profil

Władca much.

poleca 85% 2183 głosów

Treść Grafika
Filmy
Komentarze
Rousseau

POWIEŚĆ WILLIAMA GOLDINGA „WŁADCA MUCH”, A NATURALIZM.

Czy książkę Williama Goldinga pt. „Władca much” możemy zaliczyć do powieści filozoficznych? Uważam, że tak. Jest to powieść filozoficzna, nawiązująca do gatunku antyutopijnego, szeroko rozpowszechnionego pod koniec lat pięćdziesiątych naszego wieku. Opisuje ona perypetie grupy chłopców, których samolot rozbił się na bezludnej wyspie, gdzieś na Pacyfiku. Autor umiejętnie łączy wartką akcję, z przedstawieniem poglądów filozoficznych.

DLACZEGO CHŁOPCY


William Golding w książce „Władca much”, niezgadza się z filozofią naturalizmu, która to głosi, że tylko ten człowiek, który porzuci wszelką zdobytą wiedzę i zerwie ze współczesną cywilizacją, będzie szczęśliwy i będzie mógł żyć w zgodzie z naturą i innymi ludźmi. Umyślnie wybiera dzieci. Dzieciom, posiadającym jeszcze nikłą wiedzę oraz nie przywykłym zbytnio do narzucanych im przez społeczeństwo praw i zakazów, łatwiej jest się ich wyzbyć. Chłopcy po znalezieniu się na wyspie, próbują zbudować coś na styl cywilizacji dorosłych. Ustalają pierwsze prawa, np.: prawo głosu, które mówi, że każdy może się wypowiedzieć, tylko wtedy gdy trzyma konchę - symbol demokracji. Wybierają wodza. Postanawiają rozpalić na górze ognisko, ażeby przepływający w pobliżu statek mógł zauważyć ich obecność na wyspie. Z początku wszystko idzie dobrze i nawet udaje im się, przy wspólnym wysiłku, zbudować szałas. Jednak nie mając zbyt wielkiego doświadczenia i pojęcia o społeczeństwie „dorosłych” powoli zaczynają wypaczać jego obraz i tworzyć ustrój na wzór cywilizacji plemion pierwotnych (powrót do natury???). Pomimo iż obrali Ralfa jednogłośnie wodzem, nie słuchają się go i nie wypełniają powierzonych im obowiązków. Drugi szałas buduje mniej osób, trzeci już tylko mała grupka, a czwarty tylko czterech chłopców. Z tego powodu każdy następny jest znacznie gorszy i mniej bezpieczny, a ostatni ledwie się trzyma. Ich prymitywna społeczność zaczyna przeżywać podziały. Najmłodsi wolą się bawić i pływać całymi dniami, niż pomagać starszym w utrzymywaniu ogniska. Inni wolą chodzić na polowania, niż budować szałasy. Jeszcze inni wolą wylegiwać się całymi godzinami na piasku zamiast pilnować, aby w skorupach od orzechów zawsze znajdowała się czysta woda. Podziały te wywołują agresję i utarczki pomiędzy chłopcami. Pewnego dnia, gdy dyżur przy ognisku miała drużyna chórzystów, ognisko zgasło. Pech chciał, że właśnie wtedy przepływał koło wyspy statek. Nie widząc dymu, nie mógł zauważyć, że na wyspie są jacyś rozbitkowie. Ku wielkiemu oburzeniu Ralfa, okazało się, że chórzyści zamiast dokładać gałęzi do ogniska poszli polować na świnie, zamieszkujące pobliską dżunglę. W wyniku tego incydentu ich „cywilizacja” podzieliła się jeszcze bardziej. Różnice poglądów doprowadziły do przejścia części chłopców do „obozu” Jacka, który uważał polowanie za najważniejszą rzecz i nie przejmował się tym czy zostanie zabrany z tej wyspy czy nie. „Dobra doczesne”, które potrafił zapewnić swojej drużynie, doprowadziły do przejścia wszystkich chłopców, za wyjątkiem wodza i trzech jego najbliższych przyjaciół, na jego stronę. W nowym obozie nigdy nie brakowało świeżego mięsa. Chłopcy nie musieli odżywiać się już tylko zrywanymi z drzew owocami. Krew i codzienne polowania, doprowadzały do coraz większego zdziczenia i wzrostu agresji.

POTWÓR - ZJAWA CZY ZWIERZ

W książce tej występuje jeszcze jeden bardzo interesujący element. A mianowicie potwór. Co autor chciał osiągnąć umieszczając go na wyspie. Moim zdaniem potwór jest tu tylko pewnego rodzaju symbolem, mającym za zadanie uosobienie i skoncentrowanie na sobie całego zła i lęków targających człowiekiem.

Wszystkim wiadomo, że w naturze człowieka leży bojaźń przed nieznanym, tym co niewytłumaczalne. Dzieci znajdujące się na wyspie, wraz z upływem czasu, coraz bardziej upodabniają się do ludzi pierwotnych. Zaczynają bać się naturalnych zjawisk przyrody, tj., np.: burzy, piorunów, wiatru i ulewnego deszczu. Same nie wiedzą dlaczego wzbudza to w nich lęk. Przecież uczyły się w szkole, że pioruny to tylko wyładowania elektryczne, powstające w atmosferze. Widocznie od tamtego momentu upłynęło już zbyt wiele czasu. Może zapanowała nad nimi ich pierwotna natura. Chcąc dodać sobie otuchy rozpalają ogniska, wokół których tańczą i śpiewają. Poczucie wspólnoty, zapewnia im pewność siebie. Lecz wtedy nagle i niespodziewanie pojawia się potwór. Wyimaginowane stworzenie pożerające ludzi. Zaczynają zastanawiać się co mogło się stać z chłopcem z myszką na twarzy, którego widzieli pierwszego dnia pobytu na wyspie i który zniknął nie wiadomo kiedy. Podejrzenie od razu pada w wiadomym kierunku. Wśród ich „pierwotnej” cywilizacji zapanowuje popłoch. Jednak naturalna potrzeba zgłębienia tego co nieznane i ciekawość, nakłania ich do wyprawy. Chcą się koniecznie dowiedzieć czym jest ten potwór. Po dotarciu na wzgórze, widzą ogromne, wzdymające się cielsko. Monstrum, które zionie odurzającym oddechem. Strach pokonuje ciekawość i chłopcy, przerażeni uciekają do obozu. Postanawiają przebłagać go składając mu ofiarę z łba upolowanej świni. Jednak strach nie ustępuje. Chcą się go pozbyć. Możemy dostrzec tu podobieństwo do legend o średniowiecznych smokach. Jednak tamte legendy kończyły się na ogół szczęśliwie. Tutaj zaś skończy się to tragicznie. Pewnego wieczoru jeden z chłopców - Saimon - postanowił na własną rękę sprawdzić czym jest to czego się boją. Przełamując strach, dostaje się na wierzchołek góry, gdzie niegdyś palili ognisko. Stwór nadal tam siedzi. Saimon zbliżył się i ku wielkiemu zdumieniu spostrzegł, że jest to ciało pilota, które połączone ze spadochronem, na skutek podmuchów wiatru, podnosiło się i opadało. Saimon wracając do obozu, został bestialsko zamordowany przez swoich kolegów, którzy przez pryzmat strachu zobaczyli w nim potwora. Jest to doskonały przykład, jak człowiek, pozbawiony wszelkich nawyków cywilizacyjnych, wszelkich skrupułów, może ulec strachowi. Zamienić się w zwierze. Zwierze nad którym potrafi zapanować lęk przed nieznanym.

CZŁOWIEK - ZWIERZE POZBAWIONE SKRUPUŁÓW

Wszyscy doskonale wiemy i spotykamy się na co dzień z brutalnością człowieka wobec innych ludzi. Również bohaterowie tej powieści, kierowani instynktem potrafią zabić innego człowieka bez najmniejszego powodu. Zabicie Saimona, możemy potraktować jako wypadek, spowodowany fobią. Natomiast umyślne zrzucenie, przez Rogera, na głowę Prosiaczka ogromnego głazu, z całą pewnością nie zostało zrobione niechcący. Autor ukazuje tutaj, że nie tylko człowiek żyjący we współczesnej cywilizacji, może stać się bezmyślną maszyną do zabijania. Mówi nam, że przemoc leży w naszej naturze. Wbrew słowom słynnego filozofa Jana Jakuba Rousseau, człowiek powracający na łono natury, wcale nie staje się szczęśliwy, wolny. Zamiast zatracić wszelką wrogość, tak charakterystyczną dla człowieka współczesnego, jeszcze ją powiększa. Nasi bohaterowie urządzają sobie, tak dla zabawy, polowanie na jednego ze swoich kolegów, ich byłego wodza - Ralfa. Podpalają dżunglę, tylko aby go stamtąd wykurzyć. Jednym słowem, niszczą. Stają się dzicy, w negatywnym tego słowa znaczeniu.

Powieść Goldinga przeciwstawia się poglądom Jana Jakuba Rousseau i innych filozofów propagujących tzw. ideę naturalizmu. Stanowi obraz wypaczonej, a jednak prawdziwej natury ludzkiej. Przedstawia człowieka, jako istotę zdolną tylko do niszczenia i co za tym idzie zmierzającą do autodestrukcji.

Czy tekst był przydatny? Tak Nie
Opracowania powiązane z tekstem

Czas czytania: 6 minut

Ciekawostki ze świata