profil

Szalona noc w Krakowie

poleca 87% 102 głosów

Treść Grafika
Filmy
Komentarze
Adam Mickiewicz

Kraków, jak wszystkim wiadomo, jest najpiękniejszym miastem Polski. Jednak słyszy się niejednokrotnie, że jego prawdziwe piękno da się zauważyć dopiero nocą. Od kiedy usłyszałam kilkakrotnie taką opinię, moim największym marzeniem stała się nocna przechadzka po Krakowie. Akurat nadarzyła się ku temu okazja.
Pewnego ciepłego wieczora stałam na w Krakowie na Rynku Głównym. Ogólnie rzecz biorąc to już była noc, bo już dawno zaszło słońce i miasto przysłoniła ciemność.
Siedziałam „pod Adasiem” i przyglądałam się spacerującym wzdłuż Sukiennic ludziom, których z każdą minutą ubywało. I tak, po jakiś piętnastu minutach nie było już nikogo. Poza mną, rzecz jasna. Z jednej strony byłam zadowolona, bo mogłam spokojnie porozmyślać, a następnie, jak planowałam, samotnie przejść się po Śródmieściu. Z drugiej jednak strony ten ciemny Kraków był trochę przerażający.
Postanowiłam jeszcze chwilę posiedzieć na ławce. Po chwili namysłu zmieniłam pozycję na leżącą. Miło się patrzyło na niebo, jeszcze nie w pełni czarne, a już zasiane gwiazdami. Słyszałam obok siebie gruchanie gołębi, których na Rynku nigdy nie brakuje. Ogarnął mnie błogi spokój. Rozmyślałam nad tym, że na tej ławeczce jest tak przyjemnie, a już jutro będę musiała iść do szkoły. Nawet nie wiem, kiedy oczy zaczęły mi się kleić, a myśli urywać. Poddałam się temu i już po chwili odpłynęłam w niebyt…
Wstałam z ławki, rozejrzałam się wokoło i stwierdziłam, że warto by się gdzieś przejść, skoro już tu jestem. Ruszyłam z miejsca, a tu nagle:
- Gdzie to się wybierasz? – usłyszałam
Odrobinę się zaniepokoiłam. Przecież jeszcze przed sekundą nikogo tu nie było? Ale chyba się nie przesłyszałam?!
- Odpowiesz mi dzisiaj, czy nie? – niecierpliwił się ktoś, kogo nie widziałam – A może mi się przedstawisz?
Już byłam zdrowo wystraszona. Mimo, iż się rozglądałam, wbijałam wzrok w ciemność, nikogo nie dostrzegłam!
- Nie mów, że się boisz? – zapytał ktoś inny rozbawionym głosem
- Ona nas chyba nie widzi – usłyszałam trzeci głos i omal nie wpadłam w panikę
- Kto tu jest? – zapytałam lekko drżącym głosem, na co odpowiedzią był śmiech
Jednak po chwili usłyszałam:
- Spójrz na pomnik – wykonałam polecenie i ujrzałam pięć postaci na pomniku
- Ja wiem kim wy jesteście…ale to przecież niemożliwe…- nie mogłam uwierzyć w to, co zobaczyłam – Tam jest Adam Mickiewicz. Ty jesteś Męstwo, ty Poezja, obok ciebie jest Ojczyzna, a ty to… - za nic nie mogłam sobie przypomnieć jak nazywa się piąta postać
- Nauka, ja jestem Nauka – podpowiedziała mi postać z uśmiechem – Jakie to dziwne, wszyscy zazwyczaj o mnie zapominają… A ty, jak się nazywasz?
Przez głowę przeleciała mi myśl, że ta noc może być ciekawa… Oczywiście przedstawiłam się i powiedziałam, co mnie sprowadziło na Rynek. Na to Poezja:
- No to jak możesz tak samotnie iść przez Kraków? Idziemy z tobą!
Nawet się nie zorientowałam, kiedy cztery postacie alegoryczne zeskoczyły ze swoich stałych miejsc i stanęły koło mnie, gotowe do drogi. Adam Mickiewicz został na swoim miejscu, jak zawsze dumny i zamyślony.
Cztery siostry postanowiły, że zaprowadzą mnie na ucztę u Mikołaja Wierzynka. Jego dom znajdował się przy Rynku. Gdy weszłam do środka zrobiło mi się strasznie głupio. Gośćmi pana Mikołaja byli dostojni rycerze i eleganckie damy. A ja? W dżinsach i sportowej koszulce. Wszyscy po kolei mnie zmierzyli ze zdziwieniem w oczach. Jednak przyjęta zostałam bardzo uprzejmie, jak to zawsze jest w Krakowie. Stoły były suto zastawione, z każdej strony uderzał przepych. Spróbowałam kilku potraw, były naprawdę tak smaczne na jakie wyglądały.
Siedziałam jak na szpilkach. W końcu nie wytrzymałam i szepnęłam Ojczyźnie do ucha, czy nie moglibyśmy już stamtąd pójść. Ojczyzna bardzo taktownie podziękowała gospodarzowi za gościnę i wyszliśmy z tego bogatego domu.
Bardzo chciałam iść na Wawel. Powiedziałam to moim towarzyszom i nagle nie wiadomo jakim sposobem stałam na Wzgórzu Wawelskim! Postanowiłam, że będę się cieszyć tymi chwilami, a dopiero później się zastanowię, co tu było prawdziwe…
Spacerowałam po dziedzińcu i wdychałam świeże powietrze. Świeże powietrze? Co ja gadam?! W Krakowie? A jednak, autentycznie wdychałam świeżutkie, czyste powietrze. Szłam wzdłuż muru i spoglądałam do góry na straszące wszystkich rzygacze, które zawsze mnie fascynowały swoją brzydotą.
Jak już wspominałam, noc była wyjątkowo ciepła i pogodna. Aż tu nagle, ni stąd ni zowąd, zerwał się ostry wiatr, którego przerażające huczenie przyprawiło mnie o dreszcze. Usłyszałam złowieszczy śmiech. To śmiał się wiszący nade mną maszkaron, który oderwał się od muru i zaczął lecieć w moją stronę…
Rozejrzałam się szybko wokoło, chcąc poprosić o pomoc którąś z sióstr, ale żadnej z nich nie ujrzałam. A potwór był coraz bliżej… Nagle poczułam uderzenie i…
…obudziłam się.
Leżałam na ławeczce na Rynku, przy pomniku Adama Mickiewicza. Był środek nocy. Dłuższą chwilę nie wiedziałam, gdzie jestem i co się ze mną działo. Dopiero po chwili uświadomiłam sobie, że przyszłam tu obejrzeć nocny Kraków i najwidoczniej usnęłam. I śniłam.
No, to teraz rozumiem skąd się wzięło to świeże powietrze w Krakowie…

Czy tekst był przydatny? Tak Nie

Czas czytania: 5 minut