profil

Wigilijne oczekwanie

poleca 85% 1408 głosów

Treść
Grafika
Filmy
Komentarze

Święta Bożego Narodzenia po długim okresie adwentowego oczekiwania są pamiątką wydarzeń Pewnej Nocy w Betlejem. W ubogiej stajence i żłóbku z garstka siana mały Jezus objawił światu najradośniejszą nowinę. Choć wtedy powitały go tylko zwierzęta i przebudzeni przez Anioła pasterze dziś każdy chrześcijanin w wigilijny wieczór chce przyjąć Boskiego Syna w "szopce" serca. Po to właśnie domowe i duchowe porządki, świąteczne potrawy i podniosły nastrój. Wszystko to zewnętrzne przygotowania, ale trudno wyobrazić sobie w polskiej tradycji uczczenie grudniowej nocy sprzed 2000 lat inaczej niż wigilijną wieczerzą, choinką i śpiewaniem kolęd. Jest taki zapach, który wywołuje w człowieku wspomnienia z dzieciństwa i tego co w nim najpiękniejsze. To mieszanka pasty do podłogi, igliwia, ciasta, które czeka na swoją porę, smażonego karpia, kapusty z grzybami, która uśmiecha się do uszek, zapalonej świecy rozświetlającej wigilijny stół. Kiedy na niebie pojawia się pierwsza gwiazdka, wszyscy na nowo stajemy się dziećmi. W powietrzu unosi się nastrój pewnego podniecenia. Na coś czekamy, a jednocześnie już cieszymy się, że to przyjdzie. Zasiadamy do stołu, czytamy Ewangelię, choinka zaczyna mienić się światełkami. Patrzę na aniołka wśród świerkowych, choinkowych gałązek i zaraz same usta zastygają mi w uśmiechu, przypominam sobie piosenkę Agaty Budzyńskiej "Namaluję dla Ciebie Aniołka", gdzie Aniołek jest symbolem życzenia komuś, czegoś najlepszego, dobrego i potrzebnego - taka odrobinka ciepełka dla zmarzniętego serca, oczekującego na przystanku życia. Aniołek ma białe puszyste skrzydła, czystą - nieskazitelna suknię i złote loczki jak promienie słońca. To tak jak opłatek, którym dzielimy się z najbliższymi, aby życzyć im tego co uczyni ich szczęśliwymi. Kiedy słyszę dźwięk łamanego opłatka, zawsze wyobrażam sobie pękającą krę. Życząc bliskim zdrowia, szczęścia i Boskiej Opieki na pewno pękają lody i ogrzewają serca. To znak, że Bóg jest w tej chwili z nami - dzieli nasze radości, ale także i smutki. Tego wieczoru w naszych domach powinna panować tylko radość, ale natura człowieka tak trudno zapomina. Spojrzenie na puste krzesło - wolne nakrycie na stole. Pojawia się cichy żal, że nie ma z nami kochanej osoby, która odeszła i nutka nadziei, że przyjdzie ktoś, kto wypełni tę pustkę. Kilka dni temu pewien misjonarz z Afryki mówił mi, że nasze zwyczaje, nasza bogata Bożonarodzeniowa tradycja bardzo go zachwyciły. Wytłumacz mi tylko jedno - prosił - dlaczego na to wolne miejsce naprawdę nikogo nie zapraszacie. Tylu jest biednych, samotnych, bezdomnych, których można byłoby ogrzać w ten dzień z samotności i nakarmić życzliwością. Cóż miałam mu odpowiedzieć, że to symbol, że to miejsce dla zbłąkanego wędrowca, dla przyjaciela, którego chcielibyśmy mieć przy sobie. To wszystko prawda, ale czy i on nie miał racji. Może to w taki sposób przychodzi do nas Bóg, a my nie odwiedziliśmy Go choć był chory, nie nakarmiliśmy Go choć był głodny i nie ugasiliśmy pragnienia gdy był spragniony. Każdy z nas deklaruje się, że przyjąłby Świętą Rodzinę, znalazłby im miejsce w dobrym hotelu, przykrył Jezusa ciepłym kocem, Maryi oddał palto, a św. Józefowi rękawiczki. Sedno jednak nie tkwi w tym cobyśmy dali, ale co robimy. Święta Bożego Narodzenia to nie tylko ich zewnętrzna oprawa, ale także narodziny nas samych, abyśmy umieli rozpoznać dobro i powitać Jezusa. Współczesnemu człowiekowi potrzeba pokory, by odczytać właściwą wartość rzeczy. Bóg narodził się w lichej stajence - przyszedł do każdego człowieka. Jak pisze ks. Jan Twardowski: Grudzień choinka osioł zaszczycony wół zarozumiały tylko Bóg się nie wstydzi że jest taki mały Kończy się wieczerza, słychać śpiew kolęd: Lulajże Jezuniu..., Oj maluśki..., Przybierzeli do Betlejem..., intonuje mniej lub bardziej wprawiony chór głosów. Dzieci zerkają pod choinkę, czy aby na pewno świąteczne prezenty w jakiś dziwny sposób się nie ulotniły. Ich rozpakowywanie jest prawdziwą przyjemnością. Stan oczekiwania nadal trwa. Czas płynie jak krople wosku spływające po lichtarzu. Śnieg skrzypi pod butami, a jasna gwiazda prowadzi nowych pasterzy do Jezusowego żłóbka. Wybija dwunasta. "Bóg się rodzi, moc truchleje, Pan niebiosów obnażony" - mury świątyni chłoną radosny śpiew. Jezus narodził się w małej stajence. Być może to tylko nastrój chwili, ale już wiem, na co naprawdę czekałam.

Czy tekst był przydatny? Tak Nie
Przeczytaj podobne teksty

Czas czytania: 3 minuty