profil

Ludwig Wittgenstein, życie i filozofia.

poleca 85% 144 głosów

Treść
Grafika
Filmy
Komentarze

Ludwig Wittgenstein urodził się w 1889 roku w Wiedniu. Jego matka była katoliczką, a ojciec bogatym przedsiębiorcą w przemyśle stalowym – protestantem. Rodzina była bogata, a dom otwarty dla artystów, naukowców oraz filozofów. Do 14 roku życia młody Ludwig kształcił się w domu, ucząc się obycia wśród znakomitych gości. Potem został zapisany do średniej szkoły w Linzu. Zgodnie z życzeniem ojca dalszą swą edukacje odbywał w Wyższej Szkole Technicznej w Berlinie, chcąc zostać inżynierem. Szczególnie interesował się inżynierią lotniczą, tę specjalność próbował zgłębiać do roku 1908 w Manchesterze w Anglii. Tam właśnie styka się po raz pierwszy z filozofią lingwistyczną, czyta Fregego, a wkrótce nawiązuje z nim bezpośredni kontakt. Za jego też radą rozpoczyna studia w Trinity College w Cambridge, gdzie wykłada Russell. Wittgenstein w krótkim czasie robi olbrzymie postępy, nie tylko opanowuje całą koncepcje Russella, ale zgłasza do niej istotne poprawki i uzupełnienia. Za namową swego nauczyciela, a wkrótce i przyjaciela, pisze „Uwagi o logice”, które miały być formą zaliczenia studiów. Jest rok 1913. Wittgenstein przeżywa pierwszy okres zwątpienia w swe powołanie filozoficzne i wyjeżdża do Norwegii szukać spokoju i samotności. Rok później wybucha wojna. Wittgenstein, choć niezdolny do służby wojskowej z powodu słabego zdrowia, zgłasza się na ochotnika do armii austriackiej. Walczy między innymi w Polsce. Swą wojenną odyseję kończy w niewoli włoskiej, więziony był na Monte Cassino. W roku 1919 wraca do Wiednia. Podczas wojny nie zaniedbał filozofii. W notatniku, z którym przemierzał kolejne fronty, spisywał w formie luźnych uwag swe myśli o logice, języku i filozofii. Ich owocem była jedna z najdziwniejszych książek filozoficznych XX wieku, zawierająca w gruncie rzeczy siedem zdań rozbudowanych o komentarze. Był nią traktat, który nazwał „logiczno-filozoficznym” (Tractatus logico-philosophicus). Po pewnych perypetiach ukazuje się on ostatecznie jako „Logisch-Philosopchische Abhandlung” w „Annalen der Naturphilosophie” w roku 1921. W rok później zostaje zaś już przełożony przez C. K. Ogdena na język angielski.

Tymczasem Wittgenstein, milczy. W rroku 1913 zmarł jego ojciec, pozostawiając mu znaczny spadek. Wittgenstein część majątku ten rozdał siostrom, a resztę, wcale pokaźną, przeznaczył na fundusz pomocy artystom. Przestaje zajmować się filozofią. W roku 1919 zaczyna uczęszczać do seminarium nauczycielskiego, chce być nauczycielem. Rok później pracuje już w wiejskich szkołach w Dolnej Austrii. Potem jako ogrodnik w klasztorach w Klosterneuburg i Hutteldorf. W roki 1923 ukazuje się recenzja F. P. Ramseya z „Traktatu logiczno-filozoficznego”. Wittgenstein zaczyna być znany i doceniany także w rodzinnej Austrii. Jego filozofią interesują się przedstawiciele Koła Wiedeńskiego. Do filozofii wraca pod koniec lat dwudziestych. W roku 1929 „Traktat logiczno-filozoficzny” zostaje przedstawiony w Cambridge jako praca doktorska. W tym samym roku Wittgenstein podejmuje w Trinity College wykłady z filozofii. Pisze także „Kilka uwag o formie logicznej”. Mniej więcej od roku 1933 możemy mówić o tak zwanej drugiej filozofii Wittgensteina, ponieważ odwołał on większość swoich tez z okresu „Traktatu logiczno-filozoficznego”. Jego notatki z tego okresu, spisywane w większości przez studentów i uczestników seminarium, które prowadził, ukazały się dopiero po śmierci Wittgensteina , jako „Księga niebieska” i „Księga brązowa” (od koloru okładek). W roku 1936 udaje się ponownie do swej samotni w Norwegii i tam zaczyna pisać „Dociekania filozoficzne”. Do Cambridge wraca trzy lata później i obejmuje katedrę filozofii, opuszczoną właśnie przez Moor’a. Z kariery akademickiej ostatecznie rezygnuje w 1947 roku i wyjeżdża do Irlandii. Umiera na raka, jeszcze w pełni sił twórczych, w roku 1951.
Filozofia Wittgensteina została ukształtowana niewątpliwie w Trinity College, to prawda, ale nie wolno także zapominać, że młody Wittgenstein znał wcześniej prace wiedeńskich filozofów: Fritza Mauthnera i Adolfa Stohra. Wystarczy przyjrzeć się ich ideom, aby zrozumieć kierunek poszukiwań późniejszego autora „Traktatu logiczno-filozoficznego”

Fritz Mauthner, autor trzytomowego dzieła pod tytułem „Beitrage zu einer Kritik der Sprache“ ( które wydane zostało na początku XX stulecia) za ideę przewodnią swoich rozważań przyjął tezę o deformowaniu myśli przez język. Oto, jego zdaniem, bogactwo przeżyć, uczuć i myśli nie może być w pełni oddane w języku, albowiem język to martwe i sztywne schematy i jako taki jest wrogiem życia. Nie możemy jednak jasno określić granic kompetencji językowej, gdyż nie jest możliwy metajęzyk. Tu był, wyprzedźmy nieco przedstawianie filozofii „Traktatu logiczno-filozoficznego”, przeciwny Wittgensteinowi. Dlatego, zdaniem Mauthnera, poeta lub filozof, jeśli rzeczywiście zależy im na przekazaniu pełnej prawdy, którą posiada, powinien milczeć, Wywód ten był tak sugestywnie przedstawiony, że znanego poetę Hoffmannsthala doprowadził do głębokiego kryzysu twórczego. Mauthner był bez wątpienia mistykiem hołdującym religii bez Boga i wierzył w pozajęzykowe porozumiewanie się ludzi.
Adolf Stohr zajmował się nie tylko samą filozofią, ale także psychologią. Był pod wpływme machowskiego empiriokrytycyzmu. Mówiąc o naturze języka podkreślał, że nie można utożsamiać jego natury z rzeczywistością. O ile bowiem w realnym bycie nie spotkamy charakterystycznego dla filozofii przeciwstawienia podmiotu i przedmiotu, o tyle właśnie w języku opozycja taka pojawia się, jest produktem jego struktury. W związku z tym Stohr wyróżnia dwa typy filozofii: „teorogoniczną”, która dąży do spójnego obrazu świata wychodząc z ukształtowania samego bytu, oraz „glossogoniczną”, która jest w gruncie rzeczy grą metafor i wyrażeń wpisanych w strukturę języka. Logika, jego zdaniem, odnosi się tylko i wyłącznie do tego drugiego typu filozofii.
Wittgenstein znał obu tych filozofów i ich poglądy. Połączył je z wiedzą, którą nasiąkł podczas pobytu w Cambridge, głównie tą, którą mu przekazał Russell.
Najpierw spróbujmy podać głowne tezy „Traktatu logioczno-filozoficznego”. Podobnie jak Russella, interesuje Wittgensteina relacja między językowym obrazem rzeczywistości, a samą rzeczywistością. Uważa, że struktura wypowiedzi językowej o świecie jest izomorficzna wobec struktury samego świata. Pogląd ten jest powtórzeniem podobnej tezy Russella. U Wittgensteina czytam wprost: „Zdanie jest obrazem rzeczywistości”. Ale co to dokładnie znaczy ? Czy każda struktura zdania z języka potocznego dokładnie odzwierciedla strukturę tego, o czym mówimy ? Oczywiście, że nie. Dla Wittgensteina struktura zdania to jego porządek logiczny, a ten, jak wiemy stosunkowo rzadko pokrywa się z porządkiem gramatycznym. I dopiero owa struktura Logiczna jest rzeczywistym obrazem świata. Tym samym możemy powiedzieć, że sensem zdania jest to , co ono przedstawia. Ogólnie Wittgenstein wyróżnia trzy typy zdań:
· Zdania sensowne, o postaci „jest tak a tak”, które są obrazkami faktów, czyli stwierdzają istnienie określonych stanów rzeczy;
· Zdania bezsensowne, którymi są logiczne tautologie i sprzeczności, o fałszywości lub prawdziwości których rozstrzygnąć można za pomocą instrumentarium samej logiki, czyli bez odwoływania się do rzeczywistości pozajęzykowej (stąd nie możemy mówić o ich „sensowności”, a ponieważ nie są zdaniami w ścisłym tego słowa znaczeniu, piszemy je w cudzysłowie);
· Niedorzeczności, które są zdaniami pozornymi, bez możliwości ustalenia ich prawdy lub fałszu.
Ogół wszelkich możliwych struktur języka Wittgenstein nazywa formą. Jeszcze raz potwierdza rozłączność form gramatycznych i form logicznych, a za rzeczywiste uznaje tylko te ostatnie. Jak w takim razie możemy ustalić znaczenie słów, którymi się posługujemy? Między innymi po to, by uniknąć nieporozumień. Otóż znaczenia słów kształtowane są przez kontekst ich użycia, poprzez szczególną sytuację mówiących, a także przez wiedzę, jaką oni niejako zakładają posługując się owymi słowami. Aby jednak dotrzeć do znaczeń pewnych i ostatecznych, należy interesujące nas wyrazy poddać analizie, w której ich znaczenie rozkładamy na coraz mniejsze cząstki sensu, opisując w ten sposób przedmioty, które one obrazują. Jest to w gruncie rzeczy proces nieskończony, zważywszy, że każdy przedmiot rzeczywisty możemy rozkładać na jeszcze prostsze elementy, które go niejako konstytuują. Według Wittensteina docieramy na samym końcu takiej analizy do znaków najbardziej elementarnych, do symboli pierwotnych, którymi są nazwy. Te zaś tworzą zdania elementarne, twór dość tajemniczy pod piórem Wittgensteina, albowiem nie potrafi on nigdy podać ich przedmiotowych odpowiedników. W związku z tym jedyne możliwe kryterium prawdziwości zdań elementarnych umieścił po stronie logiki. Można by je tak sformułować: Zdania, które nie są funkcjami prawdziwościowymi innych zdań, lecz tylko i wyłącznie funkcjami samych siebie, nazywać możemy zdaniami elementarnymi. Elegancja wywodu idzie w parze z jego rzeczywistą nieokreślonością. Nie inaczej było z ową najmniejszą jednostką sensu, jaką dla Wittgensteina była nazwa. Nazwie, po stronie rzeczywistości, odpowiada ściśle przedmiot i dlatego przedmiot ma być, według niego, jej znaczeniem. Pewne kłopoty powstawały także wówczas, gdy trzeba było na przykład ruch i stawanie się świata realnego oddać za pomocą struktur logicznych. Tu Wittgenstein wprowadza pojęcie stanu rzeczy, który jest niczym innym jak połączeniem przedmiotów i w ten sposób to, co dzieje się między rzeczami, ma być w owym „stanie” ujęte. Stan rzeczy jest przy tym izomorficzny wobec zdania elementarnego. Ale przecież na co dzień nie używamy zdań elementarnych, są one, choć „elementarne”, jednak pewną abstrakcją ! Tym bardziej wzbudza wątpliwość teza Wittgensteina, iż prawdziwość dowolnego zdania złożonego, jest funkcją prawdziwości zdań elementarnych. I znów możemy powiedzieć, że geometryczna elegancja i sprawność wywodu zabijają tu jego rzeczywistą moc heurystyczną.

Dochodzimy wreszcie do pojęcia faktu, bardzo ważnego w całej koncepcji Wittgensteina. Otóż fakt jest tym samym co istnienie stanów rzeczy. Świat jest więc faktem. Nadal jednak nie zostają rozwiązane wątpliwości, które zgłosiliśmy w powyższym akapicie. Nieodparcie nasuwa się wniosek, że przedmiot realny jest dla Wittgensteina raczej pewną koniecznością logiczną, a nie, powiedzmy, wynikiem badania empirycznego. Nigdy też nie podał on przykładu tak zwanego „przedmiotu prostego” , o którym pisał w swej filozofii.

Mimo wskazanych podobieństw niektórych rozwiązań Wittgensteina do twierdzeń Russela, między obu analitykami z Cambridge zachodzi pewna istotna różnica. Otóż, zauważmy, Wittgenstein nie próbował nigdy konstruować jakiegoś języka idealnego, który byłby odwzorowaniem porządku panującego w rzeczywistości, lecz twierdził, że język naturalny jest już logicznie uporządkowany, tyle tylko że jego powierzchniowe formy wyrazu zaciemniają zazwyczaj strukturę idealną, która w nim tkwi. Dlatego prawdziwym zadaniem filozofa jest obnażać chaos wypowiedzi codziennej poprzez odsłanianie jej prawdziwej logiki.

Wizja świata, jaką Wittgenstein roztacza przed czytelnikiem w „Traktacie logiczno-filozoficznym” jest pozbawiona sfery podmiotowej, istnieją tylko przedmioty. Wielu komentatorów uważa, że tkwi w niej jakiś element mistycyzmu. A wtedy cała logiczna metoda Wittgensteina była by tylko środkiem ku ... Właśnie, ku czemu ? Ku zbawieniu ?

Przechodzimy teraz do tak zwanej drugiej filozofii Wittgensteina , sformułowanej przez niego w następujących pracach, w większości znanych dopiero po jego śmierci: „Philosophical Inwestigations” (1953), „Blue and Brown Books” (1958), „Zettel” (1967), „On Certainly” (1969).

Powiedzieliśmy wyżej, że tym czym dla Kanta była krytyka rozumu, tym dla Wittgensteina krytyka języka. Podstawową jego ambicją było wytyczenie granic języka i określenie jego struktury. Utrzymywał, że widoczna bezpośrednio struktura zdania nie jest tym samym co jego struktura logiczna. Początkowo też Wittgenstein traktował róznice strukturalne zdań (ich „faktury” zewnętrznej) jako tylko wariacje na jeden i ten sam temat, oczywiście formułowany za pomocą reguł logiki. W tym drugim okresie swej działalności filozoficznej schemat ów poddał pewnym modyfikacją. Stwierdził mianowicie, że w owych głębokich strukturach języka tkwi nie jeden, lecz wiele tematów. Nawet więcej: te głębokie struktury języka są o wiele bardziej złożone niż struktury powierzchniowe. Ulegamy jednak często pewnemu złudzeniu i uważamy, że jest właśnie na odwrót, to znaczy to, co bezpośrednio nie wyrażalne, jest jednolite, w przeciwieństwie do wielobarwnej i różnorodnej formy w języku potocznym. Wittgenstein sądzi, że w mowie potocznej struktury głębokie mowy „pracują”, stając się osią porozumienia, i dlatego przyjmują jednoznaczny sens. Wynika to po prostu z pewnej pragmatyki posługiwania się językiem na co dzień. Zgoła inna sytuacja jest w przypadku filozofii. Tu funkcja pragmatyczna języka schodzi na plan drugi, wybija się natomiast na czoło jego funkcja „teoretyczna”, język, w tej niecodziennej sytuacji, ma za zadanie przede wszystkim oddać możliwie wiernie prawdę struktur głębokich. Wittgenstein powiada, że język w filozofii „świętuje” „jest na urlopie” i dlatego powstają tu często problemy fikcyjne, pozorne. Dzieje się tak zwłaszcza wtedy, gdy korzystając z takiej swobody, mieszamy gry językowe, to znaczy gdy tego samego wyrażenia lub pojedynczego terminu używamy w różnych kontekstach jego zastosowania, nie dbając o to, że za każdym razem jego znaczenie zależne jest od sytuacji językowej, w której jest lub był użyty. W tym sensie możemy powiedzieć, że w brew pozorom, struktury gramatyki powierzchniowej są mniej liczne, albowiem determinowane są określoną sytuacją użycia języka, określoną grą językową. Inaczej jest natomiast w przypadku struktur semantyczno-logicznych, tu, zwolnieni niejako od przestrzegania reguł sytuacji i „gry, poszczególne wyrażenia i terminy obdarzamy „dowolnymi” znaczeniami. Jak widzimy, ostatecznym kryterium znaczenia dla Wittgensteina staję się zastosowanie danego wyrażenia w praktyce. Stąd przez gramatykę wypowiedzi językowej rozumiał on system reguł użycia słów, system który jest w stanie (i powinna) opisać logika.

Wittgenstein porównywał człowieka, który poszukuje rozwiązania dla problemów filozoficznych, z człowiekiem chorym psychicznie, albowiem obaj zwracają uwagę tylko na niektóre funkcje słów układających się w problem, natomiast nie biorą pod uwagę innych kontekstów ich użycia, czyli innych „gier” językowych. Ale dopiero taka terapia otwiera nieszczęśnika gnębionego przez problem filozoficzny i pozwala mu ustalić właściwe rozumienie spornego terminu. Przy czym dla Wittgensteina podstawowe gry językowe związane są z typowymi zachowaniami społecznymi, tak w przeszłości jak w teraźniejszości. Są one determinowane i przez kulturę, i przez obyczaje, i także przez wiedzę. Jak widzimy, Wittgenstein dość zdecydowanie przełamuję tu ową logiczną monadyczność swych dociekań obecną w „Traktacie logiczno-filozoficznym”, na którą wyżej zwracaliśmy uwagę. Teraz szczególnie podkreśla, że słowa nabierają znaczenia przez funkcję, jaką pełnią w wypowiedzi, a nie przez swój izomorfizm wobec przedmiotów realnych. Wreszcie mówi o intersubiektywności i jej roli w ustalaniu znaczenia, krytykując prywatność, są to poważne zmiany w stylu filozofowania. Kryterium nadrzędnym zaś znaczeń słów staje się ty społeczne zachowanie. Jednym słowem, poszczególne terminy i zdania zyskują sens wtedy, gdy są używane. To już nie tylko logika i nie sam język wyposaża słowa w znaczenie (a tak jeszcze uważał np. Ferdynand de Saussure), lecz raczej określone i typowe działania ludzkie w pewnej zbiorowości. Trzeba, oto konkluzja Wittgensteina, odejść od „opętanego zamiłowania do ogólności”, które wszak jest rewersem „pogardliwego stosunku do szczegółowych przypadków”. Filozof powinien pochylać się z uwagą nad analizą konkretnych ludzkich wyopwiedzi i ustalać związek między znaczeniem słów a ich stosowaniem. Wittgensteina interesują najbardziej ludzkie czynności, percepcja świata, stan i procesy wewnętrzne, bo to w ich tyglu język jest u siebie. W tym żywiole dopiero odkryć możemy niezależne od siebie gry językowe.

Nie mówimy wszystkiego, co wiemy, określa nas sytuacja, zwyczaj, konwencja. Semantyka jest powiązana z pragmatyką wypowiedzi. Zastosowanie języka, oto klucz do jego rozumienia, zdaje się powtarzać późny Wittgenstein.

Trudno przy omawianiu tej znaczącej ewolucji poglądów autora „Traktatu logiczno-filozoficznego” nie oprzeć się ogólniejszej refleksji. Nie bez znaczenia wszak jest to, co działo się w tym samym czasie w badaniach samych logików. W roku 1931 Kurt Godel formułuje słynny na niemożliwość istnienia zupełnego systemu sformalizowanego, innymi słowy pokazuje, że systemy aksjomatyczne są niezupełne. Co to znaczyło dla filozofii lingwistycznej ? Przede wszystkim to, że logika nie jest w stanie opisać wszystkich problemów filozoficznych i że trzeba wreszcie określić granice jej stosowania w filozofii. Tę myśl Godla świetnie przedłużył Alonzo Church wskazując na inne ograniczenia metod formalno-logicznych. Były to wydarzenia znaczące dla filozofii. Zapewne nie bez powodu zatem Wittgenstein od roku 1930 mówił przede wszystkim o społecznych czy też „publicznych” kryteriach wyrażeń językowych. Intersubiektywność zastąpić miała logikę.

Lingwiści zaczynają intensywnie rozwijać nieformalną logikę języka, a sam Wittgenstein „gramatykę logiczną” czy też, jak to nazwał w ostatniej części swoich „Dociekań filozoficznych”, gramatykę głęboką. Logika ogranicza samą siebie. Filozofia lingwistyczna jest dziś najbardziej prężnym nurtem w myśli współczesnej. Elegancja wywodów i dbałość o precyzję wypowiedzi są niewątpliwie wartościami godnymi upowszechnienia. A jednak na marginesie dokonań lingwistów rodzą się pewne zastrzeżenia. Trudno nie zgodzić się z tym, że powyższe manifesty filozoficzne, są wyrazem tego, że słowo w filozofii nie tylko oddzieliło się od swego znaczenia, ale zdominowało myśl, myśl oto zaczęła odbijać język, a my przestaliśmy wyobrażać sobie aby mogło być inaczej. Język stał się realnością podstawową, kto nie mówi ten nie filozofuje. Kto nie rozmawia ten nie istnieje, oto ostateczny kształt naszego bytu. Słowo filozoficzne stało się dziś bytem autonomicznym i niezależnym od mówiącego. To już nie mówiący mówi, lecz słowo mówi samo, albo inaczej: mówiący jest mówiony przez słowo. Znika jednostka, a pojawia się abstrakcyjna ogólność, czy taki jest ideał filozofów współczesnych ? Obawiam się, że filozofia lingwistyczna jest mimowolnym wyrazem tego, że instrumentarium filozofii współczesnej w postaci pojęć, kategorii i sposobów rozmawiania zdławiło samą myśl filozoficzna, innymi słowy , filozofia okazała się tylko „grą” językową.



BIBLIOGRAFIA:


· Bogusław Jasiński „Leksykon filozofów współczesnych”, Wydawnictwo ETHO, Warszawa 1999
· Strona internetowa prof. Wojciecha Sady http://www.sady.strona.pl
· Strona internetowa „The internet Encyclopedia of Philosohy” http://www.iep.utm.edu

Załączniki:
Czy tekst był przydatny? Tak Nie

Czas czytania: 16 minut