profil

Czy p. Sonnenbruch nie ma sobie nic do zarzucenia.

poleca 85% 1128 głosów

Treść Grafika
Filmy
Komentarze
Niemcy

Ludzie tak wybitni jak prof. Sonnenbruch- cenionu biolog i naukowiec, zdają sę byc postaciami nienagannymi, reprezentujjącymi sobą postawę godną naśladowania. Ich inteligencja, obszerna wiedza i mądrośc pozwala im dokonywac trafnych wyborów i stawiac pewne kroki na drodze życia.
W zasadzie tylko oni, ci którzy korzystając z daru wiedzy, poznali wszelkie dobtrodziejstwa świata wolnego od wojen, buntów, zamieszek albo po prostu świeta spokojnego, potrafili odizolowac się od całego zła, niesionego przez fanatycznych przywódców w czasie II wojny światowej. Wiedzieli co jest w życiu tak na prawde ważne, zdawali sobie sprawę, że najcenniejsze wartości noszą sami w sobie i większośc z nich była na tyle świadoma, że nie dała się wciągnąc w wir zbrodniczych egzekucji.
Jednak nie zajmowanie żadnego stanowiska, obojętnośc i chęc przechowania w sobie, bez szwanku, za wszelką cene, tego co ma się najcenniejsze, jest równie zgubne jak popełnianie najgorszych zbrodni. Dlatego też, uważam, że prof. Sonnenbruch, może sobie zażucic równie wiele, co najbrutalniejsi kaci walczący w imie mocno wyidealizowanych, utopijnych i krwawych marzeń Hitlera.
Profesor zupełnie nie wierzył w możliwośc zwycięstwa Niemiec w wojnie. Podejmowane przez swoich rodaków działania uważał za bezsenswne i głupie. Dziwił się, że takie tłumy walczą, oddają życie za człowieka, który bezustannie prowadzi kraj do ostatecznej klęski. Ten koszmar w końcu musiał się kiedyś skończyc, tak jak wszystko, tylko niepotrzebne były te miliony ofiar.
Dlatego też bolog, nie chcąc narażac się na kłopoty, komplikację postanowił zupełnie nie angażowac się w sprawy polityczne, pozostac niewidocznym i jedynie w gronie rodziny zdobywał się na odwagę, by wyrażac swoją niechęc do wojny. Odizolował się od problemu, zachował wartości tylko dla siebie, jakby bał się , że ktoś może je przechwycic i roztrwonic. Założył, że sam podoła zadaniu i to co cenne ochroni przed złem świata, dając możliwośc przyszlym pokoleniom na godne życie.
Jego wewnętrzny spokój i opanowanie burzył jedynie jego syn, który jako wykształcony meżczyzna obiął wysokie stanowisko w armii hitlerowskiej, mianowicie zajmował się eksterminacją innych narodów. Willi był porażką wychowawczą prof. jego haniebną plamą w rodzinnym życiorysie. I mimo, że Sonnenbruch czół szczerą niechęc do syna, to nikt zosób postronnych tego nie dostrzegał, byc moze dlatego, że nie dochodziło między nimi do większych sporów. Profesor był zbyt słaby, by w odpowiednim momencie wypracowac sobie w oczach Williego należyty szacunek. Nigdy nie był dla niego, mimo swojej pozycji społecznej, odkryc i pracy, autorytetem i nawet nie starał się tego zmienic. W rezultacie doszło do paradoksalnej sytuacji, w której syn nażuca ojcu swe zdanie i poglądy i choc biolog absolutnie absolutnie ich do siebie nie dopuszczał, to nigdy nie staral się sprowadzic syna na właściwą drogę , ukierunkowac go. Ciągle ukrywał się z włąsnym tchurzostwem i słabością.
Badania, którym bazgranicznie, przez przeszło trzydzieścilat poświęcał się naukowiec, przyniosły mu słąwę i szacunek. Były niezwykle cenne, głównie dlatego, że służyły do produkcji substancji, któtymi uśmiercano w obozach koncentracyjnych setki tysięcy niewinnych ludzi, matek i dzieci. Ktoś tak światły jak on nie mógł sobie nie zdawac sprawy z tego, jaki łąńcuszek kataklizmów i dalszych działań rozpoczyna zainaugórowany przez niego proces. Nie był przecież tak naiwny, skoro jak większośc rodaków, nie poszedł zaślepiony za ideologią Fuhrera. Musiał wiedziec, choc domyślac się, w imię czego dzień w dzień przesiaduje w laboratorium i szuka nowych rozwiązań technologiczno- chemicznych.
Zawsze najprościej jest wybierac najkrótsze drogi, omijac przeszkody. Sonnenbruch wypracował perfekcyjnie sztukę niwelowania do minimum wszelkich uniedogodnień. Lżej przyszło mu dac do zrozumienia staremy przyjacielowi Joahimowi Petersowi, który jako zbieg szukał u niego pomocy, żeby sobie poszedł i że nawet dostanie za to kilka monetek i jeszcze więcej, niż wyciągnąc do niego dłoń. Pomóc i choc raz dac wyraz swojej nienawiści do nazizmu.
Tylko jak miał to zrobic, skoro byl Niemcem. Jak mial spojrzec zagranicznym kolegom w oczy, po tym wszystkim co zabrała im wojna. Przecież nie mogl się tego wyprzec, był utożsamiany z bezwzględnym hitlerowcem. W zasadzie chyba nie było rzeczy, której prof. by się wyparł...a powinien. Byc może jego słowo sprzeciwu, uratowałoby choc jednego człowieka, bo przecież warto poświecic życie dla czegoś co ma o wiel większe znaczenie niż puste trwanie.
I tak, gdy na polach bitew przelewała się krew za fanaberie fanatyków, Sonnenbruch pielengnował swoje wartości, poił je, a w razie potrzeby delektował się nimi niczym najsłodszym owocem. Był największym milczeniem pokolenia. Wolał kryc po kątach swoje wewnętrzne piękno i prawdziwy obraz człowieka. Wolał niestałą twierdzę włąsnej naiwności. A miał przecież takie możliwości. Znany, ceniony i przede wszystkim NIEMIEC, któty gdyby zawetował przeciw niesprawiedliwości i śmierci, mógłby pomóc, kto wie, może nawet skrucic cierpienia, zmienic bieg szarej plagi zniszczenia. Poparłyby go tłumy pokrzywdzonych. Niestety, gdy milczy jeden tchórz, to krzyk milionów może nie wystarczyc, by przełamac ofensywę wroga. Opuszczony na własną bezsensownośc wzrok, wydaję wyrok na tych, którzy którzy nie boją się zagląda w głąb nadziemskich praw.

Czy tekst był przydatny? Tak Nie
Opracowania powiązane z tekstem

Czas czytania: 4 minuty

Podobne tematy