterzy. Myślałam ze to koniec. Nagle jeden z policjantów zawołał mnie, nogi ugięły się pode mną. Myślałam, że z Damianem stało się coś złego a tu okazało się ze jest cały i zdrów. Biegł do mnie, płakał i śmiał się. Nie posiadał się z radości, przytulałam go przez cały czas. Moja kochane maleństwo, nic mu nie było. Za chwilę podbiegł do nas Marek i wszyscy troje rozpłakaliśmy się ze szczęścia. Policjanci uśmiechali się do siebie, wiedzieli ze to ich zasługa. Lekarze obejrzeli małego i nas, a potem wróciliśmy do domu.
Z trudem wspominam tamten dzień. Tyle się stało. Myślałam ze na zawsze strąciłam Damiana, ze już nic nie pomorze. Okazało się, że cały czas był w ruinach i nie chciał nawet po tym jak koledzy poszli iść do domu. A potem zrobiło się ciemno i bal się wrócić. Wiesz sama przecież jak dzieci boja się ciemności, mogę sobie tylko wyobrażać jak Damian bał sam. Siedział w dziurze, która była w murach obronnych zamku. Nie wyobrażam sobie życie bez niego, jest najcenniejszym skarbem, jaki posiadam. Nie wiem jak bym sobie dała radę gdyby zginął.
Teraz dochodzę powoli do siebie. Wszyscy troje jesteśmy w domu przez najbliższy czas, bo chcemy być razem. Wiem, ze zaginięcie Damiana to po części moja wina, teraz będę mu poświęcać więcej uwagi. Mały zasypia teraz tylko przy świetle, a ciemności boi się jeszcze bardziej niż kiedyś. Na szczęście wszystko dobrze się skończyło.
Jeżeli możesz Kasiu, to przyjedźcie do nas z bliźniakami i Pawłem. Damian będzie się dobrze czul w towarzystwie twoich dzieci, a ja chętni bym się z Tobą zobaczyła. Było by mi łatwiej. Pozdrawiam serdecznie Ciebie i Twoją rodzinę.



Paulina

Czy tekst był przydatny? Tak Nie
Przeczytaj podobne teksty

Czas czytania: 5 minut

Podobne tematy