profil

Kwestionowanie prawd drogą do Prawdy - analiza wątku jerozolimskiego z powieści Michaiła Bułhakowa pt. "Mistrz i Małgorzata".

poleca 89% 102 głosów

Treść
Grafika
Filmy
Komentarze

Kiedy Michaił Bułhakow, w ciągłym strachu i atmosferze prześladowań, pisał książkę, o której wiedział, że nie ma prawa istnieć, nieustannie zmagał się z bolesnym przeświadczeniem, że to, co sprawia mu radość i warunkuje twórczą egzystencję, oficjalnie uznawane jest za zbrodnię. Nawet w marzeniach nie podejrzewał chyba, że, skrzętnie skrywana przed światem powieść, stanowić będzie niegdyś na jedno z największych dzieł literatury XX wieku.

Dla mnie „Mistrz i Małgorzata”, bo o tej powieści mowa, jest symbolem walki o przetrwanie artysty przygniatanego przez dwie przeciwstawne siły: wewnętrzny nakaz tworzenia oraz presję otoczenia, które nie respektuje indywidualnych poglądów. Nie jest to sytuacja normalna, szczególnie z perspektywy człowieka wychowywanego w atmosferze wolności słowa i myśli, gdzie duży nacisk kładziony był na kulturę duchową, czyli sferę bardzo indywidualną. To sprawiło, że poszukujący własnej tożsamości, próbujący wyzwolić ją w sztuce artysta, znalazł się nagle w sytuacji wręcz ekstremalnej. Wydaje mi się, że nie pozostało to bez wpływu na utwór. Z każdej karty tej książki bije niezwykłość, nieprzeciętność, wręcz magia; nieustannie zaskakuje sposób ujęcia tematów- innowacyjny, odkrywczy, tak różny od tego, co zwykliśmy sądzić.
Apogeum swoje osiągnęło to we fragmentach przywołujących biblijny wątek skazania na śmierć Syna Bożego. Bułhakow podejmuje w nich dialog ze sposobem przedstawienia tej sytuacji w Piśmie Świętym, a jest to dialog pasjonujący! Jest to również istny paradoks, bowiem rozmowa Jeszui z Piłatem niewątpliwie otwiera oczy na wiele prawd, tymczasem u jej podstawy stoi podważanie prawdy (a przynajmniej prawdy powszechnie za takową uważanej). Dla mnie jest to myśl niezwykle cenna, która stanowić może punkt wyjścia dla rozważań o jednym z najważniejszych przesłań tej wielowątkowej powieści.

Już na początku przygody z książką czytelnik zostaje zaskoczony przez dobór tematu poruszanego przez Bułhakowa. Sygnalizuje to odbiorcom, że autor rozpocznie pewną polemikę, podda rozważeniu i dyskusji coś, co przez kulturę europejską odbierane jest jak pewnik, coś tak oczywistego, że wręcz niewartego refleksji lub też jej nie wymagającego. Mam tu na myśli silnie ukształtowany i wyryty w wyobraźni wiernych fakt męczeńskiej śmierci Jezusa, której bezpośrednim sprawcą był Piłat. Pozornie bowiem nie ma właściwie nad czym rozmyślać: Syn Boży umarł na krzyżu za grzechy ludzi, a Piłat spełnił rolę ziemskiego egzekutora wyroku, który już dawno zapadł w Niebiosach. Podjęcie tak niekwestionowanego, wydawałoby się zamkniętego tematu, sugeruje zatrzymanie się przy pewnych prawdach, poglądach, które na ogół stanowią punkt wyjścia naszych refleksji. Autor stawia tym samym tezę, że może właśnie to, co oczywiste wymaga gruntownego przemyślenia.
W tym duchu chciałabym postąpić krok naprzód. Czas przyjrzeć się dokładniej sposobowi ujęcia tematu, gdyż tu jeszcze silniej ujawnia się protest przeciwko stereotypom od pokoleń wbudowanym w tradycję. Przykładem takiego stereotypu, który zostaje bezwzględnie obalony, jest płaski wizerunek Piłata jako złoczyńcy, postaci bezwzględnie negatywnej, kata, a także Jezusa jako poważnego myśliciela, męczennika, z kamienną twarzą znoszącego wszystkie upokorzenia.

U Bułhakowa nie ma śladu tej bezmyślnej, powierzchownej interpretacji. W przypadku Piłata autor zagląda w głąb jego duszy, widząc w nim człowieka, a nie marionetkę, o której można jedynie powiedzieć, że jest odpowiedzialna za śmierć mesjasza. Podczas gdy w toku historii nikt nie zdawał się dostrzegać, że wydanie wyroku skazującego Jezusa było tylko kroplą w morzu życiowych poczynań prokuratora Judei, on spróbował dociec, co działo się w duszy człowieka obarczonego tak ciężkim brzemieniem, co doprowadziło do popełnienia czynu, który bezpowrotnie odcisnął piętno na postrzeganiu go przez potomnych.

Również postać Jeszui zdecydowanie odbiega od wizerunku, jakim obciążyła Jezusa Biblia. Jest to właściwie nowa osobowość, której nie należy utożsamiać z Synem Bożym, dlatego nosi także nowe imię. Ha-Nocri jest człowiekiem w pełnym tego słowa znaczeniu, na dodatek jest to postać skromna i prosta. Nie ma w nim nic z tworzącego dystans, pełnego niezamierzonej wyższości, mądrego spokoju oraz pogodzenia się z losem, właściwego jedynie istotom nadludzkim. Odczuwa on ból fizyczny, lęk, niepokój oraz radość tak, jak przeciętni ludzie. Jego wielka mądrość nie płynie ze sposobu bycia, ale z samych tylko słów, ich znaczenia, a nie formy.

Powyższe przedstawienie tych postaci w sposób tak niekonwencjonalny i przemyślany samo w sobie stanowi wielką wartość i świadczy o intelekcie autora. Jednak dopiero wnioski, jakie nasuwają się po skonfrontowaniu tak uformowanych postaci, niosą wyższą prawdę, a tym samym dowodzą, że tylko dzięki właściwie postawionym fundamentom możliwy jest sukces końcowy.
Jednym z motywów, który ilustruje powyższe stwierdzenie, a który mnie szczególnie zafascynował, jest pewien aspekt relacji między Piłatem a Jeszuą, po raz kolejny pokazujący, że pod powłoką dostępną oczom kryje się coś kompletnie odwrotnego. Mianowicie, wątek ofiary i jej oprawcy, konfrontacja tych postaci, może stać się źródłem zadziwiających wniosków.

Gdy Piłat poznaje Ha-Nocriego, nie ma wątpliwości, jaką kto pełni rolę, wzajemne stosunki są jasne: Piłat to oprawca, który już wkrótce wyda niesłuszny wyrok śmierci na niewinnego człowieka. Jednak wszystko nabiera kolorów i przyjmuje zgoła inny kształt w miarę zagłębiania się w snutą przez Bułhakowa opowieść. Szczególnie zaczyna rzucać się w oczy tragizm Piłata i bezbronność tego rzekomo potężnego człowieka. Okazuje się, że cierpi on wewnętrzne męki. Jest samotny i wyobcowany, pośród ludzi, którzy go nienawidzą, oderwany od swojego wojskowego powołania, odcięty od szans na karierę. A co najgorsze, w takiej sytuacji znalazł się wbrew swojej woli. Pokazuje to, że mimo zajmowanej w świecie pozycji, nie jest panem własnego losu.

Jego na pozór niepodważalny majestat zostaje dodatkowo zachwiany na sądzie, gdzie wielki prokurator Judei przedstawia sobą żałosny widok. Jest tylko cieniem człowieka, przeżywa katusze spowodowane fizycznym bólem, który z pewnością ma swoje źródło w psychice. I nagle pojawia się skazaniec, jest biedny, pozbawiony wolności osobistej, a jego życie wisi na włosku. Jednak, o dziwo, na tle hegemona wypada on nad wyraz korzystnie. Stoi przed swymi oprawcami śmiało, nie obawia się niczego. Jak gdyby tego było mało, wygłasza pogląd, że człowiek, od którego zależy jego życie, tak naprawdę nie ma nad nim żadnej władzy!

I cóż się okazuje? Rzeczywiście Piłat jest na tyle słabym człowiekiem, że nie tylko nie pozbawia wolności Jeszuę, ale też nie potrafi wziąć własnego życia w swoje ręce. Gdy spotyka pierwszego człowieka, który rozumie jego ból, a nawet uśmierza go, wzbudzając przy tym rzadkie w prokuratorze zainteresowanie, ten nie jest w stanie zgodnie z własną wolą ochronić go przed wyrokiem skazującym. To on staje się ofiarą, ofiarą własnej słabości. Albowiem tak silnie tkwi w hierarchii doczesnej, że w rzeczywistości zamienił się w jej niewolnika i na nic nie ma już wpływu. Tymczasem więzień jest wolny. Dzięki bogatej sferze duchowej, wierze we własne przekonania jest niezależny od jakichkolwiek ziemskich spraw. Role, pierwotnie tak oczywiste, odwróciły się o sto osiemdziesiąt stopni!

Po raz kolejny pozory okazały się mieć niewiele wspólnego z prawdą. Jest to kolejny, ale jakże istotny przykład na to, do jak zaskakujących i wartościowych wniosków prowadzić może spojrzenie na sytuację od całkiem innej strony.

Dzięki tym przemyśleniom otworzyły mi się oczy na dotąd nieznaną mi właściwość wielkiego dzieła, jakim niewątpliwie jest „Mistrz i Małgorzata”. Autor wysyła czytających w podróż poprzez kolejne etapy zadziwienia rzeczywistością, u podstaw której leży bunt przeciwko temu, co płytkie, stereotypowe i powszechnie uznane. Bułhakow postuluje dochodzenie do własnych wniosków poprzez poddawanie w wątpliwość cudzych, podanych w gotowej już postaci, poglądów. Wydaje mi się, że według niego cała rzeczywistość zbudowana jest na opiniach i sądach. To, co wygląda na pewne jest tak naprawdę czyimś punktem widzenia, powielanym przez wieki, więc uznanym za zgodny z prawdą.
W „Mistrzu i Małgorzacie” promowana jest postawa twórcza, kreatywna, gdyż tylko dzięki niej możliwe jest poznanie choć cząstki prawdy, a, jak starałam się pokazać, bywa ona zaskakująca.

Czy tekst był przydatny? Tak Nie

Czas czytania: 7 minut

Teksty kultury