profil

Dymithra

poleca 85% 107 głosów

Treść
Grafika
Filmy
Komentarze

Prolog:
Dziwna rozmowa

Dziewczyna obudziła się cała zalana potem. Nie wiedziała, dlaczego ale wydawało jej się, że znała skądś tę kobietę. Nie wiedziała skąd i ta niepewność budziła w niej strach. Słyszała jej jęki, widziała jej krew.
- hm… - pomyślała - może to rzeczywiście była ona. -zastanawiała się przez chwilę po czym wyszła z łóżka.
Zeszła na dół po drewnianych schodach. Na parterze spotkała ojca pogrążonego w codziennej lekturze.
- Dzień dobry, tato. - powiedziała wchodząc do kuchni.
- Cześć, córeczko. Jak się spało? – odpowiedział.
- Tato…- zaczęła niepewnie - Mógłbyś opowiedzieć mi o mamie… - rzekła po chwili namysłu.
- Dobrze, córeczko - odpowiedział, ale nagle posmutniał. - opowiem ci o niej. A więc… Była piękną kobietą, miała czarne włosy i duże zielone oczy. Była wysoka i szczupła, jak już mówiłem bardzo piękna. Miała bardzo wyraziste rysy twarzy. Zawsze ubierała się na zielono, przez co wyglądała jak nimfa. Kiedy miałaś trzy lata wybrała się na spacer do lasu ale już z niego nie wróciła… - ojciec nagle posmutniał - Ale to nie jest odpowiedni moment aby mówić o jej śmierci - zaczął nerwowo rozglądać się dookoła. - zjedz coś wyglądasz jakbyś nie jadła od kilku dni.



Dymithra

Dymitra miała piętnaście lat. Uwielbiała polować i strzelać z łuku. Miała czarne włosy i czujne zielone oczy, co bardzo się przydawało podczas polowań. Zawsze zauważała nawet najlżejsze drgnięcie i najcichszy ruch. Ojciec zawsze jej powtarzał, że jest bardzo podobna do matki. A ta, gdy dziewczyna miała trzy lata wybrała się na spacer do lasu skąd już nie wróciła. Od tamtej pory ojciec nie popierał zainteresowań córki, gdyż obawiał się, że i jej podczas którejś z jej wypraw stanie się krzywda. Ona jednak się nie słuchała i bez względu na uwagi taty wybierała się na polowania. Ojciec całymi dniami przesiadywał w swoim gabinecie i nikt nie wiedział, co robi. Ona zaś spędzała prawie całe dnie w lesie. Miała swoje ulubione miejsca, o których istnieniu nikt nie miał pojęcia. Chodziła do nich, gdy chciała zapomnieć o troskach, jakie ją spotykały w codziennym życiu, a także, gdy miała ochotę nad czymś się zastanowić. W rodzinie była uważana za pokrzywdzoną przez los, ponieważ:
• Nie miała matki(ta zniknęła w tajemniczych okolicznościach)
• Ojciec wcale się nią nie zajmował.
W pewnym sensie to prawda, ale to jeszcze nie powód żeby nazywać ją „pokrzywdzoną przez los”.




Dziwne zdarzenia

Dymitra nie mogła spać spokojnie. Dziś znowu miała ten dziwny sen. Nie wiedziała, co on mógł tak naprawdę oznaczać, ale jednego była pewna. Cokolwiek znaczył był przeznaczony tylko dla niej.
- To musi mieć coś wspólnego z rozmową pomiędzy mną a ojcem. – pomyślała – Wiedziała już, że tą kobietą, którą widzi, co dzień we śnie jest jej mama. Ale dlaczego ją widzi? – Hm… może powinnam porozmawiać o tym z tatą. – pomyślała – Nie. Na pewno tego nie zrobię. – powiedziała stanowczo – Sama rozwiążę tę zagadkę. Skoro ten sen śni się właśnie mi to chodzi o to abym to ja go rozwiązała. – odparła i zadowolona ze swojej decyzji położyła się ponownie do łóżka i usnęła.
Obudziła się po kilku godzinach całkiem wypoczęta miała zamiar zejść na dół, gdy usłyszała pukanie do drzwi.
- Kto tam? – zapytała.
- To ja. Chyba wpuścisz ojca do swojego pokoju – odpowiedział głos zza drzwi.
- Ach. To ty tato. Oczywiście, wejdź. – odpowiedziała.
W tej samej chwili ktoś otworzył drzwi wszedł do środka
Ale to nie mógł być jej ojciec. Ten ktoś miał piękną twarz, delikatne rysy twarzy wspaniale wyglądające z jasnymi blond włosami i błękitnymi oczami. Był to wysoki i smukły chłopak w jej wieku. Ale dlaczego podawał się za jej ojca…
- Nie jesteś moim ojcem – rzuciła gniewnie.
- Nie, nie jestem. Przepraszam, że skłamałem, ale inaczej byś nie tu nie wpuściła. – odparł chłodno przybysz.
- Oczywiście, że bym cię wtedy nie wpuściła. – odparła stanowczo. – Ale może skoro już tu jesteś wytłumaczysz mi, o co chodzi – powiedziała i usiadła na fotelu.
- Oczywiście, miła pani. – powiedział uśmiechając się. – A więc jestem tu w delegacji od króla Lotherosa, który pragnie zauważyć, że pański ojciec szanowny Metech nie angażuje się zbytnio w sprawy świata eletów. – rzekł.
Dziewczyna osłupiała. Nie zrozumiała nic oprócz tego, że dzieje się coś, o czym nie ma pojęcia.
- Ach tak. Rozumiem. Przekażę ojcu, że był u niego… Chyba jeszcze nie mówiłeś jak się nazywasz. – zauważyła.
- Przepraszam, miłościwa pani – znowu się uśmiechnął – Mam na imię Thornus. Jestem księciem Waltorni. – ukłonił się – A pani, to zapewne córka naszego zaufanego doradcy Metecha.. Tak znana i szanowana w naszym królestwie. – odrzekł.
- Tak, jestem Dymithra córka Metecha. Co chcesz przez to powiedzieć…, W jaki sposób jestem znana…, Co o mnie wiecie? – zapytała zaskoczona.
- Wiemy o tobie bardzo wiele, pani. Wiemy, że uwielbiasz polować i spędzasz w lesie całe dnie. Dowiedzieliśmy się także, o tym, że pańskie oczy wypatrzą nawet najlżejsze drgnienie a pani uszy usłyszą najcichszy szmer – skończył opowiadanie.
- A więc tak. Opowiedz mi coś o królestwie, Waltornii. – powiedziała.
- Muszę powiedzieć, że jesteś pani inna niż jej siostry. – rzekł.
- Ja nie mam sióstr. – powiedziała gniewnie.
- Jak to nie. – zdziwił się. – Przecież jesteś pani jedną z nimf z Anabell. Są one strażniczkami pokoju, ale też rozkochują w sobie naszych wojowników a potem zakochanych porzucają. W waszej krainie mieszkają same kobiety a w naszej sami mężczyźni. Wy jesteście piękne i sprytne my zaś mężni i przystojni. Nasze ludy toczyły ze sobą walki, lecz ja nie mam zamiaru ich kontynuować, księżniczko. – powiedział z dumą.
- Dlaczego nazywasz mnie księżniczką? – zapytała – i o co toczyły się te wojny?
- Ponieważ jesteś pani następczynią tronu w Anabell. Toczyły się one z powodu uwodzenia przez was naszych wojowników i bawienia się nimi, przykro mi to mówić pani. – powiedział z żalem.
- Och, nie smuć się. I mów do mnie po prostu Dymithro, dobrze? – odpowiedziała.
- Oczywiście, jaśnie pani…yyy…Dymithro – rzekł z lekkim uśmiechem.
- Czy coś jeszcze chciałeś mi przekazać? – zapytała nieśmiało.
- Tak. Chciałem ci powiedzieć, że od wielu miesięcy cię obserwowałem i… no… muszę ci się przyznać, że cię pokochałem. – odparł.
- Ach tak. Hmm… nie znam cię. – odpowiedziała.
- Rozumiem cię. Nam nie wolno się wiązać z nimfami, którymi jesteście wy, ale i to mnie nie zniechęca do tego byś my się lepiej poznali, co ty na to księżniczko – zapytał.
- Oczywiście zgadzam się. Niemądrze byłoby odrzucić tak cenną przyjaźń. – powiedziała.
- Spotkajmy się jutro o wschodzie słońca przy Bukowym Lesie, tam zobaczymy się na polowaniu, ale nie będę sam jak zwykle będzie mi towarzyszyła eskorta i proszę przyjedź konno. – powiedział szybko.
- Dobrze zjawię się o wyznaczonej porze w wyznaczonym miejscu i przyjadę konno. A więc do zobaczenia jutro, Thornusie, przyjacielu. – uśmiechnęła się a on zniknął.
- Dziwne, bardzo dziwne. Dlaczego nikt mi nie powiedział prawdy – pomyślała z oburzeniem. – I jak mam się skontaktować z Anabell – zastanawiała się po czym zeszła na śniadanie.
Na parterze spotkała ojca, który jadł śniadanie.
- Witam, córeczko. – powiedział na jej widok.
- Tato proszę powiedz mi kim jestem. – prosiła.
- Przecież wiesz. Jesteś moją jedyną i najukochańszą córką. – odpowiedział obojętnie.
- Nie o to mi chodzi! Powiedz mi o moim pochodzeniu! – wykrzyczała zrozpaczona.
- Pewnie rozmawiałaś z Thornusem – rzekł z lekkim uśmiechem.
- Tak. Skąd o nim wiesz? – zapytała lekko oburzona.
- Widziałem go. To prawda co ci powiedział - powiedział przygnębiony.- Czy cos miałaś mi przekazać? – zapytał.
-Tak. Król kazał ci przekazać ze mało angażujesz się w życie eletów. – odpowiedziała.
- A więc znowu są problemy z nimfami. Przykro mi ale będziesz musiała wejść na tron Anabell. Pokażesz znamię na twoim ramieniu to ono jest symbolem królewskiej rodziny. Takie znamię pojawia się zaraz po urodzeniu i jest krwawo czerwone z czasem brązowieje.
- powiedział.
- A dlaczego mam tam wrócić? – spytała.
- Ponieważ tylko ty przywrócisz pokój między naszymi krainami. Wiesz, że zakochał się w tobie Książe Thornus. Thornus pragnie za ciebie wyjść. Jeśli się pobierzecie to nasze krainy staną się jedną wielką krainą o nazwie Dymithrus. Od waszych imion.- odpowiedział.
- Polubiłam go. Ale nie znam go tak dobrze aby się z nim wiązać. Prawie nic o nim nie wiem!- powiedziała zrozpaczona.
- Nie martw się. Jutro w Bukowym Lesie się poznacie. I on się tobie oświadczy. Błagam cię przyjmij oświadczyny.- prosił.
- Nie! Nic o nim nie wiem. Nie znam go. Takich decyzji nie podejmuje się z dnia na dzień! – krzyknęła i zatrzasnęła drzwi i wbiegła po schodach do swojego pokoju.
Zabrała swoje rzeczy do polowania: namiot, koc, garnuszek, specjalny strój, łuk, strzelbę i lejce. Pobiegła do stajni i wzięła najlepszego swojego konia Nil’chi, gniadego konia z kasztanowymi skarpetkami i grzywą. I odjechała.
Pojechała do lasu w swoje ulubione miejsce. Był to zaciszny kawałek lasu łącznie ze strumykiem. Rozbiła tam swój namiot i rozłożyła w nim koc. Potem pojechała coś upolować. Gdy wróciła z polowania rozpaliła ognisko zjadła kolację i położyła się spać. Następnego ranka zjadła szybko śniadanie i pojechała w wyznaczone miejsce. Tam czekał na nią już Thornus ze swoją eskortą gdy żołnierze ją zobaczyli zaczęli nerwowo szeptać a jeden z nich szepnął do księcia:
- Panie, czy to jest nimfa?
- Tak. Jasperze. To księżniczka nimf, następczyni ich tronu. – odpowiedział.
- Panie, chyba nie powinieneś się z nią spotykać bo i ciebie zaczaruje – powiedział nerwowo.
- Nie mów tak! Ona jest porządna i nigdy nikogo nie skrzywdziła- odpowiedział gniewnie.
- Dobrze panie już nie powiem nic. – powiedział pokornie.
- Witam Thornusie – powiedziała dziewczyna gdy tylko do nich podjechała.
- Witaj, Dymithro, córko Meletcha – odpowiedział z uśmiechem.
- Widzę, że to twoja eskorta – powiedziała rozglądając się po gwardii przybocznej.
- Tak. – odpowiedział ze śmiechem. – Nie puszczają mnie samego w wasze tereny. – trochę posmutniał.
- Dlaczego? – spytała.
- Ponieważ wszędzie czają się inne nimfy czekające tylko na samotnych wędrowców. – odpowiedział.
-Tak? Jakoś ich nie widzę… - powiedziała.
- Nie? A to dziwne ja widzę. Jedna z nich czai się za tamtym drzewem – powiedział wskazując na piąte drzewo po prawej stronie.
- Przepraszam cię Thornusie, ale muszę z nią pomówić – powiedziała.
- Dobrze. Idź, ale wróć do mnie. – odpowiedział.
Dymithra szybko podjechała do nimfy, która się lekko przestraszyła na jej widok.
- Kim jesteś? – zapytała nimfa ponuro.
- Twoją panią i musisz wykonywać moje polecenia! – odpowiedziała ostro dziewczyna.
- Tak? Ja muszę słuchać tylko następczyni tronu a jej nie widziano od piętnastu lat, bo tyle właśnie ma – rzuciła gniewnie.
Dymithra odsłoniła ramię i pokazała je nimfie. Kobieta zamarła. Następnie ugięła kolana i uklękła chyląc głowę i krzycząc tak, że usłyszały ją inne nimfy:
- Pani wybacz mi, bo nie wiedziałam, co robię. Nie uwierzyłam następczyni tronu a u nas oznacza to śmierć. Zabij mnie pani.
- Nie zabiję cię, bo to nie jest zgodne z moimi zasadami. Powiedz mi jak się nazywasz. – odpowiedziała.
- Dziękuje łaskawa pani. Mam na imię Lothalora. – odpowiedziała.
- Kto teraz rządzi Anabell? – zapytała.
- Pani. Teraz rządzi Visalia. Jest ona daleką kuzynką pańskiej matki. – odpowiedziała.
- Lothaloro, proszę przekazać Anabell o powrocie następczyni tronu. – powiedziała.
W tej samej chwili nimfa zaśpiewała melodyjnie, ale z zebranych na całym placu słowa tej pieśni rozumiały tylko nimfy. Następnie z lasu dobiegły melodyjne odpowiedzi. Dymithra powiedziała nimfie, że ma na nią czekać jutro o tej samej porze przy jej namiocie i odjechała.


















Anabell


Następnego dnia, po Dymithrę przyjechała nimfa, z którą się umówiła. Pojechały lasem do królestwa Anabell by Dymithra zobaczyła swoją krainę. Gdy dojechały na miejsce Dymithra patrzyła zafascynowana na królestwo.
- Jak tu pięknie.. _ powiedziała.
- Zgadzam się z tobą Dymithro - odpowiedziała przyjaciółka. – Ale odkąd Anabell rządzi Visalia jest ponuro i smutno, wszyscy muszą wykonywać jej rozkazy i spełniać zachcianki, ale nikt się do tego nie kwapi i wszyscy czekają na prawowitą następczynię tronu, czyli na ciebie… - dodała po namyśle.
- Czyżby Visalia robiła coś złego lub wbrew prawu? – zapytała Dymithra.
- Tak wasza wysokość, faktem jest, że zachcianki królowej muszą być spełniane, ale tylko KRÓLOWEJ a nie jakiejś tam chwilowo rządzącej jakiejś tam kuzynki niewiadomo, kogo – rzekła z oburzeniem.
- A więc to tak… - pomyślała – zaprowadź mnie do Sali tronowej – oświadczyła wyniośle Dymithra.
- Tak jest Dymithro – odpowiedziała.
Szły przez piękne pałacowe ogrody, takie, o których każdy może tylko marzyć. Następnie udały się białymi marmurowymi korytarzami do Sali tronowej gdzie na tronie siedziała Visalia. Dymithra widziała że próbowała włożyć na swoją głowę koronę wykrzykując że prawdziwa następczyni tronu już nie wróci i ze ona jest prawowitą królową Anabell ale gdy tylko próbowała włożyć koronę ta kurczyła się do rozmiaru orzecha włoskiego.
Gdy Dymithra stanęła tylko przed tronem Visalia wstała i powiedziała:
- Czego chcesz w mojej Sali tronowej – powiedziała z wściekłością.
- Zejdź z tronu i oddaj koronę, prawdziwa królowa wróciła – odrzekła spokojnie Dymithra.
- Słyszałyście coś bardziej dowcipnego – Visalia wybuchnęła obrzydliwym śmiechem.
W tej samej chwili Dymithra odsłoniła ramię, które zajarzyło się krwistoczerwonym blaskiem wtedy Visalia powiedziała:
- Ooo królowa wróciła, ukłońcie się swojej królowej, PRAWDZIWEJ KRÓLOWEJ… - dodała z goryczą.
- To prawda, że ona jest naszą prawdziwą królową a ty byłaś tylko jedną wielka, wstrętną, grubą, tyranką i nikt nie chce ciebie znać to prawda, że przez ciebie zginęły setki nimf, ale ty dbałaś tylko o swój tłusty zadek, to prawda, że wysyłałaś nas na boje ze smokami, więc będziesz teraz służyć naszej prawdziwej pani – wypominały jej nimfy.
- Nie – powiedziała Dymithra. –Ona poniesie karę. Jutro idziemy do smoków i wytłumaczymy im, co się działo i że teraz wróciła prawdziwa królowa i będzie pokój pomiędzy wszystkimi stworzeniami na ziemi i oddamy tę, która za życie żądała czegoś w zamian.
- Jutro o świcie wyruszamy – powiedziała Lothalora cały czas towarzysząca królowej.
- Ja się muszę wyspać – oburzyła się Visalia.
- Twój tłusty tyłek już niedługo wyśpi się u smoków a mnie nie obchodzi, co się z nim stanie zostaniesz ukarana za to, co robiłaś tu w moim królestwie zginiesz tak jak musiały ginąć moje kochane siostry a teraz milcz parszywcze nie chce cię znać. – krzyknęła Dymithra.



Smoki


Następnego ranka wyruszyły na spotkanie ze smokami…
Szły bardzo długo przez góry lasy doliny i wyżyny aż doszły do nagich skał na środku wielkiego spalonego pola, stanęły przed
największą z jaskiń, jaskinią Septeha największego i najgroźniejszego ze smoków… ich króla…
Dymitra weszła do jaskini, bała się, ale potrzeba zemsty za swoich poddanych była silniejsza. Doszła do wielkiej „Sali”, w której leżał pogrążony we śnie Septeh…
Po plecach przeszły ją ciarki, smok był wielki i ku swojemu zdziwieniu zobaczyła, że jest turkusowy…
Zaśmiała się cicho, ale gdy zobaczyła ogromne kolce wystające z jego ogona przeraziła się jeszcze bardziej. Obróciła się do wylotu jaskini i zobaczyła swoich poddanych, przerażonych, ale dzielnie czekających na królową. Gdy obejrzała się z powrotem zamarła…
Stał przed nią król smoków, wściekły, że ktoś w ogóle miał czelność go budzić:
- Kim jesteś – warknął.
- Jestem Dymitra, córka Selethy i Metecha, następczyni tronu Anabell. – odpowiedziała.
- A więc, Dymithro. Co cię tu sprowadza? – zapytał przyjaźniejszym tonem.
- Moja kuzynka Visalia wysyłała tu moich ludzi na śmierć – oburzyła się dziewczyna.
- Tak to prawda… Mieliśmy ostatnio dość dużo pięknych dziewczyn błąkających się po tym pustkowiu – odrzekł.
- A więc teraz chciałam wyrównać z nią rachunki i dlatego przyprowadziłam ją tutaj żeby zginęła śmiercią taka, na jaką posłała moją służbę a co do ciebie mój drogi chciałabym zawiązać pewną umowę – powiedziała rzeczowym tonem.
- Co do Visalii zgadzam się, ale jaka umowę masz na myśli pani? – zapytał.
- Chcę abyśmy zostali przyjaznymi narodami… mam tu na myśli to, że gdy któreś z nas będzie w potrzebie drugie przyjdzie z pomocą – oświadczyła.
- Oczywiście, zgadzam się. –odpowiedział Seleth.
- Dziękuję panie… Visalia czeka przed pańską jaskinią. Przepraszam ale jestem zmuszona już odejść… ważne sprawy… rozumiesz… - powiedziała i odeszła.
Po rozmowie z Septetem Dymithra odeszła wraz ze swoimi poddanymi do Anabell zostawiając Visalię na pastwę okrutnego losu.

Czy tekst był przydatny? Tak Nie

Czas czytania: 16 minut