profil

Czy jesteśmy bezradni wobec terroryzmu?

poleca 85% 139 głosów

Treść
Grafika
Filmy
Komentarze

Czy jesteśmy bezradni wobec terroryzmu? Takie pytanie zadaje sobie bardzo wielu ludzi na całym świecie. Moim zdaniem, w pewnym stopniu, jesteśmy bezradni. Co nie znaczy, że nie można zaradzić takim wydarzeniom, jakie miały miejsce w Biesłanie.

Pierwszym krokiem w walce z terroryzmem powinno być informowanie. Za przykład weźmy Irak i stosunek tamtejszej ludności do polskiej misji stabilizacyjnej. Większość Irakijczyków łączy ze sobą cele wojsk amerykańskich z celami Rzeczpospolitej. W tym wypadku powinien zainterweniować nasz rząd i uświadomić miejscowej ludności, że celem USA było „wyzwolenie” ich kraju spod władzy Saddama, natomiast celem Polaków jest pomoc w „sprzątnięciu bałaganu”, jaki zrobili nasi sojusznicy.

Kolejnym krokiem jest mówienie prawdy i rzetelna interpretacja faktów. Czeczeni, nie widząc innego sposobu zwrócenia uwagi całego świata na problemy swojej ojczyzny, podobnie jak inni terroryści, zorganizowali zamach w Biesłanie. Jest to efekt obawy rządów innych państw przed zajęciem zdecydowanego stanowiska w obronie narodów uciśnionych przez supermocarstwa, które, pod „przykrywką” pomocy, działają wyłącznie dla własnej korzyści. Omijanie „niewygodnych” realiów oraz brak poparcia innych krajów powodują, że Czeczeni są zmuszeni działać na własną rękę. To działanie często rozumieją jako wykonywanie zamachów.

Ale co zrobić, gdy terroryści działają zupełnie dla nas niezrozumiale, np. z powodu odmienności religijnej
i skrajnego fanatyzmu? Takich ludzi nie jest w stanie nic powstrzymać. Działają, dopóki nie zlikwidują wszystkich zwolenników innych poglądów, o odmiennej wierze, albo sami nie zginą. Tacy ludzie są najczęściej kierowani przez charyzmatycznych przywódców, którzy potrafią dla sprawy pozyskać niemałe fundusze. I właśnie tymi „sponsorami” powinny zająć się organizacje międzynarodowe. Przecież wiadomo: żeby ugrupowania działały-muszą być pieniądze. Jeżeli ich zabraknie – nie będzie problemu.
Innym sposobem jest wyłapywanie i eliminowanie członków nielegalnych i niebezpiecznych organizacji. Niestety, jest to bardzo ryzykowne dla krajów, które są „domami” dla zamachowców. Np. Afganistan miał nieszczęście być miejscem, gdzie ukrywał się Osama bin Laden. Amerykanie, pod pretekstem walki z terroryzmem, przyjechali, ograbili kraj i nadal tam stacjonują, starając się wciąz wyciągnąć jak najwięcej korzyści.

Podsumowując, taki zamach, jak ten w Biesłanie, można nazwać partyzantką, ponieważ Rosjanie walczą z Czeczenami, a Czeczeni z Rosjanami. W takich przypadkach nie jesteśmy bezradni. Możemy przeciwdziałać tego rodzaju zdarzeniom, wprowadzając w życie pierwsze dwa kroki opisane powyżej. Niestety, przeciwko fanatykom jesteśmy bezradni. Tak uważam. Nigdy nie wiemy gdzie, ani kiedy, uderzą, a żeby ich wytropić, musimy czekać na ich pierwszy ruch (raczej atak – co jest wielce ryzykowne). Dopiero potem możemy starać się ich wyśledzić i unieszkodliwić. Nigdy natomiast nie mamy pewności, że za nimi nie pojawią się rzesze zaślepionych i okrutnych następców.

Czy tekst był przydatny? Tak Nie
Opracowania powiązane z tekstem

Czas czytania: 2 minuty