profil

"Tryptyk Rzymski" Jana Pawła II "Strumień" - refleksje.

poleca 85% 458 głosów

Treść
Grafika
Filmy
Komentarze

Uczyń fragment I części utworu utworu "Strumień" Jana Pawła II punktem wyjścia do własnych refleksji.

Jeśli chcesz znaleźć źródło,
musisz iść do góry,pod prąd.
Przedzieraj się, szukaj, nie ustępuj,
wiesz,że ono musi gdzieś tu być.
Gdzie jesteś,źródło?...
Gdzie jesteś, źródło?....

(Jan Paweł II, "Tryptyk rzymski")





Dziś trudno wręcz zastanawiać się nad słowami, że zaryzykuję to stwierdzenie, człowieka prawie świętego, mając świadomość, że potem nic się w nas nie zmieni. Zmienić się nie może, bo już tak na stałe siedzimy w bagnie zwanym codziennością, zwanym środowiskiem, że coraz bardziej zapominamy, co to bezinteresowność czy wyrozumiałość. Coraz więcej agresji, coraz więcej zakłamania wymusza w nas chęć obrony, a tym samym dostosowanie się do panujących warunków. Całkowita degradacja wartości, media, obojętność i milczenie wobec niesprawiedliwości czy cierpienia, prowadzą każdego z nas do wytworzenia sobie na własne potrzeby wizerunku nieokreślonego demiurga, całkowicie odległego od chrześcijaństwa, a tym samym do braku jakiegokolwiek celu w życiu.Nie wiem, co lepsze - nie chodzić do kościoła, wierzyć w swojego Boga i tym wyobrażeniem tłumaczyć sie przed samym sobą ze swoich grzechów, czy nie wierzyć w nic, chociaż to trudne i bolesne, a tym samym stworzyć własną hierarchię wartości, która będzie, czasem ulegając drobnym zmianom, prowadzić nas przez życie, ...
Wątpię, żeby tak silny nacisk na ten zasadniczy aspekt młodości, na korzystanie z życia, wytworzył się tylko w naszym, "zepsutym pokoleniu". To chyba raczej wciąż progresywny, narastający proces "wyzwalania się młodzieży ze wszelkich okowów" pozwolił nam tak wykorzystać wszelkie możliwości czy pokusy, jakie oferuje życie, że już nic nie jest nam obce w coraz młodszym wieku, wręcz coraz częściej sięgamy po to, co zakazane jest dla wszystkich, bez względu na wiek, jak chociażby narkotyki. W tym wieku jesteśmy bardzo podatni na wszelkie ideologie czy prądy, trudno więc nie poddać się ogólnopanującej atmosferze, a "carpe diem" kołacze się w naszych głowach jak słowa jakiejś piosenki, która raz przypomniana nie może dać nam spokoju. I słuchamy tych słów, a te popychają nas do coraz bardziej szalonych i głupszych rzeczy. Wiadome jest przecież, że młodość ma się tylko raz, nikt nie chce się obudzić z klapką na oczach za czterdzieści lat i pomyśleć: "Boże, przespałem dzieciństwo!" .Myślę sobie w takich momentach, dlaczego jestem stawiany przed takim dylematem wtedy, kiedy dopiero w swoje życie wkraczam i nic o nim nie wiem? Dlaczego to niby ja muszę decydować, czy istotna jest dla mnie dobra zabawa, czy inwestycja na przyszłość? Trudno stanąć przed tym rozwildleniem i nie pójść ani w prawo, ani w lewo, lecz dokładnie przez sam środek, przez jakieś pole czy chaszcze, przez nieudeptaną ścieżkę, przez wertepy. A to, co powninno się w mojej głowie odzywać, to nie glos szaleńca, ale harmonia i spokój, niezależność i zdawanie sobie sprawy z tego, że idę w dobrym kierunku, mimo że po ściernisku.
Antoine de Saint - Exupry napisał kiedyś;"Najważniejsze jest, by gdzieś istniało to, czym się żyło: i zwyczaje i święta rodzinne. I dom pełen wspomnień. Najważniejsze jest, by żyć dla powrotu".Każdy kryzys w mojej rodzinie, każda kłótnia, przeprowadzona choćby za mojej nieobecności, bolą mnie zawsze tak, jakbym sam był jej uczetnikiem. Do domu zawsze wracam wiedząc, że tam jestem bezpieczny, zawsze jest tam ktoś, kto mnie wysłucha i okryje płaszczem wartości, w których się wychowałem. Wiem, że w przyszłości moim rodzicom odwdzięczę się tak, jak tylko będę mógł, bo choćbym chciał, nigdy nie zdołam zrewanżować im się za miłość, jaką mnie obdarzają od dziecka. NIgdy nie obraziłem ich w gniewie, nigdy też w moim domu nie przeklinano. Znam ludzi młodszych ode mnie, mało tego - dziewczyny, które nazywają swoich rodziców po imieniu i ostro do nich klną, dostając - co jest chyba w tym wszystkim najgorsze, normalną, jak gdyby nigdy nic, odpowiedź. Dla mnie jest to jedna z najdalszych, jeśli nie najdalsza granica pogwałcenia wszelkich wartości, i to w zwykłej, niepatologicznej rodzinie, do tego udającej katolicką. Cierpię, widząc takie rzeczy, tym bardziej, że u bliskich, dobrze znanych mi osób... Ojczyznę zhańbiono mi już tak, że pomimo mojego, być może niedojrzałego, ale zawsze patriotyzmu, swojego narodu jako zgniłej społeczności kochać nie będę nigdy.
Dążę do szczęścia moich bliskich, do szczęścia własnego. Staram się uczyć na błędach innych, wykorzystywać własne doświadczenie, nie słuchać złych rad i, ceniąc najważniejsze dla mnie wartości, przy okazji cieszyć się życiem, które szykuje dla mnie wiele przyjemności i niespodzianek. Pomaga mi w tym moja muzyka, znajomi, nauka... Zobaczymy, jak sobie w życiu z takim zapleczem poradzę i czy osiągnę to, czego chcę, będąc dobrym człowiekiem, którego dobrze zapamiętają i będą wspominać z nostalgią.

Czy tekst był przydatny? Tak Nie

Czas czytania: 4 minuty

Podobne tematy
Teksty kultury