profil

Garnitur na marsa

poleca 85% 144 głosów

Treść
Grafika
Filmy
Komentarze

Jest najdroższym garniturem wyjściowym na świecie. W porównaniu z nim ubiory wielkich kreatorów mody to mało warte ciuszki. Nic dziwnego. Wkłada się go do wyjścia w zupełnie inna strefę - w przestrzeń kosmiczną.

Kombinezon astronauty kosztuje ponad 9 milionów dolarów. Pasuje jak ulał, nie jest jednak ani elegancki, ani twarzowy. Pozwala za to pląsać po Księżycu i obejrzeć zapierający dech w piersiach widok: Ziemię zawieszoną w przestrzeni kosmicznej. Od ponad dwudziestu lat te ekstrawaganckie stroje powstają w zakładzie Hamilton Standard. To właśnie tam projektanci i inżynierowie „kroją” i szyja kombinezony kosmiczne dla amerykańskich astronautów.

Spieniona, wrząca krew.

Już ponad trzydzieści lat człowiek stara się opanować przestrzeń kosmiczna. Pierwszym który 18 marca odbył spacer w kosmosie, był rosyjski kosmonauta Aleksiej Leonow. Wkrótce potem w jego ślady poszedł Amerykanin Edward White. Od tego momentu kilkudziesięciu ludzi odbyło loty kosmiczne w środowisku niezwykle pięknym ale śmiertelnie niebezpiecznym.
Natura boi się próżni. Dla człowieka jest ona zabójcza. W kontakcie z nią krew zaczyna wrzeć i przemienia się w pianę. Ciało puchnie, a potem pęka. To, co pozostaje z naszej materii organicznej, zostaje spalone przez promienie kosmiczne.
Pierwszy kombinezon utrzymujący zwiększone ciśnienie wymyślił w 1937 roku amerykański lotnik Wiley Post. Kauczukowy skafander był sznurowany, a głowę chronił metalowy hełm, który mógłby zainteresować kawalera zakonu krzyżackiego. Post wyglądał w tym stroju jak żywcem wyjęty z kart powieści Juliusza Verne’a.
Prototypy zadziwiały oryginalnością. Jednak pierwsi astronauci raczej nie zwracali uwagi na ich wygląd. Narzekali natomiast, że były źle wentylowane i parowały na przeszklonej części hełmu, a rękawice niedobrze chwytały.
Gdy amerykański astronauta Alan B. Shepard wyszedł na krótko w przestrzeń kosmiczną rozpoczynając załogowe loty programu Mercury, w kapsule przypominającej dzwon nie było toalety. Zbiornika na mocz nie miał również jego kombinezon ciśnieniowy. Lot Sheparda miał trwać zaledwie kilkanaście minut, ale niespodziewanie przedłużył się do kilku godzin. Zawstydzony astronauta był zmuszony oddać mocz do kombinezonu. Następcy – astronauci z programu Gemini – używali po incydencie Sheparda zbiorników na mocz wyglądających jak prezerwatywy albo plastikowych torebek.
O komforcie mógł powiedzieć dopiero Neil Armstrong, kiedy stawiał pierwsze kroki na Księżycu 21 lipca 1969 roku. Jego skafander miał system płynnego chłodzenia, umożliwiał większą mobilność, był bardziej elastyczny. Astronauta mógł się swobodnie schylać, skakać i bez stresu prowadzić księżycowy pojazd. Dzięki małemu gumowemu wyrostkowi, w którym zaopatrzono rękawicę, mógł nawet... podrapać się w nos.

Marynarze do szycia.

Hartford w stanie Connecticut to zaledwie dwie godziny drogi od Nowego Jorku. W mieszczącej się tutaj siedzibie firmy Hamilton Standard powstają skafandry kosmiczne. Produkowane obecnie kombinezony tylko w niewielkim stopniu przypominają te, w które ubierali się astronauci na początku podboju kosmosu. Proste aluminiowe stroje o wartości 4,5 tysiąca dolarów za sztukę z programu Mercury ustąpiły miejsca prawdziwym cudom techniki, wartym dużo więcej. Astronauta dysponuje dziś miniaturowym statkiem kosmicznym wyposażonym w system komunikacji, zapas wody i tlenu. Może także regulować temperaturę skafandra, dowolnie ją podnosząc z 10 do 45 stopni C.
„Rozpoczęliśmy pracę dla NASA w latach sześćdziesiątych. Skonstruowaliśmy prostokątną skrzynię przytwierdzoną do pleców Neila Armstronga. W tym plecaku znajdował się system podtrzymujący życie – wytwarzający zwiększone ciśnienie i zaopatrujący astronautę w tlen”. Przedsiębiorstwo rozpoczęło poszukiwania na własną rękę i począwszy od lat siedemdziesiątych ma wyłączność na dostawę kombinezonów kosmicznych.
Narzędzia pracy pozostały te same. Supernowoczesne kombinezony z supernowoczesnych materiałów są zszywane na wysłużonych, zdawałoby się, ale niezastąpionych maszynach do szycia marki Singer.
Garbaty ufoludek
EMU to skrót, pod jakim kryje się fachowa nazwa kosmicznego skafandra. Extravehicular Mobility Unit, co można by przetłumaczyć na polski jako „pozapojazdową jednostkę ruchową”, to nie tylko samo ubranie do wyjścia w przestrzeń kosmiczną. To sterownia procesorami osłona przed wrogim środowiskiem. W jej warstwach kryje się około 90 metrów plastikowych rurek, w których krąży woda o regulowanej temperaturze, chroniąca ciało astronauty przed przegrzaniem. Wzdłuż rękawów i nogawek kombinezonu przebiega sieć kanalików, którymi – z przyłączonego na stałe urządzenia przypominającego plecak – transportowany jest tlen i odprowadzany dwutlenek węgla.
Astronauta „wchodzi” do kombinezonu zupełnie nagi. Najpierw zakłada zbiornik na mocz, przypominający sportowy ochraniacz (kobiety dostają pieluszkę). Potem rodzaj ażurowej, wykonanej z włókna poliuretanowego koszuli nocnej (w niej kryją się rurki i kanaliki), a następnie obcisłą czapkę-pilotkę, wyposażoną w zestaw słuchawkowo-mikrofonowy. Teraz czeka go najtrudniejsze: musi wbić się w dosyć ciasne i sztywne spodnie połączone w jedną całość z butami. Nieco wygodniej wkłada się górną część skafandra, przypominającą fragment nowoczesnej zbroi wykonanej z niezwykle wytrzymałego włókna szklanego. Najpierw wtyka się w twardą osłonę głowę, po czym naciąga resztę kosmicznego ubrania. Z przyczepionym z tyłu prostokątnym plecakiem, tzw. Głównym Systemem Podtrzymania Życia, współczesny rycerz wyruszający na podbój kosmosu wygląda jak garbaty ufoludek.

Cud techniki

Obie części skafandra składają się z kilku warstw. Zewnętrzna jest wykonana z kevlaru, teflonu i dacronu – ma chronić przed promieniowaniem i wysokimi temperaturami. Z wierzchu pokrywa ją dodatkowo kilka warstw izolacyjnych. Wewnętrzna warstwa z nylonu powlekanego poliuretanem zawiera tlen i wywiera na ciało ciśnienie zbliżone do atmosferycznego.
Połączone ze sobą hermetycznymi uszczelkami części skafandra, hełm oraz rękawice – jedyny element wykonany na miarę – zapewniają astronaucie całkowitą ochronę przed wrogim kosmosem. Po włączeniu systemu podtrzymania życia pozostaje oddać się w ręce techniki. Zaufanie pokłada w swoim plecaku, który zasila skafander, zapewnia krążenie tleny i wody, steruje temperaturą i ciśnieniem zależnie od warunków, w jakich przebywa jego właściciel.
Teraz przyszła kolej na podbój Marsa. Planowana na lata 2015-2017 eksploracja tej planety będzie zapewne odbywać się w nowocześniejszym ubraniu.
Już wcześniej zresztą strój wymagał ulepszeń – w związku z trwającą budową międzynarodowej stacji kosmicznej. Musi być wygodniejszy i zapewniać większą swobodę ruchów. Przewiduje się, że kosmonauci spędzą poza stacją kosmiczną co najmniej 1700 godzin. To więcej niż przebywał człowiek w kosmosie w całej historii podróży w przestrzeni kosmicznej.






Czy tekst był przydatny? Tak Nie

Czas czytania: 5 minut