profil

Agresja USA na Irak w 2003 r.

poleca 85% 633 głosów

Treść
Grafika
Filmy
Komentarze

Po zamachach terrorystycznych przeprowadzonych 11 września 2001 r. przez al-Quidę USA wpadło w niemały „trans” związany z przymusowym zaprowadzaniem nowego porządku na świecie. Przykładem może być chociażby interwencja w Afganistanie z 2001 r., której celem miało być rozbicie największej grupy terrorystycznej i pojmanie jej przywódcy: Ossamy bin Lagena, do tej pory zresztą nie znalezionego.
Drugą taką inwazją przeprowadzoną przez Stany Zjednoczone jest inwazja na Irak rozpoczęta 20 marca 2003 r. USA na siłę usiłowały doszukać się w wielu krajach Bliskiego Wschodu tzw. broni masowego rażenia czy też broni biologicznej. Pech chciał, że prezydent Bush Junior przypomniał sobie o istnieniu Iraku i o interwencji, którą przeprowadził w tym kraju prezydent Bush Senior. Interwencji, która spowodowana była iracką aneksją Kuwejtu, i która przeszła do historii pod nazwą „Pustynna Burza”.

Tym więc sposobem amerykańska administracja dowiedziała się, że Irak jest w posiadaniu broni chemicznej i biologicznej, co jest sprzeczne z międzynarodowym prawem i rezolucjami ONZ. Po wielu pokojowych negocjacjach na arenie międzynarodowej, w tym także na posiedzeniach Organizacji, po wielu rezolucjach oenzetowskich dotyczących samorozbrojenia się Iraku, prezydent Bush postawił dyktatorowi irackiemu, Saddamowi Hussainowi, ultimatum: albo w ciągu 24 godzin „wyniesie” się z kraju i Irak będzie miał okazję rozpocząć „w pełni demokracyjne rządy”, albo USA użyje swojej potęgi militarnej w celu wypędzenia z kraju dyktatora.

Sam Hussain groźbą zbytnio się nie przejął, absolutnie pewny wierności swojej armii jak i mieszkańców Iraku, dlatego 20 marca o godzinie 3:13 czasu polskiego na stolice Iraku – Bagdad – spadły pierwsze manewrujące pociski amerykańskie typu Tomahawk.
Sposób rozpoczęcia tej wojny był zaskoczeniem nie tylko dla samych Irakijczyków, ale także dla wielu postronnych komentatorów, którzy spodziewali się początku mniej więcej takiego jak w Afganistanie czy w Iraku z roku 1998 (operacja Pustynny Lis), czyli trwającej 48 godzin ofensywy lotniczej i bombardowaniu wszystkiego, na co tylko bomby mogły spaść. Zawiedli się: z amerykańskich okrętów stacjonujących w Zatoce Perskiej wystrzelone zostały dalekosiężne pociski Tomahawk, których celem nie miały być budynki cywilne, lecz same cele strategiczne: gmachy dowodzenia armią oraz gmachy administracyjne, w tym także Pałac Republiki – siedzibę dyktatora. Błędem USA było pozostawienie w całości siedziby irackiej telewizji, która później nie szczędziła Amerykanom obelżywych słów i stanowiła funkcję w pełni propagandową, jak i pozostawienie gmachu elektrowni.

Hussain jednak zachował zimną krew i nie popełnił błędu sprzed 11 lat, jakim było rozstawienie swojej i tak zacofanej armii na pustyni. Postanowił on przerobić wszystkie miasta Iraku na twierdze, w których amerykańskie wojska miałyby zostać rozgromione drogą walk ulicznych, iraccy dowódcy wiedzieli bowiem, że USA nie odważą się przeprowadzić nalotów dywanowych, gdyż te spowodowałyby zbyt duże straty wśród ludności cywilnej. Plan o tyle przebiegły, o ile nieudany. Iracka armia stopniowo się wyłamywała i w momencie wejścia wojsk USA do Bagdadu (kilka tygodni po rozpoczęciu działań wojennych) Hussainowi pozostały wierne jedynie 4 oddziały Gwardii Republikańskiej i irackie bojówki.
Po miesiącach gorączkowych poszukiwań i sam Saddam został odnaleziony. Komentatorzy zagraniczni twierdzili, że poszukiwania te skończą się tak jak poszukiwania Bin Ladena, który do tej pory jest nieuchwytny. Zaskoczono ich jednak wiadomością o złapaniu dyktatora i pokazaniu jego zdjęć w publicznej telewizji. Koniec wojny był bliski, gdyby nie irackie bojówki, które teraz nie walczyły już w imię swego kochanego Saddama, lecz po to, aby USA wycofały się z Iraku.

Dużo możemy spekulować na temat prawdziwych powodów agresji wojskowej sił sprzymierzonych na Irak. Prawdziwy cel USA, jakim mogłaby być chęć zapanowania i bezpośredniej kontroli nad irackimi i saudyjskimi złożami ropy naftowej (co przyniesiep ogromne zyski, bowiem takich tam nie mało), mógł zostać przysłonięty misją „Międzynarodowego Strażnika Pokoju”. W czasie całej bowiem operacji zbrojnej w Iraku znaleziono raptem kilkanaście pocisków z bronią niekonwencjonalną. Złapanie Saddama mogło dać też USA szansę stworzenia marionetkowego rządu, który wykonywałby wszystkie polecenia amerykańskiej administracji. Można tak przypuszczać, bowiem widocznym jest fakt, że Amerykanie usiłują ograniczyć wpływy ONZ w Iraku, opóźniając wszystkie rezolucje. Część komentatorów twierdzi, że prawdziwym celem Busha, Rumsfelda i Powella jest nie obrona światowego pokoju, lecz zbudowanie Interkontynentalnego Mocarstwa Krajów Zjednoczonych (idea, bądź co bądź, ciekawa).

Społeczność międzynarodowa od czasu rozpoczęcia działań wojskowych jest podzielona na tych „za” i tych „przeciw”. Politolodzy bliscy byli myśli, że działania USA doprowadzą do rozłamu UE, kiedy to Francja i Niemcy kategorycznie opowiadały się przeciw wojnie, a Wielka Brytania, Polska i Hiszpania całymi sercami mówiły wojnie „Tak”. Myślano również, że takie działania mogą stworzyć nową „żelazną kurtynę” i rozpocząć drugą już „zimną wojnę” między biorącymi udział w operacji Stanami, a będącą przeciw Rosją.

Czy tekst był przydatny? Tak Nie
Przeczytaj podobne teksty

Czas czytania: 4 minuty