profil

Dalsze losy Judyma (Ludzie bezdomni)

poleca 85% 1088 głosów

Treść Grafika
Filmy
Komentarze
Stefan Żeromski

Za chwilę zabiją kościelne dzwony i usłyszymy marsz weselny, a ty jeszcze niegotowa – powiedziała pani Niewiadzka do pięknie przystrojonej w bielutką suknię ślubną Joasi. Dziewczyna spieszyła się jak tylko mogła, lecz miała wrażenie, że to stres niepotrzebnie zabiera jej czas. Bo jak tu się nie denerwować – myślała – przecież na tę chwilę czekałam od momentu, gdy ujrzałam Tomasza wtedy Luwrze. I tak teraz, po tych trudnych chwilach i przeżyciach, po momentach zwątpienia, nastąpił ten dzień – brała ślub z najdroższym sobie mężczyzną, którego kochała ponad życie! A jeszcze niedawno wydawało jej się, że z tego wszystkiego będą nici, że nie założy nigdy rodziny, że nigdy nie będzie szczęśliwa. Lecz jej prośby i marzenia zostały spełnione – dziś jej wielki dzień. W sumie to jest ich wielki dzień! Przecież Tomasz także z całego serca pragnął Joasi. Nigdy jednak do tego momentu by nie doszło gdyby to wszystko nie zaczęło się tak banalnie…

Tomasz po zerwaniu z Joanną przez długie tygodnie chodził załamany, zastanawiał się dlaczego podjął taka decyzję. Całymi dniami myślał jak pogodzić miłość do Joasi z jego „powołaniem”. Jednak z drugiej strony był prawie przekonany, że Joasia za to, co zrobił go nienawidzi, że ma innego mężczyznę, gdyż tak piękna kobieta nie może żyć samotnie. Jednak jeszcze wtedy nie wiedział jak bardzo się mylił. Ze tymi przemyśleniami postanowił pojechać do Paryża i stanąć w miejscu, gdy widział ją poraz pierwszy.
Z kolei Joanna długie tygodnie płakała i nie mogła się pogodzić z odejściem Judyma. Jednak doskonale wiedziała, że jedyne, co mogła zrobić to odejść. Doskonale rozumiała Tomasza i jego chęć niesienia pomocy chorym, jednak nie mogła pojąć, dlaczego nie może go w tym wszystkim wspierać. Przecież w dwójkę jest zawsze łatwiej! Jedna osoba może drugą podnosić na duchu w trudnych chwilach!

Pewnego dnia obudził Joasie dziwny sen. Śniła jej się Wenus z Milo, którą będąc w Luwrze podziwiała wraz z Wandą i Natalią Orszańską. To właśnie oglądając ten posąg do rozmowy włączył się Tomasz. To właśnie wtedy go poznała. Następnego wieczora po tym śnie była już w Paryżu. Jak się później okazało znaleźli się w tym cudownym mieście w tym samym czasie. Można by to nazwać przeznaczeniem, może nawet cudem. Jedno jest pewne – widocznie pisane im było znów się tam spotkać.
Tomasz stał przed posągiem Wenus i z łzami w oczach myślał jak wiele stracił, jak drogi skarb opuścił z własnej woli. Teraz nawet praca. Która kiedyś sprawiała mu radość wydawała się bezsensowna. Myślał tylko o tym, że jej już nigdy nie spotka.
Joasia pewnym krokiem weszła do Luwru. Wiedziała doskonale gdzie ma iść. Zresztą wydawało jej się, ze nawet gdyby nie wiedziała, to jej nogi by ją zaniosły tylko w jedno miejsce. W miejsce, które jej się śniło, gdyż ten sen musiał coś znaczyć. Najpierw zobaczyła ją - Wenus z Milo, która wydawała się świecić jakimś magicznym światłem. Potem zobaczyła jego. Tak to był Tomasz. On w tym momencie się też odwrócił i spostrzegł tę cudowną istotę, o której ciągle myślał. Pewnie przez myśl obojga przeleciało krótkie: „To nie możliwe, my, razem, tutaj”, ale impuls był silniejszy. Rzucili się sobie w ramionami oboje pomyśleli, że już nigdy więcej się nie opuszczą. Pocałunek, który ich połączył był długi i namiętny, ich ciało przeszył dziwny a zarazem bardzo przyjemny dreszcz, a świat wokół nich nagle przestał istnieć. Gdy emocje opadły, bez słowa wyszli na świeże powietrze. Usiedli na ławeczce i dopiero w tej chwili zaczęli rozmawiać. Mówili jak bardzo nie mogli bez siebie żyć, jak za sobą tęsknili. Judym przepraszał za swe pochopne zachowanie, ale słowo „przepraszam” było w tym momencie Joasi niepotrzebne. Rozmawiali o ich wspólnej przyszłości. Doszli do wniosku, że Judym jeszcze raz spróbuje z własną praktyka, a Joasia zostanie jego pielęgniarką. W tym momencie wszystko wydawało się tak piękne i realne. I takie też było, gdyż chcieli te marzenia spełnić wspólnie. Marzenia Judyma były przecież także Joasi marzeniami. Planowali też ślub. Najlepiej jak najszybciej, żeby nie tracić znów ani chwili bycia razem. Dlatego też kolejnego dnia byli już w Cisach.

Joasia już weszła do kościoła. Jej piękno podziwiali wszyscy zebrani goście. Przy ołtarzu stał Tomasz, ze świecącymi z zachwytu oczami. Poraz kolejny pomyślał: „A przecież mogłem ją tak łatwo stracić”. Ale przeszłość już nie była ważna, gdyż Joanna już stała obok niego. Za chwilę mieli założyć obrączki. Gdy wypowiedzieli oboje te cudowne słowo „tak” poczuli się niesłychanie szczęśliwi. W tej też chwili wszyscy z zebranych gości, a przede wszystkim oni sami wiedzieli, że ta miłość jest cudowna i, że ich wszystkie marzenia nie zostaną w żaden sposób zachwiane i będą żyć długo i szczęśliwie.

Czy tekst był przydatny? Tak Nie

Czas czytania: 4 minuty

Teksty kultury