profil

"Ja rolnik - wizja mojego gospodarstwa"

poleca 85% 163 głosów

Treść
Grafika
Filmy
Komentarze

„Ja rolnik – wizja mojego gospodarstwa”

Urodziłam się chyba pod szczęśliwą gwiazdą, skoro spotkało mnie coś takiego…
Dwa lata temu otrzymałam w spadku po dalekiej krewnej sporą posiadłość ziemską, a dokładniej 5 hektarów. Jestem typowym mieszczuchem, dlatego wizja przeprowadzki na wieś bardzo mnie przeraziła. Moje poukładane dotąd życie legło w gruzach. Jestem psychologiem, pracuję w poradni dla dzieci z zespołem Downa i ta praca przynosi mi wiele satysfakcji i radości. Mój mąż jest nauczycielem akademickim na Wydziale Biotechnologii i Nauk o Żywności.
Przeprowadziliśmy z mężem wiele rozmów na temat, co zrobić ze spadkiem. Ze wszystkich stron dochodziły do nas głosy, że wieś się wyludnia, że rolnikom źle się wiedzie. Pamiętam, jak wiele godzin spędziliśmy w Internecie na wyszukiwaniu różnych informacji dotyczących opłacalnych upraw lub hodowli.
Okazało się, że nasz kraj zawsze był krajem rolniczym. W dobie renesansu w wyniku połączenia ziem należących obecnie do Polski, Litwy, Białorusi i Ukrainy powstało państwo, którego obywatele mówili, iż jest „spichlerzem Europy”. Obecnie rolnictwo w Polsce charakteryzuje się dużym zatrudnieniem na wsi, dużą ilością małych, rodzinnych gospodarstw rolnych, dużą bioróżnorodnością gatunków roślin i zwierząt. Oznaczała to, że rolnictwo jest głównym źródłem dochodów około połowy Polaków i ma charakter lokalny. Do tego dodać trzeba, że większość ludzi żyjących w miastach posiada liczną rodzinę na wsi. Wiele osób ma więc dostęp do podstawowych produktów rolnych za niską cenę, a bogactwo lasów dostarcza ponadto grzybów, ziół i owoców leśnych. W takiej sytuacji Polska ma duże możliwości w zakresie produkcji żywności metodami ekologicznymi.
W końcu doszliśmy do wniosku, że najlepiej byłoby przenieść się na wieś i rozpocząć własną działalność. Zrozumieliśmy, że czyste środowisko i duża ilość rodzinnych, ekologicznych gospodarstw dają szansę na rozwój agroturystyki. Wymagało to od nas dużo samozaparcia, poświecenia i ogromu pracy. Ale w końcu jesteśmy młodzi i całe życie przed nami. Postanowiliśmy zaryzykować.
Przede wszystkim w naszym biznesplanie postanowiliśmy wykorzystać nasze umiejętności i wykształcenie. Wizje naszego gospodarstwa musieliśmy dostosować odpowiednio do warunków odziedziczonej ziemi. Okazało się, ze znajdują się tam w dużej części żyzne gleby, nadające się pod uprawę drobnych owoców. Postawiliśmy na truskawki w ekologicznej uprawie. Co to znaczy? Międzynarodowe zasady rolnictwa ekologicznego można streścić tak: produkcja roślinna i zwierzęca odbywa się na terenach nieskażonych, bez udziału chemii rolnej i weterynaryjnej; jakość produktów jest kontrolowana przez placówkę nie związaną z producentem.
Zgadzaliśmy się z tym, iż produkcja żywności powinna się odbywać z wykluczeniem chemii rolnej i spożywczej oraz bez udziału organizmów zmodyfikowanych genetycznie.
Truskawki wymagają gleb lekkich i przepuszczalnych. Tradycyjna uprawa truskawek w polu prowadzona jest najczęściej metodą „na płask”. Zaletą tego systemu jest łatwe sadzenie i pielęgnacja roślin oraz zbiór owoców. Także nie ma szczególnych wymagań odnośnie systemu nawadniającego, mogą to być zarówno przewody kroplujące lub minizraszacze, jak również stacjonarne lub samobieżne deszczownie. Zasięgnęliśmy wiele porad od doświadczonych już plantatorów truskawek, czytaliśmy fachową literaturę. Zdążyliśmy się zorientować, jak ważne jest właściwe przygotowanie pola przed założeniem plantacji, gdyż od tego zależał dobry wzrost i rozwój roślin. Korzystnym dla truskawki przedplonem są rośliny zbożowe, rzepak, gorczyca, fasola, groch oraz warzywa kapustne.
Wszystko to było dla mnie nowe, z ciekawością pogłębiałam swoją wiedzę na te tematy, jednak zdałam sobie sprawę, że to nie dla mnie. Tak więc uprawą truskawek zajął się mąż. By temu sprostać zapisał się na podyplomowe studia dające uprawnienia rolnicze zgodnie z wymaganiami Unii Europejskiej. W przyszłości pozwoliłoby to starać się o dofinansowania ze środków UE.
Jak widać całkiem poważnie podeszliśmy do problemu. Zdawaliśmy sobie sprawę, że musimy najpierw sporo zainwestować zarówno środków finansowych jak i czasu na podniesienie swoich kwalifikacji.
Ze mną sprawa była łatwiejsza, od razu wiedziałam, co chcę robić. Zdecydowałam się na hippoterapię. Hippoterapia to działanie mające na celu przywracanie zdrowia i sprawności fizycznej przy pomocy konia i jazdy konnej. Jest metodą opartą na bazie neurofizjologii i oddziałuje leczniczo na pacjenta w aspekcie fizycznym i psychicznym. Specyficzny ruch grzbietu konia wpływa stymulująco i usprawniająco na układ mięśniowy i nerwowy jeźdźca. Fenomenem tej terapii jest jednoczesne oddziaływanie na ciało, umysł i ducha. Kontakt z koniem daje szereg pozytywnych wrażeń. Hippoterapia pozwalała mi dalej pracować z dziećmi z mózgowym porażeniem dziecięcym, z zespołem Downa, a także z dziećmi autystycznymi. Musiałam tylko skończyć kurs dla instruktorów rekreacji ruchowej ze specjalnością hippoterapii.
Posiadłość świetnie nadawała się do tego celu. Planowaliśmy, że z dwupiętrowego domu utworzymy mały pensjonat, gdzie na okres letni mogliby zamieszkać rodzice z chorymi dziećmi. Na zajęcia hippoterapii dojeżdżaliby także mali pacjenci z okolicznych miejscowości. Nasza wieś położona jest niedaleko większego miasta, dlatego mamy dobre połączenia komunikacyjne. Zaplanowaliśmy również wybudowanie salki rehabilitacyjnej, z której korzystalibyśmy w czasie niepogody, by kontynuować ćwiczenia usprawniające.
Na stajnię przeznaczyliśmy stodołę w całkiem dobrym stanie, takteż przebudowa nie wymagała dużych nakładów. Postanowiliśmy zacząć od trzech koni i kucyka. Szczęściem było dla mnie to, że w młodości sama uczyłam się jazdy konnej, dlatego teraz nie miałam żadnych oporów. Blisko domu wyodrębniliśmy miejsce na wybieg dla koni. Było to bardzo ważne ze względu na moich niepełnosprawnych pacjentów.
Z obawą, ale i nadzieją patrzę w przyszłość. Całkowicie z mężem odmieniliśmy swoje życie. Mieliśmy na celu stworzenie gospodarstwa przyszłościowego i ekonomicznego, zarazem dającego nam możliwość realizacji zawodowej. Chcę w nowym miejscu czuć się dobrze, bezpiecznie. W końcu będzie to dom rodzinny moich dzieci. Od początku buduję dobre sąsiedzkie kontakty w oparciu o pomoc i zaufanie, a nie konkurencję.

Czy tekst był przydatny? Tak Nie

Czas czytania: 5 minut