Pytanie brzmi: Czy rybak Santiago po złapaniu marlina i przegranej walce
z rekinami został zwycięzcą czy pokonanym?
Twierdzę, że Santiago, mimo straty ryby (większej jej części) nie został pokonany. Mam na to trzy podstawowe argumenty.
Po pierwsze – stary człowiek złowił marlina i stoczył z nim długą, męczącą, ale WYGRANĄ walkę. Udało mu się poskromić wielką, wydawałoby się silniejszą od niego rybę.
Po drugie – do końca bronił ryby przed rekinami i nie jego słabość, tylko ich przewaga doprowadziła do przegranej rybaka. Dowodzi to, iż mimo starczych dolegliwości (odmowa posłuszeństwa rąk i nóg) wykazał się on ogromnym hartem ducha oraz wielką odwagą.
Po trzecie i najważniejsze. „Jutro też jest dzień” i jutro Santiago ZNOWU wyruszy na łowy. Być może nie złowi już wspaniałego merlina. Być może nie złowi żadnej ryby.
Ale co dziennie, aż do śmierci, będzie wypływał w morze i podejmował walkę. Walkę zarówno z naturą, jak i z samym sobą.
Podsumowując sądzę, iż moja teza jest jak najbardziej słuszna. Możemy zastosować tutaj słynną metaforę.
Rybak Santiago przegrał bitwę, ale nie przegrał wojny.