profil

Nowy kierunek zwany absurdowulgarnizmem... Dość ciekawe...

poleca 85% 102 głosów

Treść
Grafika
Filmy
Komentarze

Pierścień Półdoopkoof



Rozdział pierwszy - Dawno temu w (po) trawie



Kurdupel bardziej poczuł, niż usłyszał jakiś ruch za plecami. Błyskawicznie odwrócił się,wyszarpując z pochwy ( bez skojarzeń) swój wspaniały miecz wykonany z piorunochronu, na którym wyryte były starożytne runy pradawnych ras ( tak naprawdę to był to wzór na napisanie Windows XP, ale wtedy nie można było go odcyfrować - w czasach dzisiejszych też jest to niewykonalna praca hm..., już nic więcej nie powiem). Miecz ten wcześniej był własnością jego ojca, a tak w ogóle był to scyzoryk, który dziadek Kurdupla zapierdolił jednej druhnie kiedy był w harcerstwie. Gdy zobaczył, że to tylko dwudziestoośmiogłowy smok, zionący ogniem i mieczem we wszystkie strony, stwierdził, że nie ma czasu na głupoty i poszedł dalej, zmierzając ku przeznaczeniu. Tym przeznaczeniem było odnalezienie pierścienia ojca Kurdupla, który to pierścień znalazł kiedyś Knypek
( ojciec Kurdupla) przy gumie balonowej „ Huja buja”. Pierścień ten został mu ukradziony przez wstrętnego Analnika, którego wszyscy znali z tego, że był najmniejszym gejem wśród pedofili i największym pedofilem w swoim przedszkolu. Pierścień miał niesamowitą moc, gdyż na każde życzenie właściciela stwarzał gumę według pomysłu posiadacza. Ponieważ gumy kałowe wycofano ze sprzedaży (były one przysmakiem Qurduplosoow), jedynym sposobem na podtrzymanie rodzinnych tradycji kulinarnych było więc zdobycie pierścienia. Zdeterminowany Kurdupel brnął dalej wśród ciemności, macając drogę swoimi przeszczepami i przygotowywał się do ostatecznej roz(g)rywki z Analnikiem. Wtedy spotkał na swojej drodze kogo? Nie, nie sztab wyborczy Aleksandra Kwaśniewskiego. Pana Z(ł)OMOwca, który właśnie pałował ( znów bez skojarzeń) niejakiego Onana Baborżnijce tylko za to, że ten miał włosy do pasa, chodził w samych majtach a sprawdzając wyważenie swojego miecza obciął głowę pomnikowi Lenina. Nasz bohater zaszedł funkcjonariusza od tyłu, wyciągając ze swojego podróżnego tobołka nabijany ćwiekami wibrator. Poczekał na odpowiedni moment i nagle bez ostrzeżenia, z szybkością księdza zbierającego na tacę, wsadził mu to narzędzie tortur (jak dla kogo) prosto w ... ucho. Z(ł)OMOwiec zawył, ale już nic nie mógł zrobić, bo wibrator wyszedł mu drugim uchem, uprzednio wypuszczając całą próżnię z czaszki. Z(ł)OMOwiec próbował jeszcze zadać ostatni cios, lecz Kurdupel szybko zorientował się w jego zamiarach i począł kręcić wibratorem. Wtedy, dobywając rezerwy sił z komunistycznych ideologii, funkcjonariusz bohatersko skontrował i mało co, a misja Kurdupla zakończyłaby się na Montelupich, w izolatce z A. Lepperem .Jednak wtedy włączył się Onan i swoim wielkim, grubym, muskularnym... ramieniem otoczył szyję Z(ł)OMOwca i spiorunował go oczyma, drugą ręką łapiąc go za włosy łonowe. Z niewielką pomocą Kurdupla podniósł go nad ziemie i począł z entuzjazmem pijanego pawiana wywijać nim nad głową, trzymając za wiadomo co. Pachołek komunistycznego (nie)rządu z rozpaczy zwymiotował i począł fikać koziołki do tyłu przez lewe ramię, usiłując wskoczyć Onanowi na głowę. Nie wyszło mu to na dobre, ponieważ pośliznął się na własnej jajecznicy. Pechowo ( dla Z(ł)OMasa) Onan zwolnił w tym momencie uchwyt, i biedak spierdolił się, jęcząc, prosto w czeluść szybu wykopanego obok przez ruskich górników, prowadzącego prosto do podziemnego jeziora z płynnym betonem. Korzystając z tego, że Z(ł)OMOwca chwilowo zamurowało, obaj bohaterowie dali dyla z miejsca wypadku.
W ten oto sposób Kurdupel zyskał nowego sprzymierzeńca w walce z Analnikiem.
Co prawda barbarzyńca miał ograniczony zasób słownictwa, zaś zrymować umiał jedynie „rzyć” i „pić”, jednak jego postura 140% Herkulesa oraz przedstawione referencje w rzucie sraczem i pierdzeniu do celu utwierdziły Kurdupla w przekonaniu, iż podzielenie się ze współtowarzyszem odpowiedzialnością
za świąteczne menu jego rodziny nie jest takim głupim pomysłem. Nasza wspaniała dwójka poszła więc gdzie oczy poniosą, a że Kurdupel miał zeza rozbieżnego, co notorycznie powodowało zakrzywienie ich trasy, ich tempo było niezbyt imponujące. Niestety, nie dane im było szybko stanąć twarzą w twarz z Analnikiem. Z(ł)OMOwiec to był dopiero początek....
Idąc dalej nasi bohaterowie, aby dodać sobie otuchy, poczęli śpiewać starą piosenkę, którą kiedyś znało każde żydowskie dziecko, jej tytuł brzmiał „ Fear of the Hans” a grał ją zespół Iron Majdanek.
Na szczęście w tym momencie był moment na solówkę na panzerfauście, więc Onan
w ostatniej chwili usłyszał odgłos pracy piły spalinowej, i wykonując dwudziestoośmiokrotne salto typu ziemia - powietrze - gleba, uniknął pozbawienia głowy. Po tej chwili dekoncentracji Kurdupel już stanął w pozycji do strzału z lasera, który miał wszczepiony w napletek, lecz tego kto ich zaatakował - szaleńca z piłą łańcuchową już nie było... Uderzył za to drugiej strony i tym razem Kurdupel ocalił głowę tylko dzięki idealnie zgranej pracy wszystkich implantów, wyskoczył na piętnaście metrów w górę, odbił się od horyzontu i z pełnego ugięcia kolan skoczył w stronę szaleńca, szczerząc zęby i wydając okrzyk bojowy wściekłego narwala.
Ale niestety napastnik znów uniknął śmierci, a Kurdupel wpierdolił się na głębokość około metra w kamienistą glebę. I wtedy szaleniec wyłonił się z cienia, dzierżąc swą najgroźniejszą broń - włoski nóż do pizzy o napędzie jądrowym. Kurdupel doskonale wiedział co się z nim stanie - ulubionym przysmakiem szaleńca były zacierki z bazylią, do wykonania których potrzebował między innymi świeżych jajek. Kurdupel już pożegnał się z nadzieją na przedłużenie swojej karty na lodowisko i wtedy bez zapowiedzi powrócił z zasłużonego papierosa Onan, niosąc posiłki, to jest głęboko zamrożone knedle z rabarbarem...
Cisnął jednym z nich w szaleńca, niestety nie trafił i uderzył się w nogę. Szaleniec
na ten widok dostał ataku epilepsji i nieźle się rozerwał . Kurdupel w ostatniej chwili schował się za głazem i uniknął trafienia moszną niesioną siłą eksplozji. Niestety odór z rozerwanych jelit spowodował u nich gwałtowne wymioty, które z racjiobfitości ostatniego posiłku, na który złożyły się głównie woda w proszku i skamieniały makaron, utworzyły gigantyczną falę Tsunami, która zaczęła ścigać bohaterów. Kurdupel i Onan w życiu nie pomyśleliby, że mogą biegać tak szybko, ale cóż, potrzeba jest matką wynalazku. Biegnąc na oślep nieszczęśliwie trafili do jaskini mistrzyni geometrii analnitycznej - wstrętnego babo - chłopa w czerwonych półszortach.
Na ich widok gospodarz ( bądź gospodyni- do końca nie wiadomo) zerwała się z nabijanego ćwiekami siennika z liści marihuany i rzuciła w stronę bohaterów 3 - kilowym cyrklem, który wykonał dwadzieścia osiem obrotów i na szczęście ściął Onanowi tylko mleko spod nosa. Rozwścieczony tym podłym atakiem Onan ujawnił swą prawdziwą naturę - babo( i nie tylko)rżnijcy, znów stał się bezlitośnie gwałcącym wszystko, co było pod ręką, babo( i nie tylko)rżnijcą. Chociaż nie wiedział, czym było to coś w czerwonych półszortach, wsadził swój wielki... pistolet prosto w odbyt obojnaka, naciągnął cięciwę i wystrzelił. Niestety, Onan pomylił pistolety i zamiast tego na brokuły w sosie ziemniaczanym zabrał egzemplarz ładowany nabrzmiałymi balonami z wodą, jedyną szkodą dla obojnaka było więc lekkie nadęcie się. Atak Onana nie był skuteczny, a co więcej zaszkodził bohaterom, ponieważ obojnak po rozdęciu się zatarasował całe wejście. Wtedy swą drugą stronę ujawnił Kurdupel - to on okazał się szalonym tkaczem, którego szukało EfBiAj za utkanie szalika Wisły z całunu turyńskiego. Wyciągnął ze swojej sakwy ( zrobionej z moszny niedźwiedzia polarnego) super igłę, wykonaną ze zbrojonego betonu i wbił ją prosto w opasłe dupsko obojnaka... i... krew go zalała ( oczywiście ze sporą domieszką wody). Byłby się utopił, lecz wyratował go Onan, który był kiedyś mistrzem pływalni w Pocipańcu ( 25 osób w miasteczku!). Onan dopłynął do Kurdupla stylem grzbietowym na brzuchu i złapał go za włosy łonowe, ciągnąc z całej siły, lecz wtedy okazało się, że Kurdupel jest łysy i nosi tupecik, który został w rękach Onana. Kurdupel począł się pogrążać w odmętach, lecz Onan nie dał za wygraną, zanurkował i złapał Kurdupla za nogę. Dumny z siebie nie zauważył jak utonął razem z naszym niedoszłym bohaterem. Po utonięciu dotarli już bez większych przeszkód do brzegu, wyrzuceni tam siłą gazów przepływającej obok uwolnionej orki III. Kurdupel krztusząc się i rzygając próbował coś powiedzieć. Niestety, nikt ( oprócz niego) nie dowiedział się nigdy co, bowiem wtedy na głowę spadł im zmutowany Batman. Jak jeden mąż bohaterowie odsunęli się z miejsca ataku Batmana, który jak się okazało był produkcji czeskiej, i nazywał się Netoperek. Niestety, kraj jego produkcji był chujowy, więc Netoperek po lądowaniu na ziemi rozpadł się na kawałki...
Nasi bohaterowie myśleli, że to już ostatnia, bądź jedna z ostatnich pułapek zastawionych przez Analnika. Jakże płonne były ich nadzieje... nie dane im było zaznać spokoju i męskiej przyjaźni (jeszcze się nie domyśliliście, że Kurdupel jest gejem? Cipy z Was.). Nie uszli nawet kilometra gdy usłyszeli przed sobą szloch - ciche łkanie jakiejś skrzywdzonej istoty. Tą istotą okazał się kosmita z cyckami na plecach oraz wielką dziurą w dupie. Gdy podeszli bliżej kosmita obdarzył ich spojrzeniem pełnym nienawiści, lecz zamiast rzucić się na nich począł opowiadać swą smutną historię o wspaniałym życiu, które zostało zniszczone przez pewnego Kmiecia, który tak wyposuwał go od tylca, że kosmita stał się pośmiewiskiem całej galaktyki. Kosmita opowiadał o latach szukania Kmiecia i planowania zemsty, nasi bohaterowie dowiedzieli się, że właśnie dzisiaj kosmita postanowił dokonać zemsty na Kmieciu, który ścigany przez bandę rozwścieczonych mutantów schronił się w pobliskiej jaskini plugastwa z napisem „Sztab Wyborczy Pięknego Maryjana” nad wejściem.. Kurduplowi zrobiło się żal kosmity, więc zaprzysiągł na włosy Telly’ego Savalasa pomóc kosmicie w zemście. W tym momencie z cienia wyłonił się Kmieciu, lecz nie ten dawny młodzian, który dokonywał wielu śmiałych czynów - to co zobaczyli, było strzępem człowieka. Kmieciu podszedł do kosmity ( wyglądał jak siódme dziecko stróża przez okno) i błagał go na kolanach o przebaczenie. Kosmita jednak nie miał litości - roześmiał mu się w twarz i cała siłą swych kosmatych niczym u... kosmity oczu spiorunował go wzrokiem, ale Kmieciu miał jeszcze asa w rękawie swojej kamizelki kuloodpornej, zrobionej ze zbrojonego betonu i opakowań po „Snickersach”. Wyciągnął piorunochron z kieszeni czapki z daszkiem i chcąc uchronić się przed piorunującym spojrzeniem kosmity przejął inicjatywę i zajebał mu piorunochronem przez plecy w splot słoneczny, który oczywiście natychmiast zgasł a po chwili zmienił się w supernovą, gdy u wychodzącego ze złości z siebie kosmity skóra nie wytrzymała i rozpierdoliło go po polach pszenicy .. i tak powstał Chocapic...Naszych bohaterów zamurowało, wobec czego poprosili cudem ocalałego Kmiecia, skaczącego z radości na głowie (Onana), aby wziął od nich kasę i przeleciał do sklepu po coś do żarcia i dłuto do betonu. Kmieciu zgodził się po długich negocjacjach, na wyraźną prośbę Kurdupla, dokręcającego cały czas imadło, w którym spoczywały jaja Kmiecia, wobec czego dali mu kasę (fiskalną), on rozłożył skrzydła i poleciał i czekali... czekali...czekali...czekali...czekali...czekali...czekali...czekali...czekali...czekali...
czekali...czekali...czekali...
czekali... czekali...czekali...czekali...czekali...czekali...czekali...czekali...czekali...czekali...
czekali...czekali...czekali...
czekali... czekali...czekali...czekali...czekali...czekali...czekali...czekali...czekali...czekali...
czekali...czekali...czekali...
czekali... czekali...czekali...czekali...czekali...czekali...czekali...czekali...czekali...czekali...
czekali...czekali...czekali...
czekali... czekali...czekali...czekali...czekali...czekali...czekali...czekali...czekali...czekali...
czekali...czekali...czekali...
czekali... czekali...czekali...czekali...czekali...czekali...czekali...czekali...czekali...czekali...
czekali...czekali...czekali...
czekali... czekali...czekali...czekali...czekali...czekali...czekali...czekali...czekali...czekali...
czekali...czekali...czekali...
czekali... czekali.. czekali... czekali... czekali... czekali... czekali... czekali... czekali... czekali... czekali... czekali... czekali...czekali...czekali...czekali...czekali...czekali...czekali...czekali...czekali...
czekali...czekali...czekali... czekali...czekali...czekali...czekali...czekali...czekali...czekali...czekali...czekali...
czekali...czekali...czekali...czekali...czekali...czekali...czekali...czekali...czekali...
czekali...czekali...czekali...czekali...czekali...czekali...czekali...czekali...czekali...
czekali...czekali...czekali...czekali...czekali...czekali...czekali...czekali...czekali...
czekali...czekali...czekali...czekali...czekali...czekali...czekali...czekali...czekali...
czekali...czekali...czekali...czekali...czekali...czekali...czekali...czekali...czekali...
czekali...czekali...czekali...czekali...czekali...czekali...czekali...czekali...czekali...
czekali...czekali...czekali...czekali...czekali...czekali...czekali...czekali...czekali...
czekali...czekali...czekali...czekali...czekali...czekali...czekali...czekali...czekali...
czekali...czekali...czekali...czekali...czekali...czekali...czekali...czekali...czekali...
czekali...czekali...czekali...czekali...czekali...czekali...czekali...czekali...czekali...
czekali...czekali...czekali...czekali...czekali...czekali...czekali...czekali...czekali....
czekali...czekali...czekali...czekali...c czekali... czekali...czekali...czekali...czekali...czekali...czekali...czekali...czekali...czekali...
czekali...czekali...czekali...czekali...czekali...czekali...czekali...czekali...czekali...czekali...i w końcu się doczekali .....CHUJA!!!! Zasmuceni zawiedzionym zaufaniem, poużalali się nad sobą w bezsilnej złości, zasmarkując cały zapas papieru toaletowego marki Velvet, pozostałego Onanowi z czasów kiedy wymuszał haracze w szaletach publicznych a potem Kurdupel z bólem w sercu nacisnął przycisk nadajnika, detonującego 600-kilogramową bombę burząca, którą Kurdupel dostał od sąsiadki, pani Bin Laden, kiedy jej mąż poszedł na emeryturę ze względu na stan zdrowia i został wybrany do rady parafialnej Nowego Yorku. Bomba znajdowała się w kieszeni Kmiecia, ponieważ Kurdupel wrzucił mu ją tam, kiedy Kmieciu odwrócił się na chwilę aby gwizdnąć na swojego pieska, który właśnie nasrał mu na sandały. Kmieciu nic nie zauważył a ponieważ potem do tej samej kieszeni schował zapałki, wydawało się więc, że nie spostrzeże obecności „niespodzianki”. Wtedy usłyszeli nagrany na taśmę magnetofonową śmiech Kmiecia i na jednym z kamieni, którymi Onan rzucał w wiewiórki, strącając przy okazji na ziemię dwa latawce i paralotniarza z dzieckiem na ręku, zapaliła się czerwona lampka. Kurdupel poznał w kamieniu przemalowaną koloryzującym sprayem do włosów (łonowych) swoją własną bombę i domyślił się, że Kmieciu przejrzał jego plany, może dlatego, że Kurdupel jako dyplomowany schizofrenik miał zwyczaj wszystkie swoje tajne plany i skryte myśli wywrzaskiwać na cały ryj... nawet nie zdążył docenić dobrego żartu, kiedy bomba wybuchła, ale w drugą stronę i podmuch fali uderzeniowej zamiast rozrzucić ich szczątki w promieniu kilometra, porwał ich w stronę bomby... Szybkość lotu była tak ogromna, że powietrze, wpadające Kurduplowi od rozwartych z zdziwienia ust nie zatrzymywało się w płucach, ale przechodziło przez całe ciało i wylatywało bezpośrednio przez odbyt, opryskując lecącego za nim, również z otwartymi ze zdziwienia ustami Onana, ciepłym deszczem mięciutkich, brązowych turlaków. Nastawieni na bliskie spotkanie z korpusem bomby, wykonanym z hartowanej stali i najeżonym (chuj wie po co) półmetrowymi obosiecznymi ostrzami, które nagle z niej wyrosły (jak niefart to niefart), zostali mile zaskoczeni faktem, że Kmieciu nie zdążył odbiec wystarczająco daleko i zbliżał się teraz do bomby lotem koszącym, torem prostopadłym do lotu naszych bohaterów, pierdząc ze strachu jak Subaru bez tłumika i usiłując zejść z kursu olbrzymiemu workowi cementu, lecącemu tuż za nim. Kurdupel postawił wszystko na jedną kartę i ... przegrał na korzyść Onana ostatni komiks z Punisherem a wtedy mogli już bez przeszkód pomyśleć jak wybrnąć z tej nieco ciężkiej sytuacji. Zaczęli machać rękami, nogami, uszami i językami, oprócz Onana, który ciągle zlizywał ze swojej twarzy brunatny nalot. Zwolniło ich to do tego stopnia, że Kurdupel wrócił się trzy metry po swój plecak z kredkami woskowymi a potem wpadli z całą siłą na bombę, na której leżał już na szczęście zmiażdzony i poprzebijany Kmieciu, który niewyjaśnionym sposobem znalazł się tu przed nimi i został zasypany zawartością worka, która w zadziwiający sposób scementowała jego związek z bombą. Jego ciało zaamortyzowało uderzenie, niestety jedno ostrze wbiło się w odbyt Onana, wycinając mu migdałki, wyrostek robaczkowy i około 16 kilo niepotrzebnych bebechów, które zaplamiły na krwawo jego nowy dresik, do którego właśnie kończył doszywać trzeci pasek. Onan zerwał ciało Kmiecia z ostrzy i jebnął Kmieciowi z miażdżącego spojrzenia. Kmieciu dostał miażdżycy na miejscu i kopnął w kalendarz, który przewracając się zmiażdżył dwa parzące się obok aligatory.
Oszołomieni okrucieństwem sceny nasi bohaterowie strzelili sobie po Kryniczance
z bąbelkami, po której jednak tak ich zesrało, że nie ma sensu dalej pisać tych bzdur
i opiewać ich wiekopomnych przygód w walce o jedyny sracz w promieniu 15 kilometrów.
A wy nie palcie już więcej tego świnstwa...


TomeX

Czy tekst był przydatny? Tak Nie

Czas czytania: 15 minut

Podobne tematy