profil

Potrzeba cierpienia – absurd czy konieczność?

poleca 85% 464 głosów

Treść
Grafika
Filmy
Komentarze

Często z ust wierzących można usłyszeć, że cierpienie jest dobre, że jest potrzebne, lub że tak musi być. Ciekawe, czy ci, którzy mówią takie rzeczy, zastanawiali się kiedykolwiek nad tym o czym prawią. Bo sprawa wcale nie jest taka prosta i oczywista, a czasami może wydawać się wręcz absurdalna, szczególnie dla wszelkich sceptyków i ateistów. Dlatego proponuję zastanowić się nad problemem cierpienia. Dlaczego istnieje? Jaka jest jego istota?

Na wstępie trzeba stwierdzić, że zarówno cierpienie biologiczne, jak i duchowe może być skutkiem grzechu. Pierwsze objawia się nerwowym napięciem negatywnie oddziałującym na ciało, a drugie – wyrzutami sumienia. Tak więc cierpienie będące wynikiem grzechu wcale nie jest dobre, lecz rodzajem kary czy raczej ostrzeżenia.

Jednakże nawet ludzie pobożni cierpią z powodu grzechu, ale nie swojego, lecz pierworodnego. Wtedy cierpienie jest próbą wiary. Bóg jednak nie próbowałby jej, gdyby pierwsi ludzie Go nie zawiedli. Spójrzmy na takie postacie biblijne jak Abraham, Job i Tobiasz, które, mimo swej pobożności, cierpiały. Bóg chciał je pouczyć, że warto, i że można dla Niego cierpieć. Ulegając temu pouczeniu również Jeremiasz od wewnętrznego buntu przechodzi do nowego nawrócenia. Poza tym cierpienie posiada wartości wstawiennicze i zbawcze, o czym świadczą bolesna modlitwa Mojżesza i ofiara jego życia za grzeszny lud.

Warto zauważyć, że pomimo tylu pozytywnych przykładów cierpienia, jakich zdołałem się doszukać w Starym Testamencie, jest ono raczej w tej Księdze uważane za przekleństwo. Dopiero wraz z przyjściem Zbawiciela przemienia się ono w błogosławieństwo.

Jezus Chrystus zwycięża cierpienie. Wypełnia on proroctwo Izajasza o słudze obarczonym naszymi cierpieniami, ponieważ leczy wszystkie owe słabości. Chrystus błogosławi cierpienie, jednakże nie usuwa ze świata śmierci, tylko ją obezwładnia. Jezus nie chce, aby ludzie dopatrywali się powiązań pomiędzy chorobą lub cierpieniem a grzechem, ale mimo to pozwala, aby przekleństwo Edenu wciąż wydawało swoje owoce. Bowiem, jak możemy przeczytać w Ewangelii św. Marka, Jezus jest w stanie przemienić cierpienie w radość i pokój.

Męka Chrystusa jest sumą możliwych cierpień ludzkich, od uczuć, których doznaje się w chwilach zdrady, aż do przeświadczenia, że jest się opuszczonym przez Boga. Dlatego Jezus, który za dni swojego śmiertelnego życia mógł przyjść z pomocą tym, co są poddani próbom, będzie chciał, gdy przyjdzie ponownie w chwale, w dzień sądu, utożsamiać się ze wszystkimi cierpiącymi na ziemi.

Nie trudno zauważyć, że z religijnego punktu widzenia cierpienie ma sens i jest potrzebne, tym bardziej, że i tak go nie unikniemy. Niestety, po zmartwychwstaniu Chrystusa wiernym groziło niebezpieczeństwo poddania się złudzeniu, że nie będzie już ani śmierci, ani cierpienia. Owo przeświadczenie pokutuje do dziś, dlatego wciąż powstaje ryzyko załamań w wierze wskutek zetknięcia się z tragediami ludzkiego życia.

Moim zdaniem niewierzącym nie pozostaje nic innego, jak uciekać przed cierpieniem, gdyż, nie mając oparcia w wierze, mogą oni wykończyć się i fizycznie i psychicznie. Z kolei wierzącym życzę, aby nieustannie wierzyli i pamiętali o istocie cierpienia. I niech, gdy mówią, że cierpienie jest dobre, zbawcze, potrzebne, zastanowią się, dla KOGO ono takie jest.

Czy tekst był przydatny? Tak Nie

Czas czytania: 2 minuty