profil

Gdyby Roland dostał się do nieba – wyznanie czynione przed świętym Piotrem

poleca 85% 107 głosów

Treść Grafika
Filmy
Komentarze
Karol Wielki

Wraz z Cherubinem, świętym Michałem i świętym Gabrielem Płynąłem ku górze, ku niebu. Moje ciało zostało tam, na dole i tylko dusza leciała przez chmury wraz z Aniołami. Ostatni raz popatrzyłem na bitwę, na mój bezwładnie leżący, martwy tułów. Lecieliśmy szybko, nie wiem, ile trwało to czasu, nie czułem zmęczenia, ni niczego. Gdy zatrzymaliśmy się na podłożu, święci odeszli ode mnie, pozostawiając samemu sobie w tym nieznanym świecie. Rozejrzałem się we wszystkie strony i zdałem sobie sprawę, że stoję na drodze. Była ona długa i szeroka. Gdy tak zastanawiałem się nie wiedzieć nad czym, usłyszałem cichy szept koło mojego prawego ucha: „Idź prosto. Nie bój się. Idź.” Poszedłem. Nie wiem, jak długo szedłem, aż ujrzałem piękną, złotą bramę wysoką jak najwyższa wieża w królestwie cesarza Karola. Podszedłem do niej, aby przyjrzeć się z bliska jej pięknym ozdobom, gdy nagle wyrósł z ziemi jakiś święty. „To święty Piotr” pomyślałem.
- Witaj Rolandzie. Stoisz teraz przed Złotą Bramą prowadzącą do Wielkiego Królestwa Niebieskiego. Za nią znajduje się pałac i życie o jakim nikt nigdy nawet nie śnił. Tylko najczystsze, najprawdziwsze, najmądrzejsze i najsprawiedliwsze dusze znajdują tam mieszkanie po śmierci. W pałacu jest również miejsce dla ciebie, ale musisz na nie zasłużyć.
- Co mam zrobić, święty Piotrze?
- Opowiedz mi, o tym, co uczyniłeś tam, na dole. Co świat odebrał z twoich rąk dobrego, a co złego. Nie spiesz się, mamy dużo czasu.
Nie wiedziałem, od czego zacząć. Ogrom czasu, o jakim mówił Piotr przeraził mnie nie na żarty. Powiedziałem jednak sobie, że uda mi się i... zacząłem mówić:
- Jam jest Roland, jeden z dowódców armii mojego władcy i przyjaciela cesarza Karola. Mój żywot na życiodajnej i wspaniałej Matce Ziemi skończył się w czasie bitwy z poganami. Przez całe życie byłem wierny królowi. Chroniłem go, kochałem. Czułem się odpowiedzialny za niego i jego wspaniałe państwo – słodką Francję. Ostatnia bitwa była bardzo ciężka. Czułem, że nie poradzę sobie z poganami, ale nie chciałem zadąć w róg. Teraz wiem, że to był błąd. Nie chciałem tego zrobić, gdyż bałem się, że stracę w oczach króla, moich rycerzy i ludu. Byłem zbyt dumny z tego, co mówili o mnie poddani, że jestem wspaniałym rycerzem, drugą ręką króla, że beze mnie nie poradziłby sobie w bitwach. Myślałem, że jeśli zadmę w róg, stracę to wszystko i będę niczym. Teraz wiem, że tak by się nie stało. Przeze mnie zginęło wielu moich żołnierzy, bo gdybym zadął w róg, inni przyszliby nam na pomoc i „moi” by nie zginęli. Przynajmniej nie tak wielu… - tu zawiesiłem głos. Miałem ściśnięte gardło i myślałem, że nie powiem już ani słowa, lecz Piotr uspokoił mnie:
- Nie denerwuj się Rolandzie. Umiesz przyznać się do błędu, więc mów dalej.
- W końcu zrozumiałem, że powinienem zadąć w róg, lecz było już za późno. Gdy Karol wraz z rycerzami przybyli na miejsce bitwy, gro moich rycerzy było już martwych, a ja konałem na polanie. I wtedy zrozumiałem, że gdyby nie chęć do otrzymywania coraz to nowych pochwał moi ludzie, a może i ja, żylibyśmy teraz. – skończyłem mówić i czekałem na jakiś znak od Piotra.
- Rolandzie, twoje serce i dusza są czyste. Natura rycerza, tak jak każdego innego człowieka, jest słaba i żądna chwały. Ty wiesz, ze źle zrobiłeś, a ja wiem, że jesteś godny przebywania w Wielkim Królestwie Niebieskim. A więc witaj wśród nas Rolandzie.
Na jego słowa brama otworzyła się przede mną. Ucałowałem dłoń Piotra i poszedłem przed siebie złotą ścieżką. Wokół mnie rozciągała się bezgraniczna połać zieleni. Słyszałem szumiącą wokoło wodę, obserwowałem fruwające motyle i zrozumiałem, że naprawdę jestem w niebie…

Czy tekst był przydatny? Tak Nie

Czas czytania: 3 minuty